VII - Aless
Jak ja nienawidzę, kiedy wszyscy wokół nie rozróżniają nieśmiertelności od niezniszczalności. Da się mnie zabić łatwiej, niż bym chciał, a zarazem trudniej niż bym przypuszczał. Szczególnie ważne w szczególnie moim przypadku są plecy, będąc dokładniejszym kręgosłup. I jak nie mogę mieć jej za złe to, że zatrzymała mnie i tego, jak mu tam było przed pozabijaniem się, tak mogła chociaż uprzedzić, kiedy zaklęcie zaczęło tracić swoją moc.
Chociaż czego ja oczekuję? W jej oczach jestem nikim. A w jego?
Śmieszny człowiek z tego Rävgora. Bardzo, jakby to ująć, popierdolony. Musi znać prawo frakcji, ludzkie też, a i tak złamał sporo zasad, żeby tylko przywiązać mnie do drzewa i spytać, kim jestem.
Przyznam. Naiwnie wierzyłem, że nie zorientuje się i nie będzie świadom mojej obecności. Następnym razem nie ruszam się z domu bez noży. Oczywiście z obawy o swoje życie.
Jaki on jest głupi. Już się nie dziwię, czemu Melanie się tak o niego martwi. Z takim podejściem może być jedyną z następnych ofiar. Niezrównoważony nastolatek, który myśli, że wszystko mu wolno. Przynajmniej wiem, czego się boi. Nigdy nie sądziłem, że świadomie będę w stanie użyć swoich szponów. I to nie w samoobronie, bo nie oszukujmy się, miałem inne opcje, żeby mu odwdzięczyć się za pseudo porwanie. Chociaż trzeba było go drasnąć, przez dwa tygodnie nie byłby w stanie wstać z łóżka. Wszystkim by to wyszło na dobre.
Z braku siły położyłem się na dywanie, który okazał się wygodniejszy od łóżka, więc to nie była taka głupia decyzja, jak podejrzewałem. Na podłodze walały się moje rzeczy, których nie miałem okazji sprzątnąć, a z racji co robię, wolałem nie ryzykować, że pokojówka wejdzie, zacznie sprzątać i nagle odkryje coś, o czym nie powinna wiedzieć.
Ta sprawa zaczęła mnie po niecałym tygodniu wykańczać. Nie była aż tak skomplikowana. Problem leżał w tym, że nie miałem pojęcia co robić. Jedyne co łączyło ofiary to wiek i miejsce zamieszkania, jakim było Seattle. Pewnie to drugie nie miało nawet znaczenia. Przeszukałem wszystko i przesłuchałem wszystkich na komisariacie — nikt nic nie wie. Nie chętnie to mówię, ale przydałoby się jeszcze jedno morderstwo. Tak, żebym mógł to wszytko zobaczyć na własne oczy i może znaleźć coś, czego zwykli ludzie nie umieją.
Na komodzie przy oknie stała mapa myśli z wszystkim, co znalazłem i wymyśliłem. Nie było tego zbyt dużo, ale była zapisana w trzech językach, co uważałem za sukces. Rumuński z angielskim z elementami francuskiego. Piękne połączenie, które miało podbudować moje ego w tym, że umiem na poziomie komunikatywnym co najmniej trzy języki.
Jedyne co w tym tygodniu faktycznie mi wyszło to załatwienie sobie stałego dostępu do szkoły. Będę uczył samoobrony w ramach obowiązkowych zajęć pozalekcyjnych. To będzie wyzwanie, szczególnie że jedna grupa składa się całkowicie z istot nieludzkich. Na moją prośbę oczywiście. Jak mam kogoś czegoś uczyć, wolę znać jego całkowite możliwości, a nie tylko ułamek tego, co może umieć. Dodatkowo stworzę miejsce, w którym te osoby będą mogły być w pełni sobą bez obaw, że kogoś skrzywdzą.
Jedyny minus? Rävgor. A kto by inny. I choć szanuję go za charyzmę i z jakim oddaniem podchodzi do problemów, tak chyba dla mnie to jednak za dużo. Pozbawienie przytomności i niejako porwanie – ciężko przymknąć oko na coś takiego. Szkoda trochę. Niewątpliwie jest między nami chemia, pytaniem, jak ją wykorzystać i którą stronę pójdzie. Chcąc nie chcąc wszystko jest możliwe. A ja wciąż muszę pilnować i jego, i Scarlett.
Jęknąłem z bezradności. Wciąż bolały mnie plecy, przez co nie mogłem się fizycznie wylądować na rzeczach martwych. Ciekawe czy inne wampiry też mają z tym problem. Niby mógłbym spytać o to ojca, ale nie tylko nie wiedziałem, gdzie jest, co po naszej ostatniej kłótni straciłbym godność, odzywając się jako pierwszy. Pomimo że minęło ponad dwadzieścia lat.
Załamany swoim stanem spróbowałem wstać z podłogi i choć trochę zrobić coś związanego z pracą. Albo chociaż udawać, że coś robię. Zabrałem laptopa z biurka i tym razem położyłem się na łóżku. Zacząłem przeglądać tutejsze wiadomości, co skończyło się na tym, że znalazłem na YouTube'i, jak nastolatki reagują na muzykę. Produktywnie spędzony czas. Nagle na pasku proponowane dostrzegłem dziwny tytuł.
– Pięć powodów, dla których Seattle stało się niebezpieczne? – przeczytałem i odruchowo kliknąłem miniaturę.
Większość tego nagrania nie była zbytnio wyszukana. Ot co pokazali miasto z najgorzej możliwej strony, jakiej się da. Jednak kiedy miałem wyłączać film, ukazał się powód czwarty. Morderstwa nastolatków.
– Policja zataja wiele informacji przed cywilami. Mówią, że robią to dla naszego dobra. Dla braku paniki. Seattle niestety ostatnio stało się ofiarą mordercy, który zaczął mordować niewinnych nastolatków – głos kobiety zaczął mnie przerażać. Chłodno wymieniała większość faktów i dowodów, jakie udało się mi się znaleźć.
Zatrzymałem wideo i przyjrzałem jej się dokładnie. Jakbym gdzieś już ją widział. Z otchłani pamięci starałem się przypomnieć, gdzie ją widziałem jednak bezskutecznie. Za dużo ludzi w ostatnim tygodniu widziałem, żeby zapamiętać wszystko i wszystkich, szczególnie po nocy bez snu. Chyba że...
Co, jeśli nie widziałem jej na żywo? Tylko w czyichś wspomnieniach.
Spojrzałem na zegarek. Dochodziła dziewiąta rano. Za wcześnie na myślenie z alkoholem. Ale to idealna pora, żeby iść na śniadanie.
Wstałem wziąć prysznic. Pachniałem lasem i wilkołakiem. Tak nie mogłem wyjść do ludzi. Po zbyt gorącym prysznicu, który jakoś pomógł na kręgosłup, zabrałem laptopa i inne ważne rzeczy i wyszedłem z hotelu.
Zacząłem się rozglądać za idealnym miejscem, w którym będzie też internet. Skończyło się jak prawie zawsze, czyli w Starbucksie. Barista przekręcił (co się dość często zdarza) moje imię, przez co zostałem Alexem. Mogło być gorzej. Największa czarna kawa z cukrem i czekoladowe ciasto. To zdecydowanie było coś, czego potrzebowałem. Dużej ilości niezdrowego cukru, który działał na mnie podobnie jak krew na wampiry. Te normalne wampiry.
Z racji, że jestem hybrydą moje zdolności i zapotrzebowania różnią się mocno od tych dla innych wampirów. Po pierwsze to ze słońcem to mit. To nie jest tak, że po śmieci magicznej nie pomożesz wychodzić na słońce. Winne temu są promienie UV, na które trzeba mocnej uważać, żeby się nie poparzyć. Ja muszę trochę mniej. Nie muszę też pić krwi. Znaczy, muszę, tylko nie tak często. Raz na parę lat wystarczy, żeby mój organizm działał, jak należy. A nawet, wtedy kiedy już muszę, kradnę z jeden albo dwa worki z krwią ze szpitala. Z minusów tego, że jestem hybrydą, wiąże się głównie to, że jestem wolniejszy i słabszy fizycznie od reszty mojego gatunku. Gdyby doszło do walki jeden na jeden, moim jedynym atutem jest to, że umiem myśleć. I przeżyłem dwie wojny. Nie tak łatwo mnie zabić,ale o tym już poniekąd mówiłem. Więc czy warto być mną? Dyskutowałbym. Zdecydowana nie warto chwalić się na prawo i lewą, że jestem synem Draculi. A co za tym idzie księciem. Co nie ma sensu. Miło jest mieć tytuł królewski, który nic nie daje.
Popijając kawę, zacząłem szukać informacji o dwójce youtuberów, którzy zainteresowali się mordercami. Niestety jedyne informacje, jakie udało mi się znaleźć w żaden sposób, nie pomagały mi w śledztwie. No może oprócz tego, że coś z nimi jest nie tak.
– Mam nadzieję, że szukasz informacji o nich tylko z ciekawości, a nie z fascynacji.
Podniosłem wzrok znad monitora. Moim oczom ukazał się właściciel głosu, którym okazał się młody pracownik.
– A to czemu?
Chłopak usiadł obok mnie.
– Moi znajomi ich znają osobiście. Jednym słowem, nienormalni. Fani teorii spiskowych o wszystkim to tego stopnia, że... Że nagrywają o tym filmy na YouTube'ie, a jeszcze niedawno pisząc bloga.
– Jakiego typu teorie spiskowe?
– Głównie, że rząd nami manipuluje i ukrywa pewne fakty przed społeczeństwem. Nawet jeśli tak jest, to ten kochany rząd dawno by zablokowały ich działalność.
W sumie miał rację. Rząd ukrywa istnienie frakcji.
– Z tym muszę się zgodzić – a może by go urobić, żeby zdobyć odpowiednie informacje? Tak to brzmi, jak dobry pomysł.
– A teraz coś ich naszło na nagranie tego filmu o Seattle i morderstwach...
– Przerwę ci, za bardzo okazujesz frustracje tym filmem. Właśnie to szukałem informacji o tych morderstwach i natrafiłem na ten film.
– Chyba w nie nie wierzysz?
Ten człowiek zaczął mnie zadziwiać. To, że policja otwarcie nie poinformowała, jak wygląda postępowanie w śledztwie, nie znaczy, że go nie ma. A ja się dziwiłem, że nikt się tym nie przejmuje. Nikt poza policją i Melanie Lupus.
– Widziałem ciała po sekcji dwojga nastolatków. Tak, jak najbardziej w nie wierzę.
Wywołać szok? Zaliczone.
Chłopak patrzył przez chwilę na mnie z niedowierzaniem.
– Kim jesteś?
Wampirem.
– Prywatnym detektywem.
Prywatnym detektywem bez prawdziwej licencji, której nie mogę mieć, głównie dlatego, że wszystkie moje dokumenty są fałszywe.
– Byłem przekonany, że chodzisz do liceum – wyznał ze wstydem.
– Jestem starszy, niż mój wygląd na to wskazuje.
– Za piętnaście minut będę miał przerwę i... – zaczął lekko zakłopotany.
– Będę tu czekał.
***
Nigdy nie sądziłem, że uda mi się zdobyć tyle ważnych informacji od pracownika Starbucksa. Zdobyłem imiona i nazwiska moich nowych ulubionych youtuberów, mniej więcej ich miejsce zamieszkania, krótki opis ich osobowości, gdzie często bywają na imprezach i do jakiej szkoły chodzili. O ironio. Ta sama, do której chodzi aktualnie Rävgor. Prawdopodobnie za czasów, kiedy jego starsze rodzeństwo chodziło do liceum. Zaczynam czuć się jak w Riverdale. Co w żadnym stopniu nie jest dobrym znakiem.
Aktualnie siedziałem w parku, słuchając muzyki. Zanim zacznę, coś robić muszę, przemyśleć wszystkie informacje, jakie dostałem. Szczególnie że mamy sobotę przed dwunastą. Właściwie to poszedłbym spać.
I pewnie bym poszedł to zrobić, gdyby nie podejrzana woń wampirów, która pojawiała się znikąd i mnie otoczyła. Nie byłem w stanie odróżnić ich od siebie, ale zakładałem, że było ich około ośmiu. Może mniej, może więcej. Więcej niż ja.
I tak jestem pod wrażeniem, że dopiero teraz ktoś się mną zainteresował. Zazwyczaj mija nawet nie doba, a już mnie przesłuchiwano, kim jestem i co robię w ich mieście.
Wstałem powoli, zabierając torbę i ruszyłem w stronę, gdzie zapach był najbardziej intensywny. Intuicja podpowiadała, że mógłby być to lider klanu. Czuć od nich irytująca pewność siebie.
Starałem się wyjść z parku, nie zwracając niczyjej uwagi. Prawie by się to udało, ale prawie się potknęłam o jakąś gałąź. Coraz lepszy ten dzień.
Obok parku znajdowała się wysoka zabudowa. Starałem się znaleźć jakieś miejsce, z którego łatwo będzie uciec w razie czego. Na szczęście dziś pomyślałem i miałem przy sobie noże – po jednym w specjalnych kieszeniach w butach, a resztę w torbie. Wykonane ze stopu metali, które mogły poważnie zranić i wilkołaki i wampiry. Samoobrona to podstawa.
Skręcając coraz w to mniejsze uliczki, zacząłem się gubić. Szczególnie że od kilku minut nie spotkałem nikogo. Niestety woń wampirów mnie nie opuszczała.
– Gratuluję, dopiąłeś swego. Tu nie ma już ludzi – powiedział głos za mną. Westchnąłem ciężko i powoli się obróciłem. Nie byłem pewien, czego się spodziewałem po osobie, która się do mnie odezwała. Oprócz tego, że głos był raczej męski. Jego właściciel miał długie włosy związane w niedbały kucyk. Szare niewyróżniające się oczy wpatrywały się we mnie, oceniając jakim typem zagrożenia jestem.
– Moim celem było was zgubić – wyznałem szczerze, bo innego mogłem zrobić – Co się stało z pozostałą siódemką?
– Pilnują – typ jest zdecydowanie zbyt pewny siebie i nie ma pojęcia, kim jestem. Ignorant.
– Chyba nie wierzysz w siebie, skoro aż siódemka wampirów musi pilnować, żebym ci nie uciekł – stwierdziłem, robiąc kilka kroków w jego stronę.
– Kim jesteś? – zapytał, kompletnie ignorując moja słuszną uwagę.
– Zależy, kto pyta.
Zaśmiał się prześmiewczo. Jak już mówiłem ignorant.
– Zapytam jeszcze raz. Kim jesteś?
Testować jego cierpliwość czy nie? Ciężki wybór.
– Nie muszę nic ci mówić.
– Musisz. Prawo tak mówi.
– W takim razie amerykańskie prawo różni się od europejskiego.
– Wciąż żyjecie system, który wierzy, że mamy króla? – spytał arogancko, trafiając w moją piętę Achillesa. Wcale nie było tak, że w okresie renesansu do zachowania porządku mój ojciec objął symboliczną władzę i został królem. Przecież nie mogło chodzić o to, żeby nie było wojen wewnątrz gatunkowych. Skąd. I wcale nie jest tak, że ten tytuł wciąż go obowiązuje.
Zgodzę się, nie ma on realnej władzy, ale mówimy tu o jednym z najstarszych wampirów na świecie i zarazem swego czasu uchodził za najbardziej okrutnego. Kto jak nie on ma utrzymywać względny porządek?
– Zabawne, że o tym mówisz. Wiesz, że Ameryka jest jedną wielką europejską kolonią?
Popatrzył na mnie z niedowierzaniem. Nie wiem, czy chodziło o to, że nie wie, o czym mówię, czy nie wierzy, że o tym mówię.
Ale chyba nie spodobał mu się mój komentarz. Prawą dłoń przystawił mi do gardła i przyparł mnie do ściany. Irytacja, która znajdowała się w jego oczach była z lekka dołująca.
– Kim jesteś? – zapytał jeszcze raz, tylko tym razem z nutą groźby w głosie.
Lewą ręką delikatnie wyjąłem z torby nóż. W tym samym czasie z jego palców wysunęły się szpony, kując mnie w okolicy tętnicy. Był tak we mnie wpatrzony, że nie przegapił moment, w którym przyłożyłem mu nóż do gardła. Jeden ruch i umrze.
– Jesteś tak blisko, jakbyś chciał mnie pocałować. Wybacz, nie mam syndromu Sztokholmskiego – mruknąłem, czekając, aż zauważy nóż.
Nie czekałem długo, bo po chwili mnie wyśmiał.
– Wampir używający noży w obronie? Kto ci nagadał takich bzdur, że to mnie w ogóle zrani?
W gwoli wyjaśnienia. Wampirza skóra jest podatna na zranienia tak samo, jak ludzka, a wyjątkiem, że wampirza od razu się goi, o ile nie wda się zakażenie. I o ile rana nie powstała na skutek kontaktu ze srebrem, który często powoduje skażenia w krwi, tamując regenerację. Takich metali jest kilka. Na wilkołaki działa równie dobrze.
Zgadnijcie więc, kto ma sześć noży wykonanych ze stopów tychże metali?
– Człowiekiem słabej wiary jesteś. Skoro jesteś tak przekonany o swojej wyższości w tym momencie, to nie zabronię ci w to wierzyć.
Znowu chamsko się zaśmiał, zaciskając jednocześnie palce na mojej szyi. To mi jednak dało do myślenia. Jeśli byłby liderem, przedstawicielem grupy, nie stosowałby przemocy fizycznej. A już na pewno, nie grożąc mi śmiercią. Zakładając, że nim nie jest, prawdopodobnie ta sytuacja jest podglądana, przez kogoś, kto jest na nim. Czyli, żeby przeżyć, muszę zrobić coś, czego moja duma mi nie pozwala. Wspaniale.
– Mój ojciec się o tym dowie – jęknąłem słabym głosem, patrząc do góry.
Nie minęła sekunda, a obok mężczyzny pojawiała się kobieta. A raczej dziewczyna w wieku studenckim.
– Puść go – powiedziała stanowczo – Powiedziałam, pójść go.
Po drugim upomnieniu mężczyzna mnie puścił. Spojrzał na nią zaskoczony.
– Czemu? – zapytał, nawet na mnie nie zerkając.
– Twój ojciec, czyli? – dziewczyna zignorowała jego pytanie.
Nienawidzę cię tato, że swoje problemy mogę rozwiązywać tylko dlatego, że jestem twoim synem.
– Tylko jedna osoba może tak powiedzieć – mruknąłem, chowając nóż do kurtki.
Dziewczyna na mnie poparzyła. Nie wiem, czego szukała, ale chyba to znalazła, ponieważ chwilę później klęczała na jedynym kolanie.
Tak bardzo tego nie lubiłam, kiedy ktoś zbyt dosłownie brał te królewskie tytuły. Chociaż przynajmniej miałem pewność, że wie, kim jestem.
– Co ty odpierdalasz? – kolejne pytanie mężczyzny sprawiło irytację w jej oczach.
– Wybacz za tą całą sytuację. Poznałam twojego ojca przed twoimi narodzinami, nie widziałam, jak ktoś taki jak ty może wyglądać. A Waszyngton, szczególnie teraz, stara się sprawdzać, kto przybywa na danym terytorium – powiedziała, kiedy podniosła się z ziemi.
– Zdaje sobie z tego sprawę, że w specyficznym czasie się tu zjawiłem. Dla dopełnienia formalności – wyciągnąłem rękę w jej stronę – Aless Vasile.
– Prisca Fleming – odpowiedziała i odwzajemniła gest, uśmiechając się niewinnie.
Dopiero teraz dotarło do mnie, jak wyglądała. Miała w swojej postawie, co kojarzyło mi się z epoką wiktoriańską. Pewność swego czuć było na kilometr, co tylko dodawało jej uroku. Karmelowe włosy idealnie komponowały się z heterochromią w jej oczach – prawe ciemnobrązowe, a lewe piwne. Ubrana w za dużą brudnopomarńczową koszule w kratę i czarne rurki zdecydowanie nie pasowała do zielonej aury Seattle i Waszyngtonu. Na swój sposób przypominała mi Danielle. Co nie powinno mieć miejsca.
– Jak poznałaś mojego ojca, jeśli oczywiście mogę spytać?
– To dość długa historia, ale sprowadza się do tego, że umierałam, twój ojciec mnie znalazł i przemienił.
Typowe dla niego. Ratować damy z opresji. Jednak powstrzymałem się od skomentowania tego na głos.
– Wyjaśnisz mi, co się dzieje? – zapytał mężczyzna widocznie skonfiskowany.
– James, daruj sobie – mruknęła, starając się pokazać swoją wyższość nad nim. Szczególnie w mojej obecności.
– Moim ojcem jest Dracula – odpowiedziałem.
Już chciał mnie wyśmiać, ale coś go powstrzymało. Ciężko było stwierdzić co.
– Jestem hybrydą – dodałem, chcąc go jeszcze bardziej zdezorientować. Skoro i tak Prisca widziała, kim jestem, to przynajmniej niech wiedzą, że nie jestem wampirem, za jakiego mogliby mnie brać – A co za tym idzie, nie jestem zagrożeniem dla ludzi. Mogę już iść?
James wciąż się nie odzywał, tak samo, jak Prisca. Wspaniale.
– Co robisz w Seattle? – zapytała dziewczyna, po dłuższym namyśle.
– O to możesz spytać Melanie Lupus. Ona lepiej to wyjaśni – odparłem, uśmiechając się krzywo.
– Masz na myśli Alfę? – to pytanie zadał James.
– Co z Dawn Crowe? – dodała Prisca, uciszając go ręką.
Dobrze, że nie pyta o ich dzieci.
I nie, to nie jest tak, że wyjawiam wszystkim, czym się zajmuje, a akurat swoim nie mam zamiaru. To bardziej skomplikowane.
Chociaż nie aż tak. Staram się to mówić tylko osobom, które mogą mi pomóc. A James się do nich nie zalicza.
– Ich domy dzieli ulica. Jak myślisz?
Kiedy się za bardzo irytuję, przestaję być miły i elokwentny. Głównie przez to nie skończyłem Oksfordu. Ani Cambridge. Pomimo dużych łapówek mojego ojca.
– Teraz zaczynam wyczuwać podobieństwo między nim a tobą. Pod miłym słowami kryje się arogancki dupek.
– To już słyszałem. Nie jestem taki jak on.
– Wyparcie tylko to potwierdza.
– To twoja interpretacja. Niezbyt mnie obchodzi zdanie innych. Nie po tym, jak przeszedłem przez piekło.
To historia na kiedy indziej. Tak samo, jak z ta związana z Danielle, które niestety są ze sobą powiązane.
– Skontaktuję się z nimi i wtedy dokończymy tę rozmowę – powiedziała, po czym oboje zniknęli.
Rozejrzałem się czy aby na pewno tak jest, po czym sprawdziłem, czy nic mojej torbie nie ucierpiało. James miał szczęście, że wszystko było w całości. Z jej dna wygrzebałem swój e-pen. Pocieszałem się w duchu, że to nie tytoń, a w Waszyngtonie marihuana jest legalna. Nie jestem uzależniony, tak samo, jak nie jestem alkoholikiem.
Jak dobrze, że mam pracę, na której mogę się skupić i nie myśleć o niczym innym. Ewentualnie przelewać swoje frustracje na młodego wilkołaka, który mnie nie lubi, a mam go pilnować.
W rozwijaniu się moich depresyjnych myśli i palenia, przerwały mi wibracje w telefonie.
Thomas Myers: Jeśli to nie problem zalecałbym zaczęcie lekcji samoobrony od przyszłego tygodnia. Szkoła będzie żyć teraz nowym składem drużyny futbolowej, wierzę, że wolałbyś mieć ich pełne skupienie.
Westchnąłem ciężko i schowałem telefon. Odpowiem za jakąś godzinę, żeby nie wyszło, że mi zależy. Albo, że cały czas siedzę na telefonie.
Oby wszystko, co robię, było tego warte.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro