LXXVI
To był spokojny wieczór. Księżyc, który był blisko pełni, błyszczał jasnym światłem, a przez brak chmur na niebie z łatwością dało się odszukać gwiazdozbiory. Wszystko to jednak zagłuszała rozmowa pomiędzy Alessem a Scarlett.
Aless słuchał Scarlett, starając się jej nie przerywać. Był zły. Nie podobała mu się ta wizja planu i nie chciał nikogo narażać. Tłumaczył sobie, że cudem się zgodził na to, żeby Scarlett i Rävgor z nim poszli na spotkanie z Heartlessem. Mieli w końcu racjonalny powód, żeby z nim iść. Czarna magia zmieniała wszystko. Wciąż jednak nie chciał ich zabrać ze sobą. Za bardzo się bał o ich życie, ale w tym momencie Aless już nie miał wyboru. Jeśliby ich nie zabrał, oni w obawie o jego życie, mogliby popsuć jego plan. Nie mógł do tego dopuścić. Jednak plan Scarlett zakładał, że będzie musiał narażać życie większej ilości osób. Dodatkowo dwudziestu czterech osób.
Scarlett z kolei czuła wewnętrzną frustrację. Starała się wytłumaczyć Alessowi, czemu to jest dobry pomysł. Widziała złość w jego oczach, która dodatkowo emanowała z jego ciała. Bardzo chciała, żeby jej zaufał i się docenił, co inni robią w imię jego planu. Ale Aless nie chciał. Wiedziała, że nie dopuszcza do siebie nawet myśli o tym, że może przemyśli to, czy się zgodzić.
– Czemu nie?! – zapytała ze złością Scarlett.
Stali w pewnej odległości od reszty grupy. Rävgor nie miał psychicznie siły na razie, żeby do nich podejść i włączyć się w rozmowę. Usiadł na brzegu sceny, obserwując bieg wydarzeń.
– Hej – powiedział Andy. Oparł się plecami obok nóg Rävgora, szukając wzrokiem punktu, w który wpatrywał się Rävgor.
– Hej – odpowiedział Rävgor mało obecnym głosem.
– Często się kłócą z taką pasją?
Rävgor na chwilę spojrzał na niego.
– Czy często? Wątpię. Czy z pasją? Zdecydowanie.
Andy się zaśmiał.
– Nie powinieneś tam być?
– Zostałabym uciszony po próbie powiedzenia czegoś.
– Jasne – skomentował Jeremy, siadając obok mnie.
Rävgor nie odpowiedział. Słyszał, jak Nancy z Kylem rozmawiają z Sią, starając się ją przekonać, że nawet jeśli nie chce brać w tym udziału, niech chociaż przemilczy, że wie o tym planie. Harry wciąż prosił Jeremy'ego, żeby mu wybaczył, co tylko irytowało Jeremy'ego. Tłum przed sceną podzielił się na małe grupki. Ian i Connor byli niezwykle zajęci sobą, a Eliza wciąż bawiła się w dogryzanie Connorowi. James, Abigail, Ellie i Louis starali się ostudzić zapał Lauren, która chciała z kimś porozmawiać o tym, jak zacząć korzystać z magii. Piper z Jennifer starali się zrozumieć, czemu Amy od dłuższego czasu przygląda się z zaciekawieniem Lauren. Nico i Klaus usiedli, gdzieś z boku przyglądając się w nietypowej jak dla nich ciszy całemu widowisku, a po chwili Nolee i Cade się do nich dosiadły. Aureli stał niewzruszony, przysłuchując się kłótni Alessa i Scarlett. Kłótni tak absorbującej, że żadne z nich nie zauważyło, kiedy Isaac przeszedł koło nich i przyglądał się przez dobrą chwilę, starając się zrozumieć, o co właściwie chodzi. Ostatecznie się poddał i podszedł do Rävgora się przywitać.
– Mam się nie przejmować tym, że się spóźniłem? – zapytał.
Rävgor pokręcił głową.
– Nic ci nie ominęło, więc nie – opowiedział Jeremy.
Isaac spojrzał na niego, przyglądając się mu dokładnie.
– Ale ja cię dawno na żywo nie widziałem. Jak ci się żyje po oficjalnym wyoutowaniu?
– Nigdy go nie było oraz dokładnie tak samo. Oprócz tego, że muszę się użerać tym irytującym idiotą – oparł i wskazał na Harry'ego – Bywa uroczy, ale spójrz na niego. A ty ani słowa o tym – dodał, patrząc bezpośrednio na Andy'ego.
– Nie zamierzam, dobrze się bawię, oglądając was. Mówiąc, co czujecie, zepsułbym sobie zabawę. A tak przy okazji, Andy Shayne. – Wyciągnął rękę w stronę Isaaca.
– Isaac St. Clair. O co chodzi z tym cokolwiek masz na myśli?
– Andy czyta emocje – powiedział Rävgor, nie odrywając wzroku od Alessa i Scarlett – Bardzo upierdliwa i przydatna zdolność.
– Nic wielkiego. Tak już mam... Uspokoić ich na chwilę, żebyś mógł się im stracić w rozmowę?
Rävgor nie odpowiadał przez chwilę. Skupił się na kłótni. Aless powoli zaczynał tracić maskę spokoju na twarzy. Wyglądał jakby był o krok od rzucania nożami w ludzi.
– Jak głupim trzeba być, żeby myśleć, że zgodzę się na narażanie ponad dwudziestu nastolatków?! W imię czego, żeby Heartless zabił jednej nocy jeszcze więcej osób, pyszniąc się nad tym?!
– Ty mnie w ogóle nie słuchasz! Od początku ci coś tłumaczę, a ty wyjeżdżasz z argumentem, który nie dość, że nie ma nic związanego z tym, co mówiłam, to jeszcze nie ma sensu!
Rävgor schował twarz w dłoniach, lekko się załamując. Czuł, że namówienie Alessa będzie ciężkie, ale nie sądził, że to się skończy na aż takiej kłótni. Zeskoczył ze sceny.
– Na razie się wstrzymaj. Postaram się sam ich uspokoić. Może się uda – powiedział i zaczął iść w ich stronę.
Im bliżej Alessa i Scarlett był, tym lepiej słyszał ich kłótnie. Słowa były wyraźniejsze. Głosy wydawały się głośniejsze.
– To, co ja mówię nie sensu?! Czy ty się w ogóle słyszysz? – wrzasnął Aless.
– Zdecydowanie lepiej jest iść przecież na samobójcze spotkanie z psychopatą samemu bez żadnego planu! Faktycznie twoje plany zawsze mają sens! Wszyscy powinni się od ciebie uczyć!
– Możecie, proszę, do cholery przestać! – powiedział przez zęby Rävgor. Stanął między nimi z boku tak, że Aless stał na prawo od niego, a Scarlett na lewo. – Nie żartuję. Wydzieracie się na siebie bez powodu, marnując tylko czas.
Aless zaczął głęboko oddychać, próbując się uspokoić. Scarlett przypatrywała mu się, szukając na jego twarzy oznak, jak zaraz zareaguje. Nic jak złość Alessa nie utwierdziło ją, że jej plan jest słuszny i chociaż powinni spróbować.
– Mam dość. Idę stąd – mruknął nerwowo Aless i zaczął iść w stronę szkoły.
– Ja pierdole – jęknął Rävgor.
Scarlett wpatrywała się tępo, jak Aless odchodzi. Wiedziała, że musi coś wymyślić, żeby go zatrzymać. Inaczej z jego planu nic nie wyjdzie.
– Nie masz kontroli nad nimi! – zawołała nagle Scarlett. Aless się zatrzymał. – Pomyśl przez chwilę. Pójdziesz tam, na spotkanie z Heartlessem sam, bo to ewidentnie zamierzasz zrobić. Jak powstrzymasz to, żeby nikt nie pilnował wejść do tuneli? Nie będziesz w stanie. Rozumiem, że ci się to nie podoba i to nie jest najbezpieczniejsze wyjście, ale... Czy mamy teraz lepsze wyjście? Pójdziesz sam, wiesz, co się stanie. Pójdziemy z tobą, uciekniemy, mając szczęście. Pójdziemy z tobą i ktoś będzie pilnować wyjść, daje nam przewagę, bo Heartlessem będzie musiał wyjść z tych tuneli. Nie tylko my wtedy będziemy znać jego tożsamość. A jakbyś nie zauważył, ten człowiek nie docenia nastolatków. Jeśli nie są najlepsi w jego mniemaniu, zasługują na śmierć. Nie chcesz narażać życia innych, rozumiem. Ale chyba lepiej, żebyś miał nad tym jakąkolwiek kontrolę, prawda?
Po jej pytaniu zapadła cisza. Scarlett wpatrywała się w plecy Alessa, czekając, aż coś zrobi. Nie miała pojęcia, jak to, co powiedziała, mogło na niego wpłynąć. Przez cały monolog, jak i w kłótni kusiło ją, żeby użyć swojej umiejętności wpływania na innych, ale wiedziała, że Aless to wyczuje, a później sam spróbuje na nią wpłynąć. Scarlett wiedziała, że jedyne wyjście, żeby Aless przystał na jej pomysł, to kiedy sam dostrzeże w nim coś.
Aless wciąż milczał. Wyjął telefon z kurtki i przyłożył go do ucha.
– Ile ci zajmie dotarcie do Côté High?
Rävgor spojrzał na Scarlett. Był o krok od zapytania, do kogo Aless dzwoni. Skupił się na tym, żeby usłyszeć odpowiedź. Był w niemałym szoku, kiedy usłyszał męski głos.
– Możesz przestać pojawiać się w moim życiu o takich godzinach?
– Ile ci zajmie dotarcie? – zapytał jeszcze raz bardziej stanowczo.
– To zależy. Będę gotowy do wyjścia w jakieś pięć minut – odpowiedziała po chwili namysłu osoba po drugiej stronie z lekkim przerażeniem w głowie.
Aless odwrócił się i podszedł do Rävgora i Scarlett.
– Czy któreś z was potrafi otwierać portale? – Patrzył na Scarlett.
– Nico – odparła, wskazując na chłopaka.
Aless podszedł do Nica i Klausa.
– Bądź gotowy. – Zakończył rozmowę, po czym zwrócił do Nica. – Potrzebuję, żebyś otworzył portal. Na ten adres. – Pokazał mu adres na telefonie, po czym schował go z powrotem do kurtki.
Nico spojrzał na Scarlett, jakby czekał na pozwolenie od niej. Ona tylko wzruszyła ramionami. Obserwowała, jak Aless stara się zdusić w sobie złość, ale nie do końca mu to wychodziło.
Nico skupił się i przejechał dłonią po powietrzu, otwierając w nim perłową wyrwę. Z niepewnym wyrazem twarzy przeszedł przez nią, a wyrwa się zasklepiła.
Aless, żeby wyładować swoją złość, jednym ruchem złapał noże ukryte w kurtce i rzucił nimi na oślep. Klaus jednym ruchem ręki zatrzymał oba noże w powietrzu, zanim zdążyły się w cokolwiek lub kogokolwiek wbić. Otaczała je szaro-niebieska aura. Aless spojrzał na Klausa, a następnie na noże. Rävgor w tym czasie do nich podszedł i złapał je. Przejechał delikatnie palcem po jednym z nich.
– Naostrzyłeś je? – zapytał, rzucając jednym z nich w Alessa.
– Jak widać – mruknął, łapiąc nóż.
Wszyscy wokół obserwowali całą scenę w ciszy. Andy był o krok od uspokojenia Alessa wbrew jego woli, ale obawiał się, że nie przyniesie to trwałego efektu, a wolał nie zużywać za dużo magii, zanim będzie to konieczne. Z Alessa jednak uleciała złość, kiedy Nico wrócił. Przeszedł z wyrwy w powietrzu w dość dobrym nastroju. Za nim wyszedł dość mężczyzna o jasnobrązowych włosach zebranych w kok na czubku głowy, a jego oczy w świetle księżyca błyszczały na zielono. Obrócił się wokół własnej osi, starając się zrozumieć sytuację, w jakiej się znalazł.
– Wow – mruknął – Niezły portal swoją drogą, podziwiam – powiedział do Nica. Aless spojrzał na nich. – A ty przestań mnie nachodzić o takich godzinach!
Aless złapał mocniej nóż i podszedł do niego. Ruben stał nieruchomo i w ogóle się nie przejął tym, że Aless przyłożył mu ostrze do gardła.
– Możesz mi nie grozić? Przynajmniej będę mieć świadków, jak mnie zabijesz – powiedział.
Ruben zaczął ruszać palcami, pomiędzy którymi wytworzyła się turkusowa aura. Podniósł dłoń, na której powstała ochronna skorupa, dotknął noża i odciągnął go od swojej szyi wraz z ręką Alessa.
– Nie widziałem Alessa w takim stanie – mruknął Jeremy, oglądając całe zajście z daleka.
– Teraz bardziej gra i dramatyzuje – stwierdził Andy.
– Pamiętasz to zaklęcie, które pozwalało na porozumienie się w myślach? – zapytał Aless, chowając niż z powrotem do kurtki – Już jestem spokojny, jak widzisz.
Ruben na wszelki wypadek się cofnął. Scarlett nie była pewna, czemu Aless sprowadził tu swojego eks, ale to tylko oznaczało, że pogodził się z jej pomysłem i zamierzał go przerobić na swój sposób. Ale że ze wszystkich osób, to akurat jego ściągnął?
– Masz na myśli to, co pozwoliło nam krytykować bogatych ludzi na bankiecie bez wypowiadania tego na głos? – zapytał Ruben bardzo niepewnym głosem – To nie było zaklęcie.
Eliza z zaintrygowaniem podeszła do nich, stając obok Nica.
– Nie ważne, co to było. Potrafiłbyś to odtworzyć?
– Teraz? – dopytał z niedowierzaniem – Po co?
– To dobre pytanie – podtrzymał ton wypowiedzi Rävgor, nie mając pojęcia, kogo Aless właśnie sprowadził – Kto to jest?
Aless zignorował jego pytanie.
– Po prostu tego potrzebuję.
– Ściągasz mnie po nocy na szkolne boisko pełne nastolatków, bo na już potrzebujesz eliksiru pozwalającego czytać w myślach?
– Nie powiem ci nic więcej, dopóki się nie zgodzisz.
Ruben spojrzał na Scarlett.
– Na już nie dam rady. Zajmie to z dwie godziny. Może w godzinę, jeśli któreś z nich ma ułatwienia w alchemii – oparł, wskazując ręką na losowe osoby.
– Ja mam – wtrąciła Eliza – Nawet wiem, o czym mówisz. Nie jest skomplikowane, ale czasochłonne, żeby pijąc się nie struć przy okazji picia. Jeśli wypije się za wcześnie, skończysz jak podczas zatrucia alkoholowego.
– Jak mówi. Stąd to zajmuje tyle czasu. – Ruben założył ręce na piersi. – Zapłacisz mi, chociaż za to?
– Pamiętasz, jak cię uratowałem, jak dałeś się ugryźć wampirowi, żeby się zabić?
– Pamiętasz, jak mnie zostawiłeś bez słowa i ignorowałeś próby kontaktu przez wiele lat oraz jak zrobiłem ci ten eliksir przed Halloween? Wyszliśmy na zero. Zapłacisz mi, czy będziesz mi coś winny?
Wpatrywali się w siebie w ciszy. Dla wszystkich wokół bardzo niezręcznej ciszy.
– Oddam ci później za to, co zużyłeś do tego i będę ci coś winny, może być?
– Brzmi fair.
– Kto to jest? – zapytał ponownie Rävgor.
Aless ponownie go zignorował. Wyjął z torby czarny notes i zaczął coś w nim zapisywać.
– Hej, Ruben – oparła Scarlett i pomachała w jego stronę. Ruben uśmiechnął się w odpowiedzi.
– Scarlett, możesz, proszę, podejść? – zapytał Aless.
Scarlett podeszła z dozą niepewności. Była pewna, że Aless nie wykona w jej stronę nic, co by mogło zahaczać o grożenie, ale nie była pewna, co mu chodzi po głowie. Zobaczyła jednak, że na pustej kartce wypisał wszystkie wyjścia z tuneli.
– Możesz mi przypomnieć imiona wszystkich twoich magicznych znajomych z ich zdolnościami i wskazaniem, kto jest kim?
Skinęła głową i zaczęła od osób najbliższej nich.
– Elizy i Nica znasz. Aureliego powinieneś. Klaus umie telekinezę, Amy potrafi leczyć, Piper wykłada tarota, Jennifer... Chwila. Jennifer zna podstawowy transmutacji, Cade potrafi korzystać z voodoo, Nolee z żywiołów, Connor z runów, a Andy jest empatą.
Wraz z wymienianiem imienia, Scarlett wskazywała ręką na daną osobę. Aless zapisał je na samym dole, dopisując jeszcze imiona reszty znajomych. Zaczął analizować, jakie połączenia będą najbardziej kompatybilne. Wpatrzony w kartkę podszedł do Iana.
– Wybierz jedną osobę. Z tych, które posługują się magią – powiedział, podnosząc na chwilę wzrok na Iana.
Ian zamyślił się na chwilę i wypalił imię Connora. Aless skinął głową i zapisał ich obok siebie. W każdej grupie miał maga. Resztę rozmieścił, przypominając sobie, jak im szło podczas jego zajęć z samoobrony. Widział, że Lupusowie potrafią zadbać o siebie, wierzył, że Harry faktycznie coś potrafił, tak samo Isaac. Wyrwał kartkę z notesu i podał ją Scarlett.
W międzyczasie czasie Ruben starał się dowiedzieć, czemu jest tu aż tyle osób i o co właściwie chodzi. Andy z ulgą przyznał przy Lupusach, Harrym i Isaaciem, że Aless nie ma już ochoty wszystkiego zniszczyć, a Ian wycofał się trochę do Abigail i reszty, zabierając Connora ze sobą. Cała reszta niby to przypadkiem zaczęła się przybliżać do Alessa.
– Jesteś pewien? – Scarlett przeczytała listę parokrotnie.
1. Właz — Isaac
2. Drzwi w Côte High — Jeremy, Harry, Klaus
3. Wybrzeże — Nancy, Nolee, Louis
4. Sklep z materacami — Amy, Lauren
5. Studnia kanalizacyjna — Eliza, Abigail
6. Blok z barem obok — Ian, Connor
7. Północny wyjazd z miasta — Piper, James
8. Park — Jennifer, Ellie, Sia
9. Opuszczony budynek — Cade, Kyle
– Pominąłeś parę osób – dodała.
– Nikogo nie pominąłem. Jeśli mamy się w to bawić, nie możemy polegać tylko na obserwowaniu. Nico otwiera portale, więc będzie mógł się szybko przemieszczać pomiędzy miejscami, Andy mógł manipulować emocjami osób, które się zaczną interesować tym, czym nie powinny, a Aureli w razie czego będzie umieć, wszystko, co oni, prawda?
Niepewnie skinęła głową.
– To nie jest takie proste, kontrolować ot tak zdolnościami innych – wtrącił Aureli.
– Próbowałeś? – zapytał Ruben, szczerze zaintrygowany.
– Nawet ostatnio. Próbowałem kontrolować czarna magię Scarlett i nie wyszło – oparł, nie dając po sobie poznać, jak zabolało to jego dumę.
– Czarna magia jest kapryśna. Nie lubi być kontrolowana, Scarlett powinna cię ostrzec. – Ruben podszedł do niego i podał rękę. – Spróbuj.
Aureli bardzo niepewnie do tego podszedł. Złapał jednak jego rękę, pobierając jej kawałek. Wyczytał z niej zdolność Rubens; wytwarzanie baniek, w których środku między innymi można pozostać niewidzialnym dla otocznia. Aureli skupił się i spróbował utworzyć jedną z nich. Prawą ręką zaczął rysować okręgi kolor lewej, wytwarzając aurę. Po chwili zauważył, że jego lewa dłoń jakby zniknęła.
– Jak widzisz, to nie jest takie trudne – dodał Ruben.
– Czemu Isaac jest sam? – zapytała Scarlett, ignorując to, co się właśnie stało.
– A mogłem nie kończyć swojego związku – powiedział Isaac, na co Jeremy się zaśmiał.
– Wierzę, że skoro Rävgor go ściągnął, to jest kompetentny. I chyba lepiej, żeby osoba jak najmniej z wami związana siedziała przy włazie. Oraz są portale. Jeśli nic się nie będzie dziać, osoby nieujęte w rozpisce mogą siedzieć razem z nim... Sama powiedziałaś, że będzie widział, co z tym zrobić, nie kwestionuj teraz tego.
Scarlett się skrzywiła. Złożyła kartkę na pół i podała ją Elizie, żeby się zapoznała z rozpiską i podała ją dalej.
– Rävgor, jaki masz kod do szafki? – zapytał Aless.
– Tak, z chęcią użyczę ci swojej szafki – mruknął Rävgor i zaczął iść w stronę szkoły.
– Wrócimy tu zaraz – powiedział Aless i poszedł za nim. Po chwili namysłu dołączyła też do nich Scarlett.
Szli w ciszy. Scarlett miała problem z postawą Alessa. Dawał jej mocno do zrozumienia, że nie chce tego robić ani myśleć o jej pomyśle, ale da mu z łaską swoje błogosławieństwo. Rävgor zaczął być mocno zmęczony ich zachowaniem. Po rozmowie z rodzeństwem myślał, że Aless lepiej to przyjemnie. A Aless zaczął żałować, że komuś w ogóle powiedział, że idzie na spotkanie z Heartlessem. Mógł to zostawić dla siebie, nie musiałaby narażać życia innych z własnej winy.
Rävgor zatrzymał się przy swojej szafce. Otworzył ją zręcznie, odsuwając się trochę.
– Proszę – powiedział bezemocjonalnie.
Aless zdjął torbę z siebie i włożył ją do środka wraz ze swoim telefonem.
– Wiemy, że ci się to nie podoba – zaczął Rävgor, spokojnym głosem – Nie musisz tym emanować.
– Przepraszam, że nie podoba mi się, że przekonujecie mnie do narażania kolejnych osób. Jak ja tak mogę? Muszę być strasznie złym człowiekiem.
– Czy to nie ty z fascynacją mówiłeś o tych wszystkich morderstwach? – zapytała Scarlett.
– Martwych nieuchronnie przed śmiercią, żywych mogę.
– Powiedz to Margo. – Rävgor włożył do środka swój telefon i zamknął szafkę. – A nie czekaj...
– Nie uchronisz nikogo, jeśli sam zginiesz, a oni... – zaczęła Scarlett.
– Wiem – przerwał jej Aless – Łatwiej by mi się na to patrzyło, gdyby zamiast waszych znajomych byli ludzie, których nie znam albo ustawione kamery. Nie neguję planu. Sam bym mógł na niego wpaść.
Stali przez chwilę w ciszy. To mógł być ich ostatni moment ciszy. Każde z nich było niepewne tego, co ma nadejść. Aless wypierał przez cały dzień, to co może się wydarzyć. Nie przejmował się z tym, wolał śledzić cały dzień na czerpaniu radości z drobnych rzeczy, jakby miało nie być jutro. Zakładał, że jutra ma nie być. Dopiero w szkole poczuł zderzenie z rzeczywistością. Nie wyprze tego, że idzie na spotkanie z Heartlessem. Nie wyprze tego, że może tego nie przeżyć. Nie wyprze tego, że jeśli coś pójdzie nie tak, ludzie będą go o to obwiniać. Był przerażony niewiadomą, która z każdą minutą zbliżała się coraz bliżej.
Rävgor bardzo chciał, żeby było już po wszystkim. Przestał być przerażony, po jak Aless wybuchł publicznie. Jedyne co czuł to pustkę, że to jego koniec. Każda jego rozmowa z proszeniem o pomoc to tego zbiegła. Nie widział nadziei na szczęśliwe zakończenie dla siebie, ale chciał wierzyć, że chociaż uda im się jakoś poznać tożsamość Heartlessa. Tyle wystarczy, to jedyne, na co szczerze liczył. Nie chciał jednak zaakceptować myśli, w której umiera, a parę godzin później jego martwe ciało leży wokół stoisk na festynie. Zatrzymał swoje myśli na spotkaniu z Heartlessem, po którym miało nastąpić nic.
Scarlett natomiast zaczęła wątpić we wszystko. Głównie wątpiła w siebie. Starała się tego nie pokazywać, ale zaczynała się na bać, że ich jedyna przewaga, jaką jest jej magia, zawiedzie. Miała na tym etapie już gdzieś, czy przeżyje, czy nie. Pogodziła się jakiś czas temu w pewien sposób, że jej życie nie będzie trwało zbyt długo. Jednak myśl o tym, że przez jej pomysł i przez nią później zawali swoją część planu, przez co plan Alessa pójdzie na marne. Miała mętlik w głowie, który tylko się powiększał z każdą sekundą. Starała się to stłumić albo chociaż, żeby nikt tego nie dostrzegł.
– Kto to jest? – zapytał Rävgor, przerywając ciszę – Serio. Kogo ty ściągnąłeś? – spojrzał na Alessa z powagą.
– Ruben. Mój były. Posługuje się magią, jak miałeś okazję zobaczyć. Uznałem, że też sobie kogoś sprowadzę. Ten eliksir, który ma zrobić razem z Elizą, tworzy pewną sieć pomiędzy umysłami. Pozwala na kontakt, którego nie da się namierzyć. Pomyślałem, że to najlepszy sposób komunikacji między nimi, bo dobrze jakby mogli się komunikować.
– Czemu my nie możemy należeć do tej sieci? – dopytał Rävgor.
– Lepiej, żeby Heartless nie wyczuł zielonej magii od nas. Żeby nie wyczuł niczego podejrzanego – odpowiedziała Scarlett – Nie wiemy, jak dużo on wie, ale jeśli ją wyczuje, może zacząć podejrzewać, że planujemy coś więcej i będzie bardziej uważać. Tak nie będzie mieć do tego podstaw.
– Jak mówi – dodał Aless.
Zaczął iść powoli w kierunku boiska. Scarlett i Rävgor ruszyli za nim.
– Jak wyobrażasz sobie Heartlessa? – zapytał Rävgor, żeby podtrzymać rozmowę – Co ci mówi ten detektywistyczny zmysł?
Aless prychnął na wzmiankę o detektywistycznym zmyśle. To jednak nie było głupie pytanie. Starała się nie wyobrażać osoby Heartlessa, bo bał się, że wtedy bezpodstawnie zawęży krąg osób, które mógłby nim być.
– W tym momencie to już nic nie zmieni, daj mi chwilę... – zamyślił się – To mężczyzna. Jedyna rzecz, jakiej jestem pewien.
– Czemu? Nie wierzysz, że mogłaby być za to odpowiedzialna kobieta? – spytała Scarlett.
– To ciężko wyjaśnić. Rävgor coś o tym wie, że każdy pachnie w inny sposób. Za każdym razem jak znajdowano ciała, czułem dokładnie ten sam palący zapach chloru, który oczywiście jest zapachem chloru, ale jakbym czuł w tym tę osobę. Zgaduję, że to mężczyzna. Mogę się mylić. Ale idąc dalej w moje wyobrażenia, to bardziej młoda osoba. Zdecydowanie mniej niż trzydzieści pięć lat. Wciąż pamiętam nawiązanie do Death Note'a. Nie rzucający się w oczy wyglądem. Jeśli ma życie społeczne, pewnie pracuje gdzieś, gdzie nikt by go o to nie posądzał, jak w sklepie z odzieżą dla nastolatków. Niby nic wspólnego, ale jednak ma kontakt z nastolatkami. Może mieć jakiś prywatny stosunek do północnej części Seattle z przeszłości. Lub nie musi, wystarczy, że tu mieszka... Jakąś traumę z basenem na pewno, to sam mi przyznał w liście. Chyba tyle. Nie chcę się rozgadywać, to teraz za dużo nie zmieni. – Aless wzruszył ramionami, po czym nacisnął na klamkę, żeby otworzyć drzwi.
– To wciąż dość rozbudowany opis – zauważyła Scarlett.
Aless ponownie wzruszył ramionami.
– Możliwe. Mógłby być bardziej, zanim doszło do tego. – Wskazał na ludzi przed sobą.
Nie ciągnęli tematu Heartlessa, woleli, żeby nikt ich nie podsłuchał. Pod sceną zaczęły się tworzyć grupki, w jakich Aless ich przydzielił. Najmniej zadowolony był z tego Jeremy, który tylko jak dostrzegł Alessa, podbiegł do niego i zaczął błagać o zmianę.
– Oj no weź. Przydziel mnie albo jego do kogoś innego, proszę.
Aless się zaśmiał. Szybko jednak się opanował i spojrzał na Jeremy'ego.
– I właśnie dlatego jesteście razem. Nie wiem, jak długo będziecie tam siedzieć, ale już koło szóstej, siódmej zaczną przychodzić ludzie do szkoły, żeby dopiąć szczegóły. Wierzę, że wytłumaczycie, co robicie w szkole. I macie Klausa, żeby się nie zabić – wyłaniał.
Jeremy w odpowiedzi ciężko westchnął.
– Jeśli Harry będzie miał na sobie ślady pobicia, to będzie twoja wina.
– Właściwie to Scarlett. To jej pomysł.
– Ej – jęknęła Scarlett – Nie zwalaj tego na mnie.
Aless krążył od grupki do grupki, wyjaśniając, gdzie dokładnie znajdują się wyjścia z tuneli i tłumaczył, czemu dobrał ich w taki sposób. Większość z tych tłumaczeń nie miała głębi większej niż "moje przeczucie mi tak powiedziało", ale część z nich nabierała sensu po wypowiedzeniu na głos. Nolee trafiła na wybrzeże, gdzie miała dość spory dostęp do wody, jeśli zaszłaby potrzeba użycia jej zdolności do żywiołów. Kyle był jedyną osobą, którą Aless mógł z czystym sumieniem posłać do opuszczonego budynku, gdzie sprzedawano narkotyki, a Cade wygląda na kompetentną osobę, żeby mu towarzyszyć. Iana umieścił przy wyjściu, gdzie w pobliżu znajdował się bar. Aless miał przeczucie, że w tym miejscu jest coś więcej, niestety nic, co można by było jakkolwiek racjonalnie wytłumaczyć. Do tego to było miejsce, w którym znaleźli Iana, już nawet dla samej symboliki pasował tam w głowie Alessa idealnie. Reszta była dziełem przypadku. Amy i Lauren zdawały się mieć podobną energię i wyznawać podobne zasady życiowe, więc powinny się dogadać. Dla równowagi podobnie postąpił z Jamesem i Piperem. Widział przerażenie na twarzy Sii, więc bardzo mu zależało, żeby była w trójce i chyba najspokojniejszym miejscu, czyli parku. Znając też temperament Abigail, wierzył, że Eliza będzie ją powstrzymywać w razie czego od rzeczy. Aless pamiętał Isaaca głównie jako człowieka, który pomógł mu wybawić Rävgora ze szkolnego boiska podczas jego pierwszej przemiany, więc wierzył, że to jest wystarczająco kompetentna, żeby pilnować włazu, czyli w tym momencie najważniejszego miejsca.
– Ile ten eliksir będzie działać?
Ruben spojrzał na Alessa, a następnie na Elizę.
– Nie pamiętam – mruknął czarownik, wciąż patrząc na dziewczynę.
– Do ośmiu godzin jak dobrze pójdzie. Koło siódmej zacznie zanikać i coraz ciężej będzie się skontaktować, trochę jakby cię przerywało, jak rozmawiasz przez telefon – odpowiedziała po chwili namysłu – Dobrze, żeby Andy to wypił jako pierwszy. Jako jedyny wie, jak to jest czuć ludzi w swojej głowie, a od pierwszej osoby zależy czy ten eliksir się w ogóle przyjmie na tak dużą grupę.
Andy gdzieś tam tle skinął głową i pokazał ręką, że nie ma problemu. Aless wziął głęboki oddech. Skoro kontakt między nimi będzie trwać do ośmiu godzin to...
– Ważna informacja! – podniósł głos, żeby na pewno wszyscy go usłyszeli. – Bardzo miło z waszej strony, że wciąż tu jesteście, ale ostatnie kwestie organizacyjne. Dopóki Ruben i Eliza nie skończą eliksiru, proszę, nie rozchodźcie się na te ustalone miejsca. Sprawdźcie, czy to działa. Adres znacie. My – wskazał na siebie, Rävgora i Scarlett – mamy się spotkać przy włazie dokładnie o północy, więc Isaac błagam cię, nie przyjdź za wcześnie, żeby tego nie zniszczyć. Im bliżej pierwszej, tym lepiej. Reszta tak myślę, że od wpół do pierwszej powinno być dobrze. Oraz najważniejsze, jeśli za dziewięć godzin od północy nie damy znaku życia, to możecie się zacząć przejmować i wyjawić rzeczy, które uważacie za słuszne w danym momencie. Ale nie wcześniej. Koło dziewiątej zaczną się na dobre schodzić ludzi, żeby dokończyć wszystko, co związane z festynem. Zgra się to w czasie. Zakładając pozytywny scenariusz, w którym uda nam się uciec, a wy za wcześnie zacznie alarmować, że nas nie ma, wprowadzicie chaos...
– Załóżmy, że jedyny scenariusz to ten, w którym udaje wam się uciec – przerwała mu Lauren.
Przeszedł pomruk zgody.
– Jakieś pytania? – zapytał Aless, ignorując słowa Lauren. Niestety nie mógł zakładać samego optymistyczne scenariusza.
– Co odpowiadać na pytania, gdzie jesteście? – spytał Kyle – Wiesz. Nasza mama, Dawn, nawet Prisca... Mogą się domyślić, że coś jest nie tak.
– Improwizuj. Nie mogą się dowiedzieć przez te dziewięć godzin, bo to pójdzie w świat i Heartless może się zorientować. Nawet jeśli uda mam się uciec i o tym się dowie, nie będzie sobie zdawał sprawy, że wyjścia będą obserwowane i jego opuszczenie tuneli zostanie zauważone. Ale jeśli dorośli zaczną się tam kręcić, będzie mógł coś zacząć podejrzewać... Jakieś jeszcze pytania?
***
Connor opierał się o ścianę. Wciąż był w szoku, jak w małym Rubena zmieściło ponad dwadzieścia osób, a do tego znalazło się miejsce na rozłożenie sprzętu chemicznego w kuchni. Obserwował kątem oka, jak czarownik razem z Elizą przygotowują eliksir. Od zawsze go do tego ciągnęło. Bardzo lubił łączyć alchemię i zieloną magię z runami, dobrze się uzupełniały według niego. Widział, jak Ruben ze skupieniem odmierzał potrzebne składniki, a Eliza je dodawała do mikstury. Po mieszkaniu roznosił się silny zapach alkoholu i mięty.
Westchnął ciężko i wyjął telefon. Powoli zbliżała się północ. Starał się nie stresować. Widział jak Andy, który nie ma w zwyczaju palić, palił właśnie kolejnego z rzędu papierosa przy otwartym oknie na uspokojenie. Connor nie chciał mu dokładać jeszcze swojego stresu i negatywnych emocji.
Nagle do mieszkania otworzyły się drzwi. Przeszedł przez nie Nico, a tuż za nim James i Cade. Poszli dokupić potrzebne rzeczy do eliksiru, które wypisał im Ruben po konsultacji z Elizą. Scarlett zostawiła im klucze do swojego samochodu, a Connorowi oddała swój telefon. Nie dlatego, że jemu najbardziej ufała, ale wierzyła, że będzie pochłonięty spędzeniem czasu z Ianem i nawet nie przyjdzie mu do głowy, żeby patrzeć na ewentualne powiadomienia.
– Masz szczęście, że Cade wie jak znaleźć rzeczy o takiej godzinie w niedzielę – powiedział Nico, stawiając torbę na blacie w kuchni.
Ruben do niej zajrzał i wyjął małą torebkę z zielonym proszkiem. Podał go bez słowa Elizie.
– Poszliśmy do Chicago. Znam ludzi tam ludzi. Nic wielkiego. – Wzruszyła ramionami Cade.
– Jeśli będziemy mieć szczęście, za piętnaście minut powinno być gotowe – zaczęła Eliza – Andy?
Andy przeklną pod nosem i zgasił papierosa. Jednym ruchem zamknął okno.
– Tak?
– Możesz przyjść na chwilę?
Andy rozejrzał się po pokoju. Leniwie przeszedł się do kuchni. Eliza podała mu małą fiolkę z przezroczystym płynem.
– Powąchaj to, proszę – powiedziała. Andy przyłożył fiolkę do nosa. – Nie za mocny zapach? Dasz radę to wypić czy jeszcze trochę zniwelować zapach?
– I tak będę miał odruch wymiotny po wypiciu wszystkiego, co pachnie alkoholem... Zadziała, jak to zwrócę chwilę po wypiciu?
– Nie mam pojęcia – mruknął Ruben – Lepiej nie próbuj.
– Będziemy cię leczyć wodą w razie czego – dodał Harry.
Piętnaście minut później substancja faktycznie była gotowa. Connor nie był pewien skąd Ruben i Eliza mieli co do tego pewność, ale musieli im zaufać. Zrobili miejsce Andy'emu, żeby usiadł na kanapie. Wyglądał niezbyt dobrze, negatywne emocje innych zaczęły się na nim odbijać. Eliza podała mu fiolkę, której zapach czuł na odległość. Andy zamknął oczy i wlał w siebie jej zawartość. Od razu zaczął kaszleć. Harry zgodnie z obietnicą podał mu szklankę z wodą, którą Shayne od razu wypił.
– Jak się czujesz? – spytał Ruben, obserwując, jak Andy się kładzie na jego kanapie w butach.
– Poczuje się lepiej, jak zostanę sam. Nienawidzę przebywać w tłumie ludzi... Za dużo wszystkiego... Mogę jeszcze wody?
Harry poszedł mu nalać kolejną szklankę.
– A eliksir? – dopytała Eliza – Nie czujesz się po nim gorzej?
– Nie... To tylko wy i papierosy – mruknął – Ale polecam znaleźć coś porządnego do popicia, jakie to jest niedobre. Jakbym czysty spirytus pił.
Chwilę później po kolei zaczęli pić. Jedyną osobą, która nie miała tego odruchu, był Harry, który wypił to jakby nigdy nic. Najbliżej tej reakcji był Kyle, który po wypiciu eliksiru się skrzywił dość mocno, ale odmówił popicia. Cała reszta włącznie z Rubenem dochodziła w pełni do siebie przez parę minut od wypicia i przepicia sporą ilością wody czy słodkich napojów, jakie znalazły się w mieszkaniu. Przez to całe zamieszanie przeoczyli, że już minęła północ. Jako pierwsza zauważyła do Lauren.
Zaczęło się, pomyślała.
– O świetnie, nie dość, że czuje was to jeszcze, słyszę w swojej głowie – powiedział Andy, starając się w końcu wstać z kanapy – Connor możesz wyjść na klatkę? Chcę sprawdzić, czy nie dostaję omamów, czy faktycznie to już zaczęło działać.
– Andy, musisz się skupić – zaczęła Eliza.
– Wiem, wiem. Do mnie docierają wszystkie wasze myśli, które chcecie do mnie przekierować, ale ja muszę wam udostępnić sieć, żebyście się mogli porozumieć. Słuchałem uważnie. Daj mi chwilę na dojście do siebie. Powtórzę się, negatywne myśli źle na mnie wpływają...
Connor zamknął za sobą drzwi, żeby nie słyszeć kolejnej wypowiedzi o tym samym. Przeszedł się na schody i odetchnął głęboko.
– Jesteś idiotą, wiesz – powiedział, koncentrując się na tym, żeby przekazać swoje myśli.
Zabawne, opowiedział szybko Andy.
– To prawda.
I udało się, powiedział Ruben. Eliksir zadziałał.
– To teraz tylko dziesięć godzin życia w niepewności.
***
Aless wiedział, że zaraz będą na miejscu. Nauczył się na pamięć, jak wyglądają okolice polany i jak z nich dotrzeć do domku w lesie.
– Hej – zawołał Rävgor.
Aless się nieoczekiwanie zatrzymał, aż nie uwagi, Scarlett na niego wpadła.
– Tak? – zapytał Aless, odwracając się do nich.
– Powinien ci nóż oddać – odparł cicho, rozglądając się wokół siebie. Rävgor wyjął nóż z kieszeni kurtki i zaczął nim lekko obracać.
– Nie wolisz go na razie zatrzymać?
Rävgor wzruszył ramionami.
– Nie mam jak go schować, a nie chcę, żebyś stracił jeden z nich przeze mnie.
– Okey... – odparł niepewnie Aless. Wziął od Rävgora nóż i schował go w rękawie kurtki. Potrząsnął ramionami, żeby się upewnić, że mu nie wypadną. – Faktycznie wolałbym ich nie stracić przez ciebie. Rozważyłbym morderstwo – powiedział, starając się zachować śmiertelnie poważny ton, ale chwilę później nie wytrzymał i się zaśmiał.
– Ha ha, bardzo zabawne – skrytykował Rävgor, uśmiechając się lekko pod nosem.
– Trochę było – wtrąciła Scarlett – Nie zapominaj, że Aless ma emocjonalną więź ze swoimi nożami, żyją w związku. Nigdy ich nie zdradza.
– W sumie... – zaczął się zamyślać Aless, żeby podtrzymać żart.
Żadne z nich nie zaczęło iść dalej w stronę polany. Stali pomiędzy drzwiami. Światło księżyca delikatnie przedzierało się pomiędzy gałęziami. Wokół panowała dziwna cisza. Żadne z nich od dawna nie słyszało oznak życia w lesie, jedynie czasem dochodził do ich uszu wiatr z koron drzew. Aless i Rävgor byli w stanie dostrzec skrawek polany na końcu ścieżki, na której stali. Mniej niż kilometr dzielił ich od spotkania z Heartlessem.
– Wciąż możecie się wycofać – powiedział Aless.
Scarlett poruszyła ręką, sprawdzając, czy jej magia działa. Amarantowa poświata mignęła im przed oczami.
– Teraz za bardzo zżera mnie ciekawość, kim jest Heartless. Nie ma szans – oparła Scarlett, chowając dłonie do kieszeni – Jeszcze go tu nie ma. Chyba musimy iść dalej.
Nie ruszyli się.
– Co zrobicie, jak będzie po wszystkim? – zapytał znikąd Rävgor – Najbardziej optymistyczny scenariusz, wszystko idzie po naszej myśli... Co później?
– Wracam do domu... Do Londynu – odpowiedział Aless, zmuszając się, żeby zrobić krok do przodu – Za długo jestem w jednym miejscu. Poza tym muszę sprawdzić, czy moje mieszkanie wciąż stoi... Nie zrozumcie mnie źle, polubiłem życie w Seattle, ale... Za dużo.
Trójką zaczęli iść w stronę polany.
– Całkiem zrozumiałe. Też masz swoje życie, które ucierpiało, przez to, ile tu siedzisz – powiedziała Scarlett.
– Mogę wam za to obiecać, że jeśli to przeżyjemy, wrócę tu, zanim skończycie szkołę... A wy jakie macie plany?
– Gap year. Chyba dojrzałam, żeby zająć się znaczeniem mojej przepowiedni. Studia tylko by w tym przeszkadzały. – Scarlett wzruszyła ramionami.
– Ja chcę po prostu skończyć szkołę i przeżyć parę tygodni bez obawy o nic. Takie marzenie.
– Brzmią dobrze.
Dalej szli w ciszy. Każde z nich skupiło się na tym, żeby nie zacząć panikować. Nie mogli sobie na to pozwolić. Nie teraz. Nie w takim momencie. Obawiali się, że jeśli zaczną brnąć w rozmowę, przestaną udawać, że wiedzą, co robią.
Aless jako pierwszy wszedł na polanę. Z każdym krokiem czuł, jak jego nadprzyrodzone zmysły go powoli opuszczają. Starał się uspokoić. Reagowanie emocjonalnie na tym etapie nic mu nie da. Musiał wierzyć, że to nie jest koniec. Pozna tożsamość Heartlessa, da się porwać, a Scarlett umożliwi im ucieczkę. Naiwny i samobójczy plan. Czego chcieć więcej?
Rävgor i Scarlett niepewnie stanęli za Alessem, tworząc trójkąt. Rävgor zaczął się nerwowo rozglądać. W lesie wciąż panowała cisza. Na polanę padało światło księżyca, a na niebie dało się dostrzec konstelacje gwiazd, którym przyglądała się Scarlett. W całkiem innych okolicznościach byłby to idealna noc.
W pewnym momencie Aless się spiął. Mimo braku wampirzych zmysłów miał wrażenie, że ktoś się do nich zaczął zbliżać. W ostatnim momencie powstrzymał się, żeby nie wyciągnąć noży do samoobrony.
– Jestem lekko zawiedziony.
Głos dobiegł zza pleców całej trójki. Aless instynktownie odwrócił się jako pierwszy i nie doznał szoku. Nagle wszystkie elementy zaczęły łączyć mu się w całość. Wszystko nabrało sensu. Zdał sobie sprawę, że gdyby nie przywiązał się do Seattle i do ludzi w nich, wpadłby sam na to. A przynajmniej to właśnie zaczął sobie wmawiać.
– Mam nadzieję, że świetnie się bawiłeś – powiedział Aless, zaczynając iść przez siebie, żeby znowu mieć za sobą przyjaciół. Kątem oka dostrzegł ich szok. Lekko podniósł lewą rękę, żeby zatrzymać Rävgora, jakby próbował się na kogoś rzucić ze złości – Szczególnie mordując Margo. Świetny z ciebie trener, Baker. Nic tylko pogratulować.
Benjamin Baker zbliżył się do nich. Ignorował obecność swoich uczniów, skupiając się wyłącznie na Alessie.
– O ironio, gdybyś się nie zjawił w Seattle, nie doszłoby do tego. Wraz z początkiem straciłem wenę. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile rzeczy musisz planować, żeby nie dać się złapać. To nie jest opłacalne. Ale wtedy pojawiłeś się ty. Kompletnie znikąd do miasta pełnego wilkołaków, przyjechał, jak się z czasem dowiedziałem, syn samego Draculi. O ile w ogóle nim jesteś. Nie mogłem tego porzucić, czy to nie dla mnie tu przyjechałeś? – zapytał Baker. Po jego głosie nie dało się poznać, że mówi właśnie o tym, czemu nie przestał mordować.
Aless analizował w trakcie jego wypowiedzi, jak powinien się zachować i jaki sposób mówić. Skoro jego Heartless potrzebuje się wygadać, musi to wykorzystać jak najlepiej.
– To nie ma sensu. Próbowałeś wszcząć konflikt pomiędzy wampirami i wilkołakami, do tego mordując nastolatków, którzy nie wygrali. Liczyłem na coś głębszego, czuję się rozczarowany.
Aless zrobił krok do tyłu i walnął niezauważenie Rävgora, żeby się opanował. Nie musiał go widzieć, żeby wiedzieć, o czym myśli Lupus. Scarlett jedynie przyglądała się temu w ciszy.
– Trauma z dzieciństwa, co poradzę. Rodzice nienawidzili, kiedy przegrywałem. – Baker wzruszył ramionami, znowu przybliżając się kawałek. – Jeśli mam być szczery, to pierwsza ofiara to był przypadek. Druga śmierć, do której się przyczyniłem, o ile pamiętasz mój list. Nie planowałem tego. Coś interesującego się zaczęło w końcu w tym miejscu dziać. Mamy festyn!
– Który był twoim pomysłem – stwierdziła Scarlett, pierwszy raz się odzywając.
Baker pierwszy raz oderwał wzrok od Alessa i spojrzał na nią.
– Połowicznie – oparł, wciąż patrząc na Scarlett, co nie podobało się Alessowi ani tym bardziej jej – Czuję się dumny, że przez moje działania doszło do waszej przyjaźni. Coś pięknego.
– To ten moment, w którym zaczniesz tłumaczyć swoje motywacje i złowieszczy plan? – zapytał Aless.
– Nie.
Baker wyjął z kieszeni małą fiolkę i otworzył ją. Wydobywał się z niej mocny zapach chloru. Rzucił ją przed siebie. Z fiolki powoli zaczął wypływać biało-niebieski płyn, a wraz z nim dym, który zaczął otaczać całą trójką. Pierwsza reakcją Alessa była próba odrzucenia do tyłu Rävgora i Scarlett, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić, cała trójka straciła przytomność i upadła na ziemię. Baker usiadł na włazie, obserwując, aż dym się ulotni, żeby samemu nie stracić przytomności. Cały czas wpatrywał się w Alessa z zaintrygowaniem.
– Myślałem, że nie jesteś aż takim idiotą.
***
Będę szczera, stresowałuję jak cholera, czy odkrycie tajemnicy dowozi. Tworząc zamysł w głowie nie miałam pojecia z kogo może być mordercą, ale podczas pisania początkowych rozdziałów te dwa lata temu mnie naszło, co mogłoby być ciekawym rozwiązaniem. A później doszedł koncept łowców czarownic i tym bardziej zaczęło mi się to łączyć w całość. Mam nadzieję, że wam się podoba.
A do samego końca zostały już tylko dwa rozdziały i epilog, które grzecznie sobie leżą i czekają na publikaję.
No i dziękuję za 9k wyświetleń, które dosłownie przed chwilą zostały wbite. Nie sądziłam, że bedzie tego aż tak dużo♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro