Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXIX - Scarlett

Czas nieubłaganie leci do przodu. Dziwnie jest sobie zdać z tego sprawę.

Zamknęłam oczy i skoncentrowałam się na palenisku przed sobą. Powinno się zapalić ogniem o kolorze mojej aury. Otworzyłam oczy. Nic się nie paliło.

Chciałam skorzystać z wolnego dnia, kiedy mamy nie ma w domu, żeby dopracować i nabrać świadomości, kiedy moja aura może zmieniać kolor na czarny. Palenisko będzie to oddawać, ale najpierw muszę je rozpalić.
Czemu rzeczy, które są teoretycznie o wiele trudniejsze, przychodzą mi bez problemu, a podstawy leżą?

Przywołuje tu prawie rozwalenie szkoły. To przyszło zbyt łatwo.

Podniosłam kamyk z ziemi i ze złością rzuciłam go przed siebie. Zaczęłam chodzić po ogrodzie. Był to dość mały obszar na tyłach domu, oprócz miejsca z paleniskiem, właśnie niczego tu nie było. Jedno, wielkie drzewo gdzieś z boku, przestrzeń z zawsze skoszoną trawą, na której nic nie stało, na tarasie jedynie można było znaleźć stół z paroma fotelami. Oczywiście cały ogród był podwójnie zabezpieczony od innych ogrodów — ogrodzenie stanowiło dość wysoki roślinny płot oraz pewnego rodzaju tarcza czy też bańka, przez którą nie było widać magii. Więc nawet jeśli któryś z sąsiadów chciałby podglądać, co robię, zobaczyłby sfrustrowaną nastolatkę siedzącą przed ogniskiem. W sumie dokładnie tak było, ale w scenariuszu, w którym tłumaczę jak to działa, ognisko płonie, a sąsiedzi tego nie widzą.

Usiadłam na fotelu. Co robię źle? Serio. Podniosłam rękę i skupiłam się na telefonie, który podniósł się i wylądował w mojej ręce. Minęła godzina. Godzinę próbowałam rozpalić to cholerne palenisko.

Jednocześnie wiem, że jeśli bym się porządnie wkurzyła, to by się rozpaliło. Jednak nie na tym polega kontrola nad magią. Nie mogę liczyć, że w każdym momencie życia będę w stanie wywołać u siebie wystarczająco silne emocje, żeby magia jakkolwiek zaczęła działać, a później ryzykować, że nad nią zapanuje. Emocje mają ją tylko wzmacniać.

Pół świadomie przejrzałam wszystkie powiadomienia. Nic ciekawego. Wszystko się zlewało w jedno. Odłożyłam telefon i wróciłam do przeglądania książek magicznych. Tą akurat dostałam na szesnaste urodziny od mamy. Taki podręcznik dla początkujących. W jednym z ostatnich rozdziałów (z oznaczeniem dla średnio zaawansowanych) znajdował się temat poświęcony tym właśnie wielkim ogniskom. Dawały ciepło, światło, ale nie parzyły. Świeciły się w kolorze aury osoby, która je rozpaliła lub ostatnio dotknęła. Da się jakoś odtwarzać wspomnienia w niej, ale to podobno mało dokładne jest. Właśnie przez nie można było usłyszeć swoją przepowiednię (choć nie wiem po co, lepiej by mi się żyło bez znajomości swojej). Oczywiście mała instrukcja jak je rozpalić i jak ma wyglądać miejsce pod palenisko, bo to musi być specjalne miejsce.

Odłożyłam książkę na stół i postarałam się znowu skupić. Kiedy otworzyłam oczy, zamiast wielkiego amarantowego ognia przed sobą, dostrzegłam na końcu ogrodu płomyk zwykłego ognia.

– Cholera – jęknęłam.

Najgorsze było to, że to nie był dziś pierwszy raz, jak prawie ogród podpaliłam. Podeszłam do płomyka i zgasiłam go butem.

– Sukces dnia. Nie podpaliłam jeszcze domu. Po prostu świetnie.

Jest naprawdę źle, kiedy zaczynam mówić do siebie.

Chciałam tym razem usiąść na trawie, ale w ostatniej chwili dostrzegłam, że jest mokra. Nie warto brudzić spodni mokrą od rosy trawą.

– To skoro nie potrafisz nic, to chociaż przemyślisz swój równie samobójczy plan co Alessa. Brzmi świetnie. Szkoda, że nie ma szczegółów ani tym bardziej ogólnego zarysu. Gratuluję po prostu. To na pewno się uda.

Przygryzłam dolną wargę.

Jak chcę pomóc Alessowi w takim stanie? Prędzej sama zginę, jak przyjdzie co do czego. Jakie pocieszające, że nie brałam udziału nigdy w wystarczająco ważnych zawodach, żeby w teorii być w kluczu Heartlessa. Ale ten klucz i tak już nie ma sensu. Przynajmniej z naszej perspektywy. On przecież musi jakoś wybierać tych ludzi. Paul nie mógł być przypadkiem. To by nie miało sensu.

Tu oczywiście zakładając, że psychopaci i seryjni mordercy zachowają się z sensem.

To zarys planu... Wiem, że Aless wysłał już wiadomość, że chce się spytać. Nie powiedział o tym nic więcej. Jedynie, że to zrobił. Jeśli Heartless odmówi, główny plan Alessa nie wypali. Zapewne ma zapasowe, ale nimi się nie chwali. Ale jeśli się zgodzi, to jak to ma wyglądać? Spotykają się w ustalonym miejscu i rozmawiając? Naiwne, nie powiem. Chociaż...

Chociaż gdyby dać się złapać i uwolnić, robiąc coś nieprzewidzianego... Chyba w mojej głowie zaczyna powstawać zarys planu, ale brakuje mi informacji od Alessa, o które nie mogę spytać, bo domyśli się, że coś planuje.

Tajemnice są złe.

Ukrywanie rzeczy jest złe.

Kłamanie jest złe.

Oczywiście, że robię wszystko i to samo cały czas. Samoświadomość jest uciążliwa.

Chyba usłyszałam dzwonek do drzwi. A raczej dobijanie się do nich. Przysłuchiwałam się przez chwilę, po czym poszłam sprawdzić, o co chodzi. Okazało się, że miałam rację. Po otworzeniu drzwi frontowych zastałam Rävgora. Był zły. Był zły na mnie, że unikam z nim rozmowy o wyprowadzce jego ojca.

– Musimy porozmawiać – powiedział od razu i wprosił się do mojego domu, kierując się do schodów.

– Możemy, chociaż w ogrodzie? – zapytałam, zatrzymując go.

Rävgor nic nie powiedział, tylko wyszedł przez drzwi w salonie do ogrodu. Nic nie mówiąc, poszłam za nim. To będzie ciężka rozmowa.

Moją jedyną obroną jest to, że on sam nie chce rozmawiać z nikim o tym wszystkim. Słyszałam głosy, że niby się otworzył przed kimś, ale nie do końca. Ignorował każdego, kto się go zapytał o samopoczucie. Głównie Lauren. Właściwie jedynie Ian z wszystkich mu bliskich osób uznał, że nie zapyta go, jak się z tym czuje. Oprócz krótkiego pytania, czy na pewno wszystko ok, jak się wydała całą sytuacja. Jeśli dobrze pamiętam, zamiast tego powiedział "No to mamy coraz więcej ze sobą wspólnego". I to sprawiło, że Rävgor uśmiechnął się pod nosem i poprawiło mu humor na cały dzień. Planowałem powiedzieć coś podobnego, ale tym momencie porównywanie zmarłego ojca do separacji rodziców nie jest zbytnio trafnym porównaniem.

Rävgor zszedł z tarasu i odwrócił się do mnie.

– Musimy porozmawiać.

– Niby o czym?

Wpatrywał się we mnie z irytacją, jakbym miała się domyślić, o co chodzi.

– Dobrze wiesz o czym. Nie rób ze mnie idioty.

Znaczy, miałam teorię, o co chodzi...

– Czemu bym miała? Czemu wprost nie możesz powiedzieć, o co ci chodzi?

Rävgor milczał przez chwilę.

– Czy korzystałaś w ostatnim czasie świadomie z czarnej magii?

Mogłam się tego spodziewać.

Nie pamiętam, jak długo milczałam. Pamiętam tylko, że nie mogłam na niego spojrzeć i stałam w ciszy ze wzrokiem skierowanym na trawę. Wiedziałam, że ten temat w końcu padnie. Jednak faktycznie usłyszenie go mnie przeraziło. Jedno zdradzić to ludziom, którzy na co dzień mają do czynienia z magią, a co innego najlepszemu przyjacielowi, który jest przerażony na samą wzmiankę o tym, że mogłam coś takiego zrobić.

Otrząsnęłam się, dopiero kiedy Rävgor złapał mnie za rękę. Podniosłam wzrok.

– Miałem już w tym tygodniu rozmowę z osobą, która przestała się odzywać po tym, co powiedziałem. To był Aless. Ale ja nie o tym.

Przesunął się kawałek, odsłaniając palenisko, z którego unosił się amarantowo-czarny ogień.

– Ja mam dość. Przez ostatnią godzinę starałam się je rozpalić i co? Oczywiście wyszło mi w najmniej spodziewanym momencie.

– Co to jest?

– Magiczny ogień. Ja... – Odpowiedź pułapka. Jak powiem prawdę, wydam, że korzystałam z czarnej magii. Jak skłamię, to będzie wiedział, że to kłamię. – Tak. Korzystałam z czarnej magii. Prawdopodobnie dwa razy przez ostanie dwa tygodnie. Zadowolony?

– Dwa razy?

– W Los Angeles... I całkiem możliwe, że to, co powiedziałam twojemu ojcu, zahaczało o czarną magię. Nie wiem, nie jestem pewna – westchnęłam i przeszłam kawałek, żeby usiąść na brzegu tarasu. Chwilę po tym Rävgor usiadł obok mnie po prawej stronie. – Nie powiedziałam o tym nikomu. Tylko ty wiesz, co się wtedy stało. Nawet twój ojciec nie jest świadomy, czemu to zrobił, a przynajmniej nie powinien być.

– A w Los Angeles co się stało?

Z trudem opowiedziałam mu, jak wyglądał powrót samochodem i mój wkład w pomoc Victorowi.

– Plan Alessa jest bardziej niebezpieczny, niż sam chce to przyznać. On wie, że rozwiązałby to inaczej, ale przywiązał się emocjonalnie i nie chcę tego ciągnąć dalej. To da się wyczytać między słowami – dodałam na koniec.

– Też to zauważyłem. Już nie przemówisz mu do rozsądku, żeby znaleźć inne wyjście. Jedyne co można zrobić to próbować wymyślić coś, co wpłynie na jego plan i uratuje. Spotkanie z psychopatą, który będzie mieć szansę, żeby go zabić...

Nie. Jeszcze nie mam planu. Jeszcze nie powiem Rävgorowi, że mam pomysł. Najpierw zobaczę, w jaką stronę potoczy się ta rozmowa.

– Czyli jesteśmy zgodni, że trzeba go uratować przed samym sobą?

– Zdecydowanie – odparł – Ale nie wiem jak ty, ale ja nie znam sposobu, żeby wygrać z osobą, która potrafi pozbawiać nadnaturalnych zdolności. Nie mam porównania, jak to w ogóle jest być zwykłym człowiekiem, a Aless tego nie pamięta. Wyłączenie zmysłów znacząco by na nas wpłynęło.

Ja znam. Co prawda ryzykowne, ale znam.

– Wciąż potraficie walczyć. Tego wam by nie zabrał.

– Ale co po tym, skoro ogłusza swoje ofiary, a my nie wiemy, jak to robi?

– Racja.

Wpatrywałam się przez chwilę w palenisko. Wciąż płonął w nim ogień. Nie był tak wysoki, jak te, które rozpala moja mama. Mój miał może z metr wysokości.

– Chcesz coś zobaczyć? – zapytałam nagle.

Rävgor spojrzał się na mnie dziwnie.

– Nie jestem pewien.

Wstałam i podeszłam do ogniska. Włożyłam lewą rękę do ognia, który zmienił kolor na bardziej amarantowy.

– Magiczny ogień. Pokazuje kolor twojej aury. No i nie parzy. Nie powiesz mi, że nigdy nie chciałeś włożyć rękę w ogień.

Rävgor się podniósł i niepewnie do mnie podszedł. Trochę jakby mi nie ufał. Wyjęłam rękę z ognia. Była cała, zero poparzeń.

– Nie ufam ci. Pewnie tylko wiedźmy nie parzy czy osobę, która je rozpaliła... Poza tym nie mówiłaś kiedyś, że istnieje jakiś ruch ręką, którym można sprawdzić kolor aury? – zapytał niepewnie, patrząc co rusz z przerażeniem na ogień i na mnie.

– Tak, istnieje coś takiego, ale wtedy tylko ja widzę kolor. Jeśli włożysz tu rękę, sam go zobaczysz. Ja mam swój amarant, Aless jakiś odcień brązu, a ty?

Powstrzymywałam się, żeby się nie zaśmiać z jego przerażania. Spojrzał na ogień, odwrócił głowę, zamknął oczy i powoli zaczął wyciągać rękę w stronę ognia. Nagle zmienił całkowicie kolor. Płonął przed nami morski ogień.

Podeszłam do stołu po telefon i z ciekawości zaczęłam szukać idealny odcień na palecie kolorów.

– 008080 – przeczytałam – To chyba to.

– Co? – spytał Rävgor. Otworzył oczy i instynktownie wyjął rękę – Czemu to nie parzy?

– Numer hex tego odcienia i nie mam pojęcia. Magiczny ogień. To ci powinno wystarczyć... W sumie faktycznie pasuje ci ten kolor. Prawie taki masz odcień oczu. – Wysłałam mu numer i screen z odcieniem. Ładny. Muszę dorwać dokładny kolor Alessa, jak już będzie po wszystkim.

– Wygląda jak kolor – skomentował – Czy to zmieni moje życie? Że znam kolor swojej aury?

– To jak znajomość swojego znaku zodiaku. Chociaż – urwałam na chwilę, wyjątkowo nie dla dramaturgii wypowiedzi – czasami może się przydać. Jak w moim przypadku. Skoro wiem, że mój kolor to amarant, to jakakolwiek zmiana i zauważenie jej może cię uratować przed utratą duszy.

– Aha...

– Potraktuj jako znak zodiaku po prostu.

– Czyli to, co mnie opisuje to jakikolwiek to kolor – Wskazał dłońmi na ogień. – i Rak. Cokolwiek to znaczy... Nie o tym przyszedłem rozmawiać.

– Wiem... Słuchaj. – spojrzałam na stertę książek, które leżały na stole. – Chciałabym, żebyś coś zobaczył. – Miałam wrażenie, że mój głos brzmiał dość słabo i pusto.

Spojrzał na mnie podejrzenie.

– Co masz na myśli?

Podniosłam pożyczoną książkę od Elizy. Muszę ją w końcu zeskanować i oddać.

– Możliwe, że mam zalążek planu, żeby Aless nie szedł na stracenie. Ale najpierw musisz to przeczytać.

Tym razem spojrzał na mnie z przerażeniem.

– Masz na myśli całą książkę?


***


Rävgor leżał na moim łóżku wpatrzony w sufit.

– Czysto teoretycznie...

– Czysto teoretycznie możemy zaplanować wszystko – mruknęłam.

– Daj mi dokończyć myśl.

Po przeczytaniu poszczególnych rozdziałów i stron zaznaczonych wcześniej przenieśliśmy się do mojego pokoju. Nie dość, że zaczęło padać, to mama wróciła do domu, więc rozmawianie o sprawach na otwartym powietrzu nie było zbyt dobrym pomysłem. Rävgor był pośrodku powiedzenia, że cokolwiek planuję, będzie jeszcze bardziej samobójcze od planu Alessa a tym, że to może wypalić, jeśli dobrze się do tego zabierzemy.

– Czysto teoretycznie to może wypalić. Ale... Ale to zależy od tego, co Aless będzie ustalać. Nie możemy nic zaplanować tak właściwie, dopóki on nie będzie wiedział, czy to spotkanie się odbędzie.

– Tak. Wiem o tym. Dlatego czekałam, żeby ci o tym powiedzieć. Bez wiedzy o tym, co planuje Aless, my za dużo nie możemy.

– Wspomniał, że napisał, że dał Heartlessowi czas na odpowiedź do końca miesiąca w swojej wiadomości. Zobaczymy czy i o ile ją dostanie.

– Chcesz zostać na noc? Może wpadniemy na jakiś pomysł i można maraton filmowy zrobić.

Mruknął coś na zgodę. Niedługo po tym wyszedł, żeby poinformować, że spędzi dziś noc poza domem i się przebrać w dresy. Ja w tym czasie poinformowałam o tym mamę, która chyba przez ostatnie miesiące przywykła do obecności Rävgora w tym domu, mimo że aż tak często tu nie bywał.

Po paru godzinach siedzieliśmy w salonie, oglądając jakiś serial polecony przez Netflixa.

– Dawno tak głupiej rzeczy nie widziałem – skomentował Rävgor – Oglądamy następny odcinek?

– Jeszcze pytasz.

Odcinek włączył się sam. I kolejny. Z połowę sezonu obejrzeliśmy, komentując cały czas jakie to absurdalne. Świetna zabawa. Pozwala na chwilę zapomnieć, w jakiej rzeczywistości żyjemy. W pewnym momencie Rävgor poszedł do łazienki, zostawiając mnie na chwilę samą. Zabrał oczywiście telefon ze sobą.

Zatrzymałam odcinek, czekając, aż wróci. Chyba było koło drugiej w nocy. Z jakiegoś powodu zaczęłam czuć niepokój. Coś zdecydowanie było nie tak, tylko nie byłam pewna co. Zignorowałam jednak chwilowo to uczucie i stałam, żeby przejść się po coś do picia do kuchni. Wzięłam szklankę z półki i nalałam do niej wodę. Wychodząc z pomieszczenia, o mało nie wpadłam na Rävgora. Miał pusty wzrok i ciężko oddychał. W ręce trzymał telefon tak mocno, że był o krok od zniszczenia go.

– Rävgor?

Przygryzł wargę i nawet na mnie nie patrząc, odpowiedział bardzo cicho:

– Aless dostał odpowiedź. Heartless zgodził się na spotkanie. Kolejna osoba nie żyje.

Chciałam coś odpowiedzieć, ale w tym samym momencie z góry usłyszałam, że mama zaczęła krążyć po piętrze. Nim się obejrzałam, stała na dole, szykując się w pośpiechu do wyjścia.

– Co się stało? – spytałam ją, kiedy była już na etapie zakładania kurtki.

Spojrzała najpierw na Rävgora, który wciąż miał pustkę w oczach, powstrzymując się, żeby coś powiedzieć. Dopiero wtedy na mnie.

– Sierżant Lawson do mnie zadzwonił. Znaleźli następną osobę. Aless nalegał, żebym przyjechała na miejscu jak najszybciej. – Doceniam, że powiedziała wprost. Choć chyba wtedy Aless sam by do niej zadzwonił, prawda? – Wrócę, jak będę mogła, dobrze? Poradzicie sobie?

Skinęłam głową, bo co innego mogłam zrobić?

Chwilę później wyszła z domu.

A Rävgor zaczął rzucać wiązanki przekleństw przez dobre parę minut. Był o krok rzucenia telefonem i rozwalenia czegoś. Oczy zaczęły mu się świecić.

– Uspokój się. Hej.

Złapałam go za rękę. Żałowałam, że nie mam mocy empatycznych, żeby go uspokoić.

– On... – zaczął, ale nie potrafił dokończyć zdania.

– Wiem. Musimy się dowiedzieć, co dokładnie planuje, żeby nie umarł w imię sprawy. Wyklinanie go nic nie da.

Wcale go nie uspokajałam tylko dlatego, że się bałam, że rozniesienie mi dom ze złości.

Właściwie oprócz podstawowych informacji, wciąż nie miałam pojęcia, co się stało. Trzeba było zabrać telefon ze sobą.

Widziałam, jak Rävgor zaczął się uspokajać. Zamknął oczy i zaczął głęboko oddychać.

– On... Mamy czas do festynu, żeby coś wymyślić.

– Zalążek planu już mamy. Teraz pozostaje go tylko dopracować.

Spojrzał na mnie i zaśmiał się bezradnie.

– Czym się stało nasze życie? Staramy się wymyślić jak powstrzymać Alessa przed spotkaniem sam na sam z psychopatą, który morduje nastolatki, żeby sam nie zginął. Ja pierdole.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro