Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LVIII - Aless

Bar był pełen ludzi. Czego się dziwić, piątek, a do tego Walentynki, centrum miasta, na plener za zimno. Siedziałem przy blacie, wpatrując się w pusty kieliszek po wódce. Rzeczy, jakiej mi brakowało w Stanach to, że nie umieją tutaj pić. Bo piwo to alkohol tylko z nazwy.

Nie chciałem tu przychodzić sam, ale jednocześnie nie miałem też z kim, żeby choć trochę zmienić swoje otoczenie. Tęsknię za czasami, gdzie wystarczało wyjść z domu, żeby napić się z kimś, kogo się zna, bo on równie z przypadku przyszedł do baru. Mogliście się razem napić lub się ignorować. Zawsze było można wybrać, co się aktualnie woli. Dziś tego nie ma.

A przynajmniej nie kiedy żyjesz w obcym mieście.

– Mogę... – zacząłem, myśląc czego się napić.

– Dziewięć kolejek wódki. – Dokończył za mnie tajemniczy głos. – Na mój koszt.

Dziwne.

Odwróciłem głowę. Mężczyna to na pewno. Wyglądał młodo. Jednocześnie ciężko było mu przypisać konkretne ramy wiekowe, równie dobrze mógł mieć szesnaście jak i trzydzieści pięć lat. Miał złote, lekko falowane włosy, a pojedyncze kosmyki opadały mu niezwykle artystycznie na twarz. Oczy miał równie złote i lśniły one w ledowym świetle. Brak zarostu, choć w sumie nie, miał pojedyncze włoski na twarzy w kolorze włosów, a worki pod oczami ukrył za pomocą korektora. Ubrany był w luźną, czarną koszulę z białymi, kwiecistymi wzorami, a w ręce trzymał czarny, skórzany płaszcz.

Wywarł na mnie wrażenie. Większe niż bym chciał. Przyjemnie się na niego patrzy.

Znam tę twarz. Znam ten przebiegły uśmiech. Znam to beztroskie spojrzenie.

Zanim zdążyłem skomentować, barman postawił łącznie przed nami osiemnaście kieliszków, wypełnionych wódką.

To tyle z nie upicia się dziś.

– Spotkanie słynnego Alessa Vasile nigdy nie świadczy dobrze dla otoczenia. Zawsze się znajdzie jakiś trup w okolicy.

– Znowu będziesz próbował mnie poderwać?

– Ostatnio mi wyszło.

Tak. To był Dorian Gray. Jedyny w swoim rodzaju człowiek, który zaprzedał dusze dla wiecznej młodości i piękna zewnętrznego. Nic się nie zmienił od naszego ostatniego spotkania. Może ma teraz lepszy gust do ubrań i inaczej ułożone włosy, ale to moda się zmieniają, a nie on.

– Ostatnio byłem niedojrzały emocjonalne, zafascynowany tym, że mężczyźni też mi się podobają. Dobrze wiesz, że gdybyś miał zielone oczy...

Zaśmiał się. Podniósł jeden kieliszek, po czym zrobiłem to samo. Poczułem w gardle palący smak. Powinien przestać to pić. Powinienem w ogóle dziś przestać pić.

– Mógłbym nosić soczewki. To zawsze jakieś wyjście. Byłoby warto dla twojej osoby. To jak wyglądam, nie jest ważne, dopóki mi to pasuje.

– La naiba! Mă lovești?

Nie ma pojęcia, co powiedziałem. Wątpie, żeby wpadł na "Cholera! Czy ty mnie podrywasz?".

– Jesteś uroczy.

Teraz ja podniosłem pierwszy kieliszek.

– A ty bezduszny.

– Uznam to za komplement. Ewentualnie stwierdzenie faktu.

Uśmiechnął się przyjaźnie.

– Wiesz, ludzie mi nie wierzą, że cię znam. Powiem więcej, nikt mi nie wierzy w twoje istnienie. Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? A najlepiej nagrać, jak się przedstawiasz? Dla dowodu.

– Dopóki nie jestem pijany... Czemu nie? Pytanie, czemu ci zależy. Czyżbyś miał ukochaną osobę? Lub przyjaciół? Czuję potrzebę doinformowania się o życiu mojego ulubionego księcia.

Tak. Znaczy... Nie pochodzę z rodziny królewksiej. To, że mój ojciec uważa inaczej, to jego sprawa.

– Właściwie to mam przyjaciół. Pierwszy raz w życiu mam prawdziwych przyjaciół. I z jedną tych osób w sumie prawie spałem.

– Wyjątkowo otwarty jesteś.

Wzruszyłem ramionami.

– Wiem, kim jesteś. Wiem, że cię to nie obchodzi. Wiem, że nie rozpowiadasz plotek związanych z ludźmi, z którymi cię coś łączyło. Nawet jeśli widzieliście się przez parę godzin.

Dorian zamyślił się na chwilę.

– Okey, masz rację. Mało co mnie szczerze obchodzi. Chociaż... Chcesz plotek? Śledzę czasem, co słychać u ciekawych osób. Podobno dwie najmądrzejsze osoby w tym kraju są potomkami kolejno Frankensteina i Jekylla. Nie wiem, czy to prawda i czy to tylko zbieżność nazwisk, bo co kolejno Szwajcarem, a drugie Anglikiem robią w Stanach, ale ciekawe. Szczególnie przy twojej małej fascynacji, której z kolei ja jestem fanem.

– Jestem w szoku, że o niej pamiętasz.

– Czy to nie tak się poznaliśmy? Czytałeś w kawiarni Lovecrafta i wdałeś się w dyskusję z pewnym niezbyt przyjemnym dżentelmenem o tym, że groza i fantastyka są znakomitymi gatunkami i nie należy ich ignorować. Zauważyłem to i z ciekawości śledziłem cię przez cały dzień, chcąc się dowiedzieć, kim jesteś i czemu wydajesz się taki znajomy. Po kilku godzinach nie wytrzymałem i musiałem zaspokoić swoją ciekawość. Może jestem płytki, ale jesteś księciem. A to tego hybrdą. Ciężko zapomnieć o tobie i tym, kim jesteś.

– Wina mojego ojca – mruknąłem. Zorientowałem się, że wszystkie szoty przed nami stały puste.

– Dragoș jest taki jaki jest, od lat udowadniasz, że jesteś od niego lepszy. Każdy to wie. Każdy, kto miał okazję z tobą rozmawiać. On sam o tym wie, dlatego zniknął, żebyś mógł błyszczeć. Brzmi jak nawiązanie do Zmiechrzu.

– Naprawdę zniknął? Nie miałem z nim kontaktu od naszej ostatnej kłótni.

Dorian nie odpowiadał przez chwilę. Wpatrywał się w młodego w jakiegoś chłopaka, siedzącego na końcu blatu. Nic się nie zmienił.

– Nie jestem pewien. Wiem, tyle że od dawna nikt o nim nic nie słyszał. Byłbym jednym z pierwszych, którzy by usłyszeli jakąś plotkę o słynnym Draculi. Piętnaście lat ukrycia, co to dla niego przy życiu od paruset lat.

Fakt.

Wyjąłem telefon. Rävgor mnie znienawidzi dzisiaj.

– Problemy z dziewczyną? – spytał i zamówił więcej alkoholu. To jest bardzo zły pomysł, żebym tu został. I pił. Z Dorianem Grayem.

– Nie.

– Nie kłam. Są Walentynki, a ty z tęsknotą spoglądasz na telefon. Możesz być biseksualny, ale jestem prawie pewien, że zakochać się i być w kimś w stałym związku, mógłbyś być tylko z kobietą. 

– Nie mów tego głośno, wykluczą mnie ze środowiska LGBT.

Dorian się zaśmiał, wiedząc, że nie powinien, bo to nie powinno być zabawne. Jak to jest, że widziałem się z nim tylko raz w życiu, (w tym przespałem, bo kto odmawia Dorianowi), a czuję jakbyśmy byli co najmniej dobrymi znajomymi, którzy chodzą czasami się napić do baru, a później wracają do swojego życia?

– No już, mów. Nie chcę cię upić, ale to zrobię, żeby poznać prawdę.

To prawda. Westchnąłem.

– Nie dziewczyna. Przyjaciel. Należało mu, żebym się gdzieś dziś pojawił, powiedziałem mu, że nie mogę mu tego obiecać. Ale wątpię, żeby zrozumiał, czemu nie mam na to ochoty.

– Czemu nie masz?

– Naprawdę chcesz wiedzieć?

– Nie, ale ty chcesz o tym opowiedzieć.

– Nic mi nie przeszło od osiemdziesięciu lat. Wciąż jestem zakochany w osobie, której nie mogę mieć. Nie mam na nic siły nigdy w Walentynki, oglądając szczęśliwych ludzi. A nie chcę zepsuć przyjacielowi imprezy ze znajomymi. Dziś pewnie nie rozumie, ale może z czasem. Powinien mu chociaż coś napisać. Albo zadzwonić. Czuję się złym człowiekiem w tym momencie.

A siedzę obok Doriana Graya.

Dobra. Muszę śnić, nie ma szans, żeby on był w Seattle w tym samym momencie, co ja. To nie jest po prostu możliwe. Nie wierzę w to. Brzmi to absurdalnie.

I może właśnie dlatego ludzi mi nie wierzą, jak mówię, że go poznałem.

– Myślę, że nie musi rozumieć. Po prostu uzna, że to nie jest istotne. Chyba że regularnie go wystawiasz, to wtedy możesz mieć problem. Tak to bym się nie przejmował. Szczególnie jeśli mówisz, że spędza czas ze znajomymi. Ktoś go pocieszy i on sam coś zyska. Czyż nie?

Miał rację. A do tego kolejny alkohol zniknął. Jestem dziś na dobrej drodze, żeby się upić. Świetnie.

Spojrzałem znowu na telefon, po czym wybrałem numer Rävgora. Nie musiałem długo czekać.

– Hej Rävgor, słuchaj... Nie przyjdę do was.

W tle słyszałem, jak perkusja nagle przestała grać. Czyżby Jeremy?

– Co?

– Mówiłem ci, żebyś nie robił sobie nadziei. Możesz mnie zwyzywać, jak chcesz. Wiem, że mogłem ci od razu powiedzieć, że nie przyjdę... Wybacz, jeśli moje tłumaczenia nie mają sensu, chyba jestem pijany, a przynajmniej jestem na dobrej drodze do tego. – Chciałem dodać coś jeszcze, ale Rävgor się rozłączył gdzie w połowie mojej wypowiedzi. – Rozłączył się. Co za człowiek.

Dorian się zaśmiał.

– Ile ma lat? I czemu ktoś go tak skrzywdził, nazywając go Rävgor?

– Chodzi do ostatniej klasy liceum. Ostatnio za dużo czasu spędzam z nastolatkami.

– A to akurat dobra rzecz, otaczanie się młodymi ludźmi. Choć będąc w Stanach, lepiej zadawać się ze studentami. Lepiej pić z pełnoletnimi i unikać problemów. Zapamiętaj.

Unikać problemów? Ostatnio jestem w ich epicentrum.

– Z moją pracą unikanie problemów jest niemożliwe. Albo się użerasz z bogatymi rodzinami i ich spadkami, albo mordercami. To pierwsze jest straszniejsze... Właściwie, co tu robisz?

– Zwiedzam świat. Planuje śledzić trochę czasu w Kanadzie, a że jestem wybredny, jeśli idzie o linie lotnicze, to musiałem skorzystać z przesiadki w Seattle. Uznałem, że przed dalszą podróżą mogę pozwiedzać. Dziś mi się przypomniało, że ty też podobno jesteś w Seattle, bo o tej sprawie, która się zajmujesz, jest dość głośno. A w barze znalazłem cię przypadkiem. Taki mój los.

Powstrzymałem się od chamskiego komentarza. To nie jest tego warte Aless. Rozmawiasz z człowiekiem, który żyje z dnia na dzień, siejąc za sobą chaos i piękno zewnętrzne. To nie jest twój świat, zostaw go i daj mu żyć. Nie jest tym samym naiwnym dzieciakiem, którym był, kiedy go Oscar Wilde poznał. Wiesz, że nim nie jest, bo już nim nie był w momencie, kiedy go poznałeś.

Muszę się ogarnąć.

– Seattle jest w porządku – odpowiedziałem – Długo planujesz zostać?

Pokręcił głową.

– Jutro wieczorem mam samolot do Montrealu.

Ale Montreal jest...

– Gdzie byłeś przed Seattle? – Starałem się być miłym podczas dopytywania.

– W Bostonie. Spędziłem świetny czas z Apollinem i... Daj mi chwilę... Bastet. Wiesz, o kim mówię?

– Yhym.

– Bogowie lubią moje towarzystwo. A ja ich. Rozmawiacie przy drinku, a nim się orientujesz, mija tydzień, a wy wciąż jesteście w łóżku.

To prawda. Nie mniej nie chce za cholerę znać szczegółów tych spotkań. To po prostu... Nie.

Pomyślmy o czym innym. Jakim cudem musiał przyjechać z Bostonu do Seattle, żeby się dostać do Montrealu? To nie ma sensu. Te miejsca dzieli z pięćset kilometrów. A z Seattle pięć tysięcy.

On...

On przysunął się do mnie, nasze twarze dzieliły centymetry.

– Nie mam wolnego tygodnia, żeby go z tobą spędzić – powiedziałem.

Dorian przewrócił oczami i trochę się odsunął. Właśnie tylko po to, żeby się napić. Przestałem liczyć, ile alkoholu każde z nas pił. To bardzo źle wróży.

– Wiem. Ja też nie. Nie lubię zby...

Nienawidzę siebie.

Przerwałem mu, całując go. Każdy był z nim, potwierdzi, że Dorian jest idealnym kochankiem. Dostrzega w ludziach piękno, nie jest uprzedzony do nikogo (kto go lubi), nic go szczerze nie obchodzi, ale potrafi świetnie udawać w razie czego przejętego, nie trzyma urazy (chyba że go ktoś skrzywdzi, a to jest wręcz niemożliwe), umie całować... Każdy to powie. O ile się przyzna do romansu z Grayem. A większość osób nie jest w stanie.

Ja jestem.

I nikt mi nie wierzy.

To błędne koło.

Pocałunek nie miał trwać długo, więc odsunąłem się od niego, pod pretekstem napicia się... Co właśnie zamówiłem? To chyba po prostu wódka z colą.

– Wiem. Ludzie nie lubią, jak mówię za dużo. Podoba mi się ten sposób przerywania mi. A nie powiedziałabym tego każdemu, Aless.

Wiem, że nie. Czujesz przywiązanie do wyjątkowych osób. Bardziej wyjątkowych od ciebie. Ja taką osobą jestem, a przynajmniej tak uważasz.

– Gdybym tylko mógł go używać na osobie, której nie mogę przestać kochać.

Za dużo wypiłem.

– Ja z kolei chciałbym wiedzieć, jak to jest być zakochanym. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Jestem zbyt zepsuty na to.

Zaśmiałem się krótko. Zdecydowanie to nie była dobra reakcja.

– Przepraszam, nie chciałem się zaśmiać. Jestem pijany. To, że jeszcze mówię... To, że mówię po angielsku. Znaczy, że nie jest ze mną, aż tak źle. Lata wprawy. Niestety.

– Gdzie mieszkasz?


***



Rävgor mnie zabije. Zabije mnie, jak się dowie, że wystawiłem go dla kogoś, w czyje istnienie nawet nie wierzy.

Nie jestem pewien, jak ale od pytania, gdzie mieszkam jakieś pół godziny później, znaleźliśmy się w moim pokoju. A do wschodu słońca zostały jakieś trzy godziny. Może cztery. Załóżmy, że trzy i pół.

Dorian właśnie brał prysznic przy otwartych drzwiach. Całkiem serio ten deal, z kimkolwiek go zawarł, był tego warty. Też bym chciał mieć tak dobrze zbudowane ciało i nie musieć nic z nim robić, żeby dobrze wyglądało.

Zazdrość mnie złapała.

Właśnie dlatego nie potrafię być na dłuższą metę ze swoją płcią. Chyba. Z nikim nie potrafię być.

Oh, Danielle, coś ty ze mną zrobiła.

– Przepraszam, jeśli zajmuję twój czas – powiedział.

– Nie masz za co. I tak bym nie spał. Przynajmniej dobrze spędziłem czas.

Tak, mówię szczerze.

Dorian wyszedł z łazienki. Miał już (niestety) na sobie ubranie, jedyna różnica pomiędzy tym, jak go widziałem w barze a teraz to koszula. Teraz była całkowicie rozpięta. No i włosy miał mokre, ale w końcu brał prysznic.

Jego wzrok skierował się ku tablicy korkowej. Chyba go to zainteresowało, bo aż do niej podszedł i zaczął się przyglądać.

– Więc tak wygląda twój umysł? – spytał, wskazując na coś. Z perspektywy leżenia na łóżku nie byłem pewien, na co dokładnie.

– Da... Niepoukładany i pełen niewiadomych.

Ktoś mógłby spytać, czemu właściwie pozwoliłem mu wejść do mojego pokoju, kiedy mam w nim wszystkie ślady i przemyślenia. Rzeczy, o których wiem tylko ja. To proste.

– Ma swój urok. Masz już kogoś podejrzanego?

Nie powiem jeszcze, czemu to jest takie oczywiste.

– Chciałabym. Poluję na łowcę czarownic. Jakieś plotki? Spotkałeś może kiedyś takiego?

Zamyślił się na chwilę.

– Łowca czarownic, co? Nie przypominam sobie. Prędzej boga czy nefilim spotkasz niż ich. Wybacz.

Usiadłem na łóżku. Też będę się musiał umyć. Ale to później.

– Warto było spytać.

Dorian spojrzał na mnie, po czym usiadł na łóżku obok mnie. Nie mogłem oderwać od niego wzroku, piękny człowiek.

– Mów, co masz mówić. Posłucham.

– Zdajesz sobie sprawę, jak tajne rzeczy się tu znajdują?

I teraz o to dowód, czemu go wpuściłem.

– Tak. Zdajesz sobie sprawę z tego, że w sumie nic mnie nie obchodzi?

I w tym tkwił największy problem, jaki Dorian Gray posiadał. Nic go nie obchodzi. I to nie dlatego, że taką przyjął postawę w życiu. Nic go nie obchodzi, bo zabrano mu tę część duszy, która wpływa na to, że nam jako ludziom zależy. A może bardziej powinienem użyć słowa aura, a nie dusza. Wciąż ją ma, ciała bez aury gniją od środka i nie jest w stanie przeżyć. To się dzieje z osobami, które za dużo korzystają z czarnej magii. Czarna magia wyniszcza aurę. A Dorian ją ma, tylko, że tylko jej część. Ale sprzedał przecież piękno wewnętrzne dla urody i wiecznej młodości! Jak taka osoba może się czymś przejąć? A skoro jego to nie obchodzi, to nie będzie cię nadmiernie oceniać, krytykować czy moralizować. Zapomni o wszystkim parę minut po zakończonej rozmowie i jakby nigdy nic, wróci do życia, w którym nie ma celu i po prostu snuję się po świecie.

Właśnie dlatego pozwoliłem mu tu wejść. Osobie, której nie znam. Osobie, której nawet nie ufam.

– Tak.

Uśmiechnął się do mnie i wszedł na łóżko.

– Możesz mi powiedzieć wszystko, a ja obiecuję, że to nie wyjdzie poza ściany tego pokoju... Chyba że natrafię na osobę, która będzie mogła ci pomóc. Ale wtedy po prostu powiem, żeby skontaktował się z tobą. Brzmi fair?

– Niech będzie.

I opowiedziałem mu wszystko. Znaczy tę część związaną ze śledztwem od dnia, w którym przyjechałem do Seattle po wyprawę do tuneli. Nie przerywał mi, słuchał z prawie szczerym zainteresowany, dopytując tylko czasem o szczegóły, które dla mnie były oczywiście, ale dla kogoś, kto słyszy tę historię po raz pierwszy już nie.

– Co za psychopata – skomentował w końcu.

Słuchałam?

Spojrzałem się na niego podejrzanie.

– Czytałeś książkę o mnie? – Potwierdziłem. – Więc się pewnie domyślasz, że zabiłem w życiu parę osób. Ale nigdy, ale to nigdy bym się nie zniżył do morderstwa dzieci. Naumyślnie. I to takich, które nikomu nic nie zrobiły. Więc kiedy człowiek, który ma problemy z moralnością, mówi, że ktoś jest psychopatą znaczy, że nim jest.

Tego się nie spodziewałem.

– Nie mówię, że nim nie jest. Zdziwiło mnie, że ty to powiedziałeś.

– Więc, co teraz?

Nie wiem. Chciałbym wiedzieć.

– Nie wiem. Czuję, jakbym się zgubił w labiryncie, idąc za poszlakami i nie wiem, w którym momencie powinienem zawrócić, żeby z niego wyjść. Wolę więc stać w miejscu, bo przynajmniej nie oddalę się od celu.

Dorian milczał. Zdążyłem się minimalnie ubrać, bo to jednak jest dość nie zręczne, kiedy ta druga osoba jest ubrana, a ty nie, a wy rozmawiacie o martwych nastolatkach.

Chodziłem więc od jednego krańca pokoju do drugiego w za dużych w pasie dresach i jednocześnie za krótkich na mnie, czekając na odpowiedź. Nie, żebym wierzył, że dostanę rozwiązanie na moje problemy, ale może przynajmniej znajdę inspiracje, co robić dalej.

– Chyba potrzebujesz złapać perspektywę. Wyjedź na weekend, zabierzesz swoich przyjaciół... Nie mam lepszej rady. – Wzruszył ramionami. – To nie tak, że świat się zawali, jak nie będzie cię przez chwilę. I uwiarygodni twoją historię, że faktycznie się poddajesz, którą rozsiewają twoi przyjaciele. Teoretycznie poza Seattle będą bardziej bezpieczni, jeśli o co się martwisz.

– Nie mogę wyjechać. – Przestałem krążyć, zatrzymałem się w połowie szerokości łóżka.

– Nie możesz czy nie chcesz?

Dobre pytanie.

– To nie jest takie proste.

Widziałem, jak wzdycha. Niestety widziałem też fascynację w jego oczach.

Chociaż z drugiej strony to może być ta sama fascynacja, która ja posiadam.

– To spytam inaczej. Nie musisz mi odpowiadać. Ważne, żebyś ty o tym wiedział. Mając wszelkie środki do wyboru, tak żeby ujść z życiem i złapać... Jak mu tam było... Heartlessa, co jest najgorszym pomysłem, na jaki wpadłeś?

Danie się złapać, żeby poznać jego tożsamość i uciec. Jakoś.

To... Nie przy łowcy czarownic.

Musiałabym być szalony, żeby to zrobić. Jeszcze mnie nie popierodoliło do reszty.

– Okey, pomyślałem o nim. Co teraz?

– Czy ten pomysł ma prawo się udać bez pewności, że przeżyjesz czy chociaż, że będziesz mieć dowód, kim on jest? – Dobre pytanie. Nie, żebym sam go sobie nie zadał, ale usłyszenie go od kogoś innego... Daje bardziej do myślenia.

– Nie. Zdecydowanie nie.

Mój plan nawet nie jest planem. To myśl, na jaką wpadłem raz i teraz mi się przypomniała, bo jest głupia i lekko naiwna. I nie ma prawa się udać.

– To znaczy, że potrzebujesz zmiany perspektywy. A nic jej tak nie zmieni, jak zmiana otoczenia, Aless. Nie chcę ci mówić, co masz robić. Ale skorzystaj z rady osoby, która często zmienia otoczenia. To ci zrobi dobrze.

Czas na mało przyzwoity tekst.

– Lepiej niż ty?

Dorian zamówił na chwilę, a później się zaśmiał, przeklinając pod nosem, jak bardzo zły to był tekst. Bo był.

A on był uroczy.

Wciąż jednak brak mu zielonych oczu do człowieka idealnego.

– Doceniam twoje słowa. Czy będę mógł się chwalić tym, że syn Draculi tak powiedział, jakbym chciał zagwarantować komuś, że jednak warto się ze mną przespać?

– O ile jestem gwarancją jakości, to pewnie. Może w ten sposób ludzie będą mi wierzyć, że istniejesz.

– Nie będą. Jestem zbyt mistyczny na to.

Fakt. Może to i lepiej.

– O i co do twoich przyjaciół...

Zostaw ich.

Czemu tak reaguje? Muszę wytrzeźwieć.

– Co z nimi?

Wstał z łóżka, stając naprzeciwko mnie. Z jakiegoś powodu dotknął mojej twarzy. To było miłe.

Jest ze mną źle, wyobraziłem sobie, że zamiast niego stoi tam Danielle.

– Dobrze ci robią. I muszą być ciekawymi ludźmi, skoro wciąż się z tobą zadają, a ty z nimi, Mam nadzieję, że ich kiedyś poznam.

Puścił moją twarz.

– Ja nie, bo wiem, co masz na myśli. Jedno jest zdecydowanie hetero, a drugie nie pójdzie do łóżka z byle pierwszą osobą poznaną w barze.

Tak. Mam na myśli w kolejności Rävgora i Scarlett.

– To wciąż nastolatki. Wszystko może się jeszcze zmienić w ich myśleniu. Miło było cię zobaczyć, Alessie.

– Ciebie również, Dorianie.

I wyszedł, zostawiając mnie samego. Spodziewałem się, że tak się to potoczy. Nie spodziewałem się za to rozmowy, którą będę musiał przemyśleć.

Może faktycznie powinienem nabrać perspektywy?


***


Fun fact, Doriana Graya w zarysie fabuły miało nie być, ale wtedy wybiegłam za bardzo w przyszłość z fabułą i jakoś musiał się tu pojawić. A to nie jest jedyna ciekawa postać, która się pojawi w najbliższych rozdziałach jako cameo.  Ale to jeszcze nie będzę zdradzać za dużo.

Miłego dnia/popołudnia/wieczoru/nocy życzę 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro