Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To tylko wyobraźnia

         Loretta miała zaledwie siedem lat, kiedy dotarło do niej, że dorośli są kompletnie beznadziejni, gdy mowa o potworach. Biedni, wiecznie zapracowani, żyjący w ciągłym stresie, nie potrafili zatrzymać się i zastanowić nad tym, co usłyszeli.

        — Był tu — powiedziała. Przetarła zaspane oczy, nadęła policzki i ułożyła dłonie na malutkich bioderkach. Jej matka jedynie wywróciła oczami, uśmiechnęła się sztucznie, niby słodko i z miłością, a następnie zapaliła lampkę nocną i kazała dziewczynce wrócić do łóżka.

       Następnej nocy sytuacja powtórzyła się. Kobieta, wciąż udając przejętą i uśmiechając się fałszywie, otworzyła szafę i spojrzała na swoją córkę.

        — Widzisz? Nic tu nie ma. — Miała już dwójkę dzieci. Już to przerabiała. Otwieranie szafy zawsze pomagało.

       — Ale mamusiu! — Loretta nadęła policzki. — On nie ukrywał się w szafie! On stał przy drzwiach, a potem siedział na łóżku i patrzył na mnie! Mamusiu, boję się!

       Kolejne lata były niczym samotna przeprawa przez piekło.

        Tego dnia Loretta nie miała humoru. Jak zwykle była niewyspana, a w szkole dostała dwie uwagi. Jedną za strasznie „młodszych przyjaciół" (chociaż Loretta wcale nie uważała bandy rozwydrzonych bachorów z drugiej „a" za swoich przyjaciół.), drugą za uderzenie starszego o rok chłopca (bo to nic złego, że od jakiegoś czasu ciągnął ją za rude warkoczyki i niszczył jej rzeczy. W końcu był chłopcem, a ci tylko tak potrafili okazywać zainteresowanie. Prawda?).

        Później musiała brać udział w nudnym apelu i stanąć przed tymi wszystkimi, równie znudzonymi, dziećmi, tylko po to, by wyrecytować wiersz, z którego połowy słów nie rozumiała. Na szczęście, patrząc na innych uczniów, doszła do wniosku, że nie jest w tym sama, że oni rozumieją jeszcze mniej.

       Po szkole wpadła do domu i rzuciła się na kanapę.

       — Zamierzasz spać? — Jej matka zjawiła się w salonie.

       — W dzień nie ma potworów — mruknęła i zamknęła oczy.

       Kobieta westchnęła ciężko.

       — Masz dwanaście lat, mogłabyś w końcu przestać wymyślać jakieś potwory.

       Wtedy Loretta zdenerwowała się. Zerwała się z kanapy i zrzuciła z siebie bluzkę, odsłaniając czerwone i fioletowe ślady, które pokrywały bladą skórę.

        — Jeśli nie potwór, to kto mi to zrobił? — spytała zrozpaczona.

*

        Mając trzynaście lat Loretta zrozumiała, że od pewnego czasu potrafi czuć tylko strach i znudzenie.

       — Mama tego nie rozumie — powiedziała, zawzięcie malując coś na kartce. — Ona myśli, że ja się okaleczam.

      — A tata? — Ubrana na biało kobieta zapisała coś w swoim zeszycie i spojrzała zaciekawiona na dziewczynkę.

      — Tata? — Loretta zawahała się. — Nie wiem. Jego wiecznie nie ma. Z samego rana wychodzi do pracy i wraca bardzo późno. — Wzruszyła ramionami. — Ale i tak jest lepszy od mamy. On przynajmniej nie wmawia wszystkim, że ma córkę wariatkę.

     Kobieta znów zapisała coś w zeszycie, a w głowie już miała milion teorii.

      I wszystkie błędne.

       Loretta jej nie lubiła, bo zachowywała się dokładnie tak, jak jej matka – uśmiechała się sztucznie i kompletnie nie słuchała.

*

       W wieku piętnastu lat Loretta zaczęła kłamać i przy okazji, wiedząc, że to może się przydać, zaczęła brać udział we wszelkich zawodach.

      — Potwór? Jaki potwór — śmiała się, gdy matka albo psycholog pytały ją o niego. — Ten siniak? Cóż... ostatnio byłam na zawodach i przewróciłam się. To nic poważnego.

     Jednocześnie, to właśnie wtedy przeżywała najgorsze chwile w swoim życiu.

     Chwile... dni... W końcu lata.

       Inne dziewczyny pokrywały swoje twarze masą kosmetyków.

       Ona na swojej miała siniaki i blizny. Niektóre były tak duże, że nie dało się ich ukryć.

       Inne dziewczyny mogły nosić spódniczki i bluzki na ramiączka.

       Ona za bardzo wstydziła się tego, co codziennie ukrywała pod grubym swetrem i długimi spodniami. 

      Na szczęście Loretta nauczyła się okłamywać samą siebie. Szło jej to tak dobrze, że po pewnym czasie przestała zwracać uwagę na inne dziewczyny i powoli zaczęła sobie przypominać, jak to jest spać w nocy.

       Nic nie słyszę mówiła sobie, chociaż docierały do niej kroki i skrzypienie drzwi.

       — Nie ma cię tu — mówiła do potwora i machała na niego ręką.

      Ignorowała również palce zaciskające się wokół jej kostek i złowieszczy śmiech przy uchu.

     Było dobrze. 

     Potwór był jedynie jej wymysłem.

     Jak to powtarzała pani psycholog - to tylko wybujała wyobraźnia. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro