Rozdział 1~Wtyczka
Środek nocy. Spałam sobie w najlepsze gdy nagle rozległ się dzwonek mojego telefonu. Od razu wiedziałam kto dzwoni sądząc po piosence Danity Kane „Stay with Me". To był Donnie. Randka w środku nocy? Super, tylko czy będę na siłach by choć ustać na nogach. Oczy same mi się kleiły, ale odebrałam.
-No cześć, Donnie-powiedziałam.- Co tak po nocy?
-Hej, obudziłem cię?-spytał.
-Nie przejmuj się, to nic takiego.- Idiotka. Nie mogłam powiedzieć „Nie martw się. I tak nie spałam."? Że też ja nigdy nie pomyślę zanim coś powiem.- Coś się stało?
-No, jest pewna ważna sprawa-wyjaśnił.- Potrzebna nam twoja pomoc.
-Okay, zaraz będę-odpadałam.
Odłożyłam telefon i zeskoczyłam z łóżka. Błyskawicznie włożyłam ciuchy biegnąć do drzwi. Zatrzymałam się jednak. Nie bez powodu nocowałam dziś w mieszkaniu rodziców. Przyjaciółka mamy wychodziła za mąż i ona wraz z tatą byli teraz na przyjęciu. No i co teraz? Nie mogłam ich ściągnąć z wesela, ale nie mogłam też zostawić braci samych. Postanowiłam więc zabrać ich ze sobą. Nie obyło się oczywiście bez marudzenia, ale i tak udało mi się zaciągnąć rodzeństwo do kanałów. Wchodząc do kryjówki kazałam iść braciom do mojego pokoju by mogli się wyspać. Całe szczęście były wakacje więc bury za zerwanie ich z łóżek nie dostanę. W salonie siedzieli już chłopcy czekając na mnie.
-Cześć chłopaki-powiedziałam ziewając.
-Siemka, Aishi-odparł Mikey z entuzjazmem.
-Co takiego ważnego się stało, że ściągnęliście mnie tu o pierwszej w nocy?-spytałam siadając na kanapie.
-Słuchaj, cały czas przyglądamy się tej dziwnej grupie od tygodnia-zaczął Leo.
Wiedziałam o jaką grupę mu chodzi. Chowają się w cieniu i zapewne nikt poza nami nie wie o jej istnieniu. Chodzą w czarnych kurtkach i spodniach. Byli tam zarówno mężczyźni jak i kobiety. Istniało nawet podejrzenie, że nie jesteśmy jedynymi Ninja w mieście. Nie licząc oczywiście Klanu Stopy.
-Jak na razie nic o nich nie wiemy, tyle tylko, że mają kryjówkę w opuszczonym hangarze na końcu miasta-ciągnął.
-No i co?-dociekałam.
-Musimy się dowiedzieć kim oni tak naprawdę są-tłumaczył Donnie.- To wrogowie albo przyjaciele, ale i tak nie mamy pewności na czym stoimy. Potrzebna nam wtyczka.
-I tą wtyczką mam być jak, zgadłam?-wyrwałam przenikliwie.
-Ja byłem przeciwny temu, ale chłopaki się uparli-dodał.
-Tu chodzi o bezpieczeństwo miasta, Donnie a nie o uczucia-podkreślił Leonardo.- Jutro przyjmują nowych rekrutów więc to dla ciebie idealna okazja-zwrócił się do mnie.
Miałam być szpiegiem? No nareszcie! Zawsze chciałam sprawdzić się w tej roli. Swoją drogą to było dość dziwne, że przyjmowali nowych skoro organizacja byłą tajna. Coś mi tu nie pasowało już na falstarcie. Nagle usłyszeliśmy jakiś hałas dobiegający z którejś sypialni. Pobiegliśmy do mojej. Wiedziałam ,że to moi bracia. Otworzyłam drzwi i zamarłam.
-Minoru?! Jiro?! Co wy tu zrobiliście?!-wkurzyłam się.- Mieliście spać!
Moje łóżko wyglądało jak wyciągnięte z gardła Krathatrogona a wokoło latały pierze.
-Są wakacje a okazja, żeby poprzebywać w kryjówce rzadko się nadarza-odparł Minoru.
-Ale to chyba nie powód żeby demolować siostrze pokój, co chłopaki?-wtrącił Donnie.
-A jej facet zawsze trzyma jej stronę-narzekał Jiro.
-Małolaty poniżej dwunastego roku życia o tej godzinie już śpią-podkreślił Leo.
-Ale wy jesteście drętwi-dalej marudził.
-Mi to mówisz?-dodał Mikey.
-Posłuchajcie, teraz macie dobry powód, żeby nie spać-rzekłam.- Bo jak wrócę tutaj za dwadzieścia minut to ten pokój ma lśnić. Rozumiemy się?
Zatrzasnęłam drzwi. Fakt, może i byłam trochę za ostra, ale w końcu sami narobili tego bałaganu a nie byli u siebie. Westchnęłam ciężko odchodząc razem z żółwiami.
-Ech... bracia-wymamrotałam.
-Wiem-odezwał się Donatello.- Czasami aż krew zalewa.
-A o której zaczną przyjmować tych nowych?-dociekałam.
-Około ósmej wieczorem-odparł Raph.
-Okay.- Pokiwałam głową.
Po dwudziestu minutach zajrzałam do braci. Pokój był posprzątany a oni spali pod kołdrą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro