Rozdział 15~ Trzeba czasem zaufać
Schroniliśmy się w kryjówce. Trudno było mówić tu o dobrym samopoczuciu. Mnie nadal bolało ramię, Leo kuśtykał z postrzeloną nogą. nie podałam Donniemu tego leku od Chrisa bo nie wiedziałam jak to na niego podziała. O Tiff wolałam nie wspominać. Zabili ją. Wiem, że to brzmi strasznie obojętnie, ale im bardziej ją wspominam tym bardziej chce mi się płakać.
Tego dnia siedziałam z Donatello w laboratorium chcąc mu cokolwiek przypomnieć albo tłumaczyć wszystko od zera, ale zupełnie oprócz swego i naszych imion nie potrafił niczego przyswoić. Tak jakby te sześć nazw zapełniło mu, swoją drogą dość "pojemny" mózg.
-Wybacz mi, Aishi-powiedział.- Mam dość. Muszę odpocząć.
-Ale Donnie...
-Nie!-zaprotestował.- Nie rozumiesz, że nic z tego nie będzie? Sam nie wiem kim jestem i nie wiem co działo się wcześniej. Daruj, ale jesteś dla mnie zupełnie obcą osobą.
Te słowa mocno mnie zabolały. Trudno go było jednak winić. Nie wiedział co się dookoła niego działo i był tym przerażony. Wyszedł z laboratorium a ja siadłam na stole zrezygnowana. Wyjęłam z kieszeni fiolkę turkusowego płynu patrząc na nią. Mogła być dla Donniego ratunkiem, ale i zgubą. Nie znałam się na chemii tak dobrze jak on. Znaczy wcześniejszy on. Tak więc co mi przyjdzie z tego, że sprawdzę składniki pod mikroskopem, jeżeli i tak większości nie rozpoznam. Nagle do laboratorium wszedł Leo. Dokuśtykał do mnie pytając:
-I jak ci poszło?
-Zupełnie niczego nie pamięta-odparłam.- Nie ma sensu go męczyć. To nic nie da.
-Co to jest?-dociekał siadając obok mnie i patrząc na fiolkę.
-Chris mi to dał. Twierdzi, że to jest lekarstwo na amnezję Donniego.
-Więc dlaczego mu go nie podasz?
-A dlatego, że nie ufam Chrisowi. Za wiele zła nam wyrządził. Nie potrafię mu wierzyć.
-Powiedział coś gdy ci to dał?
-Powiedział, że jeżeli chce ocalić Donniego to muszę to wziąć i zaufać.
Leo westchnął ciężko przysuwając się bliżej.
-Ale ocalił ci życie-przypomniał.
-Tak-potwierdziłam.
Nie wiem skąd to wiedział. Przecież wtedy siedział w kanałach. Pewnie Raph mu wygadał.
-Aishi, pamiętasz jak pierwszy raz zjawiłaś się w naszej kryjówce?-ciągnął.
-Raczej Donnie mnie przyniósł-sprostowałam.
-Dobra, mniejsza z tym. Wiesz, dlaczego tak bardzo chciał cię przyjąć do naszej drużyny?
Zastanawiałam się nad tym wiele razy, ale nigdy nie pytałam.
-Nie.
-Bo zaufał ci od razu. Widział w tobie odwagę, determinacje i inteligencje.
-A wy? Co wy we mnie widzieliście?
-Głupotę i niezrównoważenie.
Szturchnęłam go w ramię śmiejąc. Potem znowu spojrzała na fiolkę. W końcu Christophe ocalił mi życie. Chyba nie mógłby tego zrobić by dać mi truciznę. A może? Przecież jesteśmy Hamato.
-Czyli twierdzisz, że powinnam mu zaufać?-spytałam.
Leo skinął głową. Cóż, rzadko kiedy się z nim zgadzałam, ale był moim przyjacielem i mogłabym za niego i jego braci życie oddać. Ścisnęłam mocniej fiolkę schodząc ze stołu. Pomogłam zsunąć się Leo po czym oboje wyszliśmy z laboratorium. Znalazłam Donatello w jego pokoju. Siedział na łóżku zrezygnowany.
-Donnie-odezwałam się.
-Znowu ty?-spytał zmęczonym głosem.- Czego chcesz?
-Mam coś co przywróci ci pamięć-odparłam z uśmiechem machając mu przed oczami fiolką.- Wypij to.
-Co to jest?
-Wypij i nie pytaj. Do dna.
Wziął fiolkę odkręcając ją i pijąc a ja czekałam z niecierpliwością. Właśnie przywróciłam mu pamięć albo wydałam na niego wyrok. Pokręcił głową. Nastała chwila ciszy. Powoli podeszłam do niego kładąc rękę na ramieniu. Spojrzał na mnie wzrokiem, który doskonale znałam.
-Aishi-wypowiedział moje imię.
Nic nie powiedziałam. Z oczu same zaczęły płynąć mi łzy. Rzuciłam się mu na szyję tak, że o mało nie stracił równowagi.
Nie chciałam go puszczać za nic na świecie, ale w końcu bym go udusiła. Obsypałam go pocałunkami na całej twarzy i dopiero potem zabrałam ręce z jego szyi.
-Dziękuję ci-dodał.
-Nigdy więcej mnie nie zostawiaj-poprosiłam.
Położyłam głowę na jego ramieniu. Teraz wiedziałam, że gdyby nie Chris to nigdy bym nie odzyskała Donniego. Z trudem musiałam przyznać, że nie jest złym człowiekiem i nie zrobiłby mi krzywdy gdyby nie Fiona. Musiałam z nim porozmawiać. Musiał mi wyjaśnić co tak naprawdę dzieje się z nim w O.N-dze. Musiałam mu podziękować. Po chwili do pokoju weszli bracia Donatello. Leo wysłał mi spojrzenie ta jakby mówił "Dobrze zrobiłaś". Wyszłam zostawiając ich samych. Korzystając z ich nieuwagi zabrałam swoją katanę i wymknęłam się z kryjówki. Jednak pech sprawił, że na swojej drodze spotkałam Kala.
-Aishi, dokąd tak pędzisz?-spytał.
-Eee... idę na patrol-odparłam a potem pobiegłam dalej.
-Aha, okay-wymamrotał.- Aishi!
Zatrzymałam się spoglądając na niego przez ramię.
-Zdecydowanie lepiej wyglądasz jako Ninja-stwierdził.
Uśmiechnęłam się szczerze. To było naprawdę miłe.
-Dzięki-szepnęłam.
Oboje ubolewaliśmy po stracie Tiffany, ale Kalipso całkiem nieźle się trzymał. Ja nie potrafię ocenić swego stanu. Chyba też nie najgorzej. W depresję nie popadłam, ale też nie mogłam tak po prostu zapomnieć tego co stało się cztery dni temu. Zaledwie kilka godzin po tym jak dotarliśmy do kryjówki, oboje wróciliśmy do Tiff i pochowaliśmy ją na cmentarzu. Ryzykowaliśmy, bo O.N.G.A węszyła po całym mieście by nas znaleźć, ale udało nam się sprawnie i szybko pożegnać przyjaciółkę.
Dotarłam na powierzchnię. Byłą noc. Dokładnie to sama nie wiedziałam czego tu szukałam. Chyba musiałam przemyśleć parę spraw zanim zdecyduje się iść do organizacji by pogadać z Christophem. Musiałam to zrobić dzisiaj. Siadłam na dachu budynku gdzie mieszkała April. Chciałam do niej iść i porozmawiać, ale jej nie było. Pozostało mi wpatrywanie się w miasto.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro