Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Two: 8. "Jesteś potworem"

Całą noc omijałem moją komnate szerokimi łukami. Chodziłem dosłownie wszędzie; ogrody królewskie, podziemia zamku, biblioteka a nawer Bifröst.

Wszystko, żeby tylko nie spotkać Freyi.

Siedziałem więc na ławce w alejce różanej gdzieś w głębi ogrodów królewskich z książka w dłoni i starałem się skupić na tekście. Jednak każdy szelest, łamanie gałęzi czy plusk wody ze stawu obok przyprawiał mnie niemal o zawał.

Czy bałem się Freyi? Cholernie.

Może nie tyle co jej samej, ale reakcji blondynki. Bałem się, że mnie znienawidzi. Nie mogę cofnąć już wyroku nadanego na ukochanego Freyi, a bardzo bym chciał. Była z nim szczęśliwa. A co, jeżeli teraz płacze? Cierpi lub nie daj Odynie się ukrzywdza? Nie! Loki?! O czym ty myślisz?! Nawet nie spostrzegłem, kiedy zacząłem przygryzać swojego palca wskazującego, patrząc gdzieś w odległy punkt. Zaczęło świtać niedługo po moim zamyśleniu, a na mnie czekały obowiązki, dlatego nie mogłem się dłużej ukrywać. Wyszedłem z ogrodów królewskich i pokierowałem się od razu do zamku. Ścisnąłem mocniej książkę w swojej dłoni wkraczając na schody, prowadzące na piętro, gdzie mieściła się moja komnata. Pociągnięcie za klamke i cała odwaga mnie opuściła. Aczkolwiek wszedłem do pomieszczenia i zamknąłem za sobą drzwi. Po odwróceniu się natychmiast zbladłem. Stała tam ona. Zapłakana. Oczy miała podkrążone zapewne po nie przespanej nocy oraz przekrwione od płaczu. Jej sukienka służki była czysta, ale gdzieniegdzie widniały ślady po kropelkach łez blondynki. Książka wypadła z moich rąk lądując hucznie na ziemi, kiedy zorientowałem się co to za zawiniątko w jej rękach. Niemowlak. Jej dziecko? Stałem dwa metry od nich, ale i tak mogłem dostrzec czerń jego króciutkich włosów oraz tą soczystą zieleń tęczówek. Blada cera tak podobna do mojej. Czułem, jak miękną mi nogi.

- Jesteś potworem - szepnęła wciąż płacząc, a jej oczy wyrażały pustkę. Cholerną nicość.

Zaschło mi w gardle, kiedy odkładała dziecko na moje łóżko, po czym podeszła do mnie na tyle blisko, że nasze klatki piersiowe się stykały.

- Jesteś niewyobrażalnie złym człowiekiem. Pozbawiłeś dziecko ojca i mnie ukochanego. Jak mogłeś? - przekrzywiła głowę nieco w bok. - Rozumiesz co zrobiłeś? Rozumiesz jak bardzo skrzywdziłeś tego malca?! -wykrzyknęła i wskazała palcem na zawiniątko. - On już nie ma ojca, a ja nie mam kogoś, kogo darzyłam miłością! - popchnęła mnie w pierś, przez co moje plecy spotkały się ze ścianą.

Sam nic nie mówiłem, bo nie mogłem. Moje usta były zasznurowane, a oddech rwał się z emocji. Krzyki blondynki, płacz dziecka i moje bicie serca dudniły mi w uszach niczym piekielne bębny zwiastujące mój koniec.

- Nienawidzę cię! - wykrzyczała to, czego nigdy w życiu nie chciałem usłyszeć z jej ust; uderzyła mnie pięścią w pierś, czego w ogóle nie odczułem, ale blondynka zdawała się tego nie zauważać. - Nienawidzę cię całym swoim krwawiącym sercem, Loki! Jesteś potworem! Demonem! Nigdy nie zapomnę tego, co zrobiłeś mi i mojemu synowi! - okładała mnie pięściami, płacząc przy tym niemożliwe głośno.

W pewnym momencie złapałem za nadgarstki dziewczyny, ale ona nie wyrwała ich. Zapłakała tylko i oparła czoło o moją klatkę piersiową. Osłupiały całym tym zdarzeniem nie miałem pojęcia co robić, aczkolwiek w końcu ją objąłem. Mocno, bardzo mocno objąłem i wtuliłem w siebie z tęsknotą. Czułem te kilka łez spływających po moim policzku, lecz nie przejmowałem się nimi.

- Nienawidzę cię - wyszlochała w moją pierś, zaciskając piąstki na mej szacie.

Wolałem się nie odzywać, aby sobie nie przypomniała w kogo objęciach się znalazła. Pragnąłem mieć ją w objęciach cały czas i już nigdy, przenigdy nie wypuszczać. Schowałam twarz w jej cudownych włosach i zwciągnąłem się ich różanym zapachem. Tak mi tego brakowało. Jednak długo ta piękna chwila nie potrfała przez jej delikatne odsunięcie się ode mnie. Zadarła głowę do góry, a jej duże niebieskie oczy wbiły swój wzrok w moje zielone tęczówki.

- Całym swoim sercem cię nienawidzę i nawet fakt, że czuje się dobrze w twoich ramionach tego nie zmieni - wyszeptała, po czym uwolniła się z mojego uścisku i podeszła do łóżka.

Wzięła malca na ręce, a następnie ukołysała go, żeby się uspokoił. Patrzyłem, jak dziecko uspokaja się w objęciach matki i przestaje ronić łzy. Blondynka nawet na mnie nie spojrzała, tylko wyszła szybko z komnaty. Wplątałem palce w swoje włosy i pociągnąłem za ich końcówki płacząc niczym małe dziecie i zsuwając się po ścianie.

Straciłem ją. Znowu ją straciłem i to przez własną głupotę.

Mam nieodparte wrażenie, że was troszeczkę rozpieszczam😋 Aha i proszę o parę miłych słów dla Edytora, bo to dzięki niemu rozdziały są w miarę poprawne😙

Edytor: :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro