Two: 6. "
No one's P.O.V
Książę poraz pierwszy od dłuższego czasu nie zmrużył oka przez kilka dni z rzędu. Nie chciał spać, ponieważ gdy tylko zamykał oczy, powracały wspomnienia. Rosalia. Frygga. Odyn. Wszyscy wydawali mu się tacy mali, odlegli i nic nie znaczący. Okazuje się, że Loki musiał stracić każdego z nich, aby dostrzec jak bardzo są dla niego ważni. Siedział sam w swojej komnacie i patrzył w płomień kominka, jakby chciał poznać jego wszelkie sekrety. Freya wchodziła tylko wtedy, kiedy ogień zaczął wygasać. Mag nie chciał aby płomień kiedykolwiek zgasł, bo wydawało mu się, że wraz z płomykiem, odejdzie on sam. Że zwariuje. Ognik był żywy, więc zielonooki postanowił wyjść na swój balkon i spojrzeć na ogród królewski. Wydawało mu się, że widzi tam siebie oraz Frygge spacerujących, śmiejących się. Tęsknił za matką, za ojcem, ale najbardziej odczuwał tęsknote za swoją ukochaną. Nie ma już tej dawnej miłości, jaka między nimi była. Ona się go boi, chyli czoła, a on cierpi przez jej niepamięć. Zamyślony nawet nie dostrzegł, że Freya oparła się nieśmiało o barierke obok niego. On miał wzrok wbity w swoje dłonie, które były ze sobą splecione i położone na barierce tak samo, jak łokcie. Myślał. Powracał do wspomnień. Patrzyła na niego, a gdy dostrzegła łze spływającą swobodnie po jego lekko różowym policzku, posmutniała. Nie uszło jej uwadze, że książe bardzo się smuci od kilku dni. Jednak myślała, że to przez śmierć Wszechojca.
- Panie.-odezwała się cichutko, ale on nie zareagował, więc powoli wyciągnęła dłoń w jego stronę.
Dotknęła jego policzka, ścierając łze, dzięki czemu mag spojrzał na nią oszołomiony. W jej oczach dostrzegł pewne ogniki, ale nie mógł rozszyfrować jakiego są pochodzenia. Patrzyła na niego, a on na nią. Zdawać by się mogło, że widzą się pierwszy raz w życiu.
- Dlaczego płaczesz, Panie?-zapytała, przybierając identyczną pozycje co on.
Mag prychnął, przenosząc wzrok na swoje dłonie, którymi teraz się bawił.
- To tylko łza.-odparł.
- No więc jak nazwać tą jedną łze skoro nie płaczem?
- Łzą.-wzruszył ramionami.
- A z czego ona wynika?-dopytywała ciekawa.
- Z bólu, cierpienia, a może po prostu mojej głupoty.-westchnął.
- Niech książę tak nie mówi, Pański majestat jest przecież uznawany za jeden z najniezwyklejszych.
- Tu nie chodzi o majestat, pozycję czy nawet samego mnie.-oparł się plecami o barierke i założył ręce na piersi. Wzrok wbił w podłogę.
Dziewczyna uczyniła podobnie do niego, ale ona jeszcze odrzuciła swoje włosy w tył.
- Odyn trafi do lepszego miejsca, gdzie zazna w końcu spokoju.-pocieszała.
- Nawet o Odyna nie chodzi.-dodał.
- To ja już nie mam pomysłów.-westchnęła zrezygnowana, dzięki czemu na ustach psotnika zagościł lekki uśmiech.
- Nie jestem pewien czy powinienem ci zaufać.-spojrzał w jej oczy.
- Jestem tylko służką, komu miałabym powiedzieć?
- Racja. Tylko służka.-powrócił wzrokiem do podłogi.- Straciłaś kiedyś coś tak ważnego, że myślałaś tylko o tym, jakby to było, gdyby to wciąż z tobą było?
- Owszem.-odparła, przenosząc posmutniały wzrok na ziemię pod nogami.- Nadal tak mam.
- Wiesz... Jeżeli chodzi o uczucia, to w moim przypadku nie okazuje ich za często, ale ta jedna osóbka mogła je oglądać bez przerwy.
- Twoja ukochana, Panie?
- Tak.
- Jest tu?-rzuciła mu spojrzenie.
- Owszem. I to bardzo blisko mnie, a ja nie mogę jej nawet dotknąć.
- Dlaczego?
- Ona się mnie boi... To znaczy tak podejrzewam. Na pewno czuje do mnie respekt.
- Skrzywdziłeś ją?
- Nie, ale zrobił to ktoś inny i przez to nie pamięta mnie, ani tych wszystkich rzeczy, jakie razem przeżyliśmy.
- To smutne.-stwierdziła.
- Ale prawdziwe. I wiesz? Nie wiem kto, gdzie ani nawet w jaki sposób ją skrzywdził.
- To jak to się stało?
- Długa historia. Cóż, ona teraz kocha kogoś innego, mówi, że jest z nim szczęśliwa. Nie będę jej psuć życia, bo ja tak chcę.
- Pięknie z twojej strony, Panie, ale jeżeli to ona była twoim priorytetem przez ten cały czas, to może pomyśl teraz o sobie i spróbuj ją odzyskać.-zaproponowała patrząc w oczy psotnika, który też na nią patrzył.
- A co jeżeli ona mi nie uwierzy?
- To nie poddawaj się i próbuj dalej.-wzruszyła rumieniem.- Jeżeli cię prawdziwie kochała, to to uczucie powróci. Może prędzej, może później, ale powróci.-uśmiechnęła się, po czym odepchnęła od barierki i weszła do komnaty, aby ogień nie zgasł.
Nie było długo, wiem, przepraszam, ale jest 😙
Tak a propo, to dorobiłam się Edytora! Co nie mój podwładny Edytorze?
Edytor: Czy ja ci na murzyna wyglądam?😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro