Two: 2. "Moja służka"
Szedłem spokojnie uliczkami Aagardu, aby nie wzbudzić niepotrzebnych podejrzeń. Doskonale wiedziałem, gdzie idę i w jakim celu, więc nie zawracałem sobie głowy przystankami. W końcu trafiłem pod odpowiednie drzwi odpowiedniego dworku. Nie zapukałem, nie wszedłem, a tylko teleportowałem się od razu do wnętrza budynku.
- Cicho - szepnąłem do ognika, który jęknął, bo mu się zakręciło w głowie od teleportacji.
Nie zwracałem uwagi na wystrój, szedłem wprost do sypialni, w której miałem zastać wdowca po mojej służce. I tak było. Lecz był w stanie nie nadającym się do gróźb. Siedział na krześle przy biurku z głową na jego blacie i pustą karafką po nalewce z boku. Spał. Cóż, miałem czas i mogłem to zrobić jutro, dlatego zamknąłem oczy i teleportowałem się do swej sypialni. Jak gdyby nigdy nic położyłem się spać i zasnąłem. To znaczy po tym jak ognik przestał jojczeć, że źle się czuje.
Kiedy jasne promienie słoneczne wdarły się do mojej sypialni przez otwarte drzwi balkonowe, uchyliłem powieki. Ten dzień miał być powitaniem nowej służki. Nie lubię tego momentu, gdy muszę ją wybrać spośród innych zlęknionych dam. Dlatego po śniadaniu zleciłem wybór służącej jednej z moich podwładnych. Naprawdę nie byłem dzisiaj w nastroju na jakiekolwiek rozmowy, czy zabawy, dlatego poprosiłem Thora, aby mi potowarzyszył w spacerze przez ogrody królewskie. Niby nie mam ochoty na rozmowy, aczkolwiek muszę się komuś zwierzyć z moich przemyśleń. Nawyk po Rosalii.
- Co cię trapi, bracie? - zapytał, idąc ze mną ramię w ramię przez alejkę różaną, na której ognik wesoło hasał.
- Moja służka - powiedziałem, wpatrzony gdzieś w dal.
- Och. No tak, jej śmierć, to tragedia - posmutniał.
- Owszem, ale mnie bardziej trapi jej zabójca.
- Zabójca? Masz jakieś podejrzenia? - spojrzałem na mnie z zaciekawieniem, które mnie przenikało.
- Mhm. Opowiadała mi niejednokrotnie o swoim mężu, który ją bił i nękał.
- I myślisz, że to on mógł ją zabić? - prychnął nie wierząc mi w słowa.
- Nie, ja wiem, że on ją zabił.
- Musisz mieć dowody - oznajmił coś, co wiedziałem od początku.
- Wiem - mruknąłem, marszcząc brwi w zamyśleniu.
Dowody. Muszę mieć dowody. Tylko jak je zdobyć? Nagle wpadł mi do głowy nie banalny pomysł, przez który uniosłem wyżej podbródek.
- Masz pomysł, racja? - zapytał blondyn, patrząc na mnie z obawą, a ja mu w odpowiedzi posłałem chytry uśmiech.
- O oł... - jęknął ognik.
***
- Siadaj - mruknął strażnik, sadzając wdowca na pozłacanym krześle w sali tronowej.
- Ale panie, o co chodzi? - zapytał zdezorientowany mężczyzna patrząc po mnie i Thorze.
- Zapytam prosto z mostu, czy zabiłeś swoją żone? - rzucił Thor.
- Co to za oskarżenia? - warknął w jego stronę.
- Odpowiedz - wtrąciłem, mając dość jego wymijania tematu.
- Nie, nie zabiłem jej - warknął, a ognik do niego podleciał i uderzył go w twarz.
Kłamał. Widziałem to w jego oczach. Śmiał mi kłamać w twarz?
- W takim razie daj rękę -podszedłem do niego spokojnym i opanowanym krokiem, mając wzrok wbity w jego oczy.
- Po co?
- Daj - stanąłem przed nim, a gdy wyciągnął do mnie dłoń uchwyciłem ją.
Użyłem magii, aby dostać się do jego umysłu i dalej szukałem wspomnień. Nie zwracałem uwagii na jego krzyki bólu oraz wiercenie się na krześle, tylko przeszukiwałem najdalsze zakątki jego umysłu. Wreszcie znalazłem to wspomnienie. Udało mi się posłać hologram, aby inni też mogli to zobaczyć.
Służka ścieli moje łoże, gdy nagle drzwi do mojej komnaty zostały otwarte, a do pokoju wszedł mąż służki. Nadal niczego nie świadoma kobieta odwróciła się i napotkała jego spojrzenie. Zdążyła tylko krzyknąć, gdy narzędzie zbrodni znalazło się w jej krtani. Potem widać było, jak mężczyzna wychodzi z mojej komnaty, jak gdyby nigdy nic.
Puściłem jego dłoń, kiedy ból zaczął wwiercać mi się w skroń. On leżał na ziemi w kałuży krwi, nieprzytomny. Nie interesowało mnie to. Po prostu odwróciłem się i skierowałem do mojego pokoju. Jednak służka, która za zadanie miała mi znaleźć godną służącą mnie zaczepiła.
- Jest posłuszna, wychowana i uczciwa. No i przede wszystkim pracowita, książę - zarzekała się, pilnie dotrzymując mi kroku.
Nie zwracałem na nią uwagi, tylko szedłem prosto do mej komnaty, gdzie miała na mnie czekać moja nowa służka. Byłem jej ciekaw. Poprzednia... Cóż, nie wytrzymała ze mną długo.
- Książę...
Zatrzasnąłem jej drzwi tuż przed nosem i westchnąłem, czując wreszcie spokój.
- Wiem, nie mędź już - jęknąłem do ognika, który usilnie na mnie nadawał.
Odwróciłem się i napotkałem niebieskie, błyszczące oczy, należące do niewysokiej blondynki. Serce mi się zatrzymało.
- Witaj, książę - ukłoniła mi się lekko, ale ja dalej wypatrywałem się w nią oniemiały.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro