Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Two: 1. "Jej już nie potrzeba czułości"

Trzecia nad ranem, a ja dalej siedziałem w bibliotece i zatracałem się w moich ulubionych lekturach. Ognik siedział na moim ramieniu już dawno śpiąc. Dwa razy zdarzyło mu się spaść, ale za każdym razem nawet się nie budził.

Uwielbiałem się tak zaszywać po nocach pomiędzy regałami i czytać, jakby świata nie było.

Midgard słynie ze swoich upraw rolnych, jednak nie dodają one energii Asom.

Przeczytałem i wspomnienia uderzyły we mnie po raz kolejny tego dnia. Nie było godziny, żebym nie myślał o Midgardzie i jednej osobie, dzięki której nauczyłem się kochać i czuć współczucie dla innej osoby. Czasem przyłapywałem się na myśli "Co by ona teraz robiła, gdyby żyła?". Często zaś leżąc już w łóżku wyobrażałem sobie ją. Piękna, niebieskooka i wygadana kobieta o nieziemsko urokliwym uśmiechu i ostrym charakterku. Teraz jestem księciem Asgardu i prawą ręką mego brata, króla Thora. Mam z nim znacznie lepsze kontakty niż rok temu, ponieważ często rozmawiamy i okazał się być bardzo pomocnym bratem. Pomógł mi się pozbierać po stracie Rosalii. To on wyciągnął mnie z mojej komnaty, gdy byłem załamany po stracie Rosali. Pomagał mi, a ja teraz pomagam jemu.

- Książę.

Zamrugałem kilka razy, a gdy już odzyskałem orientację, spojrzałem na moją służke, stojącą na końcu regału, o który się opierałem plecami, siedząc na ziemi w siadzie skrzyżnym.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale miałam księcia powiadomić, kiedy skończę szykować kąpiel -powiedziała cicho, zapewne nie chcąc obudzić mojego ognika, który przyznaję, że momentami był traktowany lepiej ode mnie.

Kiwnąłem głową w odpowiedzi, dzięki czemu drgnęła lekko i opuściła bibliotekę. Niechętnie wstałem, a po odłożeniu książek na odpowiednie półki skierowałem się do mojego pokoju. Moja służka szykowała łoże do snu, kiedy wchodziłem do toalety, gdzie nareszcie zaznałem relaksu w postaci kąpieli. Po całym dniu wypełnionym różnymi trudnym lub nie decyzjami, reprymendami, jakie trzeba było dać kilku naszym podwładnym i doradzeniu mojemu bratu w sprawie Heimdalla, który ostatnio słabnie w siłach. Minął rok odkąd widziałem Rasalie i nie będę tu próbował udawać silnego, tęsknię za nią. Nie, znowu o niej myślę. Zapomnij w końcu Loki, będzie ci lżej. Tylko, że ja nie potrafię o niej zapomnieć. Moje rozmyślania przerwał kobiecy wrzask, dobiegający z mej komnaty. Zaniepokojony wyszedłem z wody i opatuliłem swoje dolne partie ręcznikiem. Ognik obudził się i poleciał za mną, przecierając oko rączką.  Udałem się od części z komnatą i tam ujrzałem moją służke leżącą na zimnej posadzce w kałuży krwi ze sztyletem wbitym w krtań. Ognik po drodze uderzył w ścianę... Nie wiem czy to on czy Thor robi w tym zamku za głupiego. Normalnego Asgardczyka widok martwego kobiecego ciała odstraszył, ale już nie takie rzeczy widziałem i sam stosowałem takie metody zabijania. Rozejrzałem się po ciemnym pokoju, rozświetlanym jedynie przez blask ognia w kominku. Niczego podejrzanego nie dostrzegłem, więc podszedłem bliżej ciała i przy nim ukucnołem. Kobieta wciąż miała otwarte oczy, ale nie emanowały one ciepłem i radością, jak to zwykle bywało. Były puste, szare i bez życia. Twarzy kolor był zbliżony do mojego, jednak nikt nie ma aż tak bladej karnacji, jak ja. Nawet trup. Płomyczek wylądował obok jej głowy i pogłaskał jej ucho.

- Zostaw - wziąłem go delikatnie na rękę. - Jej już nie potrzeba czułości - powiedziałem do niego, a on zwiesił głowę, piszcząc z żalem.

- Książę, czy nic księciu nie jest? -zapytał strażnik, który przed sekundą wparował mi do komnaty.

- Nie żyje - powiedziałem, po czym smutny usiadłem na ziemi i spojrzałem w oczy strażnika.

Jej śmierć jest dla mnie smutnym wydarzeniem, gdyż była moją przyjaciółką. Potrafiła mi doradzić i przede wszystkim nie bała się mnie aż tak, jak inne sługi. Mogłem z nią porozmawiać, jak człowiek z człowiekiem. Cóż, już nie mogę. Straż zajęła się ciałem, a inna służka wyczyszczeniem krwi ze złotej posadzki. Dostałem dodatkową ochronę, pilnującą moich drzwi, abym był bezpieczny, ponieważ nie wiadomo było kto dopuścił się zabójstwa Midry. Jednak ja nie odpuszczę, dopóki nie znajdę sprawcy. Miałem już pewne podejrzenia. Ona mówiła mi często o swoim mężu, którego zdradziła dla prawdziwej miłości i nie potrafił tego zrozumieć. Nienawidził jej. Bił ją, szantażował i nachodził, ale u mnie zawsze mogła znaleźć schronienie. Już dawno bym go skazał na lochy, gdyby nie to, że był jednym z radnych w naszym zamku. Wstałem z łóżka, gdy miałem pewność, że strażnicy są już zmęczeni swoją wartą i ubrałem się szybko w swoją zbroje z zieloną peleryną, pod którą łatwo mógł się ukryć ognik, który świecił, a zostać w komnacie nie mógł, bo by się zapłakał na śmierć.

Schowałem swój sztylet za pas, dzięki czemu będę miał się czym bronić w razie potrzeby. Otworzyłem drzwi balkonowe, a później je za sobą zamknąłem, aby utrzymać pozory. Moja komnata mieściła się dwadzieścia metrów nad ziemią, a ja nie jestem wróbelkiem, żeby móc latać, dlatego jednym pstryknięciem palców teleportowałem się na sam dół, do ogrodów królewskich.

- W porządku? - zaśmiałem się na widok zmieszanego ognika, który w swoim życiu tylko raz się teleportował i nie był do tego przyzwyczajony.

- Że też zawsze muszę trafić w te róże - mruknąłem, odczepiając swoją pelerynę z krzaka czerwonych róż. - Ty... - wskazałem palcem na śmiejącego się ze mnie płomyka. - Zaraz mogę cię wrzucić do fontanny jak chcesz.

Nie to, żebym często się wymykał nocami, nie.

Po uwolnieniu się z więzów kolców pomaszerowałem prosto do bramy wyjściowej, tudzież wejściowej. Będzie zabawa.

Dzisiaj będzie kilka rozdziałów, ale to nie maraton😋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro