Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

One: 8. "Witamy w Asgardzie!"

Obudziło mnie lekkie szarpanie za ramię, więc nie miałam wyboru i musiałam otworzyć oczy.

- Nie mogę śpać - wymamrotała siostra, mając czerwone od łez oczy i poszarpane włosy.

Usiadłam na łóżku, zwieszając nogi na podłogę i przetarłam oczy, aby wyraźniej widzieć jej twarz.

- No chodź tu do mnie - wzięłam ją pod pachy i usadowiłam na swoich kolanach. - Co ci się śniło? - zapytałam cichutko przy jej uchu, aby mój głos nie kojarzył jej się jako łoskot zaraz po przebudzeniu.

- Mama - odparła, a ja zaczęłam gładzić jej włosy dla uspokojenia.

- Mama? - pokiwała główką. - A co dokładnie robiła w tym śnie?

- Leciała samolotem - zaczęła się bawić moimi włosami. - Potem on spadł i było bum - zagestykulowała to, wyrywając mi przy tym parę włosów.

Zastygłam w miejscu wyobrażając sobie to, ale szybko się otrząsnęłam i uśmiechnęłam delikatnie do dziewczynki.

- Możesz spać ze mną -powiedziałam, a Nat pokiwała głową.

Ja i siostra położyłyśmy się na boku, dzięki czemu mogłam ją przytulić do swojego torsu.

Parę minut później, gdy Nat już spała usłyszałam otwieranie drzwi, ale udałam, że śpię na wszelki wypadek. Materac za mną się ugiął, a ja poczułam ciepły tors Lokiego na moich plecach i jego zimny oddech na karku.

- Wiem, że nie śpisz - wyszeptał do mojego ucha, na co otwarłam oczy i przekręciłam głowę twarzą do sufitu. - Pytanie dlaczego tak jest. - spojrzał mi w oczy, w których wyraźnie mógł zobaczyć strach.

- Widziałeś chyba co sobie wyobrażałam, prawda? -zmarszczyłam czoło, bo wiedziałam, że właśnie tak było.

- To się nie wydarzy - zapewnił. - Bez obaw - pocałował mój zaróżowiony policzek.

- Skąd możesz mieć pewność?

W sumie nie wiem czemu się z nim sprzeczałam, ale chyba gdzieś w środku miałam złe przeczucia.

- Skąd ty możesz jej nie mieć?

Nie miałam siły ani ochoty na dalsze wyciąganie argumentów, więc po prostu zostawiałam to w milczeniu i przekręciłam głowę do ściany, ale nie mogłam zamknąć oczu. Nadal miałam złe przeczucie.

- Zamęczysz się tym - mruknął w moje ucho. - Mogę ci ulżyć? - podniósł się, przez co prawie nade mną górował.

Kiwnęłam głową, ponieważ wiedziałam na co się zgadzam i wcale się nie myliłam, bo przyłożył dłoń do mojego rozgrzanego jak piec czoła. Chwilę później ogarnęła mnie przyjemna i głucha ciemność.

~

W momencie, kiedy otworzyłam oczy, uderzył we mnie jasny promień światła i nie było to w żaden sposób przyjemne.

- Wstawaj - warknął jakiś głos, na co powoli uchyliłam powieki i zobaczyłam... samego Odyna.

Jeszcze jego mi brakowało do kolekcji!

Rozejrzałam się, ale nie byłam w pokoju, w którym zasnęłam. Ba! Nawet na ziemi nie byłam...

- Witamy w Asgardzie! - krzyknął niby zapraszająco, ale ozięble. Potem skinął na mnie głową, a dwóch strażników w złotej zbroi zabrało mnie przez złote korytarze na srebrne schody i dalej do pozłacanych lochów.

Nie wyrywałam się. Rodzice mówili, że Asgard jest przyjazny, ale weź mu zajdź za skórę.

Poprowadzili mnie do celi, która chroniona była przez jakieś pomarańczowe pole magiczne. Dosłownie rzucili mnie do środka, a ja upadłam na dłonie i kolana. Strażnicy bez słowa odeszli.

Gdy się podnosiłam z ziemi, czyjś zimny dotyk chciał mi pomóc, ale go odepchnęłam i wstałam.

- Ty dupku! - krzyknęłam na maga, który patrzył na mnie jakbym właśnie sobie wyrwała serce. - Wydałeś nas!

- Ja...

- Zamilcz! - uderzyłam go w policzek, ale nie wydawało się, żebym mu coś tym zrobiła.

-  Dlaczego to zrobiłeś? Czemu mnie oszukałeś? - zmierzyłam go wzrokiem, który wyrażał rozpacz, smutek i czysty zawód jego osobą.

Loki's P.O.V

Rzuciłem na nią zaklęcie uśpienia, aby mogła odpocząć, a sam zająłem się myśleniem, będąc przytulonym do ciepłych pleców dziewczyny, która trochę namąciła mi w głowie.

Bałem się o nią i to cholernie. Starałem się wyprzeć tą opiekuńczą stronę mnie, która mówiła, że mam dbać o nią i jej dobro oraz siostrę, ale nie wychodziło mi to najlepiej. Były chwilę, gdy próbowałem ją zignorować, aby nie zagłębiać się w isiotę jej osoby. Również bez skutku. Nie miała pojęcia jaki miała na mnie wpływ.

Może to i lepiej.

Nagle głośny huk z dołu i Nat się budzi. Wstałem więc cicho, żeby okrążyć łóżko i pokazać małej na migi, że ma być cicho. Na szczęście zrozumiała przekaz i pokiwała głową, przykładając sobie paluszek do ust i wtulając się w śpiące ciało Rose. Udałem się schodami w dół, ale nie mogłem iść tak bezbronnie, więc wyczarowałem mój srebrny sztylet, który był nie zawodny i nosił na sobie krew wielu poległych i oddanych mi dusz.

- Nie ma go tu, na górę -usłyszałem głos należący do mężczyzny, ale nie mogłem rozszyfrować konkretnie do kogo.

Wycofałem się z powrotem na korytarz i ukryłem w kącie, aby nie być widocznym dla napastników. Wreszcie wyszli ze schodów dwaj mężczyźni w złotych zbrojach i włóczniach w ręku. Rozpoznałem ich od razu.

Królewscy strażnicy, ale co oni tu robią i czego szukają?

- Wejdziesz pierwszy - szepnął strażnik na tyłach, a ja wiedziałem, że nie mogę dopuścić do krzywdy dziewczyn.

- Panowie z zaproszeniem? -rzuciłem, wychodząc z cienia i od razu zamachnąłem się sztyletem w pierś napastnika, a sztylet przebił złoto niczym masło.

Ale zanim ostrze zdołało zetknąć się ze skórą mężczyzny, drugi strażnik odepchnął mnie w tył, przez co uderzyłam o drzwi do pokoju, gdzie spały dziewczyny i wleciałem do niego wraz z nimi.

Nathallie krzyknęła, ale ani to nie zdołało wybudzić brunetki z mojego zaklęcia.

Cholerna potęga magi!

Zanim zdążyłem się podnieść dostałem czymś twardym i zimnym w głowę, a wynikiem tego była ciemność.

~

Po przebudzeniu dość szybko zorientowałem się, że jestem w Asgardzkiej celi i nawet mnie to nie zdziwiło. Lecz nie było ze mną ani Rosalie, ani Nathallie, co mnie zaniepokoiło, ale nie dałem tego po sobie poznać. Moje włosy pofalowały się, ale nie miałem siły na czary i przywrócenie ich do normalnego stanu.

Zauważyłem też obręcz na mym nadgarstku, a po próbie wyczarowania klona dowiedziałem się, że ma ona za zadanie uniemożliwić mi czarostwo.

Nie powiem, nie byłem z tego powodu zadowolony.

Za mniej niż pięć minut do celi dosłownie wrzucono Rosalie, a gdy zauważyłem, że chce się podnieść, postanowiłem jej pomóc. Ale w momencie, kiedy moja dłoń dotknęła jej ramienia, odepchnęła ją i z trudem wstała.

- Ty dupku! - wyzwała mnie, a ja patrzyłem na nią jak na wariatke, nie miałem pojęcia dlaczego mnie wyzywa. - Wydałeś nas!

A więc myśli, że to przeze mnie tu jesteśmy.

- Ja... - starałem się jej wyjaśnić to wszystko, ale nie dała mi nawet dokończyć tego zdania.

- Zamilcz! - i to był ten moment, kiedy jej dłoń spotkała się z moim policzkiem, ale nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. - Dlaczego to zrobiłeś? - rozpacz i ból w jej głosie zabolał mnie. - Czemu mnie oszukałeś? - łzy przeszkliły jej oczy, a mnie się zrobiło źle na sercu.

- Moja droga. - zacząłem, łapiąc jej ramiona, żeby mnie znów nie uderzyła. - Skoro jestem tu z tobą, to oznacza, że nie wydałem ciebie, mnie i Nathallie. -wyjaśnieniłem, a jej mina zmieniła się diametralnie.

Pierwszy raz mamy do czynienia z perspektywą samego Lokiego i nie wiem czy tego nie zepsuję, bo jak wiemy jego umysł jest chory (pff..tak jakby mój był zdrowy😂) No ale się postaram😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro