One: 7. "Zaufał mi"
Ja i Loki mieliśmy jeszcze tydzień i dwa dni zanim nadejdzie czas rozłąki i to pewnie na zawsze.
Nat spała, a Loki czytał w moim pokoju książkę, za to ja zajęłam się sprzątaniem kuchni, ale kiedy brałam się za odkurzanie, urządzenie odmówiło współpracy i nawet się nie włączyło.
- Loki - postanowiłam go zawołać, na co zaraz znalazł się obok mnie z tym swoim wrednym uśmiechem.
Coś jest nie tak...
- Mógłbyś? - wskazałam na zepsuty sprzęt.
- Nie będziesz mi ciszy mącić.
I wrócił do pokoju.
A więc to on mi go zepsuł.
Świetnie.
Tylko co ja matce powiem jak wróci?
Odłożyłam więc odkurzanie i zajęłam się przygotowaniem obiadu wedle przepisu mojej babci.
Czyli zamówiłam pizze.
Kiedy tak czekałam w kuchni na dostawcę, oglądałam widok zza okna, który był spowity mgłą. Lubiłam przyglądać się starym kamienicom, budynkom i biurowcom w nocnej aurze, gdy miasto tak naprawdę ożywało, a nie zamierało. Chciała kiedyś mieszkać w takim budynku. Na dziewiątym piętrze...
Pukanie do drzwi i zerwałam się z miejsca lekko wystraszona. Po chwili, gdy się uspokoiłam i znalazłam w szafce potrzebną sumę pieniędzy, otworzyłam. W progu stanął wysoki szatyn z czerwonymi oczami i miną jakby chciał mnie zabić.
- Wszystko w porządku? -zapytałam, podając mu kilka monet, ale w odpowiedzi dostałam tylko milczenie.
Chłopak upuścił pizze i popchnął mnie do środka domu, ale zatrzymał się dopiero przy oknie w kuchni, łapiąc moje gardło tak mocno, że zaczęłam się dusić.
- Cerse - wycedził przez zęby, a ja nawet nie wiedziałam co to oznaczało. Ogółem mało kontaktowałam, ale to z powodu, że brak mi było tlenu w mózgu.
- Chciał...
Loki wszedł do kuchni i od razu jego wzrok padł na nas, a za chwilę rzucił się na mojego oprawce, pchając go na szafki. - Czego od niej chcesz?! - wysyczał, przytrzymując sztylet przy gardle chłopaka, podczas gdy ja siedziałam na podłodze, łapiąc oddech.
- Cerse - powtórzył, próbując się wyrwać magowi, ale ten bardzo umiejętnie go przytrzymywał.
Loki jakby zesztywniał na to słowo, co wykorzystał szatyn i kopnął maga kolanem w krocze, przez co ten zgiął się w pół i ukląkł z gardłowym warknięciem. Dostawca z ciężkim oddechem przeniósł na mnie wzrok, ale zanim cokolwiek zrobił wyciągnęłam z szuflady paralizator w długopisie i przytnęłam go do szyji oprawcy, dzięki czemu zaczął się trząść, a jego wzrok powędrował na sufit.
Potem padł na ziemię, a Loki powoli się podniósł z podłogi, lecz widać było, że jeszcze go bolało.
- Ty to cały czas tam miałaś? -zapytał, wlepiając wzrok w moje oczy.
Kiwnęłam głową, odkładając broń z powrotem do szuflady. Mag ukląkł przy chłopaku i otworzył mu jedno oko, które teraz miało swój brązowy kolor.
- Co to miało być? - zapytałam, zamykając drzwi, żeby nie mieć problemów z sąsiadami, którzy pewnie i tak słyszeli tą rozrubę. Znając ich nic nie zrobią z tym faktem.
- Wygląda mi na opętanie lub raczej przejęcie kontroli nad umysłem - mamrotał w zamyśleniu do siebie. - Ale kto byłby zdolny do takich czarów? Tylko, że to nie muszą być czary -wstał ze wzrokiem wbitym w nieprzytomnego chłopaka. - Musi być jakiś powód - dodał po chwili.
- Czyli co? Nie masz pojęcia co to mogło być? - wtrąciłam, zwracając na siebie uwagę maga.
- Jakiś rodzaj magii, czarów -skwitował, zakładając ręce na piersi.
- Loki? - zapytałam cicho, chcąc zwrócić uwagę Boga, co mi się udało. - To coś może zagrozić Nat? - wskazałam ręką na chłopaka.
Loki spojrzał na szatyna, po czym wlepił wzrok w drzwi, za którymi spała moja siostra.
- Loki - przypomniałam, ale mag tylko pstryknął palcami i chłopak zniknął. - Gdzie go zabrałeś? -zapytałam lekko przerażona.
- Tam, gdzie idziemy i my -zadecydował, wymijając mnie, aby udać się do pokoju mojej siostry i wziąć ją delikatnie na ręce.
Widok tak potężnego maga i niebezpiecznego kłamcy niosącego bezbronne, śpiące i niczego nie świadome dziecko, był po prostu rozczulający.
Mag stanął przede mną i chwycił mój bok, przyciągając mnie do siebie w uścisku. Zamknęłam oczy pod wpływem bólu skroni i uczucia, że cały świat wiruje.
- W porządku? - zapytał Loki, mocniej ściskając mój bok, abym nie upadła.
- Tak, jest okej - odpowiadam, kiedy mój stan się unormował - Gdzie jesteśmy? - otworzyłam oczy i ujrzałam mały salon w remoncie, dość ładny i nowoczesny aneks kuchenny i dębowe schody na górę.
Przytulnie.
- To moja skrytka na Midgardzie -wyznał mag, kierując się na schody. - Chodź - rzucił mi uśmiech, co odwzajemniłam, idąc za księciem.
Na górze zastał mnie krótki korytarz z białymi ścianami i brązowymi panelami.
- Poczekaj tu na mnie - rzucił, wchodząc z moją siostrą do pokoju za czerwonymi drzwiami z czarną odwódką.
A więc czekałam cierpliwie i nie długo na szczęście, bo kilka chwil późnej wyszedł Loki, ale ubrany w zielono-złotą zbroje i zieloną peleryne.
- Słuchaj - stanął przede mną wwiercając się wzrokiem w moje tęczówki które były zmęczone tak jak ja. - Nie mam tu trzech pokoi, a Natt zajęła jeden, więc... - nie skończył, licząc, że odpowiem sobie sama.
Będziemy spać razem!
Znaczy...
- Okej, nie przeszkadza mi to o ile tobie też nie - wzruszyłam ramionami, chrząkając cicho.
Loki uśmiechnął się, po czym wziął mnie za rękę i poprowadził do błekitnych drzwi, które pchnął, a moim oczom ukazał się średniej wielkości pokój z białymi panelami i zielonymi ścianami, na których znajdowało się dużo półek z książkami i nie tylko. Na przeciwko wejścia mieściło się podwójne łoże wyścielone czarną pościelą z takiego samego koloru poduszkami.
- Odpocznij - pocałował moje czoło, a przez ten drobny gest zrobiło mi się milej na sercu. - Obudzę cię na kolacje, dobrze?
Kiwnęłam głową.
- A, Loki? - zagadałam, kiedy psotnik był już przy drzwiach.
- Tak? - odwrócił się do mnie.
- Co z moim domem? Rodzicami? Trzeba im powiedzieć.
- Nie mogą wiedzieć - spojrzał mi w oczy. - Będę miał nie lada kłopoty, jeśli ktokolwiek się dowie o naszym problemie.
- Dlaczego?
Westchnął ciężko, spuszczając wzrok na podłogę, a jego ręką spoczęła na klamce.
- Zrobiłem coś bardzo głupiego kiedyś - wyznał, a ja to przemilczałam, dając mu mówić dalej. - Nie żałuje tego, ale dumny też nie jestem - podniósł na mnie wzrok. - Po prostu mi obiecaj, że nikomu nie powiesz.
- Obiecuję - powiedziałam po chwili zastanowienia.
Nie jestem pewna, czy dobrze robię.
Mag pokiwał lekko głową i wyszedł, zostawiając mnie w osłupieniu.
Zaufał mi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro