Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

One: 7. "Zaufał mi"

Ja i Loki mieliśmy jeszcze tydzień i dwa dni zanim nadejdzie czas rozłąki i to pewnie na zawsze.

Nat spała, a Loki czytał w moim pokoju książkę, za to ja zajęłam się sprzątaniem kuchni, ale kiedy brałam się za odkurzanie, urządzenie odmówiło współpracy i nawet się nie włączyło.

- Loki - postanowiłam go zawołać, na co zaraz znalazł się obok mnie z tym swoim wrednym uśmiechem.

Coś jest nie tak...

- Mógłbyś? - wskazałam na zepsuty sprzęt.

- Nie będziesz mi ciszy mącić.

I wrócił do pokoju.

A więc to on mi go zepsuł.

Świetnie.

Tylko co ja matce powiem jak wróci?

Odłożyłam więc odkurzanie i zajęłam się przygotowaniem obiadu wedle przepisu mojej babci.

Czyli zamówiłam pizze.

Kiedy tak czekałam w kuchni na dostawcę, oglądałam widok zza okna, który był spowity mgłą. Lubiłam przyglądać się starym kamienicom, budynkom i biurowcom w nocnej aurze, gdy miasto tak naprawdę ożywało, a nie zamierało. Chciała kiedyś mieszkać w takim budynku. Na dziewiątym piętrze...

Pukanie do drzwi i zerwałam się z miejsca lekko wystraszona. Po chwili, gdy się uspokoiłam i znalazłam w szafce potrzebną sumę pieniędzy, otworzyłam. W progu stanął wysoki szatyn z czerwonymi oczami i miną jakby chciał mnie zabić.

- Wszystko w porządku? -zapytałam, podając mu kilka monet, ale w odpowiedzi dostałam tylko milczenie.

Chłopak upuścił pizze i popchnął mnie do środka domu, ale zatrzymał się dopiero przy oknie w kuchni, łapiąc moje gardło tak mocno, że zaczęłam się dusić.

- Cerse - wycedził przez zęby, a ja nawet nie wiedziałam co to oznaczało. Ogółem mało kontaktowałam, ale to z powodu, że brak mi było tlenu w mózgu.

- Chciał...

Loki wszedł do kuchni i od razu jego wzrok padł na nas, a za chwilę rzucił się na mojego oprawce, pchając  go na szafki. - Czego od niej chcesz?! - wysyczał, przytrzymując sztylet przy gardle chłopaka, podczas gdy ja siedziałam na podłodze, łapiąc oddech.

- Cerse - powtórzył, próbując się wyrwać magowi, ale ten bardzo umiejętnie go przytrzymywał.

Loki jakby zesztywniał na to słowo, co wykorzystał szatyn i kopnął maga kolanem w krocze, przez co ten zgiął się w pół i ukląkł z gardłowym warknięciem. Dostawca z ciężkim oddechem przeniósł na mnie wzrok, ale zanim cokolwiek zrobił wyciągnęłam z szuflady paralizator w długopisie i przytnęłam go do szyji oprawcy, dzięki czemu zaczął się trząść, a jego wzrok powędrował na sufit.

Potem padł na ziemię, a Loki powoli się podniósł z podłogi, lecz widać było, że jeszcze go bolało.

- Ty to cały czas tam miałaś? -zapytał, wlepiając wzrok w moje oczy.

Kiwnęłam głową, odkładając broń z powrotem do szuflady. Mag ukląkł przy chłopaku i otworzył mu jedno oko, które teraz miało swój brązowy kolor.

- Co to miało być? - zapytałam, zamykając drzwi, żeby nie mieć problemów z sąsiadami, którzy pewnie i tak słyszeli tą rozrubę. Znając ich nic nie zrobią z tym faktem.

- Wygląda mi na opętanie lub raczej przejęcie kontroli nad umysłem - mamrotał w zamyśleniu do siebie. - Ale kto byłby zdolny do takich czarów? Tylko, że to nie muszą być czary -wstał ze wzrokiem wbitym w nieprzytomnego chłopaka. - Musi być jakiś powód - dodał po chwili.

- Czyli co? Nie masz pojęcia co to mogło być? - wtrąciłam, zwracając na siebie uwagę maga.

- Jakiś rodzaj magii, czarów -skwitował, zakładając ręce na piersi.

- Loki? - zapytałam cicho, chcąc zwrócić uwagę Boga, co mi się udało. - To coś może zagrozić Nat? - wskazałam ręką na chłopaka.

Loki spojrzał na szatyna, po czym wlepił wzrok w drzwi, za którymi spała moja siostra.

- Loki - przypomniałam, ale mag tylko pstryknął palcami i chłopak zniknął. - Gdzie go zabrałeś? -zapytałam lekko przerażona.

- Tam, gdzie idziemy i my -zadecydował, wymijając mnie, aby udać się do pokoju mojej siostry i wziąć ją delikatnie na ręce.

Widok tak potężnego maga i niebezpiecznego kłamcy niosącego bezbronne, śpiące i niczego nie świadome dziecko, był po prostu rozczulający.

Mag stanął przede mną i chwycił mój bok, przyciągając mnie do siebie w uścisku. Zamknęłam oczy pod wpływem bólu skroni i uczucia, że cały świat wiruje.

- W porządku? - zapytał Loki, mocniej ściskając mój bok, abym nie upadła.

- Tak, jest okej - odpowiadam, kiedy mój stan się unormował - Gdzie jesteśmy? - otworzyłam oczy i ujrzałam mały salon w remoncie, dość ładny i nowoczesny aneks kuchenny i dębowe schody na górę.

Przytulnie.

- To moja skrytka na Midgardzie -wyznał mag, kierując się na schody. - Chodź - rzucił mi uśmiech, co odwzajemniłam, idąc za księciem.

Na górze zastał mnie krótki korytarz z białymi ścianami i brązowymi panelami.

- Poczekaj tu na mnie - rzucił, wchodząc z moją siostrą do pokoju za czerwonymi drzwiami z czarną odwódką.

A więc czekałam cierpliwie i nie długo na szczęście, bo kilka chwil późnej wyszedł Loki, ale ubrany w zielono-złotą zbroje i zieloną peleryne.

- Słuchaj - stanął przede mną  wwiercając się wzrokiem w moje tęczówki które były zmęczone tak jak ja. - Nie mam tu trzech pokoi, a Natt zajęła jeden, więc... - nie skończył, licząc, że odpowiem sobie sama.

Będziemy spać razem!

Znaczy...

- Okej, nie przeszkadza mi to o ile tobie też nie - wzruszyłam ramionami, chrząkając cicho.

Loki uśmiechnął się, po czym wziął mnie za rękę i poprowadził do błekitnych drzwi, które pchnął, a moim oczom ukazał się średniej wielkości pokój z białymi panelami i zielonymi ścianami, na których znajdowało się dużo półek z książkami i nie tylko. Na przeciwko wejścia mieściło się podwójne łoże wyścielone czarną pościelą z takiego samego koloru poduszkami.

- Odpocznij - pocałował moje czoło, a przez ten drobny gest zrobiło mi się milej na sercu. -  Obudzę cię na kolacje, dobrze?

Kiwnęłam głową.

- A, Loki? - zagadałam, kiedy psotnik był już przy drzwiach.

- Tak? - odwrócił się do mnie.

- Co z moim domem? Rodzicami? Trzeba im powiedzieć.

- Nie mogą wiedzieć - spojrzał mi w oczy. - Będę miał nie lada kłopoty, jeśli ktokolwiek się dowie o naszym problemie.

- Dlaczego?

Westchnął ciężko, spuszczając wzrok na podłogę, a jego ręką spoczęła na klamce.

- Zrobiłem coś bardzo głupiego kiedyś - wyznał, a ja to przemilczałam, dając mu mówić dalej. - Nie żałuje tego, ale dumny też nie jestem - podniósł na mnie wzrok. - Po prostu mi obiecaj, że nikomu nie powiesz.

- Obiecuję - powiedziałam po chwili zastanowienia.

Nie jestem pewna, czy dobrze robię.

Mag pokiwał lekko głową i wyszedł, zostawiając mnie w osłupieniu.

Zaufał mi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro