One: 4. "Jestem singielką"
- Nie masz prawa! - wykrzyczałam, nie mając już kontroli nad sobą. - To mój umysł! Moja prywatność! Jeśli...
Zrobił coś,zaskakując mnie i mój umysł. Jego usta zetknęły się z moimi w brutalnym akcie.
Przygwoździł moje ciało do szafek tak samo jak moje dłonie. Zanim zdążyłam się zorientować podsadził mnie tak, że oplotłam nogami jego biodra, ale ręce nadal miałam unieruchomione nad moją głową. Przeszedł ze mną do mojego pokoju. Nie wierzę, że to z nim zrobię. Ale nie opierałam się, ani trochę.
~
Zapięłam ostatni guzik swojej koszuli, a kłamca założył swoją zbroje, kiedy akurat Nathallie weszła do mojego pokoju. Zaspana i jeszcze nie do końca obudzona. Mamy szczęście, że nie weszła minutę wcześniej.
- Co jest maleńka? - uklękłam przy niej. - Zły sen? - pogłaskałam czule jej włoski, które były porozrzucane po całej jej głowie.
- Co robiliście? - przeniosła wzrok na przyglądającego się nam psotnika, który chyba pierwszy raz w swoim życiu nie wiedział co powiedzieć.
- Rozmawialiśmy - postanowiłam go uratować w potrzebie. Podniosłam siostrę i skierowałam się z nią do jej pokoju. - Śpij - odłożyłam ją na łóżko i ucałowałam w czoło. - Będę obok jak coś.
- Mhm - wymamrotała sennie, wtulając się w poduszke.
Wstałam z klęczek, aby pokierować się do mojego pokoju, gdzie Loki leżał na moim łóżku z rękami pod głową i skrzyżowanymi nogami w kostkach.
- Rozmawialiśmy? - zakpił, nie ruszając się z miejsca, ani nawet na mnie nie patrząc.
- A co miałam jej powiedzieć twoim zdaniem? Och, no tak, przecież ty nie wiedziałaś co powiedzieć - wydymałam sztucznie wargi i zatrzepotałam rzęsami, przechylając głowę do boku.
- Nie myśl, że to co się tu stało się powtórzy, albo zmieni to, że cię nienawidzę.
- Jeszcze pięć minut temu mówiłeś inaczej - podeszłam do niego i uderzyłam go poduszką w twarz, co mu otworzyło oczy.
- Jeszcze pięć minut temu byłaś posłuszna - jednym ruchem ręki sprawił, że poduszka w mojej dłoni eksplodowała, rozsypując milion piórek na cały pokój.
- Loookii! - jęknęłam, patrząc jak się śmieje. Oberwał inną poduszką i ją też rozerwał.
Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam wkładać mu złapane przeze mnie pióra za zbroje, co go łaskotało. Rzucał się tak, że w końcu wylądował na podłodze, a ja zdążyłam się wybronić i zostać na łóżku.
- I kto tu jest mistrz?!
Zawołałam rozentuzjazmowana, na co on rzucił we mnie poduszką i wstał.
- Nadal ja. Ty jesteś tylko moją uczennicą - otrzepał się z piór podchodząc bliżej mnie.- A co z twoim kochasiem?-spojrzał na mnie, a ja zwiesiłam wzrok na podłogę.
- Zapomniałam o nim. Jak ja mu w oczy spojrzę? - zapytałam retorycznie, czując się jak ostatnia szmata za to, co mu zrobiłam.
- Skoro o nim zapomniałaś, to może go nie darzysz takim uczuciem jak on ciebie? - usiadł obok mnie. - Myślałaś o tym w ogóle?
- Tak szczerze, to się bałam o tym myśleć. Bo widzisz - spojrzałam na niego. - Ja chyba go nie kocham - moje palce mnie już bolały od ciągłej zabawy nimi.
Zostawił to w milczeniu, za co jestem mu wdzięczna. Przynajmniej nie będzie mi dogadywał.
- Jeśli cię to pocieszy - zmarszczył czoło patrząc mi w oczy z uśmiechem, a jego głos lekko zachrypł w miłej barwie. - To mogę tu posprzątać.
Zaśmiałam się cicho, ale kiwnęłam głową. Pstryknął palcami, a pióra zniknęły z pokoju i poduszki wróciły do swojej pierwotnej postaci.
- Ja też tak chcę - wstałam z łóżka i podeszłam do mojego biurka. - Nie musiałabym się męczyć ze sprzątaniem, tylko takie pstryk -pstryknęłam palcami sprawdzając wiadomości na moim telefonie. - I pokój posprzątany.
- Nie poradziłabyś sobie z tym -prychnął pod nosem, ale to usłyszałam i rzuciłam mu zabójcze spojrzenie.
- Skąd wiesz? - zapytałam, siedząc w telefonie, a ta jedna wiadomość zrujnowała mi dobry humor - Co? To nie ma sensu.-mruknęłam do siebie.
To nie ma sensu. Dawno chciałem Ci to powiedzieć, ale nie miałem okazji. Z nami koniec Rose.
Kto zrywa przez SMS-y?
- Zmienna jak pogoda. Przed chwilą się ze mnie śmiałaś, a teraz znów smutna.
- Loki, nie mam humoru, okej? -wyszłam z pokoju, aby usiąść na krześle w kuchni i schować twarz w dłonie. - Loki, odpuść - powiedziałam, czując jego obecność.
- Nie był ciebie wart - powiedział, ale nie miałam ochoty na niego teraz wrzeszczeć za wchodzenie mi do głowy.
Okej, zamorduje go, gdy odzyskam humor.
- Albo ja jego - mruknęłam, ignorując to, że mi grzebie w umyśle. Chyba muszę się do tego przyzwyczaić.
- Nie, nie mów tak - podszedł do mnie i ukląkł przede mną. - Jesteś piękna i owiele więcej warta niż która kolwiek inna Midgardka.
- I skąd takie założenie? -spojrzałam na niego już weselej niż przedtem.
- Pieprzyłaś się z księciem Asgardu, to musi coś znaczyć -puścił mi oczko, przez co się uśmiechnęłam. - Jeśli głupi, to niech idzie, a ty znajdziesz lepszego. Chodź spać, odpoczniesz.
- Dlaczego jesteś dla mnie taki miły? - zapytałam, wstając z krzesła, kiedy on zrobił to samo wcześniej.
Wzruszył ramionami. Oboje poszliśmy do mojego pokoju, gdzie spaliśmy w moim łóżku, ale bez przytulania, tak ustaliliśmy między sobą.
~
- Rose! - usłyszałam wołanie mojej siostrzyczki, przez co natychmiast się zerwałam z łóżka i pobiegłam do kuchni.
Nathallie próbowała dosięgnąć płatków wchodząc na blat, ale na szczęście udało mi się ją ściągnąć zanim zleciała na podłogę.
- Jezu, Nat - odstawiłam ją na podłogę. - Nie możesz się tak wspinać - pouczyłam ją palcem, a potem starałam się dosięgnąć płatki.
No i znowu mi się nie udało, a wszystko to przez ten mój cholernie nie dorobiony wzrost.
- Poproś Lokiego - zaproponowała siostra, patrząc na moje zmagania.
- Jeszcze śpi - przysunęłam sobie krzesło, myśląc, że to świetny pomysł, mimo iż przed chwilą pouczała własną siostrę, że nie wolno wchodzić na blaty, krzesła i inne wysokości.
Usłyszałam huk z dołu i automatycznie obróciłam głowę w stronę Nat, aby sprawdzić co się stało. Nie miałam szans na wyratowanie się, gdy krzesło nagle przesunęło się pod moimi nogami. Przygotowana na spotkanie z podłogą zamknęłam oczy, lecz wylądowałam w czyichś ramionach. Uchyliłam powieki, a tam Loki z uśmiechem, patrzący w moje przerażone i nie ogarniające oczy.
- Gdzie lecisz? - zakpił, patrząc mi w oczy, podczas gdy błądziłam wzrokiem po jego twarzy, próbując ogarnąć co się dzieje.
- Będziecie się całować? - zaapytała siostra z niewinnym wyrazem twarzy, trzymając w rękach swojego pluszowego króliczka.
Spojrzałam na nią, a potem przeniosłam wzrok na Lokiego, który poszerzył swój uśmiech do granic możliwości.
O nie książę.
- Nie - odpowiedziałam, stając na własne nogi, ale psotnik nie zdjął dłoni z moich pleców.
- Dlaczego? - przechyliła głowę w bok, na co Loki omal nie wypalił mi tęczówek swoimi spojrzeniem.
- A zęby umyłaś? - spojrzałam na nią wymownie, a mała założyła rączki na piersi i wydymała wargi. - Maszeruj do łazienki -poczochrałam jej włosy.
- Ja nie ce! - użyła swojego zbuntowanego głosu, co ozancza, że jestem w dupie.
- Ale musisz, no już - lekko szrurchnęłam jej głowę, aby się ruszyła do toalety, ale ona tylko tupnęła nogą i ruszyła do pokoju.
Zanim zdążyła do niego wejść Loki użył magii i zamknął jej drzwi przed nosem, przez co mała się zlęknęła i popatrzyła zdziwiona na Boga kłamstw.
- Łazienka, to tamte drzwi -wskazał głową na białe drzwi i to z tak surową miną, że sama chciałam się tam udać.
Nathallie bez słowa poszła do łazienki, a ja spojrzałam na psotnika ze zdumieniem.
- Co? - mruknął, uśmiechając się.- Zdziwiona? - podszedł bliżej mnie, a ja nie miałam gdzie się już cofnąć, bo uderzyłam tyłem o ścianę.
- Loki, co ty robisz? -zapytałam, kiedy nasze klatki piersiowe się spotkały, a jego ręka spoczęła obok mojej głowy.
- Chce się z tobą przespać -wymruczał w moje wargi, a mnie się nagle zrobiło gorąco.- Teraz -dodał, łącząc nasze usta razem w delikatnym pocałunku.
- Nat może nas nakryć - wtrąciłam, między pocałunkami, obejmując jego szyję rękoma.
- Rzuciłem zaklęcie, Midgard zatrzymał się w czasie -przeniósł usta na moją szyję, łapczywie ją ssąc.
- A co mi tam... - popchnęłam go tak, że uderzył lekko w stół naprzeciwko. - Jestem singielką.-po tych słowach rzucamy się na siebie jak narkomani na koke.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro