Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

One: 29. "Zabierz mnie do Asgardu"

Zgiąłem się w pół, aby uniknąć uderzenia czakramu w moją głowę, a zaraz potem wyprostowałem się i rzuciłem sztyletem w Romanoff. Uniknęła mojego ostrza, aczkolwiek zadrapało ją w ramię. Byłem zły, nie, byłem wściekły. Atakowałem ją bez wytchnienia i jakiejkolwiek przerwy. Czułem wrzącą krew, przelewającą się do serca, które biło z dziesięciokrotnym przyspieszeniem.

- Loki! - wrzasnęła agentka, jednak byłem głuchy na jej krzyki. - Już dość!

Dopiero, gdy kobieta upadła na ziemię zdyszana, zaprzestałem. Popatrzyłem na nią. Miała wzrok wbity we mnie. Przerażony wzrok. Warknąłem, rzucając sztylet o ziemię z taką siłą, że ostrze pękło, rozłamując się na pół. Potem oparłem ręce o kolana i schyliłem się nieco, dla złapania oddechu.

- Co to miało być?! - wydarła się na mnie, wstając z ziemi. - Jeżeli tak wygląda trening z tobą, to następnym razem weź swojego braciszka zamiast mnie - syknęła, podchodząc do ściany, na której zawieszone były różnorodne bronie.

- Tak to wygląda, kiedy jestem zły - odpowiedziałem, prostując się. Wciąż miałem niespokojny oddech.

- Zły na co?

- Na wszystko - odparłem, wycierając pot z czoła nadgarstkiem.

- A najbardziej na nas -powiedziała, a w jej głosie słychać było uśmiech.

- Owszem.

Wdowa podeszła do mnie z miną, po której nie potrafiłem rozpoznać szczególnych emocji. Na pewno była tam powaga, ale i jakby żal.

- Wiem, że trudno ci bez niej, ale to nie my stoimy za jej przetransportowaniem...

- Tylko ci z góry. Wiem, wiem, wiem - wciąłem, słysząc to już chyba setny raz w ciągu tego tygodnia.

- Nie mieliśmy na to wpływu i nadal nie mamy - podeszła bliżej, aby sciszyć głos do szeptu. - Tu nie chodzi już tylko o wywołanie wojny.

- A więc o co? - zmarszczyłem brwi w akcie zaciekawienia jej słowami.

Uśmiechnęła się lekko i po prostu odeszła. Odprowadziłem ją wzrokiem aż nie zniknęła za drzwiami.

Jeżeli tu nie chodzi o wojnę, to o co?

Stałem wpatrzony w drzwi, za którymi chwilę temu zniknęła agentka, a potem ruszyłem do pokoju Visiona. Musiałem się z nim podzielić nowymi informacjami.  Może razem do czegoś w końcu dojdziemy.

- Proszę - usłyszałem stłumiony głos czerwonoskórego zza drzwi, po tym, jak zapukałem w nie kilkukrotnie.

Uchyliłem drzwi, żeby wystawić za nie głowę. Zobaczyłem, że Vision siedzi w fotelu obok łóżka, pochłoniętylekturą, jakiejś grubej książki, która niestety nie była mi znana ani z nazwy ani z widzenia.

- O co chodzi? - spojrzał na mnie, zdejmując okulary z nosa, kiedy zamknąłem za sobą drzwi.

- Mam nowe informacje -oznajmiłem, podchodząc do niego z rękami za plecami.

- Och, słucham więc -  pospiesznie zamknął książkę, a okulary złożył i umieścił na lekturze.

- Natasha powiedziała mi przed chwilą, że tu nie chodzi już o wojnę - wyjaśniłem, przypominając sobie słowa kobiety.

- No to o co?

- Nie wiem, kiedy ją o to zapytałem, odeszła.

- Hm, ciekawe - spojrzał w podłogę, głęboko nad czymś rozmyślając. - Może mieć to związek z samą Rosalią - mruknął bardziej do siebie, ale nie chciałem przerywać jego toku myślenia. - Ale jeżeli tak, to musi w niej być coś niezwykłego. Coś, czym mogliby się zainteresować odgórni - spojrzał mi w oczy, ale jego wzrok był nieobecny.

- Niezwykłego? - zapytałem bardziej siebie. - Niezwykłego, niezwykłego - powtarzałem nagminnie, chodząc po pokoju w zamyśleniu. - Niezwykłego... -nagle stanąłem, jak wryty. - Nie -szepnąłem.

- Loki? - odezwał się zdezorientowany, patrząc po mojej twarzy, jakby chciał z niej wyczytać rozwiązanie mojego zdecydowanie nie codziennego zachowania.

- Wiem - obróciłem się do niego i spojrzałem w zdziwione oczy. - Ona ma coś niezwykłego. Ma moc, energię - wyjaśniłem, podgryzając dolną partię swych ust, które były sine.

- Moc? Takie coś, jak ma Wanda?

- Tak.

- Czyli coś z ætherem?

- Owszem. I to jest to! Tylko czemu ich to nagle zaczęło interesować?

- To agencja bezpieczeństwa ludzkiego. Możliwe, że chcą zbadać, czy Rosalia stanowi niebezpieczeństwo. A jeśli stanowi...

- Zabiją ją - odpowiedziałem, będąc przerażonym tą wizją.

Ona nie może umrzeć...

- Muszę ją znaleźć, nie mogę czekać!

- Ale jak? Mówiłeś, że nie możesz odnaleźć jej umysłu!

- Ja nie, ale znam kogoś, kto to potrafi - mruknąłem, będąc już przy drzwiach.

Wszedłem z jego pokoju, jakbym był poparzony, ale miałem do tego powód. Musiałem odnaleźć Thora. Wpadłem do kuchni, gdzie Wanda piła w spokoju herbatę, aczkolwiek na mój widok omal się nie zakrztusiła.

- Thor - powiedziałem, a ona bez słowa wskazała kciukiem drzwi po prawej, które prowadziły do salonu.

Kiwnąłem głową, na znak podziękowania i skierowałem swoje kroki w poleconym przez brunetke kierunku. Zastałem mojego brata razem ze Starkiem, grającego w jakąś przedziwną grę.

- Loki? - zapytał mój brat, kiedy już zorientował się o mojej obecności. - Coś się stało, bracie?

- Musimy porozmawiać.

- Dobrze więc - wzruszył ramieniem, odkładając kontroler na udo miliardera, który nawet nie odwrócił swojego wzroku od ekranu.

- Zabierz mnie do Asgardu -powiedziałem, unosząc pewniej podbródek. Byłem pewny, że mi odmówi, ale nie myślałem wtedy o tym.

Thor był zszokowany i tak właśnie na mnie spojrzał, zatrzymując się w swoich ruchach.

- Co? - zapytał po chwili, na co przewróciłem oczami. Byłem nim bardzo zirytowany. Nie wiem po kim odiedziczył taką głupotę...

- Muszę udać się do Asgardu i to jak najszybciej.

- Oszalałeś? Nie pozwolą nam tam jechać, a nawet jeśli, to Odyn nie przyjmuje nikogo na czas odnowy królestwa.

- Ale ja nie chcę jechać do Odyna w gości, a do Heimdalla.

- Po co? - zapytał Rogers, siedząc w przeciwległym koncie pomieszczenia. Do tej pory patrzył na nas z zaciekawieniem.

- To już moja sprawa - odparłem, zerkając na niego kątem oka i dając mu tym znak, żeby nie wpierdalał się do moich spraw.

- W takim razie nie masz o co prosić - prychnął, odwracając wzrok na ekran telewizora.

- Nie rozumiecie...

- Dość - przerwał kapitan. - Nie pojedziecie do Asgardu, koniec i kropka.

Znów poczułem złość.

Dostanę się do Asgardu.

Nie wiem jak, ale się dostanę. 

TO OSTATNI ROZDZIAŁ Z MARATONU

Dobranoc :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro