Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

One: 28. "Miesiąc? Rok?"

Leżałem bezczynnie na swoim łóżku, zanudzony, podrzucając swój sztylet w dłoni, gdy nagle do mojego pokoju wszedł Stark.

- Bogatemu wszystko wolno, aczkolwiek pukać mógłbyś -mruknąłem oburzony, wstając do siadu.

- Nie mam na to czasu - odparł, podchodząc do mojego regału na książki, gdzie zaczął czegoś szukać.

- Może ci w czymś pomóc? -uniosłem brew, patrząc, jak zmaga się z przesuwaniem książek.

Miałem tylko nadzieję, że nie zniszczy mi żadnego okazu, tak, jak on to potrafi.

- Książka o Asgardzkiej kulturze -rzucił, patrząc na mnie przez ramię.

Spojrzałem w bok, gdzie leżała po części przykryta kołdrą książka, jakiej szukał Stark. Uśmiechnąłem się złośliwie, po czym znów na niego spojrzałem.

- Myślę, że ostatnio ją zgubiłem -wzruszyłem ramionami, ukrywając swój uśmieszek.

- Zgubiłeś? - odwrócił się do mnie, widocznie zawiedziony.

- Tak myślę.

- To ją znajdz! Jest mi  potrzebna! - prawie krzyknął, co na mnie nie zrobiło za dużego wrażenia.

- Do czego? - zapytałem, wstając, aby zaraz do niego podejść.

- Pracuję w laboratorium nad młotem Thora i potrzebuję paru informacji.

Wtedy wpadł mi do głowy pewien pomysł. Bardzo niecny plan, który nie miał prawa nie wypalić.

- Mogę ci pomóc -zaproponowałem, czym zdziwiłem miliardera.

- I co chcesz w zamian? - uniósł brew.

- Nic - wzruszyłem ramionami. -Nudzi mi się, więc jakiekolwiek zajęcie jest mile widziane.

- No chyba, że tak. To chodź ze mną do laboratorium, ale ostrzegam, że jeżeli dotkniesz czegokolwiek, to cię zamknę w celi - zagroził, na co się uśmiechnąłem.

Chwilę później byliśmy już w laboratorium Starka, gdzie miliarder naświetlał Mjölnir promieniami nieznanego mi pochodzenia. Nie interesowało mnie to, gdyż szukałem czegoś innego w jego laboratorium -  karty dostępu.

- Powiedz mi, jak to jest z tym, że tylko Thor może go podnieść? -odezwał się, kiedy powoli chodziłem po laboratorium, udając, że oglądam wyposażenie.

- Thor i Odyn, to kwestia zaklęcia Wszechojca.

- Ta? Bo Thor ciągle powtarza, że trzeba być godnym, aby posiąść jego młot - powiedział, udając głos mego brata.

- Albo umieć się podlizać Odynowi - burknąłem, na co brązowooki się roześmiał.

- Wiesz co mnie dziwi do tej pory? - zapytał po pewnej chwili. - Bo młot jest ciężki nie? Tak jakby nie do podniesienia, a mimo to, kiedy położysz go na stole, to się nie załamie.

- Młot nie jest w cale taki ciężki. Waży zaledwie sześć kilo. Ale tylko niektórzy są w stanie go podnieść - wyjaśniałem i wtedy zobaczyłem to, czego szukałem.

Na stole zawalonym różnymi śrubami, narzędziami i Merlin sam wie czym jeszcze, leżała czerwona karta dostępu. Spojrzałem na naukowca, który zajmował się wpisywaniem czegoś na tablecie, po czym powolnym krokiem zbliżyłem się do celu.

- A co jeżeli Thor po pijaku zgubi gdzieś młot? - zapytał nagle, przez co się wzdrygnąłem i spojrzałem w jego stronę.

- Już się to zdarzało - odparłem, opierając się tyłem o stół, na którym leżała karta. - Wtedy go przywołuje ruchem ręki.

- Żeby tak było z każdym przedmiotem - mruknął pod nosem.

- W ogóle Thor ci pozwolił wziąć jego młot? - zagadałem, wyciągając rękę w tył, żeby wziąć karte w dłoń i szybko schować ją za pas zbroi, gdzie umieszczony był również mój sztylet.

- Sam go tu przytargał, ale tylko na te noc, bo potem go zabiera.

Nie miałem ochoty na dalszą rozmowę z szatynem, więc pokierowałem się do wyjścia.

- A ty gdzie? - poczułem na sobie jest zdziwiony, ale i ciekawski wzrok.

- Nudzisz mnie - odparłem i jak gdyby nigdy nic i wyszedłem.

Pokierowałem się do podziemia budynku, gdzie ponoć znajdowało się centrum dowodzenia. Dzięki zaklęciu kamery nie uchwyciły mnie i mogłem spokojnie spacerować korytarzami aż do pancernych drzwi, które po prostu przeniknąłem, również dzięki magii. Pomieszczenie było duże, wręcz ogromne oraz ciemne i opustoszałe. Jedyne źródło światła, to ekrany i monitory, które pracowały. Bez zbędnego rozglądania pomaszerowałem do głównego komputera, aczkolwiek zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, przerwano mi.

- Nie powinno cię tu być - odezwał się ktoś za moimi plecami.

- W ogóle nie powinieniem żyć, a co dopiero chodzić po takich miejscach jak to, ale cóż mogę na to poradzić? - odparłem, nachylając się nad monitorem.

- Nic nie znajdziesz w tych komputerach.

- Skąd takie założenie?

- Już próbowałem - wyznał, a ja na niego spojrzałem przez ramię.

Miałem mu ufać, więc to zrobiłem i zaniechałem poszukiwań w danych Avengers.

- Jaki masz plan? - zapytał, kiedy już byliśmy w moim pokoju.

- Nie mam planu, Vision -powiedziałem zgodnie z prawdą.

- Ty zawsze masz plan, tylko czasem o nim zapominasz -odparł.

- Tym razem zupełnie nie wiem co robić - przyznałem, uważnie obserwując podłogę. - Nie znajdę jej. A nawet jeśli, to co dalej? Znów będziemy się kryć? I po co?

- Myślę, że powinieneś odczekać chwilę. Sprawa się uspokoi, a Mściciele was uniewinnią.

- Tylko ile to może potrwać? Miesiąc? Rok? Ja nie chcę czekać.

- Ja nie widzę innego wyjścia.

- Obawiam się, że ja też...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro