One: 28. "Miesiąc? Rok?"
Leżałem bezczynnie na swoim łóżku, zanudzony, podrzucając swój sztylet w dłoni, gdy nagle do mojego pokoju wszedł Stark.
- Bogatemu wszystko wolno, aczkolwiek pukać mógłbyś -mruknąłem oburzony, wstając do siadu.
- Nie mam na to czasu - odparł, podchodząc do mojego regału na książki, gdzie zaczął czegoś szukać.
- Może ci w czymś pomóc? -uniosłem brew, patrząc, jak zmaga się z przesuwaniem książek.
Miałem tylko nadzieję, że nie zniszczy mi żadnego okazu, tak, jak on to potrafi.
- Książka o Asgardzkiej kulturze -rzucił, patrząc na mnie przez ramię.
Spojrzałem w bok, gdzie leżała po części przykryta kołdrą książka, jakiej szukał Stark. Uśmiechnąłem się złośliwie, po czym znów na niego spojrzałem.
- Myślę, że ostatnio ją zgubiłem -wzruszyłem ramionami, ukrywając swój uśmieszek.
- Zgubiłeś? - odwrócił się do mnie, widocznie zawiedziony.
- Tak myślę.
- To ją znajdz! Jest mi potrzebna! - prawie krzyknął, co na mnie nie zrobiło za dużego wrażenia.
- Do czego? - zapytałem, wstając, aby zaraz do niego podejść.
- Pracuję w laboratorium nad młotem Thora i potrzebuję paru informacji.
Wtedy wpadł mi do głowy pewien pomysł. Bardzo niecny plan, który nie miał prawa nie wypalić.
- Mogę ci pomóc -zaproponowałem, czym zdziwiłem miliardera.
- I co chcesz w zamian? - uniósł brew.
- Nic - wzruszyłem ramionami. -Nudzi mi się, więc jakiekolwiek zajęcie jest mile widziane.
- No chyba, że tak. To chodź ze mną do laboratorium, ale ostrzegam, że jeżeli dotkniesz czegokolwiek, to cię zamknę w celi - zagroził, na co się uśmiechnąłem.
Chwilę później byliśmy już w laboratorium Starka, gdzie miliarder naświetlał Mjölnir promieniami nieznanego mi pochodzenia. Nie interesowało mnie to, gdyż szukałem czegoś innego w jego laboratorium - karty dostępu.
- Powiedz mi, jak to jest z tym, że tylko Thor może go podnieść? -odezwał się, kiedy powoli chodziłem po laboratorium, udając, że oglądam wyposażenie.
- Thor i Odyn, to kwestia zaklęcia Wszechojca.
- Ta? Bo Thor ciągle powtarza, że trzeba być godnym, aby posiąść jego młot - powiedział, udając głos mego brata.
- Albo umieć się podlizać Odynowi - burknąłem, na co brązowooki się roześmiał.
- Wiesz co mnie dziwi do tej pory? - zapytał po pewnej chwili. - Bo młot jest ciężki nie? Tak jakby nie do podniesienia, a mimo to, kiedy położysz go na stole, to się nie załamie.
- Młot nie jest w cale taki ciężki. Waży zaledwie sześć kilo. Ale tylko niektórzy są w stanie go podnieść - wyjaśniałem i wtedy zobaczyłem to, czego szukałem.
Na stole zawalonym różnymi śrubami, narzędziami i Merlin sam wie czym jeszcze, leżała czerwona karta dostępu. Spojrzałem na naukowca, który zajmował się wpisywaniem czegoś na tablecie, po czym powolnym krokiem zbliżyłem się do celu.
- A co jeżeli Thor po pijaku zgubi gdzieś młot? - zapytał nagle, przez co się wzdrygnąłem i spojrzałem w jego stronę.
- Już się to zdarzało - odparłem, opierając się tyłem o stół, na którym leżała karta. - Wtedy go przywołuje ruchem ręki.
- Żeby tak było z każdym przedmiotem - mruknął pod nosem.
- W ogóle Thor ci pozwolił wziąć jego młot? - zagadałem, wyciągając rękę w tył, żeby wziąć karte w dłoń i szybko schować ją za pas zbroi, gdzie umieszczony był również mój sztylet.
- Sam go tu przytargał, ale tylko na te noc, bo potem go zabiera.
Nie miałem ochoty na dalszą rozmowę z szatynem, więc pokierowałem się do wyjścia.
- A ty gdzie? - poczułem na sobie jest zdziwiony, ale i ciekawski wzrok.
- Nudzisz mnie - odparłem i jak gdyby nigdy nic i wyszedłem.
Pokierowałem się do podziemia budynku, gdzie ponoć znajdowało się centrum dowodzenia. Dzięki zaklęciu kamery nie uchwyciły mnie i mogłem spokojnie spacerować korytarzami aż do pancernych drzwi, które po prostu przeniknąłem, również dzięki magii. Pomieszczenie było duże, wręcz ogromne oraz ciemne i opustoszałe. Jedyne źródło światła, to ekrany i monitory, które pracowały. Bez zbędnego rozglądania pomaszerowałem do głównego komputera, aczkolwiek zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, przerwano mi.
- Nie powinno cię tu być - odezwał się ktoś za moimi plecami.
- W ogóle nie powinieniem żyć, a co dopiero chodzić po takich miejscach jak to, ale cóż mogę na to poradzić? - odparłem, nachylając się nad monitorem.
- Nic nie znajdziesz w tych komputerach.
- Skąd takie założenie?
- Już próbowałem - wyznał, a ja na niego spojrzałem przez ramię.
Miałem mu ufać, więc to zrobiłem i zaniechałem poszukiwań w danych Avengers.
- Jaki masz plan? - zapytał, kiedy już byliśmy w moim pokoju.
- Nie mam planu, Vision -powiedziałem zgodnie z prawdą.
- Ty zawsze masz plan, tylko czasem o nim zapominasz -odparł.
- Tym razem zupełnie nie wiem co robić - przyznałem, uważnie obserwując podłogę. - Nie znajdę jej. A nawet jeśli, to co dalej? Znów będziemy się kryć? I po co?
- Myślę, że powinieneś odczekać chwilę. Sprawa się uspokoi, a Mściciele was uniewinnią.
- Tylko ile to może potrwać? Miesiąc? Rok? Ja nie chcę czekać.
- Ja nie widzę innego wyjścia.
- Obawiam się, że ja też...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro