Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

One: 21. "To dla waszego dobra"

Obudziłam się, bo poczułam jakieś wstrząsy niewiadomego pochodzenia. Usiadłam na łóżku, ale trudno mi się było zorientować w sytuacji, zwłaszcza, że zaraz do mojej sali wpadła kompania agentów T.A.R.C.Z.Y z karabinami w rękach. Szerzej otworzyłam oczy na widok wycelowanych we mnie luf.

- Na ziemię! - wrzasnął jeden z agentów, a ja zdezorientowana nie miałam pojęcia co robić, więc tylko siedziałam.

Siłą sprowadzili mnie z łóżka i przyparli brzuchem do podłoża, co wcale wygodne nie było. Czułam zakuwane kajdanki na moich nadgarstkach. Brutalnie postawili mnie na równe nogi i wyprowadzili z sali. Zostałam poprowadzona przez korytarz i zauważyłam, że drużyna Mścicieli patrzy na to wszystko z boku. Strzeliłam Stevowi spojrzenie typu "Co do cholery?!", a on tylko uniósł pewniej podbródek. Nie wyrywałam się z dwóch powodów, pierwszy, głowa mi pulsowała i była o krok od wybuchu, a drugi, zwyczajnie nie miałam powodu. No bo ja przeciwko kilkunastu agentów z bronią? Jak myślicie, kto wygra?

- Puść mnie do cholery! -usłyszałam kobiece warknięcie zapewne skierowane do jednego z agentów.

Nie myliłam się. Zauważyłam, że do sali obrad, w której byliśmy, została wprowadzona Wanda. Również była w kajdankach i ubrana w koszule nocną.

- Wanda? - zapytałam zdziwiona jej widokiem, ale po tym, jak ona spojrzała na mnie, widziałam, że nie tylko ja nie wiem co się dzieje.

- Ty? Okej, ktoś mi powie co się tu wyprawia? - rozglądnęła się, aczkolwiek chętnych do wyjaśnień nie było.

Był za to ktoś, kogo się tu nie spodziewałam. Loki. Tyle, że nie był zakuty w kajdany, a tylko stał mając po bokach agentów, którzy kierowali w niego swoje lufy. Miał bezczelny uśmiech na swoich ustach, na co się w sumie uśmiechnęłam. Spojrzał na mnie i puścił mi oczko. Jemu również posłałam pytające spojrzenie, ale tylko wzruszył ramionami.

- Teraz... - powiedział jakiś agent, zdejmując swój hełm, dzięki czemu mogłam zobaczyć jego zielone oczy i blond włosy.

Zapewne kapitan oddziału, który nas zakuł w kajdany.

- Sobie pogadamy - dokończył zdanie, po czym usiadł okrakiem na krześle, które wcześniej sobie przysunął.

Skinął głową w bok, przez co agenci poprowadzili mnie bliżej Lokiego i teraz stałam z nim ramię w ramię. To samo zrobili z Wandą i dotykała ona mojego ramienia. Zielonooki patrzył po nas, jakby szukał czegoś, co zgubił. Loki wydawał się być tym szczerze rozbawiony, Wanda zdezorientowana, a mi było już wszystko jedno.

- Takie pytanko, kojarzycie takie coś, jak te rzekomą wojnę w Asgardzie?

Popatrzyłam na Lokiego, a on wiedział, że mu się przyglądam, jednak wzrok miał utkwiony w blondynie.

- Może i jaki to ma związek z naszym porwaniem? - Wanda odbiła piłeczke.

- To nie porwanie, a ochorona.

- Kogo niby? - zakpiłam.

- Was - rzucił tak po prostu i wzruszył ramionami.

Po tych słowach Loki został ogłuszony uderzeniem w tył głowy i upadł na ziemię. To samo było z Wandą, ale ja nie miałam zamiaru dać się gdzieś wyzieźć, więc odskoczyłam w przód. Blondyn chciał mnie złapać, a ja w pore się uchyliłam, dzięki czemu uniknęłam jego ramion. Za to wpadłam w ramiona Steva.

- Puszczaj!

- To dla waszego dobra - warknął i wbił mi igłę strzykawki w szyję, przez co syknęłam z bólu.

Potem była tylko ciemność i szumy w głowie, których powoli miałam dość.

~

Zaczęłam mrużyć oczy, a po chwili otwarłam je i jedyne, co zobaczyłam, to szary sufit pokryty chyba metalem. Obróciłam głowę w bok, dzięki czemu zorientowałam się, że obok mnie jest szklana ściana, a za nią Wanda siedząca na metalowej pryczy i patrząca na swoje buty.

- Wanda? - mruknęłam, unosząc się na swoich zdartych, lekko opuchniętych łokciach.

Dziewczyna spojrzała w moją stronę, ale szybko jej wzrok powędrował na coś za mną. Również tam spojrzałam i zobaczyłam Lokiego, który stał nade mną i patrzył mi w oczy. Ukląkł przy mnie, a następnie zaczesał mi kosmyk włosów za ucho. Siłą rzeczy się uśmiechnęłam.

- W porządku? - zapytał, marszcząc czoło w opiekuńczym geście.

- Nie wiem gdzie jestem, kiedy jestem i jak jestem, ale tak... Ogółem jest okej - rzuciłam z lekkim rozbawieniem.

Zielonooki uśmiechnął się szeroko, po czym podał mi rękę i mogłam wstać.

- Więc? - zapytałam, starając się patrzeć mu prosto w oczy, a nie gdzieś po ścianach, chociaż bardzo mnie kusiło rozglądnąć się po pomieszczeniu, gdzie nas przetrzymywali.

- Wanda - mruknął mag, przenosząc wzrok na dziewczynę, ale ta zaraz po wypowiedzeniu jej imienia, zniknęła.

- No to co teraz? - usłyszałam jej głos zaraz obok mnie, na co podskoczyłam zlękniona.

- Chryste, ja też chcę czarować -złapałam się za serce, a Loki prychnął śmiechem.

- Loki - burknęła zniecierpliwiona dziewczyna.

- Kobiety - prychnął. - Jak pewnie zauważyłyście jesteśmy w więzieniu...

- No nie mów - zakpiła rosjanka.

Czy oni się kłócą? Bo Loki właśnie jej posłał zabójcze spojrzenie, a ona go spiorunowała wzrokiem.

- Nie mówię, ja prawię. Wracając, prawdopodobnie podejrzewają nas o wywołanie wojny i sojusz z Malekitem.

- Jaki sojusz? - zapytałam, niedowierzający własnym uszom.

-  Z Malekitem, ale ja przecież go na oczy nie widziałam -zaargumentowała.

- Szukają winnych - mruknął Loki w zamyśleniu, wodząc wzrokiem po całej celi.

- Ale przecież to nie my -powiedziałam.

- Prawda, aczkolwiek oni nie mają kogo za to winić, a czemu by nie nas, skoro to my władamy magią z aeteru?

- Ja nie - prychnęłam, zakładając ręce na piersi, na co oboje na mnie spojrzeli.

- Masz w sobie aether -powiedział Loki.

- Jak...

- Później ci wyjaśnię, a teraz wracajmy do pozorów zanim się zorientują - machnął ręką, dzięki czemu Wanda przeniosła się do swojej celi, a sam mag do swojej.

Teraz już się nie dziwię, że Loki nie lubi Midgardu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro