Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

One: 2. "[...] przestań mnie wyzywać [...]"

Poczułam szarpanie za bluzke, co mnie wkurzyło, bo mnie się nie budzi. Nigdy. Nawet jeżeli dom stanąłby w ogniu, a U.F.O wylądowało w moim pokoju; nie budzi się mnie.

- Nathalie, zaraz pójdziesz do kąta! - wydarłam się chowając moje ciało pod kołdrą, gdzie czułam się najlepiej.

- Ale ja mam na imię Thor -roześmiał się właściciel głębokiej barwy głosu, a mnie natychmiast postawiło do pionu.

- O kurcze - zaczęłam się poprawiać na widok dwóch Bogów stojących przede mną. - Ja, um, ja przepraszam, ale myślałam, że to moja siostra - zaczęłam się głupio tłumaczyć. Nienawidziłam takich sytuacji.

Znaczy nie to, że Bogowie często odwiedzają mój dom, nie?

Chociaż jak się ma rodziców-agentów, to wszystkiego trzeba się spodziewać.

- Nic nie szkodzi - uśmiechnął się blondyn o niebieskich oczach. Ciekawy był. Wyglądał na przyjaznego.- To mój brat, Loki -wskazał wysokiego, zielonookiego mężczyzne w złoto-zielonej zbroi.

Jego mina mówi wszystko: "Nie chcę tu być".

- Um, hej - przywitałam się, ale on pozostał niewzruszony tym faktem. - Oukej... - przeniosłam wzrok na gromowładnego -Kawy? Herbaty? - mruknęłam, chcąc być miła.

- Nie, ja już muszę lecieć, mam sprawy tam - wskazał na sufit.- Na górze.

- Och. No tak, król Asgardu - puknęłam się palcem w skroń, bo tak oczywistej rzeczy nie można było zapomnieć.

A jednak Rose się to udało.

Ciekawe czemu...

Może dlatego, że Rose ma dziwne tendencje do różnych rzeczy i zapominania banalnych faktów.

To się chyba fachowo skleroza nazywa

Uśmiechnął się, po czym ucałował wierzch mojej dłoni patrząc mi w oczy z pod tych długich, czarnych rzęs.

Tata miał rację, mówiąc mi, że to taka męska Barbie.

- Do zobacznia - rzucił i wyszedł z mieszkania, żeby go nie rozwalić przy transporcie na Asgard.

Automatycznie mój wzrok poleciał na psotnika, który w ciszy mi się przyglądał.

- Co? - mruknęłam, co chyba go zdziwiło, bo wyrzucił brwi w górę.

Jednak szybko się opamiętał i pokręcił głową, siadając w fotelu obok mojego biurka.

Postanowiłam nie dręczyć świra i poszłam zobaczyć co z Nathalie. Uchyliłam lekko drzwi, aby móc wychylić przez nie głowę i zobaczyć śpiąca jeszcze siostrzyczke w swoim łóżeczku z motywem księżniczek Disney'a.

- Śpi? - zapytał nagle, będąc za moimi plecami, na co pisnęłam zaskoczona.

Nathalie otworzyła oczy i wstała do siadu. Gdy się rozglądnęła i spostrzegła, że w łóżku naprzeciwko niej nie ma rodziców, zaczęła płakać.

- Och nie. Nienienienie - zawyłam, podchodząc do niej szybko, aby zdążyć zanim obudziłaby cały blok.

Zabrałam ją na ręce, ale ona nie przestała płakać. Gdy zauważyłam, że Loki stał progu i uśmiechnął się na moją nieporadność, coś we mnie zagotowało.

- A ty co rżysz? - rzuciłam, patrząc na niego wzrokiem, którym mogłabym zabijać.

Kłamca spojrzał na mnie jak na idiotke, a jego uśmiech się poszerzył. Okej. Mam pomysł co może ją uciszyć i zrobię to bez względu na jego obecność.

Położyłam się z małą na łóżku rodziców i podniosłam ją nad siebie udając, że jest pszczółką. Po chwili płacz zmienił się w śmiech z jej i mojej strony.

- Ej, auć. Ręce mnie już bolą grubasku - odłożyłam ją na bok i rozmasowałam nadgarstki.

Takie małe, a tak ciężkie.

- Kto to? - wskazała palcem na psotnika stojącego w progu z rękami za plecami.

Wielki Pan.

Pff...

- A to? To taka nowa gosposia -widząc zdezorientowaną minę Lokiego, byłamz siebie dumna. -Nikt ważny. Co chcesz na śniadanie?

- Czekolada!

- O nie! - usiadłam. - Nie na śniadanie - powiedziałam dobitnie, dzięki czemu zafundowałam sobie III wojnę światową.

- Obiecałaś! - zaczęła, czerwieniąc się ze złości, a ja przeklnęłam ojca, że dał jej takie geny.

- Później, teraz coś zdrowego -wstałam i ominęłam tego dupka w drzwiach, trącąc go ramieniem, na co tylko prychnął z pogardą.

Nikt Cię tu nie chcę.

Zwłaszcza ja.

Oczywiście moja siostra nie byłaby sobą, gdyby nie poleciała za mną do kuchni i nie zaczęła się domagać tej czekolady.

- Nathalie, nie - odczepiłam ją od swojej nogi, żeby móc spróbować dosięgnąć płatków śniadaniowych.

Pal licho mój metr pięćdziesiąt trzy. Nie dosięgnę.

- Kurwa - mruknęłam stając na palcach, ale i to nic nie dało. Byłam taka krótka w nogach, że to było aż śmieszne.

- Kurwa - powtórzyła mała, a ja spojrzałam na nią z przerażeniem w oczach.

Świetnie!

- Nathallie... - wymknęłam w jej stronę palec, co miało robić za ostrzeżenie, ale...

- Kurwa!

Śmiech Lokiego rozniósł się po domu, ale nawet nie chciałam na niego patrzeć. Miałam o wieeeele większy problem.

- Przestań, to brzydkie słowo -złapałam jej rączki i uklęknęłam przed nią, aby być z nią na równi wzroku.

- Sama je mówisz - wystawiła mi język i wyrwała się, żeby móc pobiec do pokoju.

Powoli wstałam i przyłożyłam sobie jedną dłoń do czoła, a drugą oparłam o moje biodro.

- Rodzice mnie zabiją, przysięgam - westchnęłam, patrząc jak siostra skacze po moim łóżku. - Co ja pieprzę? Za nauczenie jej przeklinania zgotują mi ciężkie męczarnie, a dopiero potem śmierć przez wykrwawienie.

- Masz zadadki na kata -powiedział, stając obok mnie z tym swoim uśmiechem jak debil.

- I na Merlina, przestań mnie wyzywać w myślach.-przewrócił oczami, a ja zamarłam.

C o

- Ty dupku - zmrużyłam na niego oczy i wskazała go palcem. - Śmiesz mi czytać w myślach?

- Owszem. Czy to problem? Jeśli tak, to na pewno nie mój - znów ten uśmiech.

Wyrwałabym mu go z twarzy.

- Dlaczego zawsze ja trafiam na pojebańców?! - wyrzuciłam ręce w górę, a gdy zobaczyłam Nathalie w progu, modliłam się tylko o jedno.

- Pojebaniec!

Wypiję kwas.

Mogę?

- Nat! Nie wolno! - prawie krzyknęłam, ale ona mając mnie zupełnie gdzieś, odeszła na swój dywan. To dziecko nie jest z mojej rodziny. Na pewno nie.

Westchnęłam czując się jak najgorsza siostra ever. Bo taka byłam. Zamknęłam oczy i wzięłam wdech, żeby nie dać się ponieść emocjom, które w tamtej chwili miałam same negatywne.

- Chcesz żebym ją tego oduczył? -zaproponował, na co parsknęłam śmiechem i na niego spojrzałam.

- Niby jak? Metoda sztyletu i maczugi? Nie, dzięki - znów się przymierzyłam, żeby ściągnąć te płatki, ale no jakoś nie urosłam przez te parę minut.

- Uhhh! - tupnęłam zła nogą w ziemię, co rozbawiło Boga kłamstw.

On po prostu podszedł i ścignął mi te płatki, które wręczył do mych rąk.

- Dziękuję? - patrzyłam jak siada przy stole i odchyla się na oparciu, zakładając ręce za głowę.

- To nie z litość, tylko jestem głodny - bezczelnie puścił mi oczko.

Puścił mi oczko. Co?

- Sugerujesz, że nie poradziłabym sobie? - wyjęłam z szafki pod blatem trzy miski, ignorując jego trzepanie powiekami.

Niech trzepie, jak lubi.

Nie wnikam.

- Dokładnie tak - czułam w jego głosie, że się uśmiechnął i bardzo prawdopodobne było, że słuchał moje myśli.

Oh, jak ja go nienawidzę.

- Ja ciebie też - wymamrotał.

Zabije.

- Nie grzeb mi w głowie, bo pożałujesz, Laufeyson -wygroziłam mu łyżką.

- Mhm, spójrz, jak się lękam - uniósł dłonie i pomachał nimi, jakby naprawdę się bał.

No okej.

Wzięłam mleko z lodówki i zakradłam się do niego. Kiedy przechyliłam karton, on znikł. Po prostu znikł. Złapał mnie za nadgarstek, pojawiając się nagle obok mnie. Jego gniewny wzrok sprawił, że zaczęłam się go bać.

- Puszczaj mnie - próbowałam się mu wyrwać, ale on tylko mocniej ścisnął mój nadgarstek, co już na serio bolało.

- Zaczne wrzeszczeć! - zagroziłam mówiąc całkiem poważnie, a on zakpił pod nosem.

-Proszę bardzo - wzruszył ramionami nie wiedząc, że byłabym zdolna to zrobić.

Nie chciałam z siebie zrobić pośmiewiska przed nim i sąsiadami, więc wymyśliłam coś innego.

- Thor? - udałam zdziwioną patrząc mu przez ramię, on popatrzył na mnie lekko zbity z tropu, a potem z lekkim opóźnieniem spojrzał sobie przez ramię.

Heh, idiota.

Wykorzystałam to i wyrwałam swój nadgarstek z jego uścisku, aby potem z sykiem go rozmasować. Szybko się od niego odsunęłam na kilka kroków.

- Nigdy więcej mnie nie dotykaj -postawiłam sprawę jasno, na co on tylko się uśmiechnął. - Debil -mruknęłam, wracając do przygotowywania śniadania.

Niech on zniknie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro