Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

One: 14. "Nie oskarżam cię o nic [...]"

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu, a właściwie czymś bliżej nie określonym.
Kiedy próbowałam się podnieść do siadu, bok mojego brzucha wybuchł ostrym, przeszywającym bólem, a wynikiem tego był krzyk z moich ust.

- Leż - rozkazał Loki, klęcząc obok mnie i przykładając dłonie do moich skroni, co uśmierzyło ból.

- Loki... C-co się... - starałam się cokolwiek powiedzieć, ale ucisk w brzuchu mi to skutecznie uniemożliwił.

- Spokojnie, masz rane na brzuchu. Zregenerowałem cię jak mogłem, ale resztę musi zrobić czas - usiadł obok mojej głowy, wpatrując się w moje tęczówki.

- Nat? - wychrypiałam, po czym odchrząknęłam cicho, co też trochę bolało.

- Z tego co wiem schronili się gdzieś w podziemiach Asgardu, ale nie wiem gdzie dokładnie -wyjaśnił, opierając łokieć na swoim zgiętym kolanie. - Wiesz coś, co powinienem wiedzieć?-zapytał po chwili.

Nie do końca wiedziałam o co mu chodzi, więc zamrugałam na niego dwa razy ze zmarszczonymi brwiami.

- Chodzi mi o ciebie - wyjaśnił, ale mi to nic nie rozjaśniło, więc pokręciłam głową.- Myślę - zaciął się, spuszczając wzrok na swoje buty.- Myślę, że skoro Nat ma takie umiejętności... -spojrzał na mnie wymownie.

- Ja? - zapytałam z niedowierzaniem. - Nie, Loki, gdzie ja? P-przecież...

- Spokojne - zachichotał.

On chichocze?

Swoją drogą miły odgłos dla uszu.

- Nie oskarżam cię o nic, martwię się po prostu.-wyznał, a widząc moje pełne pytań spojrzenie, wyjaśnił. - Słuchaj -poprawił się na podłodze. - Jeszcze tydzień temu miałbym gdzieś czy coś ci się stanie, czy jesteś ranna i czy się boisz, ale teraz... - wziął wdech i zmarszczył czoło. - Teraz jesteś dla mnie ważna i przyznaje, odgrywasz w moim życiu ważną rolę, Rosalie.

- Czyli co? - zapytałam chcąc, żeby to powiedział, albo w ogóle sobie to odpuścił.

- Nie lubię mówić o swoich uczuciach - wychrypiał cicho, zerkając na mnie z rozbawieniem.

- Loki - mruknęłam równie rozbawiona co on, ale i tak... Powiedz to!

- No dobrze, dobrze - zaśmiał się, po czym nachylił się nade mną i musnął moje usta swoimi, ale to było inne doznanie od jego poprzednich pocałunków, delikatniejsze, czulsze.

- Kocham cię, Rosa - wyznał wciąż nade mną pochylony.

- Ja ciebie też - odparłam z uśmiechem, który samoistnie mi wtargnął na usta. - Ale co teraz? -zapytałam, niszcząc tą chwilę.

- Szczerze? Nie mam pojęcia -przyznał, przeczesując swoje włosy w tył. - Nat, Hogun i Fandral zapadli się pod ziemię i to dosłownie, my jesteśmy tutaj, a mojego brata, ani nikogo innego nie mogę wyczuć.

- Odyn?

- Nie, nawet nie wiem czym są te bestie.

- Napewno coś wymyślisz -uśmiechnęłam się pokrzepiająco, a on odgapił mój grymas.

- Skąd ta pewność?

- Jesteś Loki, książę Asgardu i najzdolniejszy mag jakiego widziały wszystkie światy -puściłam mu oczko. - Wierzę w ciebie.

Poszerzył swój uśmiech i znów dotknął moje usta swoimi. Potem siedzieliśmy w milczeniu i głowę dam, że myślał co dalej zrobić.

Byliśmy w kropce, przyznaję. Nic nie wiedzieliśmy. Niczego nie pojmowaliśmy. Byliśmy sami na polu bitwy, ale każde z nas wiedziało, że nie może się poddać. Ja mimo ran, Loki mimo bólu psychicznego. Nie poddamy się. Damy radę.

Razem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro