One: 11. "Kocham Cię"
Ja i moja siostra wydostałyśmy się z zamku, ale nie obyło się bez użycia jej nowej zdolności. Przedzierałyśmy się przez miasto, w którym było pusto. Ani żywej duszy. Po godzinie byłam wyczerpana poszukiwaniami, a Nathallie usypiała mi na rękach, jednak nie mogłam się poddać. Musiałam odnaleźć Lokiego. I resztę. Kiedy miałam odpocząć zobaczyłam w jedbym z okien domów miecz. Zmrużyłam na niego oczy, a po chwili je szeroko otworzyłam. Miecz Fandrala.
- Dzięki Bogu - szepnęłam do siebie z niewyobrażalną ulgą na duszy.
Podeszłam do drzwi i zapukałam. Tak po prostu. Po chwili drzwi z hukiem się otwarły, a Hogun wymierzył we mnie łukiem.
- Rosa? - zapytał, opuszczając broń. - Mogłem cię zabić - wziął ode mnie dziewczynke. - Chodź.
Weszłam za nim do środka i zobaczyłam jak Fandral z rannym ramieniem siedział na kanapie przed ogniskiem i starał się żałożyć nań opatrunek.
- Pomogę - zaproponowałam, klękając przy wojowniku, podczas gdy Hogun oznajmił, że zaniesie moją siostrę do pokoju.
Rdzawowłosy spojrzał na mnie zdziwony, ale delikatnie się uśmiechnął i oddał mi bandaż.
- Nie wiesz jak się cieszę, że żyjesz - oznajmił, patrząc jak zawijałam bandaż na jego ramię.
- Znamy się dwie godziny -zauważyłam, wstając po skończonym dziele.
- Wykazałaś się odwagą. Masz moje zaufanie - kiwnął do mnie głową, a ja odwzajemniłam gest. - Loki jest w pokoju obok - rzucił po chwili.
Wzięłam wdech i udałam się do maga. Weszłam do pokoju, gdzie Loki leżał na dużym łożu twarzą do mnie i na boku. Jego twarz wyrażała ból, ale i strach. Zamknęłam za sobą cicho drzwi i podeszłam do maga, który spał. Uklękłam przed nim, ale gdy wyciągnęłam rękę, żeby odgarnąć mu kosmyk włosów z twarzy, ocknął się i złapał mój nadgarstek.
- Loki, to ja - powiedziałam, a on chwilę patrzył mi w oczy, po czym puścił moją rękę, ale nie oderwał wzroku od moich tęczówek. - Boże - szepnęłam, widząc ten strach w jego oczach. - Jesteś przerażony -przytuliłam go, a on mocno się we mnie wtulił.
Loki's P.O.V
Wyczułem czyjąś bliskość, więc złapałem tego kogoś za nadgarstek. Otwarłem oczy, a zanim do mnie dotarło co się dzieje, usłyszałem kobiecy głos.
- Loki, to ja - powiedziała, a do mnie dotarło na kogo patrze.- Boże - szepnęła, patrząc w moje oczy.- Ty jesteś przerażony - objęła moją szyję, a ja wtuliłem się w jej ciepłe ciało.
Kompletnie nie wiedziałem co się dzieje. Nie miałem kontroli, nie znałem dnia ani godziny. Do tego przeraźliwy ból w plecach dawał mi się weznaki.
- Loki - odezwała się po chwili, głaszcząc moje włosy. - Muszę cię opatrzyć.
Odchyliłem się i kiwnąłem głową. Potem kazała mi usiąść na łóżku, co zrobiłem, a ona poszła po coś do kuchni i zaraz wróciła ze srebrną miską wody i szmatką w rękach. Usiadła przede mną i nasączyła szmatke cieczą, po czym lekko się do mnie uśmiechnęła i starła krew z moich ust.
Z jej oka wypłynęła łza, na którą patrzyłem aż nie wpadła do miski z wodą pomiędzy nami.
- Teraz plecy - pociągnęła nosem i spojrzała mi w oczy. - Wybacz -uśmiechnęła się smutno, ścierając łzy z policzków. - Tylko pogarszam sytuacje płacząc -spuściła wzrok na swoje ręce.
Nie miałem siły nic powiedzieć, więc dotknąłem dłonią jej policzka, a Rosa wtuliła go w moją dłoń.
- Kocham cię - wyznała, a ja zastygłem w miejscu i wytrzeszczyłem oczy.
Nie
NIE
N.I.E
Po chwili dziewczyna spojrzała mi w oczy, chrząknęła cicho i zabrała twarz od mojej ręki. Patrzyłem na nią jak na nowo moczy szmatke. Potem przełożyła rękę ze szmatką za mnie.
- Będzie boleć - oznajmiła, jak gdyby nic mi nie wyznawała przed chwilą.
- Ro... - dziewczyna przerwała bezczelnie moje zdanie, kiedy przyłożyła zimną szamatke do mej rany, a ból był tak silny, że z gardłowym warknięciem wtuliłem głowę w jej pierś.
- Csii... - położyła drugą dłoń na tyle mojej głowy i pogłaskała czule moje włosy.
Pod wpływem jej dotyku ból tępieje, a mój uścisk na przedramieniu dziewczyny słabnie. Dziewczyna westchnęła, rozluźniając mięśnie, a ja znieruchomiałem, aby nie wywołać kolejnej fali bólu.
- Wiem, że boli - szepnęła mi do ucha, dokładnie tak, jak kiedyś Nathallie. - Musisz wytrzymać -ciągle szeptała, a ja nie chciałem, żeby milkła. - Teraz zdejmę szmatke - poinformowała, a ja uznałem to za ostrzeżenie i przygotowałem się na ból, który nadszedł chwilę później.
Syknąłem, ale ból nie był już tak intensywny jak przy przykładaniu mokrego materiału. Pocałowała moją głowę i wtedy właśnie poczułem to, czego nie czułem od dziesięciu lat, czego nikt nie potrafił mi dać, okazać.
Poczułem się kochany.
Nie chciałem się od niej odsuwać, nie chciałem, aby ona się odsuwała. I nie zrobiła tego. Trzymała mnie w objęciach tak długo aż sam się nie wyprostowałem, ponieważ ból pleców znów mi o sobie przypomniał.
Znów zamoczyła szmatke, ale tym razem rozłożyła ją na całej mojej ranie, a przyjemny chłód wody uśmierzył ból i pieczenie.
- Będzie dobrze - pocałowała moje czoło, biorąc mi twarz w swoje dłonie, a następnie spojrzała mi w oczy.
Pogłaskała kciukami moje policzki, a ja zamknąłem oczy i pochyliłem się, żeby oprzeć czoło o jej obojczyki.
- Powiesz coś? - zapytała, bawiąc się moimi włosami. Dziękuję jej za to, że się nie ruszała, bo to bolało.
Myślałem chwilę co powiedzieć, ale w końcu wykrztusiłem z siebie pierwsze słowa.
- Jesteś ciepła - wypaliłem półżartem, na co brunetka się zaśmiała
- Dziękuję - odpowiedziała, wplatając palce w moje włosy.- Teraz musisz odpocząć - odsunęła mnie delikatnie od swojego rozgrzanego w przyjemny sposób ciała.
Kiwnąłem głową, a po chwili brunetka pomogła mi się ułożyć wygodnie na boku. Sama pocałowała moje czoło i wyszła z pokoju. Nie ukrywam, byłem zmęczony, więc nawet się nie zastanowiłem, tylko od razu zamknąłem oczy, zasypiając.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro