Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

EPILOG

W Asgardzie dowiedział się, że jego żona została przeniesiona do tamtejszego pałacu, ponieważ sama tego chciała. Było mu to na rękę, bo nie musiał tak często naruszać granicy między świata przy przemieszczaniu się. Nie zważał na nic, kiedy kierował się do komnaty, gdzie leżeć miała Freya. I rzeczywiście tak było, aczkolwiek Loki nie mógł uwierzyć w jakim złym stanie znajdowała się jego ukochana. Blada, zmęczona cera, matowe, przeszklone oczy oraz smutek i zmęczenie wypisane na twarzy. To wszystko sprawiło, że Loki nie miał już żadnych wavchań przed tym, co miał zamiar zrobić.

- Kochanie.-powiedział klękając przed swoją ukochaną, która uniosła na niego zmęczony wzrok.

- Loki.-wybełkotała siląc się na niemrawy uśmiech.

- Zaraz poczujesz się lepiej.-oznajmił odkładając tesseract na podłogę obok siebie, dzięki czemu złote podłoże zaskwierczało pod naporem gorąca sześcianu.- Tylko musisz robić to, co ja ci każe, dobrze?-pogłaskał ją po czole.

- Mhm.

- Oboje przyłożymy dłonie do sześcianu, a ja przekaże wam swoją moc, tobie i dziecku.-przedstawił plan działania, na co kobieta natychmiast rozszerzyła oczy w szoku.

- Nie możesz... Stracisz moc.-sapnęła.

- Wolę stracić moc niż ciebie albo dziecko.-powiedział nie mogąc znieść widoku osłabionej blondynki.- Nie ma tu nic do gadania, Freya. Poczujesz ból i nie będę tu oszukiwać, to będzie okropny ból, ale dasz radę.-złapał jej dłoń, kiedy pokiwała głową.- Staraj się zostać przy świadomości.

- A co jeżeli zemdleje?

- Wtedy twoje ciało będzie otrzymywało obrażenia w postaci oparzeń.

- Ouh.-mruknęła zniesmaczona.

- Już możemy?-zapytał Loki po pewnej chwili, podczas której uspokajał swoją żonę głaskając jej dłoń.

- Tylko obiecaj mi coś.

- Tak?

- Jeżeli to się uda i stracisz moc, to ja też się jej wyzbęde.

- Freya...

- Proszę.-nalegała patrząc głęboko w błyszczące, zielone i zmartwione tęczówki swego ukochanego.- Nie jestem w stanie zapanować nad Aetherem, który teraz posiadam, a co dopiero nad tym otrzymanym od ciebie.

- Ale po to ci go oddaje, aby uśmierzył działanie twojego Aetheru. Moja moc jest już okiełznana, więc tym samym łatwa w utrzymaniu, nie martw się.

- Ale ja nie chcę cię tym torturować, Loki. Wiem jak uwielbiasz swoją moc i doskonale cię znam, więc wiem też, że będziesz się męczyć patrząc jak ja władam twoją magią. Nie zrobię ci tego.-pokręciła głową.

Westchnął wiedząc, że jego żona ma rację i to nie pierwszy raz.

- Najpierw was uratujmy, a potem pogadamy, dobrze?

Kobieta pokiwała głową mocniej ściskając swojego ukochanego na dłoń, co miało dać mu znak, że jego gotowa. Loki rzucił spojrzenie strażnikowi, który miał za zadanie pilnować bezpieczeństwa księżniczki, ale pod naporem spojrzenia kruczowłosego, wyszedł lekko się im kłaniając. 

- Nie puszczaj.-jęknęła, gdy książę chciał oderwać się do blondynki.

Uśmiechnął się do niej, po czym pomógł jej usiąść na łóżku, aby miała lepszy dostęp do sześcianu. Uważnie się mu przyjrzała, jednak równie szybko odwróciła wzrok, nie chcąc wiedzieć co za chwilę ma się stać. Loki ucałował wierzch dłoni swej wybranki, żeby dodać jej otuchy, na co kobieta uniosła na niego smutny wzrok.

- Gotowa na nowe życie?-zapytał nakierowując ich dłonie nad sześcian, który zaczął się jarzyć srebrnym oraz niebieskim kolorem, co oznaczało, że teraz jest na prawdę rozgrzany i gotowy do poparzenia nawet lodu.

- Obiecaj mi jeszcze jedno.-rzuciła zsuwając się z łóżka, żeby uklęknąć przed swoim ukochanym i być z nim na równi.

Objęła policzki mężczyzny w swoje dłonie i zlustrowała wzrokiem tęczówki zielonookiego.

- Słucham.

- Ale obiecaj.-upierała się zachowując powagę na twarz oraz w duszy, ponieważ to, co chciała powiedzieć było dla niej na prawdę ważne.

- Obiecuję.-zarzekł się,k dzięki czemu kobieta westchnęła z ulgą.

- Po wszystkim przeprowadzimy się na Midgard.

- Freya...

- Gdzieś daleko, gdzie nikt nas nie znajdzie. Na wieś.-wtrąciła.

- Zabijasz.-mruknął rozbawiony, po czym  cmoknął usta swej żony.- Ale obiecałem.-wzruszył ramionami z uśmiechem. 

Blondynka odwzajemniła grymas mężczyzny, a zaraz potem objęła rękami szyję maga, a on ramieniem jej talię. Tak przytuleni skierowali swoje splecione dłonie na tesseract, aby w tym samym czasie zaznać jego gorącej mocy i przerażającego blasku. Ból jaki oboje poczuli zmusił ich  do krzyku wewnętrznego, bo cierpienie uniemożliwiło im jakikolwiek ruch czy dźwięk.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro