Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{4} rozdział 9

Ranve's P.O.V

- Kochanie, otwórz.

Siedziałem w kącie pokoju z nogami podkulonymi do ciała i rękami je obejmującymi. Byłem cały roztrzęsiony i nie pozwalałem nikomu wejść do środka, bo zwyczajnie się bałem.

Nie chciałem nikogo skrzywdzić, a tym czasem prawie udusiłem ojca.

Na szczęście mama w porę zareagowała, używając swojej mocy przeciwko mojej. Pamiętam, że zemdlałem z bólu, jaki wywołała wkradając się do mojej głowy, ale musiała to zrobić, żeby mi zablokować moc. Jak tylko się ocknąłem, pobiegłem do pokoju, gdzie się zamknąłem na klucz. Nie miałem zamiaru otwierać.

Jakby nigdy...

Nienawidziłem swojej mocy oraz ojca za to, że mi ją przekazał. Mogłem być normalnym nastolatkiem, ale nie. Oczywiście musiałem mieć kurewskie moce.

- Ranve, Lucas przyszedł.

Na te słowa mój szloch na chwilę ustał. On? Po co tutaj? Wie? Wie co zrobiłem? I przyszedł? Nie boi się?

- Ran?-odezwał się jego głos, na co się ucieszyłem, bo rzeczywiście chciałem z kimś pogadać, ale tylko z nim czułem, że mogę mówić dosłownie o wszystkim.- Wpuścisz mnie czy będziemy przez drzwi gadać?

Użyłem magii i przekręciłem kluczyk w drzwiach. Wszedł i od razu się załamał widząc mnie w stanie krytycznego załamania.

Musiałem wyglądać gorzej niż Persi po tej imprezie.

- Wow.-sapnął, zamykając za sobą drzwi. Powoli do mnie podszedł, ale ja schowałem twarz w kolana, nie chcąc patrzeć mu w oczy.- Niezły rumor tu zrobiłeś.-nawiązał do syfu w moim pokoju i fakt. Zrobiłem to magią, bo wpadłem w panikę.- Persi mi o wszystkim powiedziała.-czułem jego obecność tuż przy sobie, więc pewnie usiadł na przeciwko.

Dobrze mi z tym było. Chciałem go mieć blisko, jak najbliżej się da. Jednak nie czułem do niego pociągu seksualnego. Tylko taki... Nie wiem jak to nazwać... Silną więź.

- Popatrz na mnie.-polecił, ale pokręciłem głową.- Ranve.-dotknął moich włosów i lekko je przeczesał, co było dość przyjemne.- Nie baw się w pięciolatka.-zaśmiał się, gdy uniosłem na niego wzrok.

Miał lekki, wyrozumiały i w jakiś sposób pocieszający uśmiech na ustach. Pociągnąłem nosem, rzeczywiście czując się jak taki mały, zagubiony dzieciak.

- Nie znam się na tych wszystkich magiach, mocach i łubu dubu kwiatki z nieba, ale powiem ci jedno.-zaczął.- To normalne, że nie umiesz sobie poradzić z tak dużą mocą, jaką posiadasz, a twój ojciec nie ma prawa mieć do ciebie jakichkolwiek pretensji o to, co się stało, bo on w młodości pewnie też popełniał błędy i na bank nie od razu urodził się mistrzem magii.-kontynuował swój monolog, którego słuchałem, bo po pierwsze miał przyjemny głos, a po drugie chyba miał rację.- Tak samo ty, przecież nie możesz od razu władać nad magią jak jakiś zawodowiec. Ćwiczenia i dasz radę.-uśmiechnął się przekonująco, co odwzajemniłem wciąż będąc lekko załamany, ale jego słowa zdecydowanie poprawiły mi samopoczucie.- Jeżeli chcesz, to mogę być twoim królikiem doświadczalnym.-puścił mi oczko.

- Myślę, że ten pomysł może się skończyć twoją śmiercią.-posłałem mu krzywy uśmiech.

- Oj tam.-zaśmiał się, a ja razem z nim. I tak nam minął dzień na wspólnych żartach oraz śmiechu.

- Zostajesz na noc?-spytałem około godziny jedenastej w nocy, kiedy szykowałem się pod prysznic, a on rozwalił się na moim łóżku jak książę.

Swoją drogą fajnie było go widzieć takiego wyluzowanego. Kiedy jesteśmy wszyscy razem, grupą, to Luc wydaje się być jakiś spięty i nie swój. Chciałem z nim pogadać o paru sprawach, ale pomyślałem, że to dopiero po prysznicu.

Kiedy już wszedłem do pokoju z ręcznikiem owiniętym wokół bioder i mokrymi kosmykami włosów, przylepiającymi się mi do czoła, Lucas patrzył na mnie jak zaczarowany.

Wiem, że to było hamskie z mojej strony, ale polubiłem go kusić. Wiedziałem jak na niego działam.

- Jesteś straszny.-zaśmiałam się, gdy oblizał lubieżnie usta, patrząc na mój tors jakby był kawałkiem soczystego mięsa a on od kilku lat nic nie jadł.

- Co poradzę, że masz czteropak.-obronił się, a ja wtedy postanowiłem, że zrobię sobie sześciopak. Żeby mieć z czym się mu pokazać.

- Ej.-usiadłem na skraju łóżka, patrząc na niego zaciekawiony.- Jak to jest?-zapytałem.

- Ale co?

- No... Pocałowałeś mnie.-przypomniałem, a on odchrząknął, spuszczając wzrok na swoje dłonie, w których nerwowo bawił się telefonem.

- Nie chciałem... Znaczy... Chciałem, ale wiedziałem, że nie-że nie mogę. Ale to silniejsze ode mnie było i...-spanikował j zaczął plątać się w słowach.

- Ej ej.-przerwałem mu, kładąc się obok.- Nie mówię, że mi się nie podobało.

- Serio?-spojrzał na mnie z nadzieją, a ja kiwnąłem głową.

- No tak, nawet mógłbym to powtórzyć.-powiedziałem nieci ciszej. Jego wzrok zjechał na moje usta.

- Ja też.-i z tym pochylił się, przyciskając swoje usta do moich. Właściwie to robiliśmy przez pół nocy aż zasnęliśmy w niewiadomo jakim momencie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro