Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{4} rozdział 20

KONIEC
MARATONU

Ranve's P.O.V

Następnego ranka byłem w niezłym stresie, bo miałem się spotkać z Lucasem w jego domu.

Nie wiem co planował, bo jedyne, co mi powiedział, to to, że ma ważną sprawę i potrzebuje ze mną pogadać.

- Ranve.

Wzdrygnąłem się na głos ojca. Stał obok mnie, a oboje byliśmy w salonie.

- No?-spojrzałem na niego, będąc wciąż nieobecnym myślami. Miałem nadzieję, że nie chodzi mu o trening magii, bo mojego emocje były nieokreślone, więc magia wychodząca z moich umiejętności mogła być nieokreślona.

- Znasz takiego kogoś jak Leon? Z twojej klasy.-rzucił, a ja zamyśliłem się nad tym czy faktycznie go znam i po co ojcu takie informację.

- No... Może. A co?

- Nic.

To było w jego stylu takie ucinanie tematu. Oznaczało to, że dowiedział się tego, co potrzebował, a ja miałem nie wiedzieć o co mu chodzi. I tak zostało. Jak tylko zjadłem śniadanie udałam się wedle wskazówek Lucasa do jego domu, gdzie byłem chwilę później. Otworzył mi drzwi, będąc w luźnej, czarnej koszulce oraz szarych dresach. Jego włosy były porozpieprzane na wszystkie strony świata, jakby przed chwilą padł przed kimś na kolana i...

- Hej.-przywitałem się, a on pozwolił mi wejść do środka jego domu.- To co to za ważna sprawa?

Obróciłem się do niego przodem i zanim zdążyłem ogarnąć co się dzieje, jego usta były na moich wargach.

Serce od razu zerwało się ze smyczy i miałem wrażenie, że rozerwie mnie od środka swoim kołataniem godnym szaleńca.

- Luc...-rzuciłem, kiedy jakimś cudem udało mi się od niego oderwać. Przerażało mnie to, że on mnie wcale nie trzymał, a to ja sam podświadomie nie mogłem się od niego odsunąć.

- Nic nie mów.-przerwał mi, desperackim wzrokiem badając moje oczy.- Po prostu... Całuj mnie. Potrzebuję tego.

Z jednej strony chciałem...

- Kurwa, Ranve, całuj mnie! Później pomyślisz!

- Okej.-wzruszyłem ramieniem i ująłem jego policzki w dłoniach, jednocześnie dociskając nasze wargi do siebie.

On zrobił resztę, dzięki czemu między naszymi ciałami nie było wolnej przestrzeni. Byłem zachwycony tym, jak swobodnie czuł się w mojej obecności. Chciałem, aby tak właśnie było. Żeby miał mnie za kogoś, przy kim mógłby nawet gadać o maśle orzechowym, a ten ktoś by go nie wyśmiał tylko śmiał się razem z nim. Nie ukrywam jednak, że gdy jego dłoń ścisnęła moje pośladki, wystraszyłem się.

- Ranve.-mruknął, gdy odsunął się ode mnie. Musiał zauważyć, że napiąłem mięśnie ze strachu.- Ja... Jeżeli nie chcesz ze mną robić tych wszystkich rzeczy, to nie musisz.

- Nigdy nikt mnie tak nie dotykał.-wyznałem.- I wiem, że zachowuję się jak jakaś dziewica, ale wiesz...

- Kiedy ja też nigdy nie byłem tak dotykany i nigdy nikogo tak nie dotykałem.

- Dziwne, bo robisz to zawodowo.-przyznałem, po czym ponownie dopadłem jego ust.

Już więcej nie rozmawialiśmy, a nasze ubrania przykryły podłogę w jego pokoju. Nasze ciała wzajemnie się okrywały, a my byliśmy jak w transie. Swój pierwszy raz przeżył on. Ja byłem na górze. Porównałem to, co tu się stało z tym, co robię moją mocą i spokojnie mogę stwierdzić, że to także można nazwać magią.

- Ranve.-powiedział, leżąc na łóżku pod kołdrą, podczas gdy ja zapinałem rozporek swoich spodni.

- No?

- Nie mów nikomu.

Mój wzrok spotkał się z jego osobą i pokiwałem głową w milczeniu.

- Robimy sekretny romans?-prychnąłem, bo szczerze mi nie pasowało to całe ukrywanie.

- Wiesz co się stanie, gdy moi rodzice się o tym dowiedzą?

- Wiem, ale ja naprawdę nie chcę się ukrywać.

- Ja też nie, ale jeżeli to się wyda, będę miał przejebane, a rodzice mnie wydziedziczą.

- Okej, na razie to zostawmy.-mówiąc to, podszedłem do niego i nachyliłem się, żeby skraść pocałunek na pożegnanie.- Wpadne jutro, okej?

- Okej.

Kiedy wróciłem do domu nikogo nie było. Postanowiłem coś zjeść, oglądając telewizję. Mama wróciła niedługo potem.

- Hej kochanie.-pocałowała mój policzek na powitanie i udała się do kuchni.- Jak ci minął dzień?

- Spoko.-odparłem zdawkowo, wciąż myśląc o tym, co stało się w domu Lucasa.

- Tata wrócił?

- Nie.

- A książki ogarnięte na jutro?

- Um, nie?

- No to na co czekasz?

Jęknąłem, kończąc przy książkach, które musiałem ogarnąć na jutrzejszy dzień w szkole. Nawet nie zdążyłem przeczytać pierwszego zadania z matmy, gdy dostałem SMSa od Lily.

Lils⚡:
Idziesz z nami do Sturbucksa?😙

Ty:
Nie mogę. Uczę się📚

Lils⚡:
:/

Lils⚡:
Brakuje mi ciebie.

Lils⚡:
Nam*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro