Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{4} rozdział 14

Persi's P.O.V

W poniedziałek normalnie poszłam do szkoły pomimo tego, jak Ranve namawiał mnie, żebym odpoczęła i została ten tydzień w domu. Ja jednak nie chciałam dać satysfakcji tym, którzy zrobili mi krzywdę. Było spokojnie na pierwszych dwóch lekcjach, ale na długiej przerwie ich zobaczyłam. Stali pod jedną z sal i gadali we trójkę o czymś, co wydawało się ich bardzo śmieszyć. Zwiesiłam głowę i skuliłam się w sobie, chcąc jakoś przejść obok nich. Gdyby to nie było konieczne, to pewnie bym poszła inną drogą, ale sala, w której miałam mieć lekcję była w korytarzowym zauku i nie było innej drogi niż przejść obok tych dupków. No więc przeszłam obok, udając, że ich nie ma.

- Ej! Maleńka!-zagwizdał jeden, na co tylko zacisnęłam powieki i szłam dalej.

- Poka sowe!

- Ugh.-mruknęłam pod nosem, chcąc być w domu. Mogłam posłuchać brata, ale nie! Przecież ja wiem lepiej...

Otwarłam oczy i zdążyłam tylko zobaczyć czyjąś czarną koszulkę, zanim moje czoło się z nią zderzyło.

- Ow.-jeknęłam, myśląc, kiedy nastąpi uderzenie mojej głowy o kafelki na korytarzu, ale coś powstrzymało mnie od upadku.

Po chwili wymacałam, że to dwa cosie.

O, dość umięśnione cosie.

- Nic ci nie jest?-zapytał mało znany mi męski głos. Kojarzyłam go ze stołówki. Czasem przebłyskiwał pomiędzy gadaniną, ale nie mogłam rozpoznać kto jest jego posiadaczem.- Możesz już otworzyć oczy. Żyjesz.-mruknął rozbawiony, po czym do moich szcześciarskich uszu dobiegł piękny dźwięk jego śmiechu. I nagle mnie olśniło. Dean z czwartej D. Otworzyłam oczy i rzeczywiście to był on. A ja w jego ramionach. O mój Boże...

- J-ja...-jęknęłam, wpatrzona w jego cudowne, szare tęczówki, które zawsze wydawały mi się tak piękne, że to był grzech patrzeć w nie przez taką szarą istotkę jak ja.

- Czyli nic ci nie jest.-powiedział, odprawiając mnie na własne, chybotliwe w tamtej chwili nogi.

Uśmiechnął się, a ja umarłam.

Nigdy takiego czegoś nie widziałam, przysięgam jak żyje nie widziałam.

- Jak masz na imię?-zapytał, wkładając dłonie w kieszenie swoich czarnych, jeansowych rurek z dziurami.

- Um... Persi.

- Piersi?

- Persi!-poprawiłam go, mając dość tego, że wszyscy przekręcali moje imię w ten sposób.

Mamo, Tato...

Nie wiem coś cie brali, gdy przyszło wam mnie nazwać, ale ja też chcę.

- Och, okej.-zaśmiał się i och...- Ja jestem...-oczywiście tutaj musiałam popisać się moim stalkingiem i przerwać mu.

- Dean.

Spojrzał na mnie nieco niezrozumiale, ale potem-na moje szczęście-się uśmiechnął.

- Więc mnie znasz.-stwierdził.- Ale ja nie znam ciebie.-jego oczy zabłyszczały, gdy to powiedział, ale wtedy zadzwonił dzwonek, a ja cudem powstrzymałam się od przywrócenia oczami.

Powoli nasza klasa wspaniała salę, ale Dean nagle pociągnął mnie za łokieć w tył tak, że zostaliśmy na szarym końcu.

- Siedź przede mną.-szepnął mi do ucha, a potem przepuścił mnie w drzwiach jako pierwszą.

Wykonałam jego polecenie, nie mając z tym żadnego problemu, bo oczywiście Marica, moja przyjaciółka, z którą dzielę ławkę na wszystkich lekcjach. Lekcja oczywiście była mega nudna, bo to fizyka, ale w pewnym momencie Dean kopnął mnie lekko w dół pleców. Obróciłam się, a on pokazał mi kartkę, na której było coś nabazgrane. Wzięłam ją na swoją ławkę i położyłam na stronie w otwartym zeszycie, żeby nauczyciel nie zauważył.

Gramy w pytanie za pytanie?

Mimowolny uśmiech zagrał mi na ustach po przeczytaniu tej wiadomości. Odpisałam mu i wręczyłam kartkę z powrotem, gdy nauczyciel był odwrócony do tablicy i zapisywał na niej bodajże nowy temat lekcji.

Zaczynaj.

Pisaliśmy sobie te wiadomości przez całą lekcję i ani razu nie zostaliśmy przyłapani. Za to nic nie wiem z optyki, którą omawialiśmy na tej lekcji.

Masz rodzeństwo?

Brata, ale się do niego nie przyznaję. Jest starszy. A ty masz?

Nie, jedynak :( Ulubiony kolor?

Zielony ^^ Twój?

Czerwony i czarny. Jakie masz zainteresowania?

Książki, TV i wkurzanie brata, a ty?

Sport i chyba tylko to :p

Na tym to się skończyło, bo rozbrzmiał dzwonek na przerwę, a tym samym kończący moje dzisiejsze lekcje. Wyszłam ze szkoły zadowolona, ponieważ ten dzień nie był taki zły, jakiego się spodziewałam. Niestety oni doprawili gorycz poniedziałku...

- Czekaj no.

Momentalnie serce mi przyspieszyło, a oddech zaczął się szarpać, gdy zrównali ze mną krok. Było ich chyba pięciu, ale nie jestem pewna, bo patrzyłam w ziemię.

- Czemu nas unikasz?-zapytał ten, co pierwszy wtedy zaczął się do mnie dobierać. Pamiętam to doskonale. Jak powiedział, że zabawimy się i rozpiął spodnie.

- Nie mów, że ci się nie podobało.-zaśmiał się drugi i jednocześnie właściciel mojego dziewictwa.

- Ej, mała.-któryś złapał mnie za łokieć, a ja zamknęła oczy, wyobrażając sobie, że jestem w łóżku, a Ranve jest obok mnie i opowiada mi historię z życia wziętą, co robił zawsze, gdy nie mogłam spać.

Potem wszystko mi się zlało.

Ciemna uliczka. Śmiechy. Gwizdy. Pytania. Dźwięk ulicy i rozpinanego rozporka.

A ja zadawałam sobie jedno pytanie...

Gdzie ten, co obiecał, że nigdy nie pozwoli mnie skrzywdzić?

Gdzie jest Ranve?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro