Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{4} rozdział 23

Loki's P.O.V

Nigdy nie byłem typem grzecznego, ułożonego chłopczyka z ambicjami na pomoc społeczeństwu i inny ludziom. W żadnym przypadku też nie byłem brany za milusia. Mój wygląd nie wskazywał z resztą na takie coś. Cóż... Może to dlatego ten chłopak tak na mnie patrzy? Ze strachem, przerażeniem. Zbladł.

- Pieprzysz moją córkę na blacie?

Przechyliłem głowę w bok, patrząc na zastygnięte ciała Deana i Persi. Dziewczyna siedziała na wyspie kuchennej z rozkraczonymi nogami, między którymi znajdował się chłopak. Bokserki wisiały mu na udach, a ja byłem dość pewny, że moja córka nie ma na sobie bielizny.

- J-ja...-jąkał się, wzuwając na siebie ubrania, za co byłem mu wdzięczny, bo ja jestem zdolny znieść wiele, ale takiego widoku nie zniesie żaden człowiek, zwłaszcza ojciec.

- Nie tłumacz się, tylko oddaj mi córkę.-uciąłem temat, zanim zdążyłby się za bardzo rozwinąć i wszyscy by tego żałowali. 

- Tak jest.-mruknął pod nosem, podczas gdy Persi zeskoczyła z blatu. Odchrząknęła i dopiero nieśmiało podniosła na mnie zawstydzony wzrok, czemu towarzyszyły rumieńce.

- To ja pójdę się ogarnąć.-pokierowała się do osobnego pokoju, gdzie zniknęła nam z oczu.

Dean uporczywie unikał mojego wzroku, obserwując swoje palce, stukające o kuchenny blat. Byłem naprawdę rozbawiony jego zachowaniem. Zwłaszcza, że znał mnie przecież od ponad roku i nigdy nie zdarzyło mu się mi ulegnąć lub sprawić, że go zawstydzam. To mnie nieco irytowało, ponieważ jak doskonale wszyscy wiedzą, muszę mieć nad wszystkim kontrolę. W tym nad uczuciami i ogólną psychiką innych ludzi. A Dean nie dawał mi tej satysfakcji. Niechętnie musiałem przyznać, że anioły są potężniejsze od magików. Jednak doskonale zdawał sobie z tego sprawę, że mnie się nie podskakuje, bo znajdę sposób, żeby go zabolało. 

- Masz dużego?

- LOKI!

Wybuchłem śmiechem na jego zażenowanie w tamtej chwili. Rumieńce miał większe niż Freya po przebiegnięciu dwóch kilometrów.

- Ha, kurwa, ha.-zgromił mnie spojrzeniem, które w jego wykonaniu miało być groźne, ale mnie jedynie jeszcze bardziej rozbawiło.- Nie chcesz mi urwać głowy za to, że sypiam z twoją córką?-zapytał w pewnej chwili, na co zmarszczyłem brwi.

- Nie interesuje mnie to, z kim sypiasz.-odparłem, wzruszając ramionami.

- A to z kim sypia Persi?

- Jest dorosła.

Miał odpowiedzieć  na moje słowa, ale wtedy moja córka pojawiła się w kuchni.

- Możemy iść.-ogłosiła, na co kiwnąłem głową i jeszcze spojrzałem na Deana.

- Mam u ciebie dług, aniołku.-zakpiłem i wyszedłem z domu razem z Persi, która ówcześnie pocałowała chłopaka na pożegnanie. Nie zwróciłem na to uwagi dopóki się nie odezwała, gdy już szliśmy ulicą w stronę domu.

- Idziemy pieszo?

- Nie, na nogach.

- Ale to to samo.-odparła, a ja się do niej uśmiechnąłem, dzięki czemu wiedziała, że żartowałem.- Dlaczego tak?

- Ponieważ chcesz porozmawiać.

- Ja chcę po...-urwała w momencie, gdy posłałem jej to moje charakterystyczne spojrzenie, mówiące, że to co powiedziałem, ma się stać, bo inaczej będę zły. A wszyscy doskonale wiedzą, że jak Loki jest zły, to dziewięć świat jest w stanie poruszyć, żeby tylko zadowolić swoje ego i zranić tego, kto wyprowadził ją z równowagi. 

I Loki nie wie dlaczego mówi o sobie w trzeciej osobie...

- No to o czym chcę rozmawiać?-mruknęła dziewczyna, kiedy przyswoiła fakt o rozmowie.

- O Deanie.

- Jezu.-jęknęła, zapewne przewracając oczami.

- Boże jak coś.-odparłem, jednak przed rozpoczęciem rozmowy pozwoliłem kilku sekundom spokojnie, powoli upłynąć.- Podoba ci się?-zacząłem, na co odpowiedziała mi chwilowa cisza, a zaraz po tym westchnięcie.

- Gdyby mi się nie podobał, nie spałabym z nim.

- Masz zamiar z nim być?

- Nie wiem, ugh, może? A co?

- Nie możesz z nim być.-powiedziałem, licząc raczej na sprzeciw niżeli na to, co zrobiła moja córka zaraz po wypowiedzeniu przeze mnie tych słów.

- Okej.

Okej?

- Jak to okej? Nie jesteś zła?-spojrzałem na nią zdziwiony, ale jej mina nie wyrażała żadnych skrajnych emocji jak złość, czy smutek, tylko zobojętnienie. Jakby nie zależało jej na Deanie, albo nie miała z nim większych planów.

- Nie, nie mam zamiaru umawiać się z aniołem, który zapewne zaraz odleci gdzieś w dal, bo zakończył misję, czy coś. Nie będę cierpieć.-stwierdziła, a ja kiwnąłem głową w akcie zgody. 

- Rozumiem.-przyznałem zgodnie z prawdą.- Ale to nie zmienia faktu, że Dean ci się podoba.-dodałem po chwili ciszy wypełnionej naszymi rozmyślaniami.

- I co?

- Nie chciałabyś z nim być? 

- Tato, oczywiście, że bym chciała, ale tak jak mówię... Nie mam zamiaru się zakochać tylko po to, żeby potem cierpieć rozłąkę.

- A gdyby Dean został?

- Nie zostanie, bo po co?-prychnęła, będąc pewną, że będzie tak, jak mówi, ale najwidoczniej zapomniała o fakcie, iż ma ojca czarodzieja, który udaje, że nie zależy mu na jej szczęściu, ale tak naprawdę zależy mi na niej bardziej niż na kimkolwiek innym-z wyjątkiem Freyi oczywiście. 

- Jeszcze się zdziwisz.


Wiem, wiem...

Rozdział o niczym, ale naprawdę nie mam pomysłów na tą książkę i zastanawiam się nad jednym...

Czy by jej nie skasować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro