{4} rozdział 20
KONIEC
MARATONU
Ranve's P.O.V
Następnego ranka byłem w niezłym stresie, bo miałem się spotkać z Lucasem w jego domu.
Nie wiem co planował, bo jedyne, co mi powiedział, to to, że ma ważną sprawę i potrzebuje ze mną pogadać.
- Ranve.
Wzdrygnąłem się na głos ojca. Stał obok mnie, a oboje byliśmy w salonie.
- No?-spojrzałem na niego, będąc wciąż nieobecnym myślami. Miałem nadzieję, że nie chodzi mu o trening magii, bo mojego emocje były nieokreślone, więc magia wychodząca z moich umiejętności mogła być nieokreślona.
- Znasz takiego kogoś jak Leon? Z twojej klasy.-rzucił, a ja zamyśliłem się nad tym czy faktycznie go znam i po co ojcu takie informację.
- No... Może. A co?
- Nic.
To było w jego stylu takie ucinanie tematu. Oznaczało to, że dowiedział się tego, co potrzebował, a ja miałem nie wiedzieć o co mu chodzi. I tak zostało. Jak tylko zjadłem śniadanie udałam się wedle wskazówek Lucasa do jego domu, gdzie byłem chwilę później. Otworzył mi drzwi, będąc w luźnej, czarnej koszulce oraz szarych dresach. Jego włosy były porozpieprzane na wszystkie strony świata, jakby przed chwilą padł przed kimś na kolana i...
- Hej.-przywitałem się, a on pozwolił mi wejść do środka jego domu.- To co to za ważna sprawa?
Obróciłem się do niego przodem i zanim zdążyłem ogarnąć co się dzieje, jego usta były na moich wargach.
Serce od razu zerwało się ze smyczy i miałem wrażenie, że rozerwie mnie od środka swoim kołataniem godnym szaleńca.
- Luc...-rzuciłem, kiedy jakimś cudem udało mi się od niego oderwać. Przerażało mnie to, że on mnie wcale nie trzymał, a to ja sam podświadomie nie mogłem się od niego odsunąć.
- Nic nie mów.-przerwał mi, desperackim wzrokiem badając moje oczy.- Po prostu... Całuj mnie. Potrzebuję tego.
Z jednej strony chciałem...
- Kurwa, Ranve, całuj mnie! Później pomyślisz!
- Okej.-wzruszyłem ramieniem i ująłem jego policzki w dłoniach, jednocześnie dociskając nasze wargi do siebie.
On zrobił resztę, dzięki czemu między naszymi ciałami nie było wolnej przestrzeni. Byłem zachwycony tym, jak swobodnie czuł się w mojej obecności. Chciałem, aby tak właśnie było. Żeby miał mnie za kogoś, przy kim mógłby nawet gadać o maśle orzechowym, a ten ktoś by go nie wyśmiał tylko śmiał się razem z nim. Nie ukrywam jednak, że gdy jego dłoń ścisnęła moje pośladki, wystraszyłem się.
- Ranve.-mruknął, gdy odsunął się ode mnie. Musiał zauważyć, że napiąłem mięśnie ze strachu.- Ja... Jeżeli nie chcesz ze mną robić tych wszystkich rzeczy, to nie musisz.
- Nigdy nikt mnie tak nie dotykał.-wyznałem.- I wiem, że zachowuję się jak jakaś dziewica, ale wiesz...
- Kiedy ja też nigdy nie byłem tak dotykany i nigdy nikogo tak nie dotykałem.
- Dziwne, bo robisz to zawodowo.-przyznałem, po czym ponownie dopadłem jego ust.
Już więcej nie rozmawialiśmy, a nasze ubrania przykryły podłogę w jego pokoju. Nasze ciała wzajemnie się okrywały, a my byliśmy jak w transie. Swój pierwszy raz przeżył on. Ja byłem na górze. Porównałem to, co tu się stało z tym, co robię moją mocą i spokojnie mogę stwierdzić, że to także można nazwać magią.
- Ranve.-powiedział, leżąc na łóżku pod kołdrą, podczas gdy ja zapinałem rozporek swoich spodni.
- No?
- Nie mów nikomu.
Mój wzrok spotkał się z jego osobą i pokiwałem głową w milczeniu.
- Robimy sekretny romans?-prychnąłem, bo szczerze mi nie pasowało to całe ukrywanie.
- Wiesz co się stanie, gdy moi rodzice się o tym dowiedzą?
- Wiem, ale ja naprawdę nie chcę się ukrywać.
- Ja też nie, ale jeżeli to się wyda, będę miał przejebane, a rodzice mnie wydziedziczą.
- Okej, na razie to zostawmy.-mówiąc to, podszedłem do niego i nachyliłem się, żeby skraść pocałunek na pożegnanie.- Wpadne jutro, okej?
- Okej.
Kiedy wróciłem do domu nikogo nie było. Postanowiłem coś zjeść, oglądając telewizję. Mama wróciła niedługo potem.
- Hej kochanie.-pocałowała mój policzek na powitanie i udała się do kuchni.- Jak ci minął dzień?
- Spoko.-odparłem zdawkowo, wciąż myśląc o tym, co stało się w domu Lucasa.
- Tata wrócił?
- Nie.
- A książki ogarnięte na jutro?
- Um, nie?
- No to na co czekasz?
Jęknąłem, kończąc przy książkach, które musiałem ogarnąć na jutrzejszy dzień w szkole. Nawet nie zdążyłem przeczytać pierwszego zadania z matmy, gdy dostałem SMSa od Lily.
Lils⚡:
Idziesz z nami do Sturbucksa?😙
Ty:
Nie mogę. Uczę się📚
Lils⚡:
:/
Lils⚡:
Brakuje mi ciebie.
Lils⚡:
Nam*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro