{ 3 } rozdział 8
- Kochanie, wiesz, że cię kocham ponad życie, ale odłóż to.
Blondynka spojrzała na zielonookiego stojącego zaraz za nią. Mężczyzna uważnie przeglądał się swojej ukochanej, która w wejściu do plażowej jaskini znalazła muszelke i zaczęła się jej bliżej przyglądać.
- Oj nie marudź.-przewróciła oczami i powróciła do zabawy z muszelką.
Zmrużyła oczy przybliżając się do muszelki. Miała różowy kolor i była na tyle duża, że ledwo mieściła się w dłoni kobiety. Nagle z głębi muszli wyłonił się krab, strasząc blondynkę, która pisnęła rzucając muszle na ziemię. Cofnęła się do swojego męża, którego kurczowo się złapała. Loki zaśmiał się chrypowato.
- Nie mówiłem?
- Ugh, chcę już iść, możemy już iść? Proszę.-jęknęła błagalnie, patrząc na kraba, który zdecydowanie kierował się w ich stronę.
- Czemu? Popatrz jaki fajny kolega.-zagruchał podchodząc do zwierzęcia.
Wziął kraba na ręce, ale tak, aby nie zdołał zrobić mu krzywdy.
- Spójrz.-powiedział obracając się do swej żony, ale zauważył, że nie było jej w pobliżu.
Zaśmiał się widząc, że jego żona kierowała się spacerem w stronę domku. Tymczasem w Avengers Tower zaba trwała w najlepsze.
- Persi, zaczekaj chwilę.-wysapał Tony opierając dłonie na ugiętych kolanach.
Zabawa w berka nie była ulubioną Starka, ale za to Persi śmiała się w najlepsze. Salon wyglądał jakby tonrnado przez niego przeszło.
- Hej, Tony...-Natasha urwała widząc co się dzieje w pomieszczeniu.- Co ty się stało?
- Zapytaj tego szatana. Ja nie wiem czy Loki był taki ruchaty w dzieciństwie, czy Freya, ale powiem wam jedno. Z połączenia diabła Lokiego i szatana Freyi nic dobrego nie mogło wyjść.
- Ciekawy co by wyszło z połączenia ciebie i Pepper.-mruknął Banner wchodząc właśnie do pomieszczenia z tabletem w ręku, do którego miał przyklejony wzrok.
- Cóż, chyba nigdy sie nie dowiemy.-odparł miliarder, a jego dziewczyna spojrzała na niego wymownie.
- Ciociu?-zagruchała mała blondynka stając tuż przed rudowłosą.
Kobieta uśmiechnęła się do dziecka i przykucnęła, aby być na równi z jej oczami.
- Co tam szkrabie?
- Bo tatuś mi mówił, że jest pani szparagiem, czy to prawda?
Rosjanka zmarszczyła brwi, po czym posłała Pepper pytające spojrzenie.
- A nie szpiegiem, słonko?-zapytała dziewczyna miliardera.
- O! Szpi... Szap...
- Szpiegiem.-zachichotała Pepper biorąc małą na ręce.- Tak, ciocia jest szpiegiem, a wiesz kim jest wujek Tony?
- Irona Menam!-wykrzyknęła podekscytowana, a Stark spojrzał na nią..
- Chyba muszę zmienić pseudonim.-stwierdził.
Nastała pora spania, aczkolwiek tylko dla młodej Laufeyson, która nie miała zamiaru odpuszczać zabawy pomimo swojego zmęczenia.
- Persi, do łóżka.-mruknął zirytowany Stark nie chcąc dłużej użerać się z blondynką.
- Nie!-fuknęła zakładając ręce na piersi.
- Jeżeli w tej chwili nie...-urwał kiedy młoda wpadła w głośny płacz.
Tony przełknął ślinę wpadając w panike, ponieważ nie miała najmnieszego pojęcia co powinien zrobić w takiej sytuacji jak ta.
- No i co zrobiłeś?-zapytał Steve, który właśnie wszedł do pokoju wiedziony dźwiękami szlochu dziecka.- Nie dobry wujek cię straszy, co?-zagruchał biorąc dziecko w swoje ramiona.- Wiem, mnie też lubi straszyć.
- Ale ja wcale...
- Akysz.
- No ale...
- Albo wyjdziesz przez drzwi, albo wylecisz przez okno.
Miliarder westchnął i wybrał opcje z drzwiami, dzięki czemu kapitan mógł w spokoju położyć Persi spać. Dziewczynka zasnęła bardzo szybko, ponieważ jej zmęczenie było bardzo mocne. W tym czasie Wanda w swoim pokoju wreszcie dodzwoniła się do Lokiego, z którym chciała porozmawiać już od dłuższego czasu.
- Jak tam wakacje?-zapytała będąc uśmiechniętą, ponieważ bardzo chciała usłyszeć w końcu głos psotnika, za którym się stęskniła.
- Dobrze, czemu dzwonisz?
- Jak to? Nie mogę już nawet do ciebie zadzwonić?
- Możesz, ale...-urwał, ponieważ westchnął zrezygnowany.- Freya jest w łazience.
- Nie musi wiedzieć z kim gadasz.
- Wanda, jesteś nie uważna. Wiesz co się stanie, jeżeli wyda się to, czego się dopuściliśmy?
- Oj wiem, ale nie wyda się, spokojnie, tak? Poza tym.nawet jeżeli, to co?
- Co?! Mam rodzinę, żonę...
- Którą zdradziłeś.-wtrąciła.
- To był jeden raz. Jeden cholerny, pijany raz i więcej się nie powtórzy.-zapewnił.
- Jasne.-prychnęła.
- Co masz na myśli?
- Mówię tylko, że jeżeli ci było ze mną dobrze, to wrócisz. I to nie raz.
- Wanda...
- Nie ma, Loki. Nie dam się wykorzystać na marne. Muszę mieć z tego jakieś korzyści, nie?
- Więc taka jest postawa bohatera? Szantaż?
- Nie jestem bohaterem. Jestem dzieckiem Hydry. Dlatego radzę ci uważać, gdzie i z kim się spotykasz.
- Nie będziesz mnie szantażować.
- Bo co? Powiesz Capowi? Wtedy ja wymarze mu pamięć. Przegrałeś, Loki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro