{ 2 } rozdział 30
- Kochanie.-szepnął kucając przez swoją małżonką, która leżała bokiem na łóżku z zamkniętymi oczami i dłońmi pod policzkiem.
Lekko uchyliła powieki i zamrugała kilka razy, odnajdując psotnika wzrokiem.
- Jak się czujesz?-zapytał wodząc dłonią po jej zaróżowionym policzku.
Przymknęła powieki przez odczucie zimna dłoni ukochanego na swojej rozpalonej Aetherem skórze.
- Bywało lepiej.-odparła ledwo słyszalnie.
- Musisz być dzielna, wiesz to, prawda?
- Mhm, ale to nie takie łatwe, Loki. Wszystko mnie boli, a wewnątrz mnie pali się żywy ogień.-wymamrotała obracając się na plecy.- Nie wiem ile wytrzymam.-mówiła zamykając zmęczone oczy.
- Freya, posłuchaj mnie.-polecił ujmując dłoń kobiety w swoje.
Spojrzała na niego spod pół przymkniętych powiek.
- Wiem jak cię z tego wyciągnąć, ale będę musiał wyjechać na chwilę.
- Wyjechać?-rozszerzyła oczy na wizję cierpienia bez ukochanego u boku.- Dokąd?
- Na Midgard.-wyjaśnił wdychając potem.
- Czemu? Po co?-szereg pytań opuścił jej usta, a ona sama liczyła na odpowiedzi ze strony kłamcy.
- Nie mogę ci powiedzieć, ale zaufaj mi, bo mi ufasz, tak?-zmarszczył czoło.
- Oczywiście, ale nie chcę zostać tu sama.-jęknęła, a jej oczy zaszły łzami.
- Postaram się załatwić to w dwa dni, a ty nie płacz kochanie.-przetarł kciukami jej mokre od łez policzki.- Jest tu Ranve, Thor, Kophia i Hel.
- Och, jasne, bo z Hel mi się najbardziej chcę gadać.-mruknęła przywracając oczami.
- Przestań.-rzucił, co zdziwiło kobietę.- Koniec tematu o Hel.-skwitował.- Muszę lecieć.-westchnął, po czym obdarzył jej usta pocałunkiem, który wyraził jak bardzo mężczyzna kochał blondynkę.
- Wracaj szybko.-powiedziała, kiedy jej ukochany wstał na nogi.
- Postaram się. Bądź ostrożna i nie rób głupstw.-poprosił odchodząc w stronę drzwi.
- Postaram się.-mruknęła, dzięki czemu rzucił jej ciepły uśmiech i wyszedł z komnaty.
Zamknął za sobą drzwi i westchnął przeczesując włosy w tył.
- To lecisz?
Wzdrygnął się na głos Hel tuż obok siebie. Spojrzał na kobietę z chęcią mordu za to, że go wystraszyła.
- Skąd o tym wiesz?
- Ja wiem wszystko o wszystkich w tej krainie.-powiedziała z dumnym uśmiechem.
- Mhm, ile zajęło ci wyćwiczenie tego tekstu przed lustrem?-prychnął udając się w stronę komnaty swojego brata.
Królowa dotrzymała mu kroku z własnej ciekawości.
- Twoja żona i dziecko umierają, a ty masz czas na żarty?-zakpiła, za co została skarcona wzrokiem mężczyzny.- Wybacz, taki nawyk.-chrząknęła.
- Dopilnuj, żeby moja żona i dziecko były bezpieczne, mogę cię o to prosić?-zapytał stając obok drzwi do pokoju swego brata oraz jego narzeczonej.
- Oczywiście.-pokiwała głową, a zielonooki w odwecie skinął głową.- Powodzenia.-pożyczyła cmokając policzek psotnika.
Potem zniknęła gdzieś w korytarzach zamku. Loki zapukał parę razy w drzwi. Zrobił to na tyle głośno, że nawet jeżeliby Thor brał prysznic, to by to usłyszał. Chwilę później brunetka otwarła drzwi. Zielonooki otworzył usta, aby coś powiedzieć, aczkolwiek równie szybko zamilkł mierząc kobietę wzrokiem. Jej nagie ciało było przyodziana jedynie w białe prześcieradło, a włosy miała pogniecione i poszarpane.
- No co?-mruknęła poprawiając swoje bujne kosmyki.
Loki pokręcił głową.
- Thor.-rzucił zdawkowo, zakładając ręce za plecami, co dodało mu dumnej postawy.
- Kochanie, Loki do ciebie.-krzyknęła patrząc przez swoje ramię na swojego narzeczonego, który właśnie szarpał się ze swoimi bokserkami.
Wreszcie się z nimi uporał i podszedł do drzwi stając za Jane.
- Tak?-mruknął.
- Lecimy na Midgard.-oznajmił psotnik bez zbędnych ceregieli, na co blondyn nie miał pojęcia jak zareagować.
- Że... Teraz?-wskazał palcem na podłogę, marszcząc przy tym czoło.
- Natychmiast.-dodał Loki odwracając się na pięcie, ponieważ doskonale wiedział, że jego brat za nim pójdzie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro