{ 2 } rozdział 23
- Tatusiu?-zapytał zmęczony malec, kiedy jego ojciec przykrywał go ciepłą kołdrą w jego pokoju.
- Tak, skarbie?
- Kim jest Frydzyk?
Na to pytanie Loki na chwilę osłupiał, jednak nie mógł pokazać swemu synowi zakłopotania, dlatego wolał udawać, że nie wie o co chodzi.
- Nie znam żadnego Frydzyka.
- A mamusia zna?
- Nie wiem.
- Mówiła, że go spotkała.
- Tak, rzeczywiście tak mówiła.-przytaknął zielonooki.
- Czyli go zna.
- Czyli jest późno, a ty musisz iść spać.-zakończył ich rozmowę pocałunkiem w czoło synka.- Dobranoc.-rzucił i wyszedł z pokoju.
Mężczyzna od razu pokierował się do pokoju obok, gdzie jego żona właśnie wiązała włosy do snu.
- Śpi?-zapytała kierując swoje spojrzenie na męża podchodzącego właśnie do niej wolnym krokiem.
- Śpi.-potwierdził układając swoje dłonie na biodrach kobiety.
Ta w odwecie splotła palce na karku mężczyzny i uśmiechnęła się do niego.
- Mamy czas dla siebie.-dodał pochylając się nieco nad kobietą.
- Właściwie, to chciałam jeszcze iść do biblioteki i nową książkę wziąć.-uśmiechnęła się uroczo.
- Zabijasz.-jęknął opierając czoło na jej czole.
- Wiem, jestem okrutna, ale nie wytrzymam bez książki rano, a latać o świcie mi się nie chcę.
- No dobrze, dobrze, tylko wróć tu do mnie szybko.-mruknął zachęcająco.
- Wrócę.-zachichotała opuszczając pomieszczenie.
Kobieta udała się prosto do biblioteki królewskiej, gdzie zaczęła poszukiwania swojej lubianej książki. Nagle ktoś połaskotał jej boki, przez co dziewczyna się zaśmiała i runęła na ziemię.
- Tak jak pamiętam.-powiedział uśmiechnięty brunet zwisając nad kobietą.
- Frydzyk! Ile razy ci mówiłam, że nie lubię kiedy się mnie łaskocze.-trzepnęła go w ramię rozbawiona.
- Dlatego lubię to robić.-odgryzł się i pomógł jej wstać.- Jakiej książki szukasz? Może pomoge?
- Um, "Miedzianka Odyna".-wyjawiła poprawiając swój wygląd.
- Czytałaś to, kiedy byłaś w ciąży, racja?-uśmiechnął się sięgając na górę regału.
- Pamiętasz.-odwzajemniła jego grymas.
- Zawsze lubiłaś legendy.-podał książke kobiecie, która przytuliła ją do swej piersi.- Pamiętam też, że czytałaś książki każdego ranka, przed wyjściem z łóżka.
- Tak dużo o mnie pamiętasz, a ja nawet nie pamiętam dnia, kiedy się poznaliśmy.-rzuciła mi przepraszające spojrzenie.
- To nawet lepiej, przecież twój mąż nie byłby zadowolony, gdybyś to pamiętała.
- Może i racja.-uśmiechnęła się lekko.- Co jeszcze pamiętasz?
- Wszystko.-odparł poszerzając swój uśmiech.- Jak śmiałaś się ze mnie, bo pomyliłem przyprawy i zamiast zupy owczej wyszła pieprzna; jak płakałaś, kiedy wywróciłaś się w domu na schodach i ja przestraszyłem się jak kurcze.-wymieniał, na co kobieta była coraz bardziej zdziwiona.- Albo kiedy Ranve się urodził i ty tak bardzo się bałaś go wsiąść na ręce...
- Wtedy ty go wziąłeś i pomogłeś mi go podtrzymać.-wtrąciła.- Pamiętam, ale czemu tak dużo rzeczy z tego pamiętasz?
- Ponieważ szczerze cię kocham-kochałem.-poprawił się szybko kręcąc głową.
- Um, ja-no jaj chyba też.
- Szkoda nas.-uśmiechnął się niemrawo.- Mogłoby być nam tak dobrze, nie sądzisz?
- Um...
- Freya.-usłyszeli z progu drzwi, gdzie stał książę Asgardu skanując wzrokiem postacie swojej żony oraz bruneta.
- Coś się stało?-zapytała patrząc na niego przez ramię.
- Z tego co widzę, to nie, ale długo cię nie było, pomyślałem, że coś ci się mogło stać.-wyjaśnił podchodząc do kobiety, aby objąć jej talie dłonią.- Frydzyk.-uniósł pewniej podbródek.
- Książę.-ukłonił się.
- Zagadaliśmy się.-wtrąciła kobieta chcąc uniknąć niepotrzebnej konfrontacji między mężczyznami.- Muszę już iść, ale było miło. Dziękuję za pomoc.-wskazała z uśmiechem na książkę.
- Nie ma za co, może zobaczymy się jutro po obiedzie, co ty na to?-zaproponował.
- Chętnie...
- Ale jest zajęta.-warknął książę powodując szersze otwarcie oczy przez blondynke i zakłopotanie ze strony chłopaka.
- Loki.-skarciła go.- Wybacz.-przeprosiła bruneta.
- Nic nie szkodzi, powinienem już chyba iść zanim królowa mnie skarci, dobranoc.-ukłonił się i odszedł, a Loki odpowiedził go wzrokiem.
- Co to miało być?-stanęła gwałtownie przed nim i oparła dłonie na biodrach.
- O to samo miałem zapytać ciebie.-zmarszczył brwi patrząc gniewnie na swoją małżonkę.
- O co ci z nim chodzi, co?
- Nie lubię go, przyczepia się do ciebie.-fuknął zakładając ręce na piersi.
- My tylko rozmawialiśmy, na litość Odyna.-wypuściła powietrze odchylając głowę w tył.
- Widziałem jaka to rozmowa "szkoda nas", "mogłoby nam być razem tak dobrze".-zacytował.
- Może faktycznie za daleko to zaszło, ale ja z nim nic nie robiłam.
- A gdybym nie przyszedł...
- To co? Zdradziłabym cię myślisz?-uniosła brew.- Bo jeżeli tak, to to małżeństwo nie ma sensu, Loki.
- Tak sądzisz? W takim razie dobrze.-prychnął.- Zobaczymy kto będzie się przed kim płaszczył na przeprosiny.
- No na pewno nie będę to ja.-wyminęł go, jednak zatrzymała się w progu po otwarciu drzwi.- Och i nie wracaj dzisiaj do komnaty, bo skoro to małżeństwo nie ma sensu, to spać też razem nie musimy.-fuknęła i wyszła trzaskając za sobą drzwiami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro