Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{ 2 } rozdział 27

- Kochanie, otwórz.-prosiłem stojąc przy drzwiach do niegdyś naszej komnaty, jednak ona nie dawała za wygraną.- Porozmawiaj że mną, wyjaśnię ci wszystko.-mówiłem bez wytchnienia, aczkolwiek na próżno.- Dobrze, skoro nie chcesz ze mną porozmawiać, to powiem ci to przez te cholerne drzwi.-powiedziałem i odczekałem chwilę, ponieważ liczyłem, że może jednak otworzy, nie zrobiła tego, więc przystąpiłem do wyjaśnień.- Poszedłem do Hel, bo mnie wyrzuciłaś z pokoju, a ona jedyna przygarnęła mnie i miałem pewność, że nie rozniesie się plotka, że wylałaś mnie z komnaty. Wygłupialiśmy się. Chciała mnie uderzyć poduszką, a ja powstrzymałem ją właśnie w taki sposób jaki nas zastałaś.-wyjaśniłem, jednak i to nie sprowokowało jej do reakcji.

Miałem dziwne przeczucie, że coś jest nie tak jak powinno być i to nie dawało mi spokoju.

- Freya.-odezwałem się po chwili chcąc dowiedzieć się czy wszystko jest w porządku.

Nie odpowiedziała, co jeszcze bardziej napoiło mnie niepokojem.

- Kochanie, odezwij się.-poprosiłem, ale bez odzewu z jej strony.

Zmartwiony pociągnąłem za klamke, aczkolwiek drzwi były zamknięte na klucz.

- Wchodzę.-oznajmiłem, po czym użyłem swojej magii, aby teleportować się do środka komnaty.

Zamrugałem parę razy, ponieważ dawno nie przemieszczałem się w ten sposób i trochę się odzwyczaiłem. Kiedy odzyskałem zdolność właściwego widzenia zauważyłem, że moja ukochana leży na podłodze zemdlona.

- Freya.-sapnąłem podchodząc do niej, aby uklęknąć obok jej ciała i pogłaskać ją po policzku.- Freya, słyszysz mnie?-zapytałem, jednak ona nie zareagowała.

Przestraszyłem się o nią i dziecko, dlatego wolałem zawołać uzdrowicieli. Badali ją w komnacie podczas gdy ja i Hel czekaliśmy na korytarzu. Chodziłem w tą i z powrotem z piąstką przy ustach, myśląc o tym jak mogło do tego dojść.

- Loki, nie zadręczaj się.-odezwała się łagodnym tonem królowa.

- Takie zaniedbanie. I to z kogo strony? Z mojej, jej męża.-spojrzałem na nią.

- Takie rzeczy się zdarzają.-uspokajała, jednak ja nie słuchałem.- Przestań chodzić w kółko, bo zaraz ja zemdleję.-jęknęła marudnie, na co westchnąłem i oparłem się plecami o ścianę.

Po chwili z pokoju wyszedł uzdrowiciel ze swoim pomocnikiem. Spojrzeli na mnie smutno, a mnie aż serce mocniej zabiło.

- Co z nią?-zapytałem od razu na wstępie, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej.

- Z nią jest wszystko w porządku.-odparł starszy mężczyzna, ale po jego wzroku mogłem stwierdzić, że coś jednak musi być nie tak.- Moglibyśmy porozmawiać gdzieś, gdzie jest ustronniej?-zapytał.

- Mój gabinet jest do waszej dyspozycji.-powiedziała Hel, a ja skinąłem do niej głową w podzięce.

Zaprowadziłem mężczyzne w wyznaczone miejsce i zamknąłem za nami drzwi. Spojrzałem na niego wyczekująco.

- Coś jest nie tak jak powinno, prawda?-zapytałem.

- Powiem wprost, pańska żona posiada moc aetheru, jednak jest ona znacznie silniejsza niż jakakolwiek moc na dziewięciu światach.-powiedział, przez co rozszerzyłem oczy.

- Jak to silnejsza?

- Księżniczka włada mocą, jaka nie śniła się nawet Odynowi. Jest potężna, piękna, ale w rękach kogoś tak niedoświadczonego może być zabójcza. Za to dziecko odziedziczyło tą moc, a ona jest zdecydowanie za słabe by nią dysponować.

- To znaczy...

- Że albo dziecko zginie przytłoczone aetherem, albo księżniczka umrze przez jego moc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro