{ 2 } rozdział 21
Wracałem właśnie do komnaty mojej oraz Freyi, kiedy coś mnie tchnęło i postanowiłem zajrzeć do pokoju obok naszego, czyli komnaty Ranve. Cicho uchyliłem drzwi, a po wejściu do środka je zamknąłem. Mój synek spał wygodnie na łóżeczku obok kominka, w którym błyszczał mały ognik. Podszedłem powoli do chłopczyka, po czym uklękłem przed jego łóżkiem i pogłaskałem czółko malca. To niesamowite, że jeszcze trzy lata temu myśl o moim ojcostwie była dla mnie śmieszna i conajmniej niedorzeczna, a teraz ta mała istotka jest dla mnie najważniejszą osobą w całym wszechświecie. Oczywiście Ranve ma pierwsze miejsce egzekwo z moją małżonką. Ucałowałem jego czoło, po czym przykryłem go szczelniej kołderką i wyszedłem z jego pokoju od razu kierując się do naszej komnaty. Zastałem w niej swoją żone śpiąca pod przykryciem kołdry. Bezszelestnie pokierowałem się do drzwi łazienki, gdy nagle...
- Wcale cię nie słychać.
Zastygłem w miejscu słysząc jej głos. Heh, następnym razem się teleportuje.
- Bardzo na odlocie?
- Wypiłem zaledwie jeden kieliszek.-oznajmiłem otwierając drzwi od toalety.
- Za to Thor chyba pił za was dwóch, bo było go aż tutaj słychać.-mruknęła, kiedy ja przebierałem się w swoje dresowe spodnie.
Celowo zostawiłem uchylone drzwi, aby móc dalej prowadzić rozmowę z moją ukochaną.
- On to w ogóle umiaru nie ma.-prychnąłem.- Gdybym go nie odesłał do pokoju, pewnie dalej by tak siedział z butelką wina w ręku.-zakpiłem przystępując do mycia zębów.
- Loki?-zapytała niepewnie, dzięki czemu byłem w stanie stwierdzić, że to co mi zaraz powie, lub o co zapyta będzie dla niej czymś ważnym.
- Słucham.-powiedziałem po wypluciu piany do zlewu.
- Kochasz mnie?
Myślałem, że się przesłyszałem, dlatego na moment zaprzestałem wycierania twarzy w ręcznik.
- Możesz powtórzyć?
- Pytam, czy mnie kochasz.
Przez głowę przeszło mi setki myśli dlaczego zadaje to pytanie. Ma wątpliwości? Chcę to ode mnie usłyszeć? A może coś innego? Jakieś zdarzenie? Zaciekawiony i lekko wystraszony podszedłem do łóżka, gdzie kucnąłem przy blondynce.
- Czemu... Dlaczego pytasz? W sensie, masz wątpliwości?-zmarszczyłem brwi głaszcząc jej policzek palcem.
- No bo dawno mi tego nie mówiłeś.-wytłumaczyła, a ja w myślach starałem sobie przypomnieć ostatnie moje wyznanie miłości do Freyi.
Zagryzłem warge uświadamiając sobie, że nie pamiętam kiedy jej ostatnio mówiłem, że ją kocham. Kolejna rzecz, której nie dopilnowałem.
- Rzeczywiście.-mruknąłem.
- Nie ko...
- Kocham, oczywiście, że cię kocham, skarbie.-zapewniłem.- Nie mówię ci tego, ale tak jest.
- W sumie ja też ci tego nie mówię. Ale kocham cię... Bardzo bardzo, wiesz?-uniosła na mnie swoje niewinne oczenta, a ja się do niej uśmiechnąłem.
- Wiem.-pocałowałem ją czule i z całą miłością jaką do niej pałałem.- Mamy nawet dowód naszej miłości.
- Jaki?
- Ranve'go.-odpowiedziałem obserwując jak uśmiech rośnie na jej twarzy.
- Jestem ciekawa, czy on jest całym tobą tylko z wyglądu czy też z charakteru.
- Jak na razie jest naszą mieszanką.-zaśmiałem się cicho.
- Wybuchowa mieszanka z nas w takim razie.-dodała chichocząc pod nosem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro