Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{ 2 } rozdział 19

Zwymiotowałam do muszli czując się fatalnie. Było mi słabo, a w głowie miałam istne tornado do tego dochodziło to okropne uczucie w brzuchu i zimne poty. Oparłam się o ścianę łazienki zamykając oczy. Po chwili usłyszałam kroki, które wskazywały na to, że ktoś biegnie. Potem, gdy były tuż obok mnie, otwarłam oczy, aby zobaczyć mojego ukochanego, który przede mną klęka.

- Wymiotowałaś?-zapytał patrząc mi w oczy, ale ja miałam przed oczami tylko czarne plamki.

Na mówienie nie miałam siły, więc tylko skinęłam głową w odpowiedzi.

- Lepiej?-kontynuował, a ja tym razem pokręciłam głową.- Zaniose cię do pokoju.-zaproponował, ale ja milczałam.

Uznał to za tak, dlatego wsunął ręce pod moje kolana i plecy, po czym podniósł. Wtuliłam głowę w jego pierś zamykając oczy.

- Panie, zawołać uzdrowicieli?-usłyszałam głos strażnika.

- Nie, ale otwórz mi drzwi.-polecił.

- Na pewno?

- Czy ja nie wyraźnie mówię?-no i książę Loki powrócił. Na dworze w Asgardzie znany też jako "królewski dupek". Oczywiście takie zwroty są zakazane, ale służba w ukryciu ich używa.

Poczułam pod sobą miękki materac, a za chwilę doszła do tego ciepła kołderka. Obróciłam się na bok wtulając tym samym w poduszke.

- Loki?-mruknęłam słysząc, że mężczyzna oddala się, co próbował robić cicho. Próbował.

- Tak, skarbie?

- Zostań ze mną.-poleciłam, po czym usłyszałam jego westchnięcie.

- Chciałbym, ale...

- Obowiązki wzywają.-dokończyłam za niego znając doskonale tą formułke.

- Freya, dobrze wiesz, że gdybym mógł, to bym został, ale nie mogę.-podszedł do mnie i chyba przy mnie kucnął.

- Wiem, ale mam wrażenie, że ostatnio obowiązki są ważniejsze ode mnie.-wymamrotałam czując łzy w oczach. Heh, hormony szaleją.

- Co ty mówisz?-pogłaskał mój policzek palcem, na co otwarłam powoli oczy.- Ty i Ranve zawsze będziecie dla mnie najważniejsi.

- Ranve może tak, bo z nim.spędzasz dużo czasu, a ja zostaje w komnacie i patrzę, jak ogień się pali. A gdy już wracasz o tej drugiej nad ranem, to padasz od razu na łóżko.-zapłakałam uwalniając łzy.

- Ulżyło ci?-rzucił, przez co spojrzałam na niego zdziwiona.

- Co?

- Czy ulżyło ci, kiedy mi wygarnęłaś?

- Ja... Chyba tak.

- To dobrze.-pocałował moje czoło.- Pozdrowienia dla niesfornych hormonów, kotku.-uśmiechnął się szeroko głaskając mój brzuch.

Uśmiechnęłam się na to, co powiedział. Posmyrał swoim noskiem mój nosek, po czym go pocałował.

- Śpij i odpoczywaj, przyjdę do ciebie po wszystkim.-wstał i zaczął kierować się do drzwi.

- Tylko uważaj z alkoholem.-mruknęłam zamykając oczy.

- Mylisz mnie z moim bratem, kochanie.-zakpił, a następnie słyszałam trzask zamykania drzwi.

Nie trwało to długo, kiedy oddałam się w ręce Morfeusza, który przyniósł mi ukojenie w cierpieniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro