3.L
O.H.
TW. samookaleczanie, choroby psychiczne.
Martwiłam się stanem Teodora. Był cichy, nieufny. Nie potrafiłam go rozszyfrować.
Okaleczał się, popadł w alkoholizm. Wyszedł z tego samodzielnie, nie chcąc mojej pomocy. Spinał się przy najmniejszym dotyku. Był zazdrosny, a ja chciałam go tylko zrozumieć.
Wielokrotnie rozcinał sobie skórę, a następnie zszywał ją, sądząc, że jest zdrowy i nie potrzebuje terapii, na które go zapisywałam. Był dorosły i nikt bez jego pozwolenia go tam nie zaniósł siłą, niestety. Nie miałam do niego już podejścia, odpuściłam.
Z tego co słyszałam, dalej przedawkowywał leki nasenne i przeciwbólowe. Poczucie winy mnie wykańczało, ale musiałam to skończyć.
,,Jestem młodsza od Teodora o 4 lata i nie mogę się nim opiekować. Uświadomił mi to Jakub, otworzył mi oczy na pewne sytuacje, których chciałam unikać. Nie jestem opiekunką Teodora, powinien sam sobie radzić. Wiem, że nigdy nie poprosił mnie o pomoc, ale to wciąż uciążliwe, że starszy ode mnie mężczyzna oczekuje wsparcia w kimś takim jak ja." - zostało spisane na kartce przez Kubę. Moja afirmacja przyszłości, jak powiedział. Bo tak mam się od Teodora uwalniać każdego dnia. Kartka ta jest już pogięta od łez, które rzewnie wylewam wypierając jej treść.
Bo Teo był przy mnie. Był podczas najcięższych ataków, kiedy pocieszał mnie po przegranej w turnieju. Dwa dni po kolejnej próbie samobójczej udawał, że nic się nie stało, by opiekować się mną po gwałcie, mojej słodkiej codzienności.
Jak poznałam Teodora? Miałam 16 lat, mieszkałam w kamienicy naprzeciwko jego mieszkania razem ze swoim ojczymem. Po śmierci matki został moim prawnym opiekunem. Z każdym dniem dostrzegałam jego tęsknotę. Chciałam mu pomóc, naiwnie pomóc, a on to wykorzystał. Niewinny dotyk, przerodził się w niewinne pocałunki, z kolei one w piętno, które noszę na sobie każdego dnia. Na brud, który staram się zmyć z siebie każdego wieczora, ale on zdaje się powracać.
Wtedy on mi pomógł, leżałam na klatce schodowej w mojej kamienicy, a on przechodził obok. Nie śpieszył się, może szedł kogoś odwiedzić lub z kimś się spotkać. Podniósł mnie i zabrał do siebie, czułam się niezręcznie otulając swoje ciało jego ciepłym płaszczem, on pozostawał niewzruszony. Pozwolił mi u siebie zostać, dał mi ubrania, jedzenie, ciepło i miłość. Dużo miłości, gdy obserwowałam poranione nadgarstki i ramiona. Miałam przed oczami ten obraz każdego ranka, wydawał mi się piękny, ale to chore. To ból i lęk przed stratą drugiej osoby, nie można tego romantyzować czy uważać za atrakcyjne. Owszem, chciałam mu pomóc, ale już nie potrafiłam. Odeszłam zostawiając go z natrętną agorafobią i zaburzeniami osobowości. Chciałam go i jego problemów, ale czułam, że to on tego nie chciał.
Jakub jest dla mnie dobry, widzę, że swoimi czynami chce mi pomóc. Tyle, że ma względne pojęcie o tym, co we mnie zachodzi. Nie potrafi sobie wyobrazić mojego bólu, który doskwiera mi codziennie. Teo miał dar. Był znieczulony na wszystko wokół, ale wiedział co czują tacy jak on. Wiedział jak to wyniszcza.
I może jestem kłamcą, nie powiedziałam mu o wszystkich wydarzeniach z mojego życia, ale ,,Słońce i tak świeci tak samo, a mgła zaczyna opadać, nawet przy najwyższych murach. Tylko nasz wzrok jest jedynym ograniczeniem. Nawet jeśli mgła opadnie, ślepy nie ujrzy prawdy."
Słowa Teodora trzymam pod poduszką i przeglądam każdego wieczora. Pisanie mu pomagało i przynosiło otuchę, a ja z przyjemnością wciąż tonę w rytmie jego wersów. Jest dla mnie ważny, ale chciałabym już zapomnieć. Za mną jeden z tych dni, w których wypełniam się naszymi wspomnieniami i udaję, że jest. Kocham, kiedy jest, lecz czasem lepiej, jeśli coś umiera.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro