Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zatrute Wino - Brakująca scena

Ah, ten odcinek jest moim ukochanym. Chyba wiadomo dlaczego, ale boli mnie strasznie to, że nie ma sceny, jak po Mateusza przyjeżdża karetka, ani z operacji tylko - postrzał, przeskok do szpitala, przeskok i jesteśmy na sali, w której leży. A gdzie informowanie np. policji, że Mateusz jest postrzelony? Albo jak Natalia się dowiaduje?

Skoro tego nie było, to postanowiłam sama stworzyć tą brakującą scenę, ale w mojej wersji 😈.

Przepraszam, za tak kijową scene operacji. Nie jestem lekarzem, ani kimś kto ma wogóle jakiekolwiek doświadczenie z czymś takim, skoro nigdy nawet nie byłam w szpitalu, więc nie jestem w stanie tak idealnie napisać tej sceny.

Zapraszam.

***

Poczuł przeszywający ból, gdy rozpędzona kula wbiła się wprost w jego ramię, rozprzestrzeniając bolesny impuls na całe ciało, niczym małe rozżarzone igiełki wbijające się w jego mięśnie. W momencie, gdy pocisk dotknął jego ciała, upadł do tyłu, ledwo chroniąc głowę przed ubiciem. W momencie upadku poczuł, jak w postrzelonej ręce coś chrupnęło, ale zignorował to szybko, przewracając się na bok i starając się zahamować krwawienie z rany. W uszach zaczęło mu szumieć, a po plecach przechodził zimny pot, gdy mimo bólu uciskał ranę. Słyszał, jak ktoś wykrzykuje coś obok niego i poczuł, że jakaś osoba przyłożyła mu materiał do rany, ale obraz przed oczami zaczął mu się zamazywać, sprawiając trudności w rozpoznaniu człowieka klęczącego przy nim. Jego umysł w tej chwili skupiał się na ranie i bólu, jaki mu towarzyszył, tracąc powoli umiejętność myślenia. Zaczął opadać z sił, a na jego skroniach pojawił się pot, mieszający się z łzami, których Mateusz nawet nie był świadom. Gdzieś na skraju świadomości usłyszał dźwięk syren, a następnie czyjeś ręce, które zaczęły manewrować przy rannej ręce. Poddał się nieznajomemu. Czuł, że został podniesiony, a następnie położony na czymś miękkim.

Starał się na czymkolwiek skupić wzrok, ale jego próby spełzły na niczym i już po chwili odpłynął w błogą ciemność, zapominając o bólu. Jego następnym świadomym przebudzeniem był moment, gdy został ponownie podniesiony. Poczuł drobne ukłucie, ale był zbyt osłabiony, by chociażby spojrzeć na to, co zostało mu podłączone. Słyszał, jak jakieś osoby mówią coś do niego, ale jego głowa zaczęła go strasznie boleć, przez co ledwo utrzymywał otwarte oczy, zanim ponownie odpłynął, został znowu przeniesiony. Ktoś założył mu coś na usta i w tym momencie stracił świadomość.

***

- Szybko! Wzywaj karetkę, słyszysz?! - polecił biegnący brunet, który słysząc strzał, wyjrzał za okno i zauważył leżącego księdza. Natychmiast zerwał się ze swojego miejsca i wybiegł na dwór, by pomóc duchownemu, ale gdy zauważył zbierającą się wokół niego kałużę krwi, zrozumiał, że duchowny jest ranny i ledwo przytomny. Brunet nie myśląc zbyt długo, szybko ściągnął bluzkę, którą miał na sobie i docisnął ją do rany Mateusza, ignorując szepczących przechodniów, którzy stali niedaleko.

- Karetka jest już w drodze. - powiedziała blondwłosa kobieta, gdy przybiegła z powrotem do męża. Widząc, co robi jej ukochany, zakryła usta ze zduszonym okrzykiem, szybko wracając pod drzwi, by zabrać stamtąd swoich synów. - Powiadomię panią Natalię i policję. - wykrzyknęła i pośpiesznie wróciła do domu wraz z chłopcami. Gdy tylko wbiegła do domu, szybko chwyciła za telefon i wybrała numer na plebanię.

Natomiast jej mąż, który wciąż tamował krwawienie, widział, jak powoli blondyn odpływa. Starał się jakoś zagadać go, by ten nie zasypiał, ale każda jego próba kończyła się na niczym, coraz bardziej potęgując zmartwienie spowodowane stanem księdza. Dlatego, gdy usłyszał sygnał karetki, odetchnął z ulgą, patrząc, jak dwójka ratowników biegnie w ich stronę.

Brunet odsunął się, ustępując miejsca wykwalifikowanych ratownikom, którzy zaczęli zajmować się duchownym. Spojrzał w przelocie na swoje zakrwawione ręce, zastanawiając się, dlaczego to wszystko się wydarzyło i kto był sprawcą. Odgonił zaraz te myśli, widząc, jak sprawnie medyk opatruje ranę i jak przenoszą ledwo przytomnego księdza na nosze, by zaraz zapakować go wprost do karetki.

Gdy tylko karetka ruszyła, Zielonka zacisnął bezradnie ręce, modląc się, by Mateusz przeżył, a sprawca został złapany. W momencie, gdy ambulans zniknął mu z oczu, ruszył w stronę porzuconego roweru, zabierając go do domu, by sprawdzić, czy nie jest uszkodzony.

***

- Plebania, słucham. - powiedziała niska blondynka. Siedzący obok Piotr przerwał jedzenie obiadu, patrząc zaniepokojony na bliską płaczu Natalię. Zmarszczył brwi, nie będąc pewnym, co tak wstrząsnęło kobietą, ale chwilę później ta odłożyła telefon i spojrzała załamana na mężczyznę. - ksiądz został postrzelony. Karetka jest już w drodze.

Okularnik natychmiast zerwał się z miejsca i, łapiąc kluczyki, ruszył z kobietą w stronę samochodu, by natychmiast ruszyć do szpitala. Gdy tylko byli już w drodze, ukradkiem spoglądał na załamaną Natalię, starając się nie myśleć o najczarniejszych scenariuszach. Miał nadzieję, że ksiądz wyjdzie z tego cało.

Zaraz po zaparkowaniu, wbiegli razem do szpitala, starając się zlokalizować, gdzie mógłby znajdować się duchowny, zaraz jednak dostrzegli go, gdy lekarze pośpiesznie przewozili go na wózku. Widok ledwo przytomnego i krwawiącego księdza, jeszcze bardziej ich dobił, chcieli za nim wejść na salę operacyjną, ale gdy zostali powstrzymani i mogli tylko patrzeć zza zamkniętych drzwi, jak blondyn znika w środku. Dwójka policjantów, która właśnie do nich podbiegła, nie dowiadując się nic istotnego, zaczęła nerwowo chodzić po korytarzu, także czekając, aż operacja postrzelonego duchownego się zakończy.

Natomiast w środku sali operacyjnej, blondyn sprawnie został przeniesiony na stół operacyjny, gdzie zostały podłączone mu wszystkie urządzenia, a w żyły wprowadzone leki. Mateusz zaczął powoli rozglądać się po sali, nie będąc nawet w stanie skupić na czymkolwiek wzroku, zaraz jednak zasnął, gdy jedna z pielęgniarek nałożyła mu maskę, tym samym go usypiając. Zanim lekarz wszedł do sali, z duchownego zostały zdjęte niepotrzebne rzeczy, a następnie został przykryty specjalnym materiałem, więc kiedy mężczyzna, który miał go operować, wszedł na salę, wszystko już na niego czekało. Lekarz, który go operował, spojrzał na spokojnie śpiącego księdza, zastanawiając się, kto mógł postrzelić blondyna. Oczywiście wiedział, że ten duchowny wcale nie był zwykłym księdzem i pewnie miał wiele wrogów, ale wciąż nie zmieniało to faktu, że ten wielu osobom pomógł i to nie tylko zwykłym ludziom, ale także więźniom, pomagając im wrócić na prostą. Nawet jego synowi kiedyś pomógł, więc to jeszcze bardziej motywowało lekarza, by zająć się rannym blondynem. Gdy tylko udało mu się usunąć kulę z ramienia blondyna, sprawnie zaszył ranę i spojrzał jeszcze raz na Mateusza, uśmiechając się pod maską. Ktokolwiek chciał zabić tego księdza, właśnie jego plany zostały pokrzyżowane, sprawiając, że już za niedługo Mateusz ponownie będzie ratował Sandomierz na swoim niezawodnym rowerze. Mężczyzna ścisnął delikatnie rękę śpiącego księdza, wiedząc, że ten nie jest tego świadomy i zostawiając resztę pielęgniarkom, wyszedł, aby ściągnąć z siebie zakrwawione rękawiczki o fartuch, a następnie pokierował się do czekających przyjaciół blondyna.

- Operacja zakończyła się sukcesem. - powiedział na wstępie i uśmiechnął się półgębkiem, widząc radość zebranych. 

W momencie, gdy zaczął wyjaśniać im przebieg operacji, z sali dwie pielęgniarki wyprowadziły łóżko z nadal pogrążonym w śnie Mateuszem, wioząc go do jego sali. Blondynka patrzyła za odjeżdżającym łóżkiem, więc gdy tylko lekarz skończył mówić natychmiast, ruszyła za kobietami, chcąc zobaczyć księdza. Wchodząc na salę, widziała dokładnie bladość księdza, a po jej policzkach ponownie spłynęły słone łzy. Czuła jak Piotr stara dodać się jej otuchy, kładąc swoje ręce na jej ramionach, widziała też jak Możejko i Nocul stoją obok nich, także patrząc zmartwieni w stronę śpiącego Mateusza. Zacisnęła usta, starając się nie wydać szlochu i ruszyła w stronę stojącego niedaleko krzesła, podsuwając je koło łóżka księdza, usiadła na nim, patrząc na mężczyznę. Dopóki nie została wyrzucona z sali, postanowiła, że poczeka, aż blondyn się obudzi, nie chcąc opuszczać go na krok, a potrafiła być czasami bardzo uparta. 

Trójka mężczyzn spojrzała na siebie z porozumieniem, po czym dwójka policjantów wyszła z sali, uprzednio się żegnając, by ruszyć z powrotem na komendę. Musieli jak najszybciej znaleźć sprawcę całego tego zamieszania.

***

- Inspektor Orest Możejko, słucham. - powiedział czekoladowooki, siedząc w swoim gabinecie. Trzymany do tej pory kubek z kawą został szybko odstawiony na biurko, a mężczyzna gwałtownie wstał, słuchając swojego rozmówcy. - Kiedy? Gdzie?! Już jedziemy. Do widzenia. - mężczyzna natychmiast się rozłączył I wyszedł z gabinetu. - Mietek, jedziemy. - rzekł krótko i ruszył w stronę wyjścia.

- Co się dzieje? - pulchny aspirant spojrzał zaskoczony, na bladego inspektora, który szybko odwrócił się w jego stronę, z niepokojem w oczach.

- Mateusz został postrzelony, właśnie wiozą go do szpitala. - powiedział szybko, a będący na posterunku policjanci spojrzeli na swojego szefa w szoku. 

Nocul, który po chwili przyswoił do siebie te informacje, zerwał się z miejsca i nie czekając na Możejkę, wybiegł z komisariatu. Już po chwili obaj wbiegli do szpitala, w ostatniej minucie widząc, jak ksiądz zostaje wprowadzony na salę operacyjną. Teraz pozostawało im tylko czekać.

***

- Księże Biskupie, telefon do księdza od inspektora Możejki. - powiedział ksiądz Jacek, wchodząc do gabinetu eminencji. 

Siedzący za biurkiem mężczyzna przerwał pisanie, przyjmując oferowany telefon.

- Dzień dobry panie inspektorze. - przywitał się z mężczyzną po drugiej stronie słuchawki. Zanim jednak zdołał zapytać, czemu zawdzięcza ten telefon, Możejko już zaczął wyjaśniać sprawę, a serce księdza Biskupa ścisnęło się boleśnie, słuchając informacji. 

- Dziękuję za informację, za chwilę tam przyjadę. Do widzenia. - mężczyzna rozłączył się, a następnie odłożył powoli słuchawkę na biurko, patrząc na nią ze zmarszczonymi brwiami, przyswajając informacje.

- Jeśli mogę zapytać, to czy coś się stało, wasza eminencjo? - zapytał stojący ksiądz, patrząc ciekawie na swojego przełożonego, który wyrwany z rozmyślań wstał i ruszył w stronę wyjścia z gabinetu, a siwowłosy ksiądz ruszył za nim.

- Jacku odpal samochód. Jedziemy do szpitala, Mateusz został postrzelony. - zarządził i nie patrząc na zaskoczoną twarz szczupłego duchownego, nie zwalniał kroku. Teraz ważny był dla niego jego przyjaciel, który aktualnie przebywał w szpitalu ranny.

***

Czuł się, jakby pływał w wodzie. Unosił się powoli do góry, coraz bliżej rozświetlonej powierzchni, gdy do jego zasnutego snem umysłu zaczęły napływać powoli wspomnienia, zanim zanurzył się w ciemnej otchłani, czuł jedynie ból, promieniujący z ramienia. Teraz przypominając sobie wszystko, wsłuchał się w miarowe bicie jego serca. Będąc już bliżej tafli wody, usłyszał cichy kobiecy szloch, co bardzo go zaniepokoiło, bo skoro słyszał bicie swojego serca, to czy ktoś powinien płakać nad nim? Przecież żył! Zaraz jednak zrozumienie pojawiło się w jego umyśle, rozpoznając płaczącą osobę. Gdy uderzył w powierzchnię, zaczerpnął szybko powietrza, otwierając gwałtownie oczy, by zaraz je zamknąć, gdy białe światło go oślepiło. Usłyszał obok siebie zaskoczony krzyk, przez co ostrożniej otworzył powieki, powoli przyzwyczajając się do jasnego pomieszczenia. Jego wzrok powoli zaczął się wyostrzać, więc spojrzał na siedzącą obok niego kobietę.

- Oh, dzięki Bogu! Nareszcie ksiądz się obudził, tak bardzo się martwiłam! - wykrzyknęła Natalia ze łzami w oczach. 

Mateusz spojrzał z delikatnym uśmiechem na kobietę i minimalnie się przesunął, sztywniejąc nagle, gdy jego ramie zaprotestowało. Odwrócił wzrok od blondynki, by przesunąć je na miejsce bólu, gdzie zauważył owinięty bandaż, na ten widok zmarszczył lekko brwi, nie pamiętając momentu, gdy trafił do szpitala. Oderwał się jednak od wpatrywania się w postrzelone ramię, gdy w drzwiach pokoju pojawił się ksiądz Biskup. Słyszał za sobą radosne powitanie jego gospodyni, gdy jego przełożony zbliżał się do jego łóżka ze zmartwioną miną, a także ulgą w oczach na jego widok.

- Oh, Mateuszu. Całe szczęście, że nic ci nie jest i jesteś już z nami. Kiedy usłyszałem, że zostałeś postrzelony, natychmiast tutaj przyjechałem, modląc się o ciebie w drodze. - powiedział Biskup, ściskając rękę swojego przyjaciela. Bardzo się przeraził, gdy został poinformowany o postrzale jego ulubionego księdza, więc natychmiast nie zważając na nic, ruszył w stronę szpitala.

- Przepraszam. - wyszeptał blondyn, czując się źle za kłopoty, które sprawił swojego przełożonemu. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale jego zaschnięte gardło mu to uniemożliwiło, zaraz jednak pod jego usta został podsunięty kubek przez blondynkę, która uśmiechnęła się do niego zmartwiona.

 - Dziękuję. - powiedział już głośniej, gdy tylko chłodna woda nawilżyła jego krtań. Kobieta szybko kiwnęła głową i po szybkim sprawdzeniu, czy nic, blondyn nie potrzebuje, wyszła z sali, chcąc zostawić dwóch księży samych, dając im tym samym prywatność.

- Zaczynam się zastanawiać, czy te wszystkie kłopoty same cię znajdują, czy ty je przyciągasz. - powiedział biskup, patrząc z rozbawieniem na przyjaciela, by po chwili w sali rozbrzmiał dźwięczny śmiech dwóch mężczyzn.


***
I jak? Podoba się moja brakująca scenka?

Żeby to napisać zarywam już drugą noc, ale warto. Uwielbiam pisać o Mateuszu, a moja wena nareszcie wróciła! To tym bardziej muszę ją wykorzystać.

Dobra, ja lecę już spać, bo jutro od 11.00 zaczynam praktyki. Znowu pojadę nie wyspana, ale kit 😂.

Narka 😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro