X-mas Suprise Of Death
Uwaga ⚠
One shot zawiera treść Mpreg (męska ciąża), jeśli ktoś nie akceptuje takiej formy, proszę by przestał czytać. Wiem, że dla nie których może nie przypaść to do gustu, lub nie lubi takiej formy fabularnej, więc ostrzegam przed wstępem.
Jest tutaj również relacja męsko - męska, pomiędzy bohaterami. ⚠
Również, w tym AU będzie nie zgodność do serialu Ojciec Mateusz, jak również takie związki będą w nim akceptowalne przez Kościół. Co do wyjaśnienia Mpreg:
Załóżmy, że w tym świecie jest możliwość, która pozwala na męska ciąże. Nie miałam pomysłu jak to zrobić, by nie "ukraść" pomysłu komuś innemu, co ma podobnie.
To tyle z ostrzeżeń i info, a tych którzy zostali, zapraszam do czytania 🤗.
^~^
Siwowłosy stał oparty o ścianę, zaraz obok zamkniętych drzwi prowadzących do toalety, przysłuchując się zmartwiony. Jego ukochany wciąż walczył z szalejącym żołądkiem, przez co mężczyzna był w tej sytuacji bezradny, nie wiedząc jak pomóc młodszemu z nich. Jedli właśnie wspólnie kolację , gdy nagle blondyn źle się poczuł – co swoją drogą, było dość częstym przypadkiem od parunastu dni. Po chwili brązowooki odepchnął się od ściany, podchodząc do drzwi i lekko zapukał.
- Kochanie? Wszystko w porządku? - zapytał nasłuchując, ale żadna odpowiedź nie nadeszła z ust jego męża, a jedynie zagłuszone przez drewno, spłukiwanie wody. Zaraz jednak jego mąż wyszedł z łazienki, opierając się ciężko o framugę, patrząc zmęczony na starszego mężczyznę.
- Mam już dość tych niestrawności - wymamrotał wycierając ręką pot z czoła, by zaraz ruszyć powolnym krokiem w stronę salonu. Jego mąż natychmiast ruszył za swoim bladym kochankiem, obejmując go w pasie, widząc jak ten zaczyna się chwiać na nogach - miałem nadzieję, że mi przejdzie, ale dzisiaj było o wiele gorzej - wyjęczał, gdy mąż posadził go na kanapie, zaraz zasiadając obok i układając blondyna w pozycji leżącej w taki sposób, by jego głowa znajdowała się na kolanach siwowłosego.
- Może powinniśmy pojechać do lekarza, hm? - zaproponował inspektor spoglądając na niebieskookiego, powoli masując jego skronie, co swoją drogą blondyn uwielbiał - wymęczysz się jak tak dalej pójdzie, a ja wręcz nienawidzę widzieć cię w takim stanie.
Westchnięcie blondwłosego duchownego było, jak na razie jego jedyną odpowiedzią, więc nie przestawał tego co robi i zapatrzył się na wiadomości, które właśnie zaczęły lecieć. Co jakiś czas jednak spoglądał na księdza, który miał zamknięte oczy i wyraz błogiego zadowolenia na masarz, który oferował mu jego inspektor. Jednak to nie trwało zbyt długo i, już po chwili blondyn zaczął się wiercić przykuwając tym uwagę policjanta.
- No nieeee - wyjęczał blondyn, zaraz zrywając się z kanapy i gnając do toalety. Miał powoli już dość tego dnia, a propozycja Oresta zaczęła być bardziej zachęcająca, gdy tak siedział nad toaletą. Niebieskooki poczuł dłoń na swoich plecach, która powoli zaczęła robić uspokajające kółka pomiędzy jego łopatkami - chyba jedziemy do tego lekarza, mam dość - oznajmił młodszy z mężczyzn zanim ponownie się pochylił, by opróżnić swój, już i tak pusty żołądek.
Możejko, który klęczał zaraz obok, spojrzał na kochanka z ulgą, zdając sobie sprawę, że ten przestanie się już męczyć. Wstał więc z podłogi i pomógł to samo zrobić osłabionemu blondynowi, kierując ich do sypialni, by się przyszykować. Już po paru minutach byli w samochodzie, kierując się w tylko inspektorowi znanym kierunku.
Gdy już dojechali na miejsce, blondyn spał zmęczony, a siwowłosy nie miał zbytnio serca by go budzić, wiedząc jak mało jego mąż spał przez te kilka dni. Jednak musiał to zrobić, żeby niebieskooki w końcu dowiedział się co mu dolega, dlatego po paru nawoływaniach i szturchaniach, pomógł Mateuszowi wyjść z samochodu, powoli kierując się z nim do szpitala, mając nadzieję, że ktoś im w końcu pomoże.
^~^
- Że w czym, ja jestem? - zapytał niedowierzająco blondyn, patrząc blady na lekarza przed nim. Gdyby nie to, że był wciąż osłabiony po porannych mdłościach, zerwał by się z zajmowanego miejsca i zaczął krążyć po gabinecie. Bo to nie mogło się dziać! Przecież zorientowałby się już wcześniej, prawda? - Panie doktorze, ale to niemożliwe, przecież wiedziałbym już o tym po paru dniach, a nie po miesiącu!
- Spokojnie, tak czasami się może zdarzyć - zapewnił lekarz, patrząc uważnie na mężczyznę przed nim. Widząc jego nerwowość i zmęczenie, zaczął zapisywać coś w papierach - może ksiądz już wcześniej miał objawy, ale nie zorientował się co dokładnie oznaczają - powiedział patrząc teraz uważniej na blondyna - wiemy, że ksiądz od paru dni ma nudności, które jednak można podpiąć również pod niestrawność, ale są również inne symptomy, które mogłyby księdza naprowadzić.
- To znaczy? - zapytał niebieskooki z zainteresowaniem. W końcu myślał, że częstymi objawami są jedynie nudności, nie przewidział, że mogą być również inne oznaki. Ponieważ jeśli są inne – o których nie miał pojęcia, a które jednak mógł faktycznie mieć – to by wyjaśniało dlaczego czasami miał gorsze dni.
- Oprócz nudności, które właśnie ksiądz doświadcza, są również zawroty głowy, które mogą też wiązać się z omdleniami - zaczął lekarz, wyliczając powoli kolejne symptomy, by duchowny przed nim mógł sobie to przyswoić i zastanowić - jest również ból brzucha, zmiana apetytu, wrażliwość na zapachy, ogólne zmęczenie i senność. To są inne objawy, które mogłyby nakierować księdza już wcześniej - zakończył lekarz i patrzył jak na twarzy blondyna pojawia się zrozumienie. Nie musiał długo czekać, aż blondyn nie zacznie odpowiadać, na jego nie zadane pytanie.
- Tak właściwie to na początku, miałem ból brzucha i nie za bardzo chciałem nic jeść, ponieważ nie byłem głodny - zaczął blondyn, patrząc na lekarza speszony. Bo jednak wszystkie znaki były, a on zamiast pójść do lekarza już na początku – jak próbowali go przekonać najbliżsi, to jednak uparcie omijał ten temat jak plagę – to nie musiałby się tak męczyć, przez ostatni miesiąc - oczywiście myślałem, że to coś w powietrzu i zignorowałem to - duchwony zastanowił się czy jeszcze, któreś z tych objawów miały miejsce, przez poprzedni miesiąc, zdając sobie sprawę, że były - Później po tygodniu spałem więcej niż zwykle, a wrażliwy również byłem - przyznał Mateusz, mętalnie wymierzając sobie kopniaka, za swoją ignorancję, co do swojego zdrowia - ale ani razu nie miałem ani zawrotów ani omdleń, więc wszystko to zwaliłem na wirusy.
- Dość często idzie się pomylić - zapewnił lekarz, zaczynając wypisywać coś na kartce, zaraz ją podając duchownemu, który patrzył na nią ciekawie - tutaj ma ksiądz kolejny termin, w którym ma się tutaj zjawić - zaraz podał mu kolejną kartkę, którą Żmigrodzki również przyjął - tutaj jest natomiast zapisana strona, na której ksiądz może sobie poczytać więcej na ten temat, jeśli chce. Jednak jeśli ma ksiądz jakieś pytania, to proszę przyjść do mnie, a ja na nie odpowiem - powiedział lekarz, uśmiechając się zachęcająco do blondyna, który studiował wszystko co było zapisane - póki co ma ksiądz się nie przemęczać i odpoczywać - polecił i po potwierdzającym przytaknięciu, wstał zza biurka i obchodząc je dookoła podszedł do Mateusza, wyciągając w jego stronę rękę - a jak na razie, to jedynie mogę księdzu i mężowi pogratulować.
- Dziękuję - odpowiedział i uśmiechając się do lekarza, przyjął oferowaną dłoń, po czym wstał z zajmowanego miejsc – zdajac sobie sprawę, że z tego szoku zapomniał wstać – żeby po uprzednim pożegnaniu się z lekarzem – wyjść z gabinetu, gdzie na korytarzu siedział zmartwiony Orest. Siwowłosy, widząc jak jego mąż wychodzi na korytarz, zerwał się z miejsca i podszedł szybko do ukochanego - porozmawiamy w domu - zapewnił blondyn, łapiąc Możejkę za rękę i kierując się z nim do wyjścia.
^~^
Gdy już dojechali na miejsce, blondyn szybko przebrał się w wygodniejsze ubrania i schował kartkę od lekarza do szafki – żeby na spokojnie poczytać o wszystkim później – zaraz udając się do czekającego męża, który wciąż zmartwiony, siedział na kanapie wyczekując jego powrotu z sypialni. Niebieskooki duchowny, usiadł naprzeciwko siwowłosego, nie wiedząc za bardzo jak zacząć tą rozmowę.
- Mateuszu? - zawołał Orest, wyrywając blondyna z rozmyśleń, w które popadł. Możejko patrzył uważnie na każdy ruch męża, widząc jak spięty jest młodszy mężczyzna - co powiedział lekarz?
- Powiedział, że... - zaczął ksiądz Mateusz, zaraz się zacinając. Bo jak on miał mu to powiedzieć, wciąż samemu w to niewierząc? Nabierając powoli powietrza – mętalnie się przygotowując – wziął dłonie męża w swoje i spojrzał w czekoladowe oczy, które tak uwielbiał - Co byś zrobił, gdybyśmy mieli mieć dziecko? - zapytał zaczynając się nerwować, na reakcje policjanta. Jednak widząc nie zrozumienie na twarzy siwowłosego, nie poprawiało jego stanu, a tym bardziej, kiedy zaraz przerodziło się w niedowierzanie.
- Chcesz mi powiedzieć... - Możejko przełknął ciężko ślinę, nie wierząc w to, co właśnie przyszło mu do głowy, – bo to było niemożliwe, prawda? Raczej. Wiedział, że kiedyś mogą o tym zadecydować, ale teraz? Tak nagle? – przez pytanie męża i patrzył na zdenerwowanego blondyna przed sobą - Jesteś w ciąży? - miało być to pytanie, ale obydwoje zdawali sobie sprawę, że było to stwierdzenie faktu. Przygryzienie wargi i powolne przytaknięcie ze strony księdza, było jedyną odpowiedzią. Inspektor patrzył przez chwilę na męża, aż czegoś sobie nie uświadomił - będę ojcem - ta myśl nagle uderzyła w policjanta ze zdwojoną siłą, która – gdyby nie fakt, że siedział, już zwaliłaby go z nóg - będę ojcem! - wykrzyknął uradowany, zrywając się z kanapy i, biorąc blondyna w ramiona zaczął kręcić się z nim dookoła, nie mogąc powstrzymać radości.
Gdy już postawił męża na ziemi, po swoim wybuchu ekscytacji, ujął twarz blondyna w swoje ręce i pocałował go namiętnie. Nie musiał długo czekać, czując po paru długich sekundach, jak Mateusz odpowiada na pocałunek. Oderwali się od siebie po paru minutach, by zaczerpnąć powietrza, a z ust policjanta nie schodził wielki uśmiech, który zaraz pojawił się na ustach niebieskookiego.
- Nie jesteś zły? - zapytał niepewnie blondyn, a w oczach insepktora zagościło zaskoczenie i niezrozumienie. Uśmiech z ust duchownego szybko zanikł, gdy ten przygryzł nerwowo wargę – jak tam dalej będzie robić, to wejdzie mu to w końcu w nawyk! – i patrzył na twarz ukochanego.
- Dlaczego miałbym być zły? - sam zapytał Orest, patrząc na męża uważnie. Po chwili, jakby ktoś go kopnął z całej siły, zrozumiał dlaczego jego ksiądz detektyw był tak nerwowy. Ujmując ponownie w dłonie twarz niebieskookiego, spojrzał na niego z determinacją, która zaskoczyła Żmigrodzkiego - nie jestem zły. Ani trochę - mówił uspokajająco inspektor, kciukiem zaczynając gładzić policzek męża - to najwspanialsza wiadomość, jaką usłyszałem. Będziemy rodzicami, wspólnie wychowamy nasze dziecko na wspaniałą osobę, więc jakbym mógłbyć zły na męża, który podarował mi tak wspaniały dar?
W kącikach oczu blondyna, zebrały się łzy wzruszenia i uśmiechając się czule, ujął jedną dłoń starszego w swoją i położył ją, na jego wciąż płaskim brzuchu. Siwowłosy nic nie mówiąc, pokierował męża do ich wspólnej sypialni, by uczcić ciąże blondyna. Obydwoje postanawiając, że choćby się waliło i paliło, nikt ich do jutra nie zobaczy. To był ich dzień i zamierzali go spędzić w swoim towarzystwie.
^~^
(Następny dzień)
^~^
- Jak myślisz - zaczął siwowłosy stojąc przy kuchence, gdy usłyszał jak jego ukochany wchodzi do kuchni. Odwrócił się w stronę męża, uśmiechając się czule gdy zauważył wciąż zaspanego duchownego i – kręcąc głową – nalał kochankowi kawy, zaraz stawiając kubek obok siadającego niebieskookiego, otrzymując wdzięczny uśmiech - powinniśmy oznajmić wszystkim tą nowinę teraz, czy może zrobić im niespodziankę i poczekać, aż sami się zorientują?
Blondyn uśmiechając się z rozbawieniem, zaczął powoli sączyć kawę, zastanawiając się nad dobrą odpowiedzią. Oznajmienie wszystkim o jego ciąży, było by dobrym pomysłem. Ale z drugiej strony, zaskoczenie ich było by zabawniejsze, bo w końcu coś zauważą. Blondyn, gdy wyobraził sobie miny przyjaciół, zaśmiał się cicho i spojrzał na męża, a w jego oczach gośćił łobuzerski błysk.
- Wybieram opcję numer dwa - odpowiedział blondyn, zarabiając rozbawiony śmiech męża. Bo jakby nie patrzeć, lubili lekko dogryzać ich przyjaciołom, ponieważ wtedy mieli bardzo zabawne reakcje.
- Jestem ciekaw kto pierwszy się zorientuje - starszy z mężczyzn wrócił do kuchenki zdejmując z niej jajecznicę, – po uprzednim nałożeniu jej na dwa talerze – położył jeden z talerzy przed mężem zaraz zasiadając po przeciwnej stronie.
- To jest zagadka, którą chętnie bym rozwiązał, gdybym tak bardzo nie chciał mieć niespodzianki - blondyn puścił oczko czekoladowookiemu, zajadając się pysznym śniadaniem, którą jego ukochany przyrządził - ale jeśli miałbym zgadywać, to na pewno Natalia lub Babcia.
- Też obstawiam, którąś z nich - inspektor wziął dłoń blondyna w swoją, odrywając go od jedzenia. Duchowny uśmiechnął się czule do męża, który zaraz go odwzajemnił - ale póki co, to jedynie nasze zgadywanki. Jak na razie jeszcze nic nie widać, więc łatwo możemy to ukryć - powiedział, zaraz jednak sobie coś przypominając - ale martwi mnie to wino, które pijesz podczas mszy.
- Spokojnie, Orest - młodszy mężczyzna, który również szedł myślami w tamtym kierunku, puścił oczko mężowi, posyłając uspokajający uśmiech - mam w zachrystii wino bezalkoholowe - zapewnił, a widząc zaskoczony wzrok męża, zaraz zaczął wyjaśniać - Ksiądz Biskup upewnił się, że w każdym kościele będzie normalne wino, jak i wino bezalkoholowe, gdyby któryś z księży postanowił założyć rodzinę, a wypadło by, że to on będzie w ciąży.
- Wiesz? Kiedy już będzie wiedział o naszym dziecku, muszę mu podziękować - na to otrzymał jedynie śmiech Mateusza, do którego zaraz również dołączył. Wracając po chwili do śniadania, zaczęli schodzić na tematy zakupu mebli dla dziecka, jak i ubrań i remontu jednego z pokoi. A świat wokół w tym momencie, był dla nich jedynie za szybą...
^~^
(3 miesiące później - 4 miesiąc ciąży)*
^~^
- Hej, Mateusz! - blondyn zatrzymał się zaskoczony, gdy usłyszał nawoływanie za sobą. Odwracając się, spojrzał na biegnącego w jego stronę rudowłosego, który trzymał w rękach reklamówki, dając duchownemu znak, że Natalia wysłała ex więźnia po zakupy - jak tam życie ci mija, co?
- A nawet dobrze, chociaż dobrze by było już wrócić na stare śmieci - zażartował niebieskooki ksiądz, patrząc z oddali na plebanię, która wciąż pozostawała w remoncie. W końcu po latach została uzbierana odpowiednią suma, dzięki której mogli w końcu zacząć remontować budynek. Chociaż patrząc lekko w bok, widział dobudowane ściany, które powiększały plebanię - mieszkanie, które wynajęliśmy z Orestem jest bardzo przytulne, ale jednak to nie dom, który ja zapamiętałem. Bez was czasami jest nudno.
- Czyżby Inspektor nie wywiązywał się z roli męża, zaniedbując tym samym swojego kochanego księdza - psotny uśmiech Pluskwy jasno wskazywał, że ten oczywiście żartował. Mateusz jedynie pokręcił głową, dając lekkiego kuksańca w bok mężczyzny, który zaskoczony jęknął z niespodziewanego ataku, zaraz wybuchając śmiechem - no wybacz, ale humor mi dopisuje, kiedy nas odwiedzasz.
- Zauważyłem, a co do Oresta to nie musisz się martwić. Wszystko jest w idealnym porządku - zapewnił blondyn, wciąż patrząc na dobudowaną część budynku. Po tym, jak on i Orest zostali małżeństwem, ich najbliżsi zaskoczyli ich kolejną sumą pieniędzy, które miały być przeznaczone na stworzenie dodatkowych pokoi od strony jego gabinetu -jak stwierdził Ksiądz Biskup, nie mógł pozwolić, żeby Możejko czuł się zatłoczony na plebani, a w ten sposób będzie miał z mężem osobny kącik -, które miały być połączone drzwiami, by móc wejść do nowej części bez obchodzenia domu.
Waldek widząc, gdzie patrzy jego przyjaciel, również patrząc w tamto miejsce - wiesz? Jeszcze tylko drobne poprawki i możecie się wprowadzać - Pluskwa uśmiechnął się wesoło do blondyna, nie mogąc doczekać się, aż ten nareszcie do nich wróci. Po chwili jednak sobie coś przypominając, spojrzał błagalnie na księdza - błagam nie mów Natalii. Obiecałem nic na razie nie mówić.
Blondyn uśmiechając z pobłażaniem, ruszył w stronę tarasu nic nie odpowiadając przyjacielowi, a rudowłosy zaraz ruszył za nim. Kiedy blondyn zaszedł już do drzwi, ze środka wyleciała brązowowłosa kobieta rzucając się na zaskoczonego księdza.
- W końcu nas ksiądz odwiedził - wykrzyknęła szczęśliwa, obejmując duchownego z całej siły jaką tylko miała. Mateusz oczywiście odwiedzał przyjaciół regularnie, ale to nie zmieniało faktu, że przy każdej wizycie jego była (póki co) gospodyni, witała go uściskami i okrzykiem radości - Zrobiłam właśnie obiad. Zostanie ksiądz, prawda? - Natalia zmrużyła oczy, patrząc na Żmigrodzkiego wyzywająco.
- Oczywiście, nie odmówię dzisiaj obiadu - uspokoił brunetke i ruszył z nią do środka, kiedy ta zadowolona jego odpowiedzią, zaczęła ciągnąć go do środka. W przelocie przywitał się z Babcią, która siedziała w salonie. Zaraz został posadzony przy stole, a po chwili reszta domowników również się zabrała. Uśmiechając się do wszystkich wstał - przepraszam, ale muszę iść zdjąć kurtkę. Nie za bardzo miałem czas, gdy wchodziłem - na to brunetka jedynie się zarumieniła, nic już więcej nie mówiąc.
Gdy już wrócił do stołu, zauważył dziwne spojrzenia od strony domowników, na co on jedynie uśmiechnął się niewinnie i zasiadł na swoje miejsce. Natalia zaraz podała jednak jedzenie, tym samym odrywając wzrok innych, od blondyna. Oczywiście cisza, nie mogła trwać wiecznie i już po chwili żona Pluskwy, spojrzała badawczo na duchownego.
- Inspektor musi dobrze gotować, prawda? - zaczęła wciąż spoglądając na lekko wypukły brzuch Mateusza. Oczywiście czuła, kiedy przytulała księdza, że coś jest nie tak, a teraz mogła widzieć na własne oczy - odkąd ksiądz zamieszkał z inspektorem, trochę się księdzu przytyło - dokuczała blondynowi, to fakt, ale nie zamierza być jedyną osobą tutaj, która się rumieni. Jednak rumieniec, jaki zagościł na policzkach duchownego, wcale nie zmienił sposobu, w jaki się uśmiechał na słowa przyjaciółki.
- Można tak powiedzieć, ale jednak wciąż twoje potrawy są wyborne - mówił niebieskooki, nie chcąc zadzierać z blondynką siedzącą obok niego. Oczywiście mężczyzna słyszał chichoty od strony innych dokumentów, ale ignorował je. W końcu to nie oni teraz starali się, nie popaść na ścieżkę wojenną z wybuchową kobietą.
Kobieta usatysfakcjonowana tą odpowiedzią ponownie wróciła do posiłku, co jakiś czas spoglądając na duchownego, któremu apetyt wręcz dopisywał. Nie tylko ona spoglądała w taki sposób na Mateusza, widząc jak ten ładuje sobie kolejną dokładkę, ale wszyscy postanowili to przemilczeć. Do czasu, aż nie usiedli w salonie.
- Mateusz - zawołał Grzelak, siedzący na przeciw Żmigrodzkiego. Wsponiany mężczyzna spojrzał na przyjaciela, czekając aż ten zacznie mówić dalej - zauważyłem, że ostatnio wręcz promieniejesz i teraz, przy stole twój brzuch i apetyt - blondyn zmarszczył lekko brwi, nie wiedząc dokładnie do czego zmierza ex więzień, ale zaraz jednak się przekonał, a na jego ustach zagościł lekki uśmiech - czy ty jesteś w ciąży?
- Wiesz? Myśleliśmy z Orestem, że to Natalia albo Babcia Lucyna pierwsze na to wpadną, ale zaskoczyłeś mnie - śmiech blondyna był cichy, jednak radosny gdy kładł rękę na swoim już lekko widocznym brzuchu - ale zgadłeś. Tak, jestem w ciąży - przyznał i w tym momencie, ze strony kuchni dobiegł ich odgłos tłuczonego talerza.
- Ksiądz jest w ciąży?! - wykrzyknęła zszokowana brunetka, wbiegając do salonu i patrząc na młodszego mężczyznę niedowierzająco. Ale patrząc teraz na brzuch Mateusza, mogła stwierdzić, że była to prawda. Otwierając i zamykając usta - jak ryba, która została wyciągnięta z wody - rzuciła się na siedzącego blondyna, z okrzykiem radości i podekscytowania - nie mogę uwierzyć, czemu pierwsza tego nie zauważyłam! Jak ja się cieszę! Który to miesiąc? A znacie już płeć? Czemu nic nie powiedzieliście wcześniej! - zasypywała pytaniami blondwłosego księdza, nie dając mu dojść do słowa.
- Ty łobuzie, coś takiego utrzymywać w tajemnicy. No wiesz ty co - mówiła uradowana staruszka, podchodząc i również przytulając Mateusza, a zaraz za nią dopadła go Emilka - mam nadzieję, że wymieniłeś wino podczas mszy. Chyba nie chcesz zaszkodzić dziecku.
- Co do pytania babci, to miała być niespodzianka. A co do wina, to pamiętałem, żeby je wymienić na bezalkoholowe, Orest również się o to zamartwiał - zapewniał blondyn, patrząc na wciąż zszokowanego rudowłosego, który nie odrywał wzroku od brzucha przyjaciela - Pluskwa, żyjesz? - ten jakby wyrywając się z transu, podniósł blondyna z fotela, obkręcając go dookoła w swoich ramionach, zupełnie jak robił to na początku Orest, a następnie położył go na ziemi, przytulając przyjaciela.
- Ty cwany Lisie, jak ja się cieszę! - mówił uradowany ex więzień, patrząc na przyjaciela z podekscytowaniem - Twój inspektor nie próżnował! Ha! Nie mogę się doczekać, aż po plebani będzie biegać wasz mały urwis - mówił szczęśliwy, a po pomieszczeniu rozniósł się śmiech innych osób, na radość mężczyzny, który zachowywał się, jakby to on miał być ojcem.
- Jeszcze trochę poczekasz, póki co to czwarty miesiąc - blondyn położył swoją dłoń, na brzuchu puszczając oczko rudowłosemu, ponownie zasiadając na miejsce - nie znamy jak na razie płci, z tego co mówił lekarz to jeszcze miesiąc minie, zanim będziemy wiedzieć - zaczął wyjaśniać, mimowolnie zaczynając gładzić swój brzuch, co nie uszło uwadze innym, którzy uśmiechnęli się czule na ten widok - Oczywiście zamierzamy utrzymywać płeć do końca w tajemnicy, więc dowiecie się dopiero jak się urodzi - na to zarobił oburzone prychnięcie brunetki, która z całej grupy była najbardziej ciekawa.
Blondyn jedynie zaśmiał się, na postawę przyjaciółki zaraz zmieniając temat. W końcu mieli dużo do obgadania, patrząc na to, że ukrywał to przez jakiś czas, teraz musieli nadrobić zaległości. I to jak najszybciej...
^~^
(Miesiąc później - 5 miesiąc, komenda)
^~^
- O! Witam księdza! Cóż za miłą wizyta - przywitał wchodzącego księdza, szczęśliwy Nocul. Nigdy nie nudziły mu się wizyty duchownego, a teraz gdy został mężem jego szefa, były one o wiele częstsze niż poprzednio - Orest musiał na chwilę wyjść, ale zaraz powinien wrócić, no chyba, że mam zadzwonić do niego i go poinformować, że ksiądz przyszedł.
- Dziękuję Panie Mietku, mogę poczekać, to żaden problem - uspokoił łysawego policjanta, ściągając kurtkę. Zaraz jednak się zatrzymał, gdy usłyszał tłuczący się kubek. Spojrzał zdezorientowany dookoła, ale jedyne co napotkał to niedowierzające spojrzenia policjantów i, opadającego na krzesło, zszokowanego aspiranta - czy coś się stało, panie Mietku? - zapytał, dokańczając ściąganie kurtki.
- Ksiądz jest w ciąży - stwierdził Nocul patrząc na swojego przyjaciela w szoku. Wiedział, że kiedyś do tego dojdzie, ale nigdy tak właściwie się na to nie przygotowywał, a widok duchownego z ciążowym brzuchem, zwaliła go wręcz z nóg - nie mogę w to uwierzyć - mamrotał, wciąż patrząc na stojącego Mateusza - Ksiądz jest w ciąży - to jakby obudziło mężczyznę z transu, wstał z zajowanego miejsca i ruszył z wielkim uśmiechem, do blondyna, zaraz go ściskając - uważając oczywiście na brzuch, mężczyzny - i zaśmiał się radośnie - a to ci niespodzianka! Teraz już wiem, dlaczego Orest taki uradowany chodził, przez te parę miesięcy!
- Tak, humor mi dopisywał, mimo wszystko - wszyscy odwrócili do wyjścia, gdy usłyszeli głos Możejki, który stojąc oparty o ścianę, patrzył na przedstawienie przed nim - a teraz, jeśli mógłbyś puścić Mateusza, żeby usiadł to byłbym wdzięczny - zauważył gdy blondyn patrzył na niego lekko zmęczony.
Mietek szybko naprawił swój błąd, przypominając sobie jak to było z jego żoną - gdy też była w ciąży - zaprowadził księdza, do gabinetu Oresta i pomógł mu usiąść. Ten natomiast westchnął wdzięczny, gdy w końcu mógł odpocząć. Możejko wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi i podchodząc do męża, ucałował go czule na przypitanie, ignorując całkowicie chichot Nocula, który przyglądał się tej scenie z wielkim uśmiechem.
- Mietek, siadaj w końcu na krzesło, a nie tak stoisz nad nami - powiedział Możejko, patrząc na przyjaciela, zaraz kładąc ręce na brzuchu męża i klękając przed nim, by ucałować miejsce, gdzie znajduje się jego dziecko. Zza szyby mógł usłyszeć przytłumione "aww", zanim nie wstał i, nie zasłonił żaluzji by odciąć jego ludzi, od widowiska.
- Orest, ty stary wilku, nie próżnowałeś ani przez chwilę - Nocul zaśmiał się z miny inspektora i rozsiadł się wygodniej, patrząc jak inspektor podnosi nogi Mateusza i kładzie ja na krześle, by mogły chociaż chwilę odpocząć - ale musicie mi powiedzieć, czemu nikt z was nie pisnął słowem przez ten cały czas. Tak właściwie, który to miesiąc?
- Piąty - odpowiedział zadowolony Mateusz, uśmiechając się z czułością, gdy siwowłosy zaczął cicho mówić do ich dziecka, kompletnie ich ignorując - chcieliśmy utrzymać to w tajemnicy jak najdłużej, a raczej dopóki nie pojawi się brzuch, póki co wiedzą na plebani i tutaj.
- Więc ksiądz Biskup jeszcze nic nie wie - Nocul spojrzał rozbawiony na przyjaciół, nie mogąc powstrzymać swojego dobrego humoru. Bo jak miał go powstrzymywać, kiedy jego dwójka przyjaciół zostanie rodzicami?
- Póki co nie, gdy mnie zobaczył miesiąc temu stwierdził, że Orest za dobrze gotuje co swoją drogą również stwierdziła Natalia - powiedział rozbawiony duchowny, nie spuszczając wzroku z męża, który uśmiechnął się zadowolony, gdy to usłyszał - teraz gdy wyjechał do Rzymu, jeszcze mnie nie widział.
- To kiedy w końcu się dowie, będzie miał niezłą niespodziankę - stwierdził i pochylił się bliżej brzucha Mateusza, zaskakując tym samym dwójkę małżonków - nawet nie wiesz jakie masz szczęśnie, mając takich rodziców jak twoi ojcowie, dzieciaku - powiedział szczęśliwy i puścił oczko do Możejki, który wstając ucałował męża ponownie w usta - wy tak słodko wyglądacie.
- Nocul! - ostrzegł Możejko, patrząc na przyjaciela z uśmiechem, a Mateusz jedynie ukrył zażenowany twarz w koszuli męża, przez słowa aspiranta. Słyszał za sobą śmiech puszystego policjanta i, mimo woli uśmiechnął się w materiale, czując jak Orest stara się powstrzymać od śmiechu. Wychylił się lekko, by spojrzeć na przyglądającego się mu czekoladowookiemu i odrywając się od jego schronienia, spojrzał na zadowolonego z siebie Mietka.
- Jesteście nie możliwi, tak się znęcać nad ciężarnym - wymamrotał, samemu zaraz dołączając do śmiechu przyjaciela i ukochanego. Gdy już w końcu się uspokoili, zaczeli schodzić na inne tematy, czasami przerywani przez wchodzących policjantów, którzy chcieli im pogratulować...
^~^
(2 miejsce później - 7 miesiąc - Pałac Biskupi)
^~^
- Mateuszu! Jak dobrze cię... - radosne przywitanie starszego kapłana, przerwał dość widoczny już brzuch, jego wieloletniego przyjaciela, który trzymając się za swój zaokrąglony brzuszek**, patrzył z wielkim uśmiechem na przełożonego - Jesteś w ciąży? - zapytał zaskoczony mężczyzna, a po potwierdzającym kiwnięciu głową, od strony dumnego blondyna, wstał i podszedł do młodszego z mężczyzn, ściskając jego ręce - jak ja się cieszę, widząc cię przy nadziei.
- Dziękuję księże Biskupie - blondyn skłonił się, żeby u całować na przywitanie dłoń mężczyzny, ale natychmiast został powstrzymany, przez wyżej wspomnianego, który uśmiechnął się uspokajająco poprowadził Mateusza do kanapy.
- Nie powinieneś się przemęczać, a patrząc na do, że nosisz w sobie dziecko tym bardziej nie oczekuje od ciebie byś mi się kłaniał - wyjaśnił, widząc wciąż niepewne spojrzenie niebieskookiego. Biskup uśmiechając się do Żmigrodzkiego, spojrzał wciąż na stojącego w drzwiach Jacka, który miał zniesmaczony wyraz twarzy, a widząc wzrok eminencji, zaraz zamienił go na neutralny wyraz - Jacku. Mógłbyś przynieść nam herbaty? Najlepiej miętowej jeśli można - poprosił, a gdy siwowłosy wyszedł spojrzał na siedzącego obok Mateusza - musicie być bardzo dumni z inspektorem, prawda?
- Tak wasza eminencjo, Orest wręcz nie może doczekać się dnia, w którym dziecko przyjdzie na świat - odpowiedział, kładąc rękę na brzuchu, gdy poczuł uderzenie z środka. Na zaniepokojone spojrzenie Biskupa, pospieszył z wyjaśnieniami - czasami lubi się ruszać, co daje mi w pewnych momentach w kość. Nie ma czym się przejmować, naprawdę - zapewnił, zaraz odrywając wzrok od przyjaciela, gdy usłyszał pukanie - To pewnie Orest, miał pilny telefon i został z tyłu.
- Oczywiście, nie możemy pozwolić mu czekać, prawda? - wstając z kanapy podszedł do drzwi i otworzył je z wielkim uśmiechem, który przywitał Możejkę, który zaraz odwzajemnił uśmiech i kłaniając się - tak jak tłumaczył mu to jego ukochany - ucałował dłoń starszego duchownego - jak miło z twojej strony, że nas odwiedziłeś.
- Dziękuję, wasza eminencjo. Byłbym wcześniej, ale naczelnik Morus niestety nie dawał mi spokoju - tłumaczył siwowłosy, spoglądając ukradkiem, na zmieniającego pozycje Mateusza. Biskup podążając za wzrokiem inspektora, wskazał ruchem ręki, by mężczyzna dołączył do nich na kanapie, samemu zajmując inne miejsce niż poprzednio, ustępując je policjantowi - mam nadzieję, że nie przegapiłem nic ciekawego.
- Nic, a nic - zapewnił go Mateusz, wciąż trzymając się za brzuch, gdy dziecko ponownie postanowiło dać o sobie znać. Skrzywił się lekko, gdy uderzył w jedno z czulszych miejsc. Zaraz jednak zauważył jak dłoń męża zakrywa jego, dodając mu otuchy gdy kolejny kopniak został wymierzony w miejsce, gdzie były ich dłonie.
- Kiedy maluch się urodzi, mogę już teraz powiedzieć, że będzie miał najwspanialszych rodziców na świecie - na to dwójka mężczyzn siedzących przed nim uśmiechnęła się z wdzięcznością, nie mogąc się jeszcze bardziej doczekać porodu blondyna - a wiadomo już jaka płeć?
- Wolimy jak na razie pozostawić to w tajemnicy - odpowiedział siwowłosy, na chwilę milknąc, gdy do gabinetu wszedł ksiądz Jacek. Ten natomiast gdy zobaczył dodatkową osobę, podniósł wyniośle głowę i ruszył do wyjścia, by zaraz przynieść kolejną filiżankę.
- Dziękuję księże Jacku, ale od tego momentu sobie poradzimy, może ksiądz wyjść - powiedział stanowczo starszy mężczyzna, zauważając jak Żmigrodzki zaczyna się wiercić nerwowo, czując na sobie wzrok siwowłosego księdza. Oczywiście Orest natychmiast zaczął uspokajać męża, ignorując innych - gdy będzie ksiądz potrzebny, zawołam księdza - widział, jak bardzo nie chętny, był Jacek do wyjścia - i może w innych okolicznościach, nie byłby talk surowy, ale jednak Mateusz nosił w sobie dziecko, a on był na tyle świadomy, że stres może jedynie im zaszkodzić, na co nie zamierzał pozwolić - gdy jednak nie zrobił nawet kroku w stronę drzwi, ksiądz Biskup wstał i podchodząc do księdza, wyprowadził go z gabinetu - tak jak mówiłem, mam teraz gości i chcę być z nimi na osobności - powiedział i wchodząc ponownie do gabinetu, zamknął drzwi.
- Spokojnie, oddychaj zaraz minie - usłyszał głos inspektora, więc odwrócił się by zobaczyć jak jego młody ksiądz ciężko oddycha. Możejko widząc zmartwiony wzrok Biskupa, uśmiechnął się uspokajająco, nie przestając gładzić brzucha Mateusza i mówić do niego uspokajająco. Gdy ten już ponownie mógł oddychać swobodnie, zaczął wyjaśniać przełożonemu Mateusza, co właśnie się stało - lekarz stwierdził, że to normalne. Często przy 6 i 7 miesiącu ciąży, mogą występować problemy z oddychaniem, ale to po jakim czasie mija i znów wszystko jest w porządku.
- Nawet nie wyobrażam sobie jakie to może być męczące - rzekł Biskup patrząc wciąż zmartwiony na Mateusza - może chciałbyś się położyć, oczywiście jeśli miało by Ci to pomóc - Żmigrodzki uśmiechnął się z wdzięcznością i przy pomocy męża leżał już na pół siedząco, karty o klatkę piersiową Oresta.
- To nie jest takie złe, przeważnie staram się odpoczywać, a ksiądz Walery spokojnie prowadzi mszę, jeśli źle się czuję - zapewnił, co lekko uspokoiło jego przełożonego. Wiedząc, że blondyn ma zastępstwo, gdyby coś się stało postanowił jak na razie nie przenosić młodego wikarego, skoro dobrze radzili sobie w kościele.
Zaczynając rozmawiać na inne temat, nie związane wogóle z Kościołem, a ciąża blondyna, starszy ksiądz był zaskoczony gdy Mateusz jak najszybciej starał się wstać z kanapy, przy pomocy męża, zaraz szybko - na tyle ile potrafił w siódmym miesiącu - wyjść z gabinetu. Na pytające spojrzenie Biskupa, Możejko uśmiechnął się półgębkiem.
- Dziecko sprawia, że Mateusz jest częstym bywalcem w toalecie - wyjaśnił, a na rozbawione pokręcenie głowy od strony duchownego, Orest jedynie się zaśmiał, do czego zaraz dołączył się puszysty ksiądz. Po paru minutach niebieskooki wrócił, a widząc rozbawiony wzrok przełożonego i męża, jedynie się zarumienił z zażenowania.
Jednak nie mówiąc nic więcej na ten temat, wrócili do przerwanej rozmowy, zanim zmęczony blondyn ponownie nie odwiedził toalety. Tak z 6 razy, ale kto by tam liczył...
^~^
(Dwa miesiące później - 9 miesiąc - święta, wczesny ranek)
^~^
- Co ksiądz wyprawia?! - blondyn podskoczył zaskoczony, słysząc za sobą czyjś krzyk, po czym zaraz się odwrócił patrząc na brunetkę, która stała z założonymi rękami - przecież mówiliśmy księdzu, żeby się nie przemęczał. Co oznacza, że nie musi ksiądz nam w niczym pomagać, skoro i tak wszystko będzie w Pałacu Biskupim - karciła ciężarnego mężczyznę, zabierając z jego tak trzymane pudło dekoracji.
- Co się tutaj dzieje? - do salonu wszedł Możejko, zapinając swoją koszule, patrząc na scenę przed nim z nieczytelnym wyrazem twarzy, który blondyn tak bardzo nie lubił - mam nadzieję, że znowu nie próbujesz robić, czegoś co tylko cię wymęczy, kochanie.
- Oczywiście, że próbował, właśnie zabrałam mu pudło z dekoracjami, które niósł - powiedziała pani Grzelak, zaraz wychodząc z pokoju, by dać prywatność, - na tyle ile mogli ją mieć, w otwartym salonie - a Możejko spojrzał na skruszonego księdza.
- Chodź, usiądź - przekonywał siwowłosy, pomagając blondynowi, który ostatnio miał już większe problemy by gdziekolwiek usiąść, przez swój wielki brzuch. Zasiadając obok niego, spojrzał na smutną minę męża i wzdychając, położył jedną z dłoni na policzku niebieskookiego, nakierowując jego twarz w jego stronę.
- Ja tylko chciałem pomóc, nic więcej - bronił się blondyn, a w kącikach jego oczu wezbrały się łzy. Mimo, że był to ostatni miesiąc jego ciąży, on wciąż czasami doświadczał huśtawki nastrojów, która tak bardzo dawała jego mężowi w kość, gdy wciąż blondyn był w 6 tygodniu ciąży - mam dość siedzenia, gdy wszyscy są czymś zajęci, wiesz, że źle się wtedy czuje.
- Wiem, oczywiście, że wiem - zapewniał Możejko, ścierając kciukami łzę, która uciekła z jednego kącika jego męża. Uśmiechając się uspokajająco, ucałował czoło męża - ale proszę zromum, to twój ostatni miesiąc. Nikt nie będzie miał ci za złe, że odpoczywasz. W końcu już coraz bliżej porodu, a Twoje przemęczenia w niczym nie pomogą - Orest położył drugą dłoń na brzuchu męża - mówiliśmy ci o tym już miesiąc temu, rozmawiałeś nawet z lekarzem, podczas twojej ostatniej wizyty - na westchnięcie męża jedynie pokręcił głową, przytulając wciąż smutnego księdza do siebie - to, że chcesz nam pomóc w przewożeniu wszystkiego do pałacu, jest bardzo miłe. Ale nikt od ciebie tego nie wymaga, jedyne co każdy z nas chce, to żeby odpoczywał jak najwięcej, bo kiedy już urodzisz, nie będziemy mieli takiego lususu - na to obaj się zaśmiali - więcej jak, obiecasz mi, że się nie będziesz przemęczać?
- Dobrze, postaram się już nic więcej nie dźwigać, ani robić nic przez co będę zmęczony - obiecał niebieskooki, za co zarobił całusa od męża. Zaraz się jednak oderwali, gdy usłyszeli za sobą ciche "ble". Mateusz spoglądając, za głowę męża, zauważył stojącą w drzwiach Emilkę***, która uśmiechała się psotnie - czy coś się stało? - zapytał, a dziewczynka kręcąc jedynie głową przebiegła przez salon, zaraz znikając w kuchni.
- Czysty urwis z tej małej - skomentował Możejko, patrząc czule na męża - mam nadzieję, że nasza pociecha, nie będzie nam tak dawać w kość - zażartował, czym zarobił lekkie klepnięcie w ramię, od Mateusza, który nie mógł powstrzymać uśmiechu - muszę pojechać teraz wszystko zawieść na miejsce, może prześpij się chwilę, hm? - zaproponował, a protest blondyna szybko został przerwany, przez ziewnięcie. Uśmiechając się rozbawiony, z rumieńca męża, ułożył go na kanapie, poprawiając poduszki, a następnie przykrywając go kocem, wyszedł z pomieszczenia, zostawiając zasypiającego blondyna.
Gdy już wyszedł na zewnątrz rozejrzał się dookoła, szukając jednego z jego ludzi, którzy postanowili pomóc im w dekorowaniu wszystkiego na święta. Gdy zauważył Ewę, pomachał ręką, dając jej znak by podszedła do niego.
- Muszę jechać teraz do pałacu, ale nie chce zostawiać Mateusza samego, mogłabyś posiedzieć przy nim gdyby złe się poczuł? - zapytał, patrząc na okno do salonu, przez co nie zauważył rozbawionego spojrzenia przyjaciółki.
- Oczywiście Orest - zgodziła się, by zaraz wejść do środka. Gdy już mężczyzna miał pewność, że jego mąż ma opiekę, ruszył żwawym krokiem do samochodu, chcąc jak najszybciej wyjechać, by wrócić do blondyna w mgnieniu oka.
^~^
(parę godzin później - bliżej wigilii)
^~^
Mateusz siedział na łóżku dysząc ciężko, gdy ponownie przegrał walkę z założeniem spodni. Mieli zaraz wyjeżdżać, patrząc na to, że na plebanii został tylko on i Możejko, ale jego ubrania dzisiaj nie współpracowały, a on powoli zaczął się irytować. Kładąc się powoli na plecach, zapatrzył się w sufit, błagając jakąkolwiek siłę, by w końcu mógł urodzić i wrócić do swoich rozmiarów.
- Uwielbiam widzieć cię odpoczywającego, ale jednak nie mamy tyle czasu, kochanie - powiedział żartobliwie siwowłosy, wchodzący do ich wspólnej sypialni. Podchodząc do leżącego męża, pogładził dłonią brzuszek duchownego, uśmiechając się, gdy poczuł kopnięcie małej stópki.
- Przestać, bo zaraz też cię kopnę - zagroził niebieskooki, któremu nie spodobało się zachowanie jego dziecka. Nie miał oczywiście nic przeciwko temu, przez większość czasu, ale nie wtedy gdy był poirytowany - nie mogę ubrać spodni. Jestem za gruby - wyjęczał Mateusz, zakrywając ramieniem twarz.
- Nie jesteś gruby, to tylko ciążowy brzuszek, jak urodzisz znów wróci do normalnych rozmiarów - zapewniał Możejko, zabierając ramię męża, z jego ślicznej twarzy, po czym pochylając się nad nim pocałował go z pasją, czując jak blondyn rozpuszcza się zaraz pod nim. Uśmiechając się zadowolony, oderwał swoje usta, od ust męża - zarabiający tym samym jęk niezadowolenia, od leżącego mężczyzny - i pomógł mu ubrać do końca spodnie, a następnie buty - teraz jeszcze tylko kurta i możemy ruszać. Co Ty na to?
- A pomożesz mi wstać? - zapytał Żmigrodzki, wyciągając dłonie w stronę męża, który zaraz je ujął i pomógł Mateuszowi uwolnić się z łóżka. Nie puszczając rąk blondyna, pokierował ich w stronę korytarza - spodobało Ci się pomaganie mi, w ubieraniu? - zażartował młodszy z mężczyzn, po tym jak siwowłosy ubierając się szybko, zaraz pomógł ubrać kurtkę jego ukochanemu.
- Możliwe - odpowiedział krótko siwowłosy, z zadowolonym uśmiechem - muszę już na kimś praktykować, zanim dziecko się urodzi - dogryzał żartobliwie Możejko, zarabiając kuksańca w bok. Śmiejąc się z nadąsanej miny Mateusza, ruszył wraz z nim do samochodu - uprzednio pomagając mu, zejść po schodach, które mimo wszystko były śliskie -, gdzie pomógł mu wsiąść.
Zasiadając na miejscu kierowcy, Orest spojrzał w lusterko na torbę, którą już od jakiegoś czasu woził, by upewnić się, że jej nie zapomni, po czym odpalił samochód. Wyjeżdżając ostrożnie z podwórka, ruszył w stronę pałacu, uważając na śliską nawierzchnię.
- Śnieg pada - zachwycił się Mateusz, uśmiechając do męża jak małe dziecko. Możejko odwzajemnił uśmiech, gdy zauważył jak szczęśliwy jest jego mąż. W końcu po tylu latach, wigilia nareszcie będzie miała białe święta, a nie jak przeważnie były spędzane, bez śniegu.
- Mimo tego, że już od paru dni nasypało nam mnóstwo śniegu, to padający nowy śnieg wciąż może zachwycić - mówił siwowłosy, nie odrywając wzroku od drogi, jednak znał męża na tyle dobrze, by wiedzieć, że ten się uśmiecha. Zaraz jednak w samochodzie rozbrzmiały kolędy, które blondyn włączył, a siwowłosy uśmiechnął się półgębkiem, słuchając jak jego ukochany zaczyna śpiewać wraz z melodią - uwielbiam słuchać twojego głosu, kochanie.
Blondyn uśmiechając się sam do siebie, nie przestawał śpiewać, aż do momentu gdy nie zajechali na miejsce. Wychodząc z samochodu, przy pomocy ukochanego, weszli do środka, witani przed resztę ich najbliższych.
^~^
(Wigilia - po kolacji - godzinę później)
^~^
Mateusz oparł się na fotelu, czując się słabo. Dopiero co zjedli kolacje, a on zaraz po tym pognał do toalety, by wszystko zwrócić, -- co zaraz spotęgowało jego huśtawkę nastrojów, przez co, przez parę minut płakał w koszule męża - gdy już udało mu się uwolnić z toalety, został zaprowadzony na ten fotel, z którego nie ruszył się ani na krok. Uśmiechał się uspokajająco w stronę przyjaciół, kiedy ci pytali się czy już lepiej się czuje, samemu wciąż czując niepokój, z niewiadomych przyczyn.
- Wszystko dobrze, kochanie? - zapytał ponownie siwowłosy, klękając przed ukochanym. Martwił się o niego, ponieważ już dawno nie zdarzyło się, by ten ponownie miał nudności.
- Tak, to pewnie tylko poprzedni stres, który dopadł mnie jeszcze na plebanii - uspokajał blondyn, gładząc policzek czekoladowookiego. W sumie nie kłamał mówiąc, że się stresował. Gdy jeszcze byli w domu, blondyna męczył niezrozumiały stres, który zwaliła na okres świąt, a czym kazał się nie martwić innym - idź do reszty, jeszcze chwilę posiedzę i do was dołączę - zapewniał uśmiechając się czule w stronę męża, całując go w czoło. Siwowłosy patrzył jeszcze przez chwilę na twarz Mateusza, czegoś szukając. Gdy jednak to znalazł pogładził jeszcze brzuch ukochanego i wstając, ruszył do oddalonej lekko grupy.
Mateusz skrzywił się lekko, gdy poczuł nieprzyjemne skurcze. Odetchnął głęboko, starając się uspokoić, patrząc na to, że już wcześniej je przechodził, miał pewność, że te zaraz miną, jednak gdy tak się nie stało, blondyn wstał z fotela zamierzając chwilę pochodzić. Jednak coś go powstrzymało, a tym czymś był ciepły płyn, który zaczął moczyć jego spodnie. Z przerażeniem zauważył, jak pod nim zaczyna się robić coraz większą kałuża, a skurcze które wciąż mu dokuczały zaczęły nabierać na sile. Szukając wzrokiem męża, zaczął opierać się mimowolnie o mebel za nim, trzymając się za swój brzuch z twarzą wykrzywioną w bólu.
- Orest - zawołał blondyn, zginając się lekko, gdy poczuł kolejną fale skurczy. Spojrzał na przyjaciół, którzy zdawali się nie zauważyć tego co się z nim działo, a jego mąż pochłonięty był na rozmowie z Biskupem. Zacisnął zęby, by nie krzyknąć z bólu - Orest! - wykrzyknął niebieskooki, zwracając tym samym na siebie uwagę wszystkich w pomieszczeniu, a w ciszy jaka zapanowała, było słychać jedynie odgłos tłuczonego szkła, by zaraz Inspektor rzucił się w stronę męża.
- Mateuszu? Co się dzieje, boli cię... - gdy czekoladowe oczy zauważyły kałuże, która znajdowała się pod jego mężem, zaczerpnął szybko powietrza, zdając sobie sprawę, co się właśnie dzieje. Chwycił osuwającego się blądyna, po czym odszukał wzrokiem Pluskwe - leć włączyć auto i, niech ktoś mi przyniesie nasze kurtki. Muszę zabrać go do szpitala, on właśnie rodzi - siwowłosy nie musiał długo powtarzać, a już miał kurtki przy sobie i pomoc w postaci Natalii i Wojtka, którzy pomogli mu ubrać księdza. Widząc jak ten ma problemy z chodzeniem, zamierzał wziąść go na ręce, zanim z pomocą nie przyszedł im Nocul, który sam podniósł blondyna i szedł w stronę samochodu Oresta.
Gdy Mietek ułożył księdza na siedzeniu, które Waldek lekko opuścił dla przyjaciela, Możejko wsiadł zza kierownicę, ruszając natychmiast w strochę szpitala, co spowalniało jak na jego nieszczęście, śliska droga.
^~^
(Wigilia - szpital - dwie godziny od przyjazdu )
^~^
Możejko siedział przy łóżku męża, patrząc jak się męczy. Nienawidził wręcz tego widoku, szczególnie bólu jaki był ciągle obecny, na twarzy Mateusza – to jedynie sprawiało, że Orest był coraz bardziej niespokojny. Raz po raz wycierał pot z czoła młodszego mężczyzny, szeptając mu do ucha uspokajające słowa. W chwili, gdy ponownie wybierał pot z czoła, jego telefon dał o sobie znać, więc siwowłosy wyszedł na korytarz, gdzie mógł na spokojnie porozmawiać.
- Mietek? Gdzie wy do cholery jesteście? - zapytał zdenerwowany inspektor, tak bardzo potrzebujący w tej chwili wsparcia przyjaciół, których wciąż nie było.
- Utknęliśmy. Gdy jechaliśmy za wami do szpitala, jedno z aut przed nami wpadło w poślizg - wyjaśniał aspirant, a siwowłosy słyszał za nim odgłos podniesionych rozmów - gdyby tego było mało, kolejne auta zaczęły wpadać w, to już przewrócone i zrobił się korek, w którym właśnie jesteśmy. Za nami też nie ma przejazdu, dopóki nie odblokujemy drogi, nie mamy jak się ruszyć - mówił Nocul, na chwilę odrywając się od telefonu, a Możejko mógł usłyszeć jak ktoś do niego mówi - Pani Natalia pyta się, jak z księdzem.
- Kiepsko, wciąż się nie zaczęło, mimo tego jak bardzo się męczy - odpowiedział, odwracając się zaraz i zaglądając pospiesznie do sali, słysząc krzyk bólu blondyna. Czekoladowookiemu serce ścisnęło się na ten widok, ale wiedział, że nie miał jak mu pomóc.
- Biedny Mateusz, mam nadzieję, że za niedługo się znacznie i będzie miał to już z głowy - powiedział Nocul, słysząc dokładnie krzyk blondyna, przez telefon, a jego żołądek ścisnął się nie przyjemnie na wyobrażenie bólu, w jakim musi znajdować się duchowny. Oderwał się na chwilę, odpowiadając na pytające pytania innych zgromadzonych, zaraz wracając do rozmowy, gdy usłyszał ponowny krzyk - wracaj do niego, jak będziemy już ruszać. Dam znać.
- Dzięki, do później - po tym, siwowłosy rozłączył się, nie czekając na odpowiedź i wszedł ponownie na salę, widząc łzy bólu, które wolno płynęły z tych pięknych niebieskich oczu - dzwonił Mietek, trochę się spóźnią, ale na pewno dojadą na czas - zapewniał uśmiechając się smutno, gdy jedyną jego odpowiedzią było skinięcie głowy na znak, że duchowny zrozumiał.
- Błagam, niech się to już skończy - wyjęczał Mateusz, zaciskając dłonie na pościeli, a Możejko ucałował spocone czoło blondyna, błagając o to samo. Nie mógł znieść widoku cierpiącego męża, a im dłużej na to patrzył, tym bardziej jego serce się krajało.
- Przepraszam? - zawołał przechodzącą pielęgniarkę, wychodząc z sali blondyna - moglibyście dać coś przeciwbólowego, dla mojego męża? - zapytał cicho brunet, wskazując na leżącego na łóżku duchownego. Kobieta, rozpoznając księdza uśmiechnęła się do Możejki.
- Zaraz coś przyniosę, na złagodzenie bólu, proszę się nie martwić - zapewniła i ruszyła szybkim krokiem, tylko w sobie znanym kierunku, a inspektor wrócił na salę, gładząc policzek męża.
- Zaraz dostaniesz coś na ból, wszystko będzie dobrze - uspokajał, nie przestając tego co robi. Usiadł na skraju łóżka, patrząc na blondyna z poczuciem winy, że to on doprowadził go do takiego stanu. Młodszy z mężczyzn, widząc wzrok męża, zacisnął zęby, odrywając jedną z dłoni, od pościeli o nałożył nią dłoń męża.
- Przestań patrzeć na mnie w taki sposób - zaczął Mateusz, a widząc zaskoczony wzrok inspektora, ścisnął jego dłoń, patrząc poważnie na męża - to nie twoja wina, rozumiesz?
- Nawet podczas bólu, jesteś bardzo dobry w pocieszaniu mnie, gdy powinno być na odwrót - stwierdził Możejko, patrząc na wchodzącą pielęgniarkę, która po wyjaśnieniu mężczyzną co zamierza podać blondynowi, zaraz wzięła się do roboty i wyszła z pomieszczenia. Po paru minutach, zauważył, jak blondyn lekko zaczyna się rozluźniać - lepiej?
- O wiele - odpowiedział blondyn uśmiechając się sennie w stronę męża, który ucałował jego dłoń i, nim się spostrzegł już zasnął, mogąc w końcu odpocząć. Możejko uśmiechnął się czule na śpiącego Mateusza i wytarł mu ponownie pot z czoła, by zaraz usiąść obok łóżka, obserwując nabrzmiały brzuch ukochanego. Teraz pozostało mu jedynie czekać.
^~^
(Dzień po Wigili- pierwsza w nocy)
^~^
- Mietek? Mateusz właśnie zaczął rodzić, gdzie jesteście? - Orest chodził nerwowo po korytarzu, na który przed chwilą wyszedł gdy nie mógł już znieść krzyków blondyna. Nie zamierzał go jednak zostawiać, co to to nie, ale wykorzystał ten czas na ochłonięcie i zadzwonienie do przyjaciela.
- Wciąż mamy problemy na drodze. Kiedy już zaczęła być czyszcona droga, to zaraz niedaleko nas nastąpił wybuch gazu - wywarczał Nocul, patrząc na scenę przed sobą niezadowolony. W takim tępie, to oni nigdy nie dojadą do szpitala! - to jest jakiś pechowy dzień. Mam nadzieję, że Mateusz się jakoś trzyma? - jak na odpowiedź do pytania Mietka, z sali porodowej wydał się głośny wrzask blondyna, skutecznie przebijający się przez zamknięte drzwi i na drugą stronę komórki - czyli to oznacza, że nie. Słuchaj, wszystko będzie okej, jasne Orest, jak się wnerwie to choćbym miał mieć kłopoty, wezwę helikopter.
- Ani mi się waż - w głosie inspektora pojawiła się ostrzegawcza nutka. Nie dość, że mąż mu właśnie rodził, on nie potrafił znieść widoku cierpiącego blondyna, to do tego ich przyjaciele utknęli na drugim końcu Sandomierza, a Mietek jeszcze chce mu helikopter ściągać - to nie Ty będziesz musiał się użerać z Morusem. Przyjedziecie, jak będziecie umieli - powiedział i odwrócił wzrok, na zamknięte drzwi - muszę już do niego wracać. Wybacz, pogadamy później - powiedział i nie czekając, aż na odpowiedź natychmiast się rozłączył, chowając telefon i wszedł do środka. Błagając by blondyn nareszcie mógł odpocząć.
^~^
(Dzień po Wigili - koniec porodu - korytarz)
Dość spora grupka biegła jak najszybciej w stronę, którą wskazała im recepcjonistka, mając nadzieję na dowiedzenie się co z ich przyjacielem. Rozglądając się na boki, po chwili dostegli siedzącego Możejkę, na jednym z krzeseł. Nocul, który prowadził cały ich orszak, zawołał szczęśliwy swojego szefa, który spojrzał na niego z łzami w oczach.
- I jak? Urodził? - brunetka, która wyprzedziła Nocula natychmiast dopadła do inspektora, podekscytowana na wieści o blondynie i dziecku. Jednak widząc jak w kącikach, tego zawsze opanowanego mężczyzny wzbierają się nowe łzy, zaczęła mieć złe przeczucia i patrząc po innych, nie tylko ona.
- Panie inspektorze czy wszystko jest z nimi w porządku? - zapytał zmartwiony Biskup, zaraz jednak zaczynając mieć coraz gorsze przeczucia, gdy siedzący mężczyzna ukrył twarz w dłoniach - panie inspektorze? - ponowił duchowny, ale z marnym skutkiem.
- Orest, powiedz nam proszę - błagał Nocul, klękając przed mężczyzną i kładąc mu dłonie na ramionach. Ten spojrzał na niego z bólem, a serce aspiranta zaczęło bić coraz szybciej - z Mateuszem wszystko jest dobrze, prawda?
- Nie - wymamrotał inspektor, patrząc po twarzach zgromadzonych z wielkim bólem, który sprawił, że po plecach jego przyjaciół przeszedł nieprzyjemny dreszcz niepokoju - Mateusz zmarł podczas porodu - powiedział i ponownue ukrył twarz w dłoniach, a jego ciałem raz po raz przechodziły dreszcze, gdy starał się powstrzymać szloch bólu, gdy przypomniał sobie jak jego ukochany umiera na jego ochach.
Zgromadzeni na korytarzu, patrzyli na załamanego inspektora w szoku, nie mogąc uwierzyć, w to co usłyszeli – czekając głupio, aż któryś z przechodzących lekarzy, zaprzeczy słowom siwowłosego. Jednak jedyne co mogli dostrzec to współczujące spojrzenia, posyłane w stronę płaczącego mężczyzny. Zaraz jednak nie tylko on ronił łzy bólu, gdy przyswoili tą informację. I właśnie ten moment wybrała jedna z pielęgniarek, która podeszła do rozpaczającej grupki.
- Panie Możejko? - nawoływany mężczyzna, spojrzał na stojącą obok pracownice szpitala, z łzami na policzkach, rozpoznając ją natychmiast. W końcu kobieta była również na sali porodowej - może Pan zobaczyć dzieci - gdy to powiedziała, każda głowa odwróciła się w ich stronę, a Możejko wstał ciężko z krzesła.
- Czy moi przyjaciele mogą pójść ze mną? - zapytał, a gdy uzyskał zgodę pielęgniarki, ruszyli wspólnie do sali, w której czekały pociechy inspektora. Pielęgniarka, po pokazaniu w co powinni się ubrać, zostawiła ich samych obiecując, że wróci za kilka minut. Orest podszedł do łóżeczek swoich dzieci, patrząc na nie z czułością - chciałbym wykrzyknąć "niespodzianka, mamy bliźniaki!", ale nie potrafię się na to zmusić, wybaczcie - powiedział siwowłosy z smutnym uśmiechem, gładząc policzki swoich maluchów - zanim Mateusz umarł, zdążył jeszcze nazwać nasze dzieci - wyjaśnił, wskazując na dziecko w różowym kocyku - to Gloria Żmijewska – Możejko - przedstawił, gdy kobiety stanęły, patrząc na dziewczynkę z załzawionymi oczami, a Orest po chwili wskazał, na dziecko owinięte w niebieski kocyk - natomiast on nazywa się Aleksander Żmijewski – Możejko.
- Są prześliczne, każde z nich przypominające waszą dwójkę idealnie - powiedział Biskup obserwując dzieci, które nosił pod sercem jego zmarły przyjaciel, a z których był taki dumny - mając waszą dwójkę za rodziców, wyrosną na wspaniałych ludzi, a Mateusz na pewno będzie nad nimi czuwał.
- Dziękuję, to tak wiele dla mnie w tym momencie znaczy - siwowłosy uśmiechnął się wzruszony, na słowa byłego przełożonego księdza, patrząc wciąż na swoje dzieci - jak ja ich ogarnę, gdy nie ma Mateusza przy moim boku? - mamrotał sam do siebie inspektor. W końcu nigdy nie wyobrażał sobie życia bez męża, a teraz gdy go zabrakło, nie miał bladego pojęcia jak on sobie poradzi. Przecież mieli je wychować razem, a los spłatł im najnowsze święta – oczywiście, oprócz narodzin bliźniaków.
- Nawet się o to nie martw, Orest. Masz wciąż nas, nie zostawimy cię samego - zapewnił go Mietek, a Możejko rozejrzał się po twarzach zgromadzonych, widząc jak ci przytakują na słowa Nocula. I co najbardziej zaskoczyło siwowłosego, to to, że nawet ksiądz Biskup przytaknął - kiedy będziesz potrzebował pomocy, zawsze możesz nam powiedzieć. Mateusz... - puszysty policjant, przełknął ciężko ślinę, wciąż nie mogąc pogodzić się z stratą przyjaciela - Mateusz był naszym przyjacielem, tak samo jak ty. Nie możemy pozwolić, by dzieci, które sprowadził na świat zostały same, z zamęczonym ojcem. Nie jesteśmy tacy i ty o tym wiesz.
Siwowłosy ponownie ukrył twarz w dłoniach, by ukryć płynące łzy, po jego spuchniętych policzkach, gdy słowa aspiranta do niego dotarły. Po chwili poczuł, jak ktoś go przytula, więc wychylając zza dłoni, twarz zauważył przyjaciół, którzy obejmowali go z każdej strony, dodając mu otuchy. Spojrzał w sufit, zastanawiając się czy Mateusz ich w tym momencie obserwuje i, czy jest dumny z postawy ich najbliższych. Zamykając oczy, pozwolił łzą, płynąć swobodnie, dziękując mężowi za wszystko co dla niego zrobił. Od początku ich znajomości, po danie mu przyjaciół i wspaniałych dzieci...
The End?
^
~^
(Alternatywna scena ⬆️ - koniec porodu - korytarz)
^~^
Duża grupka ludzi, prowadzona przed puszystego aspiranta, kierowała się żwawym krokiem do miejsca, gdzie powiedziano im, zastaną ich przyjaciół. Zaraz po tym, jak po parunastu, długich godzinach udało im wydostać się z wypadku, ruszyli do szpitala, mając nadzieję, że dziecko nareszcie przyszlo na świat. Dlatego teraz, gdy dopadli do sali blondyna, Nocul zapukał w cicho w drzwi, czekając aż ktoś pozwoli im wejść.
Gdy usłyszeli ciche "wejść" zza drzwi, natychmiast zalali pokój, w którym znajdował się blondwlosy duchowny, starając się być jak najciszej. Jednak, kiedy większość zauważyła małe, różowe zawiniątko w ramionach Mateusza, połowa nie mogła powstrzymać zbiorowego "och", co zarobiło rozbawiony uśmiechem Żmigrodzkiego.
- Przywitajcie się z Glorią - powiedział blondyn z dumą wymalowaną na jego zmęczonej twarzy, gdy obrócił dziewczynkę w ramionach tak, by każdy mógł ją zobaczyć. Emilka, gdy zobaczyła dziecko, podbiegła do wujka i zaglądała ciekawie na córkę blondyna, uśmiechając się, gdy ta otworzyła swoje czekoladowe oczy.
- Ona ma oczy, wujka Oresta - wykrzyknęła uradowana dziewczynka, spoglądając szczęśliwie na uśmiechającego się w jej stronę wujka. Emilka, już nie mogła się doczekać, aż mała podrośnie i w końcu będzie miała kogoś do zabawy i opieki - ona jest taka malutka - zauważyła po chwili, przyglądając się dziecku.
- Oczywiście, że jest malutka, każda dziewczynka jest mniejsza, od chłopczyków, gdy się urodzą - Nocul, który miał doświadczenie w tej sprawie, wyjaśnił wychowanicy księdza, pochylając się nad córką jego przyjaciół - ale oczy faktycznie ma po Oreście, chociaż włosy już są całe twoje - skomentował po chwili uśmiechając się lekko w stronę dziecka, które spoglądało na niego ciekawie - ale twarzyczkę ma waszej dwójki. Podobna do obydwóch ojców.
- Och, rzeczywiście! - zgodziła się Natalia, patrząc na Mateusza z wielkim, czułym uśmiechem - pewnie się opłacało przejść przez te wszystkie katusze, hm?
- O tak - odpowiedział blondyn, patrząc na córkę z miłością. Była taka malutka, a jednak zawładnęła jego sercem, prawie tak samo jak jej ojciec - było wręcz warto. Każdy ból, jaki czułem zanim przyszła na świat, zniknął w momencie, gdy położyli ją w moich ramionach.
- Wręcz widać, jak promieniejesz, gdy na nią patrzysz - skomentował Pluskwa, patrząc na małą z przyjaznym uśmiechem, wyjmując z torby misia i, zaczynając tańczyć nim przed dziewczynką - nie wiedziałem, jaka to będzie płeć, skoro nie chcieliście powiedzieć, więc wziąłem neutralny kolor.
- Jest idealny, Waldek, chociaż przydałyby się dwa - Mateusz puścił oczko w stronę zaskoczonego i nic nie rozumiejącego Pluskwy, a rozglądając się po twarzach pozostałych, uśmiechnął się jeszcze szerzej - Orest, możesz już wyjść - zawołał za parawan, zza którego zaraz wyszedł siwowłosy policjant. Szczęka niejednego właśnie uderzyła w podłogę, widząc w ramionach kolejne dziecko.
- Niespodzianka! Mamy bliźniaki! - wykrzyknęli wspólnie dumni rodzice, gdy Orest podszedł do łóżka męża i usiadł na skraju, trzymając w ramionach małe, niebieskie zawiniątko. Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza, gdy przerwał ją śmiech przełożonego Mateusza.
- Tyło wy mogliście utrzymywać ciąże i płeć dziecka w tajemnicy, jak i sam fakt, że będą to bliźniaki - puszysty duchowny, jedynie pokręcił z rozbawieniem głową, patrząc na uradowanych rodziców. Podchodząc bliżej, tej wyjątkowej rodziny, spojrzał na zawiniątka - tak jak wasza córka ma oczy Pana Inspektora, tak twój syn, ma twoje oczy Mateuszu. To samo tyczy się włosów, niby są różni w innych aspektach, ale twarze są wręcz idealną miksturą was obojga - zauważył, gładząc policzki dzieci, zanim jedno z nich nie złapało jego palca, w swoje drobne dłonie. Spojrzał na chłopca z czułym uśmiechem, spoglądając na rodziców dzieci.
- Ma na imię Aleksander - przedstawił syna, Orest całując czubek głowy męża, gdy ten się o niego oparł, wciąż spoglądając na ich małe skarby - i gdy jesteśmy tutaj wszyscy razem chcieliśmy zapytać was o coś.
- Czy ty Natalio i księże Biskupie moglibyście zostać rodzicami, Glorii? - zapytał nerwowo blondyn, spoglądając na wymienioną dwójkę, którzy spoglądali zaskoczeni na blondyna. Zaraz jednak brunetka, podskoczyła szczęśliwie.
- Oczywiście, że tak! - zgodziła się pani Grzelak, patrząc na małą w ramionach blondyna. Zastanawiając się, czy mogłaby potrzymać jego córkę, chociaż na chwilę. Ten jakby czytając jej w myślach, pokazał ruchem dłoni, by ta się zbliżyła i pomógł jej dobrze ułożyć dziewczynkę w jej ramionach.
- Byłbym bardziej niż szczęśliwy, mogąc być jej chrzestym. Co oznacza, że ja również się zgadam - oznajmił ksiądz Biskup, patrząc na trzymane, przez brunetkę dziecko, a następnie podchodząc do dwójki mężczyzn, złapał ich dłonie - wiecie, że zawsze was wspierałem i będę robić to nadal. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak dumny z was jestem.
- Dziękujemy wasza eminencjo - odpowiedział poruszony blondyn, ocierając z kocia oczu, łzę, która się tam pojawiła. Poczuł, jak mąż obejmuje go w pasie, dając mu tym samym oparcie, samemu patrząc szczęśliwy na wszystkich i najbliższych, którzy w tym momencie zachwycali się nad Glorią - co do rodziców chrzestnych Aleksa, myśleliśmy nad Waldkiem i Basią - wszyscy spojrzeli zaskoczeni w stronę stojącej kobiety, która uśmiechając się łagodnie w stronę księdza.
- Będę bardzo szczęścia, będąc jego matką chrzestną - odpowiedziała wzruszona, po czym przytuliła się do męża, który wręcz nadymał się z dumy. W końcu jego żona została chrzestną syna, Mateusza i Oresta, a samo to wręcz napawało go radością.
- Mateusz, ja nie wiem czy ja się do tego nadaje - zaczął Pluskwa, patrząc w stronę chłopczyka. Raczej, pamiętał swoje słowa z paru miesięcy do tyłu, ale teraz gdy dostał taką szanse, nie był pewny czy był odpowiednią osobą. W końcu kto by chciał ex więźnia, za chrzestnego?
- Pluskwa, nie panikuj - żartował siwowłosy, podchodząc, do rudowłosego i układając syna w jego ramionach - wystarczy, że na niego spojrzysz, a zobaczysz, czy się nadajesz czy nie - wszyscy patrzyli z zapartym tchem, jak nerwowy Grzelak, spoglądał na chłopca, a dziecko patrzyło na niego.
- Zgadzam się - powiedział na prędce, rudowłosy widząc, jak Aleks się do niego uśmiecha. I na Boga, jaki był to piękny uśmiech. Ex więzień słyszał wokół siebie śmiechy przyjaciół, ale jedyne co teraz się liczyło, to to małe stworzonko, trzymane w jego ramionach, które jedynie miało w oczach czystą ciekawość i, ani krzty strachu, którą oczekiwał mężczyzna - nie zawiodę was, słowo Pluskwy - przyrzekł patrząc z determinacją na Oresta i Mateusza.
- Wiemy o tym - powiedział Możejko, wracając do boku męża by przyglądać jak ich najbliżsi zajmują się ich dziećmi. Możejko ucałował czule męża, gdy duma go rozpierała. Patrzył na swoją rodzinę, nie mogąc uwierzyć w szczęście jakie go spotkało.
Kiedyś samotny kawaler, który był czasami, wręcz opryskliwy dla swoich ludzi, teraz był otoczony grupą najbliższych, miał własną rodzinę i był szczęśliwy jak nigdy dotąd. I to za sprawą siedzącego obok męża, który uśmiechał się sennie na swoich przyjaciół. Możejko zdawał sobie sprawę, że gdyby parę lat temu nie spotkał Mateusza – za sprawą Mietka – prawdopodobnie wciąż byłby sam. To właśnie niebieskooki przedarł się w jego zimne serce, powoli wyciągając na światło dzienne mężczyznę, którym jest dzisiaj. Dobro jakim obdarowywał go blondyn na każdym kroku, powoli zmieniało siwowłosego, w kogoś zupełnie innego. Gdyby miał wybór – wrócić do tego kim był wcześniej, a kim był teraz – nie zrobił by tego w życiu. To właśnie Żmigrodzki wysłuchiwał go jak mało kto – gdy już go odwiedzał –, dawał mu rady – gdy ich najbardziej potrzebował –, pomagał, w momencie, w którym inspektor nie poradził by sobie sam. Każda ta mała drobnostka, zaczęła powoli zbliżać obu mężczyzn, zanim nie przerodziło się to w miłość.
Jednak obaj, będąc nie pewnymi uczuć drugiego, orbitowali wokół siebie, zanim blondyn omal nie zginął, gdy został porwany przez Kolędę. To właśnie tamten moment sprawił, że siwowłosy zdał sobie sprawę z tego, że w każdej chwili może go stracić. Dlatego kupując cudowny pierścionek i – zbierając przy okazji odwagę – jadąc do kościoła, gdzie blondyn kończył właśnie mszę, podszedł do ołtarz – robiąc show dla wszystkich zgromadzonych. Niech wiedzą, że Mateusz jest jego – gdzie blondyn uśmiechnął się do inspektora przyjaźnie, nie zdając sobie sprawy, co tak naprawdę zaraz się wydarzy. I to właśnie uśmiech niebieskookiego, zwalił go z nóg. Dlatego klękając przed zaskoczonym blondynem, wyjął pudełeczko, w którym był pierścionek, po chwili go otwierając i podsuwając go bliżej Mateusza, który obchodził ołtarz, patrząc w szoku na kleczącego mężczyznę. Obaj doskonale słyszeli, zaskoczone sapnięcia, w ciszy jaka zapanowała.
Możejko, przymykając na chwilę swoje czekoladowe oczy, otworzył je zaraz patrząc zdecydowanie na niebieskookiego. Przemowę, jaką wtedy zrobił w kościele, nie jedną kobietę doprowadził do łez. Ale on jedynie skupiał się na wzruszonym blondynie, który po usłyszeniu tego magicznego pytania – Mateuszu Żmigrodzki, czy uczynisz mi ten honor i zostaniesz moim mężem? – rzucił się na siwowłosego z okrzykiem "TAK", a po kościele rozbrzmiały wiwaty i oklaski, gdy parafianie cieszyli się na narzeczonych. Pamiętał jak blondyn spojrzał na niego szczęśliwy, mając w oczach łzy, a z ust inspektora, nie schodził uśmiech. Dopiero gdy usłyszeli z tłumu "pocałuj go w końcu", wyrwali się z transu, w który popadli i zaraz złączyli się w cudownym i słodkim pocałunku. Następnie dni, były dla niego wręcz zamazane, gdy na każdym kroku mu gratulowano. Jednak to co najbardziej zapamiętał, to gdy wszedł następnego dnia po oświadczynach na komendę, a tam zastał; balony, serpentyny, ciasto i szczęśliwych podwładnych – wciąż jednak było to dla Możejki zagadką, czy przestępcy postanowili sobie zrobić wolne na ten dzień, czy to jego ludzie postanowili go wyręczyć, ale ani razu nie było żadnego zgłoszenia na policję, przez cały długi dzień –, to moment, w którym dostał telefon z kurii, który jasno mówił, że ma niezwłocznie stawić się u Biskupa, napawał go wciąż lekkim i bezpodstawnym niepokojem. Ponieważ, to co zastał zaraz po przyjeździe na miejsce, to czekający Biskup i Mateusz – który najwidoczniej nie wiedział, o jego wezwaniu.
I jak na początku Możejko myślał, se będą obaj mieli problemy, tak starszy z mężczyzn podszedł do nich, ściskając każdego z osobna, będąc niewyobrażalnie szczęśliwy na ich zaręczyny. To był oczywiście, jeden z jego najszczęśliwszych i najważniejszych wspomnień – zaraz po ślubie, który był wręcz cudowny. Widok ubranego w biały garnitur Mateusza, wyrył się w jego pamięci, nie pozwalając o sobie zapomnieć, nawet przez chwilę. Bo to właśnie młodszy mężczyzna, miał się w tamtym momencie stać jego najważniejszą osobą na całej planecie. Dlatego, gdy obaj wypowiedzieli sakralne "tak", Możejko wiedział, że teraz jego życie zmieni się na lepsze. I wracając teraz do tamtego dnia, siwowłosy zdał sobie sprawę jak bardzo blondyn wypełnił jego serce. Każda sekunda, minuta, godzina, tydzień, miesiąc i rok, były wręcz rajem dla nowożeńców. Mimo drobnych kłótni jakie mieli między sobą, ani razu żaden z nich nie myślał zmianie decyzji, czy chociaż rozwodzie! Ich kłótnie nie ważne na jaki temat, po paru dniach zapominane, a oni wracali na właściwe tory, wciąż żyjąc szczęśliwie. Za każdym razem, gdy któryś z nich zostawał ranny, lub chorował, drugi czuwał przy boku męża, ani na chwilę nie odchodząc na dłużej niż godzina czy dwie. Byli wręcz idealnym małżeństwem, mimo ich sprzecznych charakterów, które w żaden sposób nie przeszkadzały temu drugiemu wiedzieć, co czuje jego ukochany, lub co planuje.
Ale dopełnienie ich rodziny objawiło się w postaci bliźniaków, którzy byli ich dumą i radością. Każdy miesiąc, w którym powoli rosneli w łonie Mateusza, był ich cennym skarbem. Dzięki temu właśnie wiedzieli, że ich rodzina przetrwa jeszcze wiele, gdy nareszcie dzieciaki przyjdą na świat. Mimo chwil grozy, które przeżył Orest podczas porodu męża – w momencie, w którym po urodzeniu ich syna, serce blondyna stanęło – przetrwali również i tą trudność, by teraz móc nareszcie być pełną i szczęśliwą rodziną, o której tak raz marzyli. Siwowłosy popatrzył na śpiącego Mateusza, uśmiechając się czule na jego anioła, przyglądając niesforne kosmyki i całując męża w czoło, ułożył ich wygodnie. Teraz tej chwili nie mogło zepsuć nic – nawet jeśli Morus by tu wpadł, by oznajmić, że przenosi się do Sandomierza – Możejko miał to po prostu w tym momencie gdzieś.
Biskup uśmiechnął się lekko w ich stronę, zauważając śpiącego Mateusza i zasypiającego Możejkę, ułożył Aleksa do jego łóżeczka, a Mietek to samo zrobił z Glorią. Żegnając się po cichu z inspektorem, ruszyli do wyjścia, by dać świeżo upieczonym rodzicą czas na odpoczynek.
The end!
^~^~^~^~^
A o to mój prezent dla was i informacja, że nareszcie mi wena wróciła. Yay!
Mam nadzieję, że ktoś to wciąż czyta 🤣.
Rozdział niestety nie sprawdzony, ale za wszystkie błędy przepraszam. Co do gwiazdek:
* "3 miesiące później - 4 miesiąc ciąży" - chodziło mi tutaj o to, że gdy Mateusz dowiedział się o ciąży, był już w pierwszym miesiącu. Dlatego po time shipie, zrobiłam 4 miesiąc. Mam nadzieję, że rozumiecie.
** "zaokrąglony brzuszek" nie chciałam powtarzać wciąż słowa "brzuch", a w internecie był właśnie taki przykład, więc go tu wrąbałam 🤣
*** Patrząc na to, że to jest AU, postanowiłam zachować Emilkę w formie dziecka. Bardziej pasowała mi tutaj jako dziecko, z pierwszych sezonów, niż tych późniejszych.
Tak ogólnie, to jak się wam podoba? Zamierzałam udostępnić to wczoraj, ale mi nie wszyło. Pisałam to przez trzy dni bodajże, z przerwami gdy już nie widziałam nic na oczy i szłam spać. Za jakiekolwiek słowa, które nie są czysto po polsku, bardzo przepraszam.
Na podstawie tego one shota, zrobiłam fanarta ⬇️ (ps. Nie zabijajcie mnie)
Ale nie mam bladego pojęcia, czy oni przypominają Oresta i Mateusza. Starałam się jak mogłam, ale wyszło jak wyszło...
Ten one shot, łącznie z info ma 10252 słów.
Dobra. Ja lecę, a wytwałym, którzy dobili do końca życzę wesołych świąt!
Bay.
Idę spać, bo zarywam moc, by to skończyć, a palce odmawiają mi już posłuszeństwa 😅)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro