Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15 - „Założę się o dychę, że pocałowałbym cię lepiej niż on"

Głośna muzyka zagłuszała wszystkie myśli, które Victor mógł mieć w tamtej chwili w głowie. Piwo w barze szybko zmieniło się w kolorowe drinki, a po nich odwiedzali najbardziej oblegany nocny klub w Shayall Springs. Miejsce to utrzymywało się głównie z chętnych wrażeń nastolatków oraz dorosłych, okupujących je weekendami, aby odsunąć się od trosk pracy oraz życia codziennego. Oni też miewali w zwyczaju tańczenie do piosenek z lat dziewięćdziesiątych i fałszowanie tak, jakby nic oprócz ich dwójki nie miało najmniejszego znaczenia.

Zajmowali miejsce na wolnej kanapie i uśmiechali się do siebie, czując zmęczenie. To był jednak jego zupełnie inny rodzaj, gdzie zamiast adrenaliny oraz nerwów dominowała radość z dobrą zabawą. Victor przepraszał Philipa, mówiąc, że musi iść do toalety, a gdy wracał po kilku minutach, marszczył brwi, widząc przyjaciela w towarzystwie kompletnie nieznajomego chłopaka. Brunet o delikatnie kręconych włosach uśmiechał się szeroko i gestykulował, prowadząc ożywioną konwersację.

– O, to twój nowy chłopak? – spytał, zauważając blondyna. Victor nie czekał nawet na reakcję przyjaciela, przejmując pałeczkę. Doskonale znał mowę jego ciała i bezbłędnie odczytywał zakłopotanie rozpoczynającą się rozmową. Z drugiej strony wypite procenty pozwalały mu nieco zaszaleć, nie myśląc o możliwych konsekwencjach. W końcu co ma być, to będzie.

– Od sześciu tygodni, owszem... – potwierdził, bo tak naprawdę tylko on i Phil wiedzieli, że było to kłamstwo. – Ale ten czas szybko mija, co? Normalnie niewiarygodne. Victor, cześć. – Wystawił dłoń w stronę zielonookiego mężczyzny. Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy, był srebrny kolczyk w nosie, nadający mu wygląd złego chłopca z seriali dla nastolatek. Tandetny kolczyk, pomyślał, ale i tak na dobrą sprawę miał to gdzieś.

– Cześć, jestem Noah. Umawialiśmy się z Philem przez prawie dwa lata.

– Stare dzieje... – mruknął Phil, jakby próbując się z tego wytłumaczyć i stwierdzić, że to nieporozumienie. Jednak wiedział, że przy Victorze nie musiał mówić za wiele, bo był w stanie zrozumieć naprawdę wiele.

– Ale hej, miło poznać. – Noah poklepał Smitha po ramieniu jak starego dobrego znajomego, na co ten nieco się skrzywił. – Musimy się w końcu zgadać i wyjść gdzieś jak za starych, dobrych czasów. Może nawet skoczymy na podwójną randkę, Alexa jarają takie rzeczy.

– Pomyślimy, zobaczymy. Wracaj do kochasia, bo się chyba niecierpliwi. – Victor obrzucił Philipa pełnym zaskoczenia spojrzeniem, a potem kulturalnie pożegnał jego byłego chłopaka, słysząc następnie w swoją stronę pytanie:

– Czemu to zrobiłeś?

Czy Philip brzmiał na złego? Owszem. Chociaż nie, tu główną rolę odgrywał szok słowami Victora, które przecież nigdy wcześniej nie padły z jego ust, a – co gorsza – nie były nawet prawdą.

– A co, chciałeś wyjść na tego, który nie może się pozbierać? Nikt ci nie uwierzy, że zapierdalasz jak wół, ratując ludzkie życie w szpitalu, nie mając ani chwili na randkowanie. W towarzystwie to my jesteśmy nudziarzami, a nie bohaterami w czerwonej pelerynie. Powiedz mu jeszcze o niemal nieistniejących urlopach, to wyśle esemesa o treści „POMAGAM".

– Chyba czuję się jak gówno. – Jednym haustem dopił swojego drinka, próbując w ten sposób zagryźć odczuwany żal. Nie sądził, że wieczór, który od początku zapowiadał się tak dobrze, mógł szybko zmienić się w gorsze wspomnienia pełne zażenowania oraz ukłucia w klatce piersiowej. To nie było wcale tak, że tęsknił za byłym chłopakiem. Po prostu przez moment poczuł się jak gorszy sort, skoro jakimś cudem nie dawał Noah tego, co ten teraz dostawał od nowego partnera. Kiedy więc coś w umyśle chłopaka zmieniło się z "braku bycia gotowym" na "coś poważnego"... i to z kimś innym?

– Philipie Carterze, co ty pierdolisz? – Smith spojrzał na niego i zmarszczył brwi. Nie sądził, że kiedykolwiek dotrą do momentu, gdy na talerzu pojawi się temat byłych związków Phila. Jakoś zwykle unikał tego pola do rozmów, z resztą Victor również nie interesował się tym zbytnio, otrzymując w zamian kompletny brak uciążliwych pytań w temacie swojej byłej. A to było coś, o czym naprawdę wolał nie mówić w obawie o puszczenie zbyt wielkiej pary z ust.

– No ale ej, spójrz na tego jego faceta – wymownie machnął ręką w tylko sobie znanym kierunku. – Mnie zostawił, bo nie był gotowy na związki, liczyło się tylko ruchanie i spadanie, a teraz już jest?

– Jego facet wygląda, jakby nawet nie był pełnoletni – komentował Smith. – To jest w ogóle legalne? A ty i tak nie miałbyś czasu, nie oszukujmy się. Praca jest twoją ulubioną kochanką.

Przekrzykiwali muzykę i śmiali z komizmu całej sytuacji. U Philipa był to moment, w którym uderzało go, jak bardzo zmieniło się jego życie od rozstania. Doskonale pamiętał krzyki, nerwy oraz rzucenie wazonem. Do tej pory w mieszkaniu Cartera był ślad po uderzeniu w kuchenne kafelki, a słowa dotyczące jego wad oraz tego, jak nigdy nikogo nie znajdzie, często nawiedzały go w nocy.

I może Noah miał rację, ponieważ minęło tyle lat, a on nadal był sam jak palec.

– Rucha mnie w dupę lepiej niż kiedykolwiek robił to on. No i sory za gadkę o byłym, pewnie chujowo ci się tego słucha.

– Poczekaj, a zaraz odpalę zdartą płytę o imieniu Cassidy. Tego to dopiero nie chcesz słuchać. – Victor uśmiechnął się, całkowicie rozumiejąc przyjaciela. Sam pewnie nie czułby się najlepiej, ponownie widząc swoją byłą. Prawda jest taka, że dopiero niedawno tak naprawdę otrząsnął się po jej odejściu.

Wstawał skacowany po pamiętnej imprezie nad jeziorem, podczas której towarzyszył mu najlepszy przyjaciel i po wielu próbach sięgnął wreszcie po leżący na podłodze telefon.

To Philip wypisywał i wydzwaniał do niego jak pojebany, chociaż Nicole poinformowała go o stanie brata. To on sugerował nawodnienie i prosił o kontakt, gdy tylko Victor poczuje się lepiej.

I to on mówił o tym, że może wpaść w każdej chwili, bez względu na godzinę, jeżeli Victor będzie go potrzebował.

– Jestem zainteresowany i teraz normalnie musisz mi powiedzieć.

– Stare dzieje, jak to ująłeś. Poznaliśmy się jeszcze w liceum, ale urwał nam się kontakt, potem się okazało, że studiujemy na tej samej uczelni. Umawialiśmy się, ale potem coś nie pykło. Tyle.

– No to też miałeś nieźle. Już sobie ciebie wyobrażałem jako tego najprzystojniejszego chłopaka na roku, który posuwa wszystko, co się rusza.

– Jak głupi latałem za laską, która przez cały pierwszy rok dawała mi kosza. I ej, dzięki za powiedzenie mi o tym, że jesteś gejem, milutko. Ile to się już znamy? – spytał ironicznie, bo przecież doskonale znał odpowiedź na to pytanie.

– A jest się czym chwalić? Na oddziale jakoś nie było chwili na takie zwierzenia.

– No ej, ale często widujemy się poza pracą.

– I miałam ci powiedzieć podczas narzekania na pracę czy może w trakcie jedzenia albo oglądania seriali? Poczekaj, następnym razem palnę jakimś tekstem podczas scen seksu par hetero. Nie róbmy z tego afery, pewnie sporo osób tutaj też jest homo albo przynajmniej bi, no i co?

– No i nic. Nie traktuj mnie jak homofoba, ej, gramy w tej samej drużynie. Co, jestem gorszy, bo najpierw miałem dziewczynę, a nie faceta?

– Oh... Nie wiedziałem.

– No ja o tobie też i tylko do tego piję, bo nie znamy się przecież od dziś. A teraz się ładnie uśmiechnij, bo ktoś tu chyba uświadomił sobie, że jednak woli starszy, znany model niż autko z blokadą rodzicielską. I od odejścia od nas cały czas bezczelnie się gapi.

– Mógł się określać wcześniej. Teraz już po ptakach, jebać go.

– No i za to możemy wypić.

Szaleli na parkiecie tak, jakby ta noc należała tylko do nich, a oni byli królami parkietu. Kolejne drinki poprawiały pogorszone samopoczucie Phila, a Victor cieszył się, spędzając z nim czas w taki, a nie inny sposób. Seriale oraz wylegiwanie się na kanapie mogły poczekać i były dobre na dni między zmianami. Teraz gdy kończył się jego urlop spowodowany dramą na oddziale, chciał zaszaleć na całego.

Skoro Nicole mogła zmyć się z klubu w swoje urodziny, bez zostawienia mu jakiejkolwiek wiadomości, on miał prawo chociaż raz pomyśleć o sobie. Dobra zabawa w klubie była czymś, na co nie pozwalał sobie często. Teraz nie myślał już o żadnych problemach, tajemnicach ani troskach. O przeszłości, ani o konsekwencjach popełnionych w niej błędów. Teraz postawił na mile spędzony czas, picie większej ilości alkoholu niż planował oraz zdzieranie sobie gardła do doskonale znanych piosenek.

Do mieszkania Philipa wracali przed czwartą. Zamówiona taksówka dotarła z opóźnieniem, jednak prawie nie zwrócili na to uwagi. Chrypa sugerowała przeholowanie z krzykami oraz śpiewem, jednak nie przejmował się tym wcale. Nie zwracali uwagi na nic, oprócz tego, co miało miejsce teraz. Zdrowy rozsądek oraz rozkładanie wszystkiego na czynniki pierwsze zniknęły gdzieś po trzecim drinku.

Philip wszedł do środka jako pierwszy, zapalając światło i rzucając klucze do koszyka znajdującego się na czarnej półce. Victor potarł ramiona, czując uderzenie gorąca i dopiero wtedy uświadomił sobie różnice temperatur oraz to, jak było mu do tej pory chłodno. Chociaż i tak czuł to jak przez mgłę, bo alkohol skutecznie wyciszył panujący na dworze chłód. Zdejmował buty, starannie je ułożył w odpowiednim miejscu, chociaż zajęło mu to więcej czasu, niż myślał i wyprostował się, idąc następnie za przyjacielem w głąb pomieszczenia.

– Fajnie było, co? – rzucił, chcąc przerwać w ten sposób panującą ciszę.

– Bardziej niż fajnie. Musimy to kiedyś powtórzyć – zgodził się Philip.

– Totalnie.

– Prysznic? Mam wrażenie, że walę na kilometr. – Mężczyzna skrzywił się, uśmiechając następnie do przyjaciela. Victor podszedł do niego i podniósł jego rękę, udając następnie, że go obwąchuje.

– Faktycznie śmierdzisz. I patrz, ty też nie wyrwałeś dziś panienek. Co robimy nie tak?

– Może nie próbujemy uderzać do tych osób, do których powinniśmy.

– Może faktycznie coś w tym jest.

– Chcesz iść pierwszy? Ogarnę nam jakieś przekąski, bo pewnie znowu będziemy siedzieli do rana nad serialem. Popcorn i nachosy z serem?

– Idź, naskakałeś się już nade mną, chociaż tyle zrobię. Tylko się pośpiesz, bo całkiem przypadkowo mogę dołączyć. – Pokręcił głową, widząc minę przyjaciela na tak odważne słowa. – Żartuję, serio. Chociaż i tak nie ma tam rzeczy, których już nie widziałem. A zaoszczędzilibyśmy przynajmniej wodę.

Kręcił się po kuchni i grzebał po szafkach, szukając odpowiednich przezroczystych pudełek na zatrzask, do których Philip zawsze wsypywał suche produkty. Początkowo dziwiło go umieszczenie tam również nachosów, ale po czasie sam uzupełniał zapasy, gdy po udanych seansach zauważał braki.

Trzy minuty w mikrofali minęły zaskakująco szybko, a on przesypywał popcorn do miski, wkładając ją potem z powrotem, żeby ten nie wystygł. Otworzył dwudrzwiową lodówkę i niemal na oślep sięgnął do półki przeznaczonej na sosy do nachosów.

Światło zgasił łokciem, nie chcąc ryzykować tym, że cokolwiek upuści. Czuł się zaskakująco lekko i bał się możliwej wtopy przez zbyt wielką pewność siebie. Odetchnął, bezpiecznie docierając do sypialni, w której wielokrotnie dzielili jedno łóżko. Często zajechanie na chwilę po zmianie w pracy kończyło się zostaniem do rana, gdy zamówiony posiłek mulił, kusząc szybkim spaniem w sypialni, zamiast tłuczeniem się do domu. I to było u nich jak najbardziej normalne.

Victor przypomniał sobie spotkanie z Noahem, swoją nieco zbyt odważną próbę uratowania skóry Phila i nie rozumiał, jakim cudem ktokolwiek mógłby zrezygnować z tak wspaniałej osoby.

Ukradkiem obserwował go, gdy ten grzebał po szafie w poszukiwaniu czegoś na zmianę. Poprosił o coś dla siebie i zignorował żart dotyczący spania nago, kręcąc tylko głową. Obiecał, że nie spędzi pod prysznicem wiele czasu, wracając po kilku minutach. Wskakiwał na łóżko i od razu zajmował „swoją" połowę, a raczej część, która jakoś od początku przyjęła się jako ta najwygodniejsza.

Typowe oglądanie seriali w ich wykonaniu obejmowało komentowanie wszystkiego dookoła i wspominanie przeżytego dnia. Teraz nie było inaczej, a sceny poważnych procedur oraz zabiegów umykały im, bo wciąż przeżywali spotkanie z byłym chłopakiem Philipa.

– Ciekawe, po jakim czasie to jebnie – zauważał Victor, bo chociaż jemu nic nie było do tego, jaka różnica wieku dzieliła osoby w związku, teraz nie wyglądał na przekonanego co do nowego partnera Noah.

– Nie wiem, mam to gdzieś. Po prostu dziwnie było go znowu spotkać. Jedyne co mnie uderzyło to to, że zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. A to on na odchodne rzucał, że powinienem zdechnąć w samotności.

– No to coś mu nie wyszło, bo masz w końcu mnie.

– Jeju, wiesz, co mam na myśli.

– Całował się chociaż dobrze?

– Wiesz, jak to jest, jak ktoś ci wpycha język do gardła i nie wiesz, czy tak być powinno, czy nie, a po zerwaniu spontanicznie liżesz się z jakimś randomem z klubu i wychodzi, że to nawet przyjemne?

– Oh, a więc było aż tak źle. Założę się o dychę, że pocałowałbym cię lepiej niż on.

– Przyjmuje zakład.

– No to szykuj dychę, bo ja nie przegrywam.

Pozorny żart zawisł w powietrzu niczym niespełniona obietnica. Spożyte procenty rozluźniły Smitha do tego stopnia, że mógł nabijać się ze wszystkiego. Pokój nieco wirował, a on czuł się tak, jakby był na karuzeli. Nie chciał nawet przyjmować do wiadomości możliwości kaca, który czekał na niego rano.

Żadnym zaskoczeniem było dla niego to, że obudził się obejmowany przez Philipa. Często przez sen sam robił podobne rzeczy, z których już dawno przestali się sobie tłumaczyć. O dziwo czuł się lepiej, niż zakładał, co postanowił wykorzystać, przygotowując śniadanie. Zapach jajek z bekonem szybko wyrwał Cartera ze snu, a on przeciągał się i uśmiechał, miło wspominając poprzednią noc.

– Już myślałem, że będę musiał cię budzić – oznajmił z ulgą Victor, zauważając idącego w swoją stronę przyjaciela. – Kawy? – spytał, gdy ten zajął jego wczorajsze miejsce na barowym krześle.

– Z nieba mi spadłeś. Dzięki. – Przejmował gorący kubek, natychmiastowo pociągając pierwszy łyk. Domowy, pełen kofeiny napój z ekspresu definitywnie wygrywał z tym ze szpitalnego automatu, który de facto obok prawdziwej kawy nawet nie stał.

Czuł się tak, jakby wygrał na loterii, ciesząc z czegoś tak błahego jak zwykłe śniadanie. Sam pewnie trzy razy zastanawiałby się, na co ma ochotę, a w tej sytuacji czuł, że Victor znał go na wylot.

Blondyn stawiał przed nim talerz ze śniadaniem, dodając do niego tosty i szybko zajął miejsce obok, również zabierając się za posiłek. Jedli w ciszy, zaspokajając potrzeby głodnych organizmów, a jedynym przerywnikiem unikającym jakiejkolwiek niezręczności był odgłos porannego programu w telewizji.

Victor nie chciał wracać do domu, bo zbyt dobrze było mu w towarzystwie Philipa. Z bólem serca żegnał przyjaciela, dziękując za świetnie spędzony wieczór i obiecując powtórkę. Wspomniał też oddanie kasy za drinki oraz zakupy, jednak otrzymał na to tylko machnięcie ręką oraz stwierdzenie, że kiedyś na pewno się odwdzięczy. Zresztą: Carter nie wziąłby od niego ani grosza, bo doskonale wiedział, ile wyniósł go wyjazd do Nowego Jorku, a patrząc na to, jak dawno ostatnio Victor był w pracy, miał prawo zostać bez grosza przy duszy. Dla niego o wiele bardziej liczył się wspólnie spędzony czas niż koszty. Za dużo czasu spędzał w samotności i bez jakichkolwiek znajomych, żeby teraz wybrać kasę ponad najlepszego przyjaciela oraz miło spędzone z nim chwile.

Wracał do domu na pieszo, bo po nocy pełnej takich wrażeń potrzebował przewietrzenia. Phil obiecał uprać jego ciuchy, a oddanie ich mógł uznać jako pretekst do kolejnej wizyty Smitha. Czuł, że zobaczą się o wiele szybciej niż przed pracą i już nie mógł się tego doczekać.

Tego dnia lato naprawdę dawało popalić, a gorące promienie ogrzewały jego twarz. Pomimo wyspania się, miał ochotę na drzemkę. Idąc parkiem, mijał kilkoro ludzi, siedzących na ławkach i spędzających razem czas na jedzeniu lodów.

On od wielu lat nie czuł, że ze swoją rodziną mógł spędzić czas w taki sposób. Okej, jadali ze sobą posiłki, rozmawiali oraz czasem coś oglądali, jednak odejście Gideona od matki na zawsze zburzyło jakikolwiek rodzaj zażyłości między nimi. Czuł, że teraz coś, co stanowiło gruby sznur relacji Smithów, ledwo trzymało się na ostatnich nitkach. Najgorsze jest jednak to, iż kompletnie nie wiedział, co z tym fantem zrobić.

Drzwi do domu były otwarte, a jego obaw nie zmniejszyła przerażająca wręcz cisza. Od razu zapaliło to u niego czerwoną lampkę oraz zasugerowało kłopoty, chociaż prawda była taka, że równie dobrze winę mogła ponosić Nicole, która zapomniała przekręcić na noc klucz. Mogła również nieco się zapomnieć: wypić odrobinę za dużo, a potem zwyczajnie odsypiać aż do jego powrotu.

Odetchnął z ulgą, gdy znalazł siostrę śpiącą w jego łóżku. Pomimo pozwolenia na to, aby Grace i Gabriel zajęli sypialnie Victora, smacznie spali w pokoju Nicole. Zrobiło mu się niezręcznie, gdy przyjaciółka siostry poderwała się, od razu na niego patrząc.

– Cześć, Vic.

– Hej, śpij dalej, drzwi były otwarte i chciałem sprawdzić, czy wszystko gra.

– Zbieram się właśnie, żeby ogarnąć śniadanie.

– No mówiłem, że zaraz wstanę – mruknął Gabe w poduszkę.

– Mówiłeś to godzinę temu.

Victor uśmiechał się, tylko przez chwilę zastanawiając, jak bardzo cała trójka musiała poszaleć wczorajszego wieczora. Chociaż prawda była taka, że dochodziła dopiero dziesiąta i tylko on miał w zwyczaju wczesne wstawanie, nawet po tym, jak w nocy zdarzało mu się poimprezować.

– Nie spieszcie się, coś ogarnę – oznajmił. – Jak już wstaniecie i chcielibyście wziąć prysznic, to w szafce obok umywalki są czyste ręczniki. Gabe, zaraz ci dam coś swojego na zmianę. Ty wiesz, co gdzie znajdziesz, znasz ten pokój niemal jak własną kieszeń – zwrócił się do Grace, która to potwierdziła. Wychodził z pomieszczenia, słysząc, jak dziewczyna opowiadała nowemu przyjacielowi o wielu razach, gdy nocowała u Smithów. Zaskakiwało go to, jak dobrą relację ze znajomymi siostry miał zwykle Victor. On i Ivan dogadywali się głównie tylko przez fakt małej różnicy wieku. Nie sądził, żeby znaleźli wspólny grunt w razie, gdyby jeden z nich był o ponad piętnaście lat starszy.

Victora zastanawiała ciągła nieobecność matki, która zwykle powinna dać znać o zasiedzeniu się u znajomej. Próbował przypomnieć sobie ostatni raz, gdy złamała własne zasady, tłumacząc się potem padniętym telefonem. Tiffany, jej najbliższa przyjaciółka, mieszkała jednak stosunkowo niedaleko, a Charlotte, tak jak on, nie należała do osób, które długo spały.

Gdy budził się tego ranka w ramionach Philipa, czuł się naprawdę dobrze i myślał, że to będzie udany dzień.

Mimochodem zerknął przez okno na podwórko, zastanawiając się, o której wróci matka. Zamarł, widząc trzy podjeżdżające auta z przyciemnianymi szybami, włoski na karku od razu stanęły mu dęba. Już najbardziej spanikował, obserwując wysiadającego ze środkowego wozu ojca, który przecież miał trzymać się od nich z daleka.

Pojawienie się Gideona Smitha w mieście nie wróżyło niczego dobrego.

Jednak to dopiero jego powrót do rodzinnego domu zapowiadał prawdziwe kłopoty.





*****

Jeden z moich ulubionych rozdziałów właśnie wleciał na salony, a ja nie mogę uwierzyć, że pisałam go tak niedawno (ah te wakacje). I chyba znowu czuję to opowiadanie, pomimo drobnych niepewności oraz faktu, że narazie nie czyta go prawie nikt, oprócz mojej dziewczyny. Pisanie dla siebie jest fajne, ale fajniejsze jest czytanie kilku słów na temat tego, co się tworzy, więc jeżeli ktoś tu dotarł to proszę o komentarze, bo mogą otworzyć mi oczy na coś, czego sama nie dostrzegam.

Czasem też narzekam i spamie fajniejszymi fragmentami na Twitterze pod #OJSZD, a będąc jakieś dziesięć rozdziałów do przodu trochę materiału do wrzucania mam. Odświeżam hasztag jak pojebana, więc jeżeli serio ktoś czyta i ma ochotę, niech pochwali się wrażeniami i tam.

Buziaki i do następnego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro