Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Dzień zapowiadał się pięknie. Wschodzące słońce nadawało chmurom jasnopomarańczowy odcień, w powietrzu był wyczuwalny zapach wiosennego deszczu. Dzieci, gdyby nie spały, czułyby zapewne radość i uczucie wolności, takie inne od pozostałych wrażeń. Zaczęła rozbrzmiewać muzyka ruchliwych, małych stworków zwanych przez ludzi zjawiskami atmosferycznymi.

Jednak w pewnym momencie ta poranna sielanka została zakłócona przez powóz Cieni. Jechał wąską uliczką, przy której wznosiły się masywne, ale zarówno delikatne, bo zbudowane z chmur kamienice, od których murów odbijał się terkot kół. U wylotu tego zaułka znajdował się ogromny plac, a następnie Przepaść pilnowania przez skrzydlatego lwa i jego właścicielkę wróżkę.

Cienisty wóz zatrzymał się właśnie przy Otchłani. Dwójka strażników oddaliła się pospiesznie wiedząc, co się szykuje.

Z pojazdu wyszedł młody chłopak, na oko miał czternaście lat. Nie powinno go jeszcze tu być, nie osiągnął jeszcze pełni młodości. Ale to go nie zraża. Postępuje kilka kroków naprzód, chwiejnych, niepewnych, z przestrachem wymalowanym na twarzy. Zatrzymał się nad krawędzią Przepaści. Obejrzał się kilka razy za siebie. Zamknął oczy, otarł z czoła pot, odetchnął głęboko kilka razy. Widać po nim było, że podejmuje ważną decyzję. Następnie dał krok w pustkę przed nim. Runął w dół.

~*~

Ta opowieść mogłaby się zacząć tymi słowy: Liwię obudziły wesołe promienie słońca wpadające przez duże okno w jej pięknie urządzonym, przestronnym pokoju. Zeskoczyła ze swojego miękkiego łóżka, a wykonana (tak jak wszystko) z chmur podłoga ugięła się lekko pod jej ciężarem. Z kuchni dobiegał ją zapach śniadania, a była bardzo głodna, więc pobiegła je zjeść.

Oczywiście historia mogłaby się tak zacząć, gdyby opowiadała o radosnej nastolatce, która mówiłaby o swoim bezgranicznym szczęściu i niektórych, co ciekawszych, wydarzeniach z jej życia. Niestety, wszystko wygląda inaczej. Liwia rzeczywiście została obudzona przez promienie słoneczne, ale wpadały one przez malutkie zakratowane okienko do równie małego pomieszczenia na poddaszu. Rzeczywiście, znajdowała się w mieście w chmurach (ale w chmurach burzowych, więc nie koniecznie jest tak bardzo kolorowo, chyba, że ktoś lubi burze, lecz Liwia, o której jest historia, ich nie lubiła) i czuła zapach śniadania, lecz to śniadanie na pewno nie było przeznaczone dla niej. Usłyszała szum skrzydeł deszczowego duszka, który leniwie przeleciał nad jej głową przy okazji ją mocząc, aby następnie zaszyć się w kącie pokoiku. Liwia westchnęła gorzko i wspomniawszy swój sen, odrzuciła stary, wygryziony przez grzmoty koc, którym była przykryta. Poleżała jeszcze chwilkę i westchnąwszy po raz kolejny, podeszła do okna.

Nad podłogą unosiła się ledwie widoczna, ale bardzo odczuwalna przez bose stopy dziewczyny, mgiełka. Za każdym krokiem unosiło się jej coraz więcej i na poddaszu stawało się coraz bardziej wilgotno i zimno, ale nasza bohaterka nie miała tych kroków do przejścia za wiele (zaledwie pięć). Kiedy Liwia dotarła do celu, wyjrzała na świat. Jej spojrzenie padło na tarczę zegara znajdującą się naprzeciwko niej na ratuszowej wieży. Dziewczyna jęknęła cicho i pędem zbiegła na dół.

W jadalni panowała napięta, przytłaczająca atmosfera. Gdy Liwia weszła do pomieszczenia, powitały ją szepty i zaniepokojone, niektóre drwiące twarze dzieci. Jednak wszystko ucichło, gdy potężny kobiecy głos huknął:

- Gdzieś ty się podziewała, kaleko?! Dlaczego jesteś jeszcze w pidżamie, nieuczesana i... Nieważne. Ważne jest to, że się spóźniłaś! I to mocno! Jest już pół godziny po śniadaniu. Przez ciebie - to słowo zostało wypowiedziane z naciskiem i jakby mściwą satysfakcją - inni nie mogli stąd wyjść, dopóki się nie zjawisz. Jak wiesz, oczekiwali bardzo długo, a z każdą minutą zwłoki twoja kara się powiększała. I powiększyła się trzydziestokrotnie! Czyżby nowy rekord? Jasne! Ale jeszcze ktoś się spóźnia. Podzielisz z nim karę. O, już słychać jak się tłucze. Złazi po naszych pięknych schodach tak, jakby to nie było dziecko, a co najmniej wietrzny duszek. A ona tego raczej nie usłyszy.

Kobieta zaniosła się szyderczym, przypominającym rechot żaby śmiechem, który przeraziłby wszystkich poza Cieniami. Ale oni to nie colemi*, nawet nie są widoczni przez większość czasu, jednak zawsze obecni w podniebnym państwie. To przed nimi odczuwa się strach, więc Cienie niczego się nie boją.

Na miejsce swego sądu wbiegła wesoła, dziesięcioletnia dziewczynka. Uśmiech zszedł z jej twarzy, zobaczywszy Liwię zaciskająca prawe ucho zdrową ręką i stojącą nad dziewczyną groźną panią Nubes**, kierowniczkę sierocińca. Mała przestraszyła się i zaczęła płakać, ujrzawszy zmierzającą w jej stronę kobietę. Gdy ta stanęła nad dziewczynką, zaczęła coś krzyczeć. Jednak przestała, kiedy doszła do wniosku, że dziesięciolatka jej nie słyszy. Pani Nubes, już mniej pewna po swojej wpadce, rozkazała Liwii zabrać małą do kuchni i wytłumaczyć jej, na czym polega, i dlaczego takaż kara jest, ponieważ sama nie znała przedziwnego języka gestów, którym posługują się osoby głuchonieme.

Liwia czym prędzej wykonała polecenie, pragnęła zejść z widoku chmurnej kierowniczki.

W kuchni dziewczyna zamigała szybko, jakby bardzo się spiesząc:

- Pani Nubes nakrzyczała na ciebie za to, że się spóźniłaś. Kazała ci też przekazać...

Podczas gdy nasze bohaterki rozmawiają, wypadało by je przedstawić i nadać imię dziesięciolatce. Jednak jeśli jesteś zainteresowany karą dziewczyn, to proszę, oto ona: ugotować obiad dla wszystkich mieszkańców sierocińca i umyć toalety swoimi szczoteczkami do zębów. Wyrok niezbyt surowy, jak na panią Nubes, ale wystarczająco duży na dwie poszkodowane przez los istotki.

Wracając do dziewczynek, Liwia to piętnastolatka przeciętnej urody, posiadająca brązowe oczy z zielonymi refleksami i czarne włosy. Średni wzrost pozwala jej na dosięgnięcie szafki z jedzeniem, lecz jest za niska, aby przepłoszyć z niej larwy grzmotów i odgonić się od deszczowych duszków, których jest pełno w sierocińcu.

Dziewczyna nie bez powodu została nazwana kaleką w napadzie szału kierowniczki ośrodka. Liwia nie ma władzy w lewej ręce, która przypomina bardziej uschniętą gałąź drzewa, która ledwo trzyma się całości, niż kończynę. Zwisa smętnie po lewym boku ciała, poruszając się z każdym krokiem. Do niedawna ręka była zupełnie martwa, jednak od pewnego czasu nastolatka odczuwa lekki ból w kończynie, kiedy uderzy się w nią zbyt mocno. A o uderzenie jest łatwo, wystarczy gwałtownie się obrócić, a niepodlegająca kontroli ręka już mknie w stronę z pozoru miękkiej, wykonanej z chmur przeszkody. Niestety colemi, podniebne istoty, instynktownie, pod wpływem dotyku, zamieniają parę wodną w ciało stałe (było to potrzebne, inaczej nikt nie mógłby mieszkać w chmurach).

A jaka jest Liwia z charakteru? Zawsze inna, lecz zazwyczaj posłuszna i uległa dla osób znajomych, lecz potrafiła dobrze się bawić w gronie przyjaciół, za to nieufna i nieśmiała wobec obcych. Z poziomem wiedzy dziewczyny było dosyć cienko, bo zwykle nie uważała na lekcjach, błądząc myślami po dużym placu z widokiem na piękną, lecz równocześnie przerażającą Przepaść. Jednak opanowała podstawowy poziom wiedzy potrzebny jej zdaniem do życia. Zna język migowy, uważa, że to jest dla niej ważne.
Nastolatka została podrzucona na próg sierocińca, kiedy miała 46 lat (musicie wiedzieć, że rasa colemów nie starzeje się tak jak rasa ludzka, wręcz przeciwnie - młodnieje. Po prostu pojawiają się na świecie jako starcy), więc potrafiła o siebie zadbać. Do siedemnastego roku życia pracowała jako służąca pod okiem czujnej, ale wesołej pani Ignis***. Jednak kiedy obie stały się dziećmi, zostały podopiecznymi sierocińca, a rządy przejęła już dobrze nam znana pani Nubes.

Dziesięciolatka ma na imię Iris****. Jak mogliśmy się domyślić, dziewczynka jest głuchoniema. Ale to, że nie może słyszeć, jest nieistotne - posiada rozbudowany zasób słownictwa, a jej wiedza też jest niezgorsza. Iris posiada niemal niemiecką urodę, duże, błękitne oczy na bladej twarzy, która okolona jest złotymi lokami. Jednak jej jeden lok nie jest taki jak reszta. Mieni się wszystkimi kolorami tęczy, zależnie od kąta padania światła,  stąd imię dziewczynki. 

Historia pojawienia się dziewczyny w sierocińcu jest dość niejasna. Właściwie, to nic o niej nie wiadomo. Po prostu pewnego dnia pojawiła się, zeszła na śniadanie, a wszyscy ją zaakceptowali. No, prawie wszyscy. Obecna kierowniczka lubi utrzymywać wszystko w idealnym porządku, a Iris ten porządek zakłóciła. Pani Nubes znienawidziła dziewczynę z jeszcze dwóch powodów. Po pierwsze, kobieta nie znała języka migowego, którym dziesięciolatka posługiwała się na co dzień, a po drugie - zwyczajnie zazdrościła jej urody. Pewnie ty też, czytelniku (o ile jesteś przedstawicielem płci pięknej, chociaż u chłopców pewnie też przytrafiają się takie indywidua), nieraz doświadczyłeś takiego ukłucia zazdrości, które albo jest niczym krótkie ukłucie szpilką, albo ukłucie, które potrafi przerodzić się w coś więcej, zadomowić się w nas niczym pasożyt powoli wyniszczający organizm. Pani Nubes należała do tych drugich, ponieważ sama nie uważała się za ideał piękna, z licznymi zmarszczkami i małymi szarymi oczami. Do tego siwe włosy zawsze spięte w ciasny koczek. Uważała, że nie może się podobać. Ani w tym, ani w następnym życiu.

Wróćmy jednak do kuchni. Dziewczynki właśnie skończyły rozmawiać, Iris wchodzi na kuchenny blat i wyjmuje paczkę sucharów. Decyduje się właśnie na nie, ponieważ suchych kawałków chleba było najwięcej, a dzieci były dosyć głodne. Z racji tego, iż dziewczyny nie dostały śniadania, przymknijmy oko na ten drobny akt kradzieży. 

W pożywianiu się chyba nie ma nic ciekawego. Chyba, że jesteś bardzo głodny, to wtedy ta czynność interesuje cię nade wszystko. Więc na razie zostawmy dziewczynki w spokoju. Mają na głowie większe, ważniejsze problemy niż nasze towarzystwo.


*colemi - (łac. coelum - niebo) podniebne istoty, zamieszkujące miasto w chmurach, odpowiednik ludzi

**Nubes - (łac.) chmura

***Ignis - (łac.) iskra, ogień

****Iris - (łac.) tęcza

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro