Liwia
Liwię obudziło przeraźliwe zimno. I coś, co łaskotało ją w nos. Kichnęła potężnie.
- Na zdrowie!
Liwia dopiero po chwili zarejestrowała, że leci. I to na lwie. Skrzydlatym lwie.
Dziewczyna pisnęła, zaskoczona, i niemalże kichnęła znowu. Jednak udało jej się opanować i wydusiła:
- Dziękuję. Za wszystko, co zrobiłeś.
Pogłaskała lwa zdrową ręką, na co ten zamruczał, zupełnie jak kot. Lubił to. Jego pani zawsze głaskała lub drapała go za uchem, kiedy zasłużył. Układała z nim plany dotyczące pozbawienia Cieni władzy w mieście. Pokazywała mu różne sztuczki, opowiadała ciekawe historie, pozwalała na szaloną zabawę polegającą na pikowaniu wgłąb Przepaści, aby następnie poderwać się cale od Bariery. A teraz... Wróżka nie żyła, ich przyjaźń umarła razem z nią. Jedyne, co mu pozostało, to ta dziewczynka, która siedzi mu na grzbiecie. Ale ona też nie wyglądała na wytrzymałą - w filigranowej koszuli nocnej, drżąca z zimna, z jedną sprawną ręką.
Chociaż nawet jej nie znał, to bał się. Bał się, że ją także straci. Że wtedy nie pozostanie mu już nikt, oprócz raniących wspomnień.
Łzy nabiegły mu do ślepi. Przed nim leciał grzmot, machnął na owada łapą, przepędzając przy okazji łzy. Odetchnął głęboko.
- Nie masz za co dziękować. Naprawdę - odpowiedział lew po długiej przerwie.
Po tym zdaniu zapadła cisza, przerywana tylko szumem lwich skrzydeł i brzęczeniem grzmotów, które wymijały uciekinierów niczym myśliwce.
- Powiedz mi - mruknęła cicho dziewczynka, wsłuchana w prawie idealną ciszę - dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego ty i wróżka zareagowaliście, a nie przepuściliście Cieni do Przepaści? Dlaczego nie zrobiliście tego wcześniej?
- Posłuchaj...
- Liwio. Nazywam się Liwia.
- Miło mi poznać. Dobrze, posłuchaj, Liwio. Dotychczas nie mieliśmy określonego planu, a wróżka - to słowo z trudem przeszło mu przez gardło, próbował maskować smutek twardszym tonem - nie miała wystarczająco dużo mocy. A wczoraj ta moc, potrzebna do wywołania kul, nagle nadeszła. Nawet ja ją poczułem. Była ogromna, przenikała mnie i namawiała do podjęcia działań. Tylko dlatego tu jesteś. Przez szczęście.
Liwię uraziły słowa lwa. Mimo, że nie spodziewała się zbyt wiele, to jednak ostatnie zdanie dotknęło ją do żywego. Jest tu przez szczęście? Przez szczęście? Chyba dzięki szczęśliwemu przypadkowi!
- Ach tak? Oczywiście jestem tobie wdzięczna za uratowanie życia, ale nie musiałeś mówić tego tak wprost! Ja też mam uczucia! - Liwia wyrzucała z siebie słowa z prędkością równej prędkości błyskawic rzucanych przez burzowe duszki - A może ty nie wiesz nawet co to? Jasne, nie wiesz! Przecież jesteś dziwną hybrydą, połączenie lwa z ptakiem, z dwoma mistycznymi stworami! Jesteś tylko strażnikiem!
- Posłuchaj mnie! - ryknął lew, nie ukrywając złości - To samo mógłbym powiedzieć o tobie, twoja empatia jest równie zniszczona, jak ta twoja ręka! Ile ty niby miałaś złych, wyniszczających wspomnień, co?! Tylko wczoraj! Tylko! A ja musiałem patrzeć na krzywdę niewinnych istot przez całe wieki! Byłem bezsilny, miałem tylko pilnować, aby nikt nie zbliżył się do Przepaści. A jedyne, co miałem... kogo miałem... Jedyna moja przyjaciółka nie żyje! Moja p - pani... oh!
Lew wybuchnął płaczem. Nie próbował już powstrzymywać łez. Nie przejmował się już niczym. Nienawidził rzeczywistości. Nienawidził Cieni. Nienawidził Zakazu. Tęsknił za czasami, kiedy on był malutkim lwiątkiem. Kiedy wróżka go ożywiła i pozwoliła spokojnie żyć. Tak bardzo tęsknił za malutką chatką, za paleniskiem, za beztroskimi zabawami. Nawet za wymęczającymi treningami.
- Dobrze! Nie poddawaj się! - dopingowała kobieta, widząc, jak jej podopieczny poderwał się z ziemi na kilka sekund - Wczuj się, pozwól, aby moc wskazała ci, co masz robić. Wspaniale! Mocniej machaj skrzydełkami! Właśnie tak. Dokładnie tak! Udało ci się! Jestem taka dumna. Podleć do mnie, maluchu!
Wróżka wyciągnęła ręce w kierunku "malucha", śmiejąc się serdecznie. Obserwowała krzywy lot małej hybrydy, czując prawdziwą dumę. Wprawdzie zwierzątko przebierało w powietrzu łapkami, jednak było widać, że czuje się coraz pewniej. Wkrótce nabrało pewności i zaczęło droczyć się z wróżką, podlatując do niej, aby następnie szybko wymknąć się z zasięgu jej rąk.
Wkrótce ta zabawa dobiegła końca, a to za sprawą pewnego magicznego słowa:
- Jedzenie!
Lwiątko pospieszyło do chatki z taką prędkością, że ledwo słyszało goniący je śmiech wróżki. Kobietę rozbawił pośpiech malucha, który zaledwie kilka minut temu wzbiło się w powietrze pierwszy raz. Jednak po chwili śmiech zamienił się w krzyk.
- Uważaj!!! Rozpaliłam ogień!
Mała hybryda usłyszała ostrzeżenie za późno. Wpadła z impetem do chaty, a pęd powietrza zatrzasnął drzwi. Zwierzątko nie zdążyło wyhamować i wpadło do paleniska.
Jednak zamiast okropnego bólu poczuł dziwną falę energii, zalewającą go całego. Skumulowała się ona w okolicach grzywy, kiedy nagle wybuchła. W tym samym momencie do domku wbiegła wróżka. Spodziewała się najgorszego.
Jednak jakie było jej zdumienie, gdy ujrzała podopiecznego stojącego w palenisku, z płonącą grzywą, tworzącą coś na kształt tarczy. Wypuściła ze świstem powietrze, ze zdziwieniem i ulgą.
- Mały: nigdy więcej tego nie rób. Nigdy więcej.
- Halo, jesteś? Widzę, że bujasz w obłokach, ale dosłownie - Liwia próbowała ściągnąć lwa na ziemię. Oczywiście metaforycznie, bo wylądować nie chciała za żadne skarby - Ale cz-
- Nie - przerwał jej lew - nie mów. Nic już nie mów. Nie teraz.
Liwia przełknęła ślinę i wpatrzyła się w iskrzącą lwią grzywę. Nie przeszkadzał jej nawet grzmot, pełzający po jej ciele. A, to trzeba przyznać, był to niezwykle duży okaz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro