1. Karma Akabane x Reader
Od tej pracy uznaję nową erę one shotów - czyli tych wykonanych zwyczajnie lepiej. Tam, gdzie widzicie jedynkę przed imieniem postaci czeka was coś lepszego niż w poprzednich pracach ;)
— —
Jesienne liście powoli opadały z drzew, ozdabiając szarą i smutną drogę.
{Reader} uśmiechała się, ciesząc się, że tym razem jej weekend będzie spokojny. Była to niedziela, czyli dzień wolny od nauki dla uczniów w Kunugigaoka Junior High School.
Dziewczyna pomagała uczniom klasy 3-E w codziennym przeżywaniu dnia w szkole, była kimś w rodzaju terapeutki? A raczej córki jednej z nauczycielek, która zdecydowała się przyprowadzać swoje dziecko na te zajęcia, ponieważ jej obecność dobrze wpływa na innych, wymagającej większej uwagi uczniów, innymi słowy: największych psotników.
Spokojnie do tego grona można było zaliczyć czerwonowłosego diabła, który posiada najpiękniejsze oczy jakie młoda dama kiedykolwiek widziała.
Jej pierwszy dzień w tej klasie z początku był niebywale trudny, poznała w końcu ośmiornicę, a raczej nauczyciela, zwanego przez wszystkich Koro-senseiem, uczniów tej miłej klasy oraz osobę, która pojawiła się tu przed nią, Karmę Akabane.
Chłopak był od dziewczyny dużo wyższy, a ich pierwsze spotkanie? No cóż... Nie należało do spokojnych i przyjemnych.
{Reader} powoli przechadzała się korytarzami swojej szkoły, po rozmowie z matką zdecydowała się tutaj przebywać dla dobra swojego i wychowanków tej instytucji. Szykowała się psychicznie do wejścia do klasy, ale nie było to tak proste jak można było się spodziewać.
Do uszu dziewczyny dotarł głos uczniów, z początku normalny, w miarę stabilny i niezbyt hałaśliwy. Dokładnie tak jak {kolor}oka lubiła, sama była cicha i wolała się nie wychylać. Jednak nic nie mogło trwać wiecznie, odgłos przeładowania broni, najprawdopodobniej palnej, znajomych brzdęk uderzających o siebie noży, zapach prochu strzelniczego i co ważniejsze śmiech nauczyciela.
Nie zrozumiała o co chodziło, podrapała się po karku, ale nim nacisnęła na klamkę drzwi otworzyły się z hukiem, a jej naszpikowana przypinkami torba uderzyła w przedstawiciela ciała pedagogicznego, który zatoczył się niespodziewanie i uderzył w tablice, co ułatwiło jednemu z chłopaków trafienie w mackę.
— Jak widać mamy nową uczennicę! — zawołał zaangażowany żółty potwór, dziewczynie przypominał galaretę. — Jesteś {Reader}, nieprawdaż?
— Em... Tak, proszę pana? — odparła niepewnie, rozglądając się po pomieszczeniu, przypominało zwyczajną klasę, a nie pole minowe, które jeszcze chwile temu było pełne broni i łatwopalnych substancji.
— Zapraszamy na środek! Moi drodzy, odłóżcie te zabaweczki, nie chcemy zrobić naszej nowej koleżance przykrości, w końcu to jej pierwszy dzień. — zaczął nauczyciel, jednak szybko przerwał swój monolog przez jednego z bezczelnych chłopaków, jego twarz nabrała odcieniu zieleni. — Karma!
— No co? Nie robię nic takiego. — mruknął niewinnie złotooki uczeń, podnosząc się z miejsca, spojrzał na {Reader} i zbliżył się sprawiając, że jej blade policzki zapłonęły. — Siadaj obok mnie, nie będziemy czekali aż ten staruszek skończy, mordercza panno.
— Staruszek?! — oburzył się stojący za biurkiem.
— Zgoda. — zignorowała mężczyznę i niosąc swoją torbę w odpowiednie miejsce usiadła na krzesełku i wyciągnęła podręczniki i jeden duży, kolorowy zeszyt.
— Jesteś {Reader}, hmm? — jej nowy kolega z ławki obok przyjrzał się bardziej nowej towarzyszce. — No mów coś, dziewczyno! Szkoła nie jest od nauki, ale rozmowy. Staruszek się nie obrazi.
— Ale co ona ma mówić, Karma? Zestresowałeś ją! Nie widzisz, że jest wystraszona? — krzyknął jakiś chłopak za jej plecami, dziewczyna uniosła brwi, będąc do tej pory w dość dużym szoku, niebiesko włosy rozmówca podszedł do nich, całkowicie ignorując fakt, że nadal trwa lekcja. — Nie wolisz usiąść obok mnie? Jestem Nagisa.
— Cześć... — odpowiedziała grzecznie, spoglądając na obu uczniów, w oczach jednego z nich paliły się niemal zawadiackie ogniki. — Nie jestem przekonana, trwa lekcja i-i... Nie chciałabym robić problemów.
— Daj spokój! {Reader} woli siedzieć ze mną. — prychnął Akabane, ciągnąc za koniec ławki rozmówczyni. Po kilku minutach jego ławka wzbogaciła się o drugą połówkę i nową koleżankę. — I co teraz? Nie uciekniesz ode mnie, aniołku.
Twarz nowej uczennicy wyrażała więcej niż tysiąc słów, zarówno pozostali uczęszczający do tej klasy byli zdziwieni, jak i sam nauczyciel – Koro-sensei.
— Pasuję. — westchnęła nastolatka, spoglądając przepraszająco na Nagisę, Akabane był nieustępliwy, a ona nie miała ochoty na wykłócanie się z chłopakiem. — Jesteś strasznie zaborczy. — stwierdziła po chwili namysłu.
— Taki układ mi pasuję, dziewczynko. — uśmiechnął się w specyficzny dla siebie sposób, ukazując rządek równych, białych zębów, które dodały mu charakteru diabła. — Teraz zapraszam za mną, sprawdzimy co potrafisz.
W odpowiednim momencie zadzwonił dzwonek, uwalniając wszystkich od lekcji, która i tak, na nieszczęście nauczyciela, nie doszła do skutku. Uczniowie rozeszli się, a nowo poznany przez {Reader} Karma zaciągnął ją na zewnątrz, dokładniej prosto w stronę placu, odgrodzonego od świata zewnętrznego.
— Patrz. — pokazał ręką w stronę drzew i przykazał jej, aby się nie ruszała, trzymał delikatnie jej pas i ukierunkował głowę, aby dobrze widziała korony drzew. — Widzisz?
Chodziło mu o domek na drzewie, który dziewczyna doskonale widziała.
— Tak. — odpowiedziała, przenosząc wzrok na jego osobę. — To jakaś drewniana konstrukcja... Domek na drzewie?
— Jesteś tak bystra, aniołku. — zaśmiał się złośliwie, ciągnąc za jeden z kosmyków dziewczyny, powstał przez to loczek, przypominający sprężynkę. — Teraz tam pójdziemy i sprawdzę, co potrafisz.
— Skoro tak bardzo tego chcesz, Akabane. — westchnęła zrezygnowana, weszli do lasku, który był wyjątkowo przerzedzony, ale jednak nie było tu żywej duszy.
Nim dziewczyna w jakikolwiek sposób zareagowała, usłyszała przy swoim uchu niebezpieczny świst, a nóż, który jeszcze chwilę temu znajdował się w dłoniach Karmy, został wbity w korę, bogu ducha winnego, drzewa. {Reader} rozejrzała się panicznie, szukając swojego niedawnego towarzysza, ale zobaczyła tylko pustkę i te złote oczy, które ukrywały się w ciemności. Zdenerwowana wyciągnęła nóż i szarpnęła mocno drabinkę, która zwisała z jednej z gałęzi rośliny.
— Cholerny diabeł! — krzyknęła, wchodząc po szczebelkach prosto na górę, westchnęła drobno, kiedy usłyszała kolejny świst, nie czekając na uderzenie broni, przyspieszyła. — Zabiję go.
Test dziewczyny był prosty, jeśli przeżyje bliskie spotkanie z diabłem – Karmą Akabne, zostanie przyjęta do klasy, a jeśli nie to... Odtransportuje ją do domu karetka. No cóż! Stanowiło to pewne wyzwanie, ale bez ryzyka nie ma zabawy!
— Aniołku! Nie chowaj się. — śmiech chłopaka rozniósł się po lesie.
Ona sama nie bała się go, przynajmniej nie tak jak powinna, a ich walka? Będzie zaciekła, ale i zabawna! W końcu zadarł z córką wojskowego: nie wyjdzie z tego cało.
— To ty się nie chowaj, chłopaczku! Skoro chcesz walczyć to daj mi się pobawić, a nie jak jakieś małe dziecko, chowasz się tylko! Nie mów mi, że się boisz! — stanęła na gałęzi i krzyknęła w głąb liści, była pewna, że gdzieś tutaj się ukrywa.
— Wołałaś? — wyszeptał prosto do jej ucha, przygryzając jego płatek delikatnie, dziewczyna zamiast się wystraszyć zaśmiała się. — Ha..?
— Jesteś zabawny. — nadęła delikatnie policzki i sama pociągnęła drobno za jego, widzi jak na jego ustach formuje się uśmiech. — Wracamy, czy nadal próbujesz mnie wystraszyć?
— Jesteś niemożliwa. — skwitował rozbawiony, słysząc lekki świst pod nimi. To tym razem nie był nóż, ale gałąź.
— C-Co? — zszokowana zamrugała, kiedy jedna z rąk chłopaka oplotła jej pas.
Karma podciągnął się wyżej, trzymając ją szczelnie, aby nie zrobiła sobie krzywdy, a nieszczęsne drewno poleciało w dół prosto na szukającego ich nauczyciela.
Teraz czekało ją spotkanie z zawadiackim diabełkiem. Umówili się przed jedną z ich ulubionych kawiarni. Dziewczyna poprawiła szaliczek, który chronił jej szyję i częściowo policzki przed zimnem i westchnęła słodko, było jej przyjemnie i miło.
— Już jestem! — zawołał chłopak, sprawiając, że nastolatka podskoczyła.
Trzymał on w dłoniach dzielnie dwa plastikowe kubki pełne parującej, owocowej herbaty, która w tę pogodę była niezbędna.
— Całe szczęście, prawie zamarzłam. — odparła żartobliwie i poprawiła sobie czapeczkę, zbliżała się wielkimi krokami zima.
Karma wywrócił oczyma i podał jej do rąk kubeczek, a następnie jedną ze swoich rękawiczek, na prawą rękę. Sam ubrał na lewą, a dłonią, która potrzebowała ciepła złapał odpowiedniczkę towarzyszki.
— Teraz na pewno nie będzie ci zimno. — powiedział uśmiechnięty, upił łyk swojej herbaty i delikatnie ścisnął dłoń {Reader}. — Idziemy w stronę szkoły?
— Już ci się tak spieszy do nauki, czy raczej do naszego drzewka, kochanie? — zapytała złośliwie.
Chłopak tym razem nie odpowiedział, pocałował jej, zarumieniony od zimna, nos i wystawił język, zabierając swoją dziewczynę dłuższą drogą do parku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro