Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dziwadlo nr 1


Aura Kingdom - Sekiyun Kagetsuki
Czyli o ludzkim chlopaku nie bedacym czlowiekiem

Wspominam swe ludzkie dni dosc... Mile tak, w ten sposob sie to okreslalo... Najmilej wspominam dni w ktorych cieszylem sie resztkami czlowieczenstwa wraz z moimi przyjaciolmi - Kyae i reszta choc to wlasnie najbardziej sie z nia zzylem chociaz tego nie ukazywalem. To wszystko zaczelo sie kilka dni po moich urodzinach, gdy wpadlem na Kyae. Zauwazylem dziwnie podobna postac do siebie, mialem deja vu jakbym go znal ale.. Skad? Skad mialbym go znac. Toz to praktycznie byl moj sobowtor ale nie dokonca. Ja rodzenstwa nie mialem a w szczegolnosci blizniaka, wiec uznalem iz to zwidy jednakze... Nie moglem tego ignorowac, od czasu gdy go zobaczylem rozlal sie we mnie bol... Potworny bol, ktory byl nie do zniesienia jednakze zmuszalem sie do zachowan normalnych gdyz nie chcialem nikogo zamartwiac soba. Czulem to jakby cos wyzeralo mnie od srodka, a potem w tym miejscu pozostawala pustka... dziura... Kyae starala sie mnie podtrzymqc na duchu w tej beznadziejnej sytuacji a ja sprawialem wrazenie ze 'tak wszystko bedzie dobrze przejdzie mi i cien jest niegrozny'... Jednak tak nie bylo. Szczegolnie po kartce ktora przeczytalem i byla wiadomoscia do Kyae "Nie znasz prawdziwego Sekiyuna, nie wiesz o nim nic nie wiesz o mnie nic... On... My jestesmy martwi" - Oczywiscie Kyae niezbyt wierzyla slowom ale gdzies w glowie rozwazala te slowa... Ja nie wierzylem tym slowom, ale to byla prawda. Po tym stracilem polowicznie przytomnosc, wiedzialem co sie dzieje, ale nie reagowalem... Nie moglem zareagowac. Widzialem tylko Kyae probojaca nawiazac ze mna kontakt gdy ja mimowoli cos majaczylem... Zranilem ja nawetnie chcac tego robic... W glebi duszy domyslalem sie ze ona wie ze to nie ja kto mowi jej te ostre niemile rzeczy... tylko ten kto proboje pozbawic mnie przyjaciol... Wlasnie kim jest ten cien, kim jest ten typ siedzacy we mnie... No... To bylem ja w przeszlosci, nie byl on czlowiekiem byl... sam nie umiem okreslic czym, ale jedyne co moglem powiedziec to... Byl powiazany z podziemiem bo raczej nie wierze by mialo to powiazanie z czyms dobrym i zywym. Moje czlowieczenstwo moje uczucia zamieraly wewnatrz mnie choc ukrywalem to i tak to bylo widac z kolejnymi dniami... Tak moi przyjaciele szybko sie zorientowali, a szczegolnie Kyae, ktora znam najdluzej. Ludzki ja umieralem na oczach moich przyjaciol. Jednak tego jednego dnia, Cien pojawil sie przedemna i przed moimi przyjaciolmi pokazujac sie... Ja zaniemowilem, reszta niedowierzala i jedyne co powiedzial to "twoja ludzka sielanka sie konczy bedziesz tym czym miales byc od poczatku zanim cie cholerni ludzie splugawili, ale zanim to nastapi... Jak dobrze ze zebrales tu swoich przyjaciol lub oni cie tu sciagneli mam ulatwione zadanie" Mowil a po chwili zaatakowal moich przyjaciol z duza predkoscia. Bronili sie przed nim jednak sytuacja byla beznadziejna bo cien byl bardzo silny... Jednak nie uleglem temu uziemirniu cienia ktore mialo na mnie dzialac i mialem swoja wole. Myslalem wtedy ze uratuje ich... Uratuje swoich przyjaciol i wszystko bedzie dobrze... Tak nie bedzie. Cien mordowalna moich oczach moich przyjaciol, starajac sie zlamac moja ludzka psychike, ale nie poddalem sie i gdymial zabierac sie za Lyae i pozostalych zyjacych... Coz zaatakowalem go i zaczalem z nim walke, ale on gral na zwloke by sie zblizyc do moich przyjaciol i podczas tej walki-tanca idiotow mial ich zabic.. Gdy byl przy Kyae to natychmiast zaslonilem ja... Obrywajac za nia, przez co cien sie wystraszyl i zlapal sie za glowe. Ha, nie zamierzal mnie ranic, znaczy ranic mojego ciala. No to wtedy sie przeliczyl bo oslanialem Kyae przed nim oraz pozostalym kazalem uciekac, choc oni nie zamierzali uciekac a tym bardziej Kyae ktora miala w sobie ducha walki i nie zamierzala mnie tu zostawic samego... Ratunku jednak dla mnie nie bylo. Cien zaczal odpowiadac na moje ataki i trzymalem przyjaciol z dala od tego... Nie moglem przywrocic zycia tym co umarli ale zamierzalem utrzymac przy zyciu jeszcze zyjacych. Kyae prosila bym przestal ja bronic, ze sobie poradzi... Jednak ja czulem ze ten cien moglby jej wyrzadzic duze szkody, bo nie jest taki prosty do pokonania... W pewnym momencie gdy zamierzal przyjaciol atakowac poprostu pojawilem sie przed nim i zablokowalem atak swoja lanca, probowal sie przebic jednak mu nie pozwalalem a moje oczy? Z zielonych moich wlasnych, zrobily sie czerwone od moich uczuc. Odrzucilem go jakims cudem od przyjaciol i zaatakowalem nasze bronie zderzaly sie wydajac charakterystyczny brzdek  az w koncu przebilismy sie obydwoje widzialem niedowierzenie w oczach moich przyjaciol i usmiechnalem sie slabo mimo ze zazwyczaj sie nie usmiecham... Cien padl na ziemie martwy i rozpadal sie znikajac w gruncie, a co ze mna? Bylem jak zywy trup, zombie ktory jeszcze zyl mimo rany smiertelnej dla czlowieka, ale to nie dlugo trwalo gdy upadlem przy siedzacej Kyae, ktora najpewniej sie martwila ale to tez skrywala poczesci... Mimo wszystko przyblizyla sie wrac z przyjaciolmi i starala mi sie pomoc, a ja spogladalem sie na nich i zauwazyli zmiane koloru oczu.. Z zielonych na jasno niebieskie, elektryczne oczy nie zulem zbytnio bolu, zastanawialem sie czy to jest moja smierc... Zabilem siebie z przeszlosci, czy to znaczy ze teraz umre? Otoz nie. Lezalem z glowa na kolanach Kyae ktora starala sie mi pomoc i nie tylko ona. Zamknalem oczy i wzialem gleboki oddech, oczywiscie wiedzialem ze beda mnie regenerowac, ale cos we mnie sie zmienilo. Nie oddychalem normalnie, moje serce... Nie bilo. Faktycznie bylem martwy i zyjacy. W podswiadomosci slyszalem 'teraz jestes prawdziwym soba Hadesie' prychnalem mentalnie na te slowa no wlasnie Hades... Cien ktory zwalczylem, ktorybujawnil sie kim jest na koncu to byl wlasnie on. Hades byl w przeszlosci, dzis nie ma Hadesa... dzis jestem ja - Sekiyun. Otworzylem ponownie oczy zerkajac na Kyae i reszte ktora niewierzy w to co widzi po tym wszystkim, wewnetrznie ociupina czlowieczenstwa zostala ale to bylo zbyt male bym mogl byc w pelni ludzki... Kyae.. Zapewniala ze pomoze mi odzyskac chociaz odrobine czlowieczenstwa. Dorastalem z nia wiec nie moze zaakceptowac bezuczuciowego mnie mimo ze za zycia wylewny emocjonalnie nie bylem. Wiedzialem ze sie martwi o mnie choc nie okazywala tego zbyt mocno, a ja poprostu zerknalem na nia a potem usiadlem i pogladzilem po glowie na co zareagowala z tym swoim naburmuszeniem i pytaniem co ja odwalam, a ja nic nienodpowiedzialem, ale mogla sie domyslic ze to bylo "nie martw sie o mnie ze mna jest w porzadku". Od tego czasu musialem przyzwyczaic sie do wewnetrznej pustki, ktora wypelniali moi przyjaciele staralem sie pozostac najbardziej ludzki jak potrafie, ale to nie jest to co bylo kiedys.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #fanfiction