*16* Zmiana planu
– Dziękuję – Powiedziałem krótko. Nareszcie zacząłeś się do mnie odzywać. Poczułem ogromną ulgę, gdy mi wyjaśniłeś, co było powodem Twojego zachowania. Byłem za to nieco wściekły na Heart'a. Dunk znalazł informacje na ten temat, Heart był częściowo poltergeistem, tym złośliwym duszkiem, podobno on sam nie rozumiał, dlaczego stał się właśnie tym.
Spędziliśmy osobno zaledwie dwa dni, ale ja miałem wrażenie, że to wieczność! Och, Fourth, musisz wiedzieć, że to były dla mnie tortury! Na szczęście odzyskałem przyjaciela. Kiedy podałeś mi rękę na zgodę, powiedziałem:
– Jeśli już dostaję szansę trzymać kogoś za rękę, to nigdy jej łatwo nie puszczam, zapamiętaj to sobie. – I mrugnąłem do Ciebie okiem. Zapewne ukradłem ten tekst z jakiegoś filmu lub serialu, ale nie przejmowałem się tym, najważniejsze było odzyskanie Ciebie. Tego popołudnia dzięki Tobie porozmawiałem szczerze z Chen'em. Tak naprawdę wiedziałem o jego uczuciach i pamiętałem nasz pocałunek, ale udawałem, że nie pamiętam, żeby nie stracić przyjaciela. Joong nie jest złym człowiekiem, po prostu gdzieś w sercu czuję, że to nie on. Nie chciałem go zasmucać ani ranić, ale on stwierdził, że sobie poradzi. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko mu zaufać. Tylko że... Tylko że ja mam problemy z ufaniem ludziom.
Tamtego dnia zobaczyłem, że wychodzicie razem z budynku, w którym nagrywaliśmy nasz teledysk, a szło nam to bardzo opornie, atmosfera była napięta. Postanowiłem was śledzić, ale wy byliście tak pochłonięci rozmową, że nawet nie zauważyliście, że idę za Wami. Przykro mi było słuchać o sobie tego, co mówił Joong, ale przecież taka właśnie była prawda, przed nią nie ucieknę. Patrząc na mnie dzisiaj, słysząc mój wredny głos(taaaa, zdaję sobie sprawę z tego, że brzmię jak rozkapryszony bachor, przepraszam za to, chyba pora się zmienić), mój głośny śmiech i widząc mnie, który nie przejmuje się opinią innych, czy uwierzyłbyś, że kilka lat wcześniej ich opinia obchodziła mnie tak bardzo, że zacząłem głodówkę i ostatecznie wylądowałem w szpitalu?
P'Joong i P'Pond byli wtedy przy mnie, wspierali mnie, nie pozwolili mi się poddać. Dlatego, mimo iż nie wierzę w miłość, postanowiłem nie wtrącać się pomiędzy Pond'a i Phuwin'a. Mam wobec nich wielki dług, którego może nigdy nie spłacę. Gdyby nie oni, już by mnie nie było, Fourth...
Patrzę na Ciebie znad ekranu mojego laptopa, łapiesz mój wzrok, uśmiechasz się. Przed Tobą leżą rozłożone kartki dotyczące naszego teledysku.
– Postaram się lepiej – Obiecałeś mi kilka godzin wcześniej i naprawdę widzę, że się starasz. Siedzisz na poduszce na podłodze, na nosie masz okulary, a ja jestem tak zaskoczony tym widokiem, że na moment zapominam nawet, jak się nazywam. W okularach wyglądasz jak ktoś zupełnie inny, a kiedy dodatkowo nieudolnie usiłujesz wydmuchać balona z gumy, którą żujesz, jesteś jednocześnie uroczy i gorący. Jest w Tobie coś, co sprawia, że trochę się Ciebie boję, a jednocześnie chcę mieć Cię blisko. To zabawne.
– Co? – Pytasz wyczuwając, że Ci się przyglądam.
Przyłapany na gorącym uczynku odwracam wzrok.
– N-nie, to nic t-takiego – Jąkam się i czuję, że się czerwienię. Nie ma mowy, żebyś tego nie zauważył, ale nie wspominasz o tym. W ogóle niewiele mówisz, to inni wokół Ciebie dużo gadają, Ty zazwyczaj tylko przysłuchujesz się temu, co mamy Ci do powiedzenia. To byłoby nawet urocze, gdyby nie irytujący fragment tego polegający na tym, że ja też chcę usłyszeć, o czym Ty myślisz.
– Okie dokie, panie Sherlock'u Holmesie, słyszałem, że miałeś jechać na wyścig Formuły 1 w Singapurze? – Jak zwykle zmieniasz temat, a ja jestem Ci za to wdzięczny. Czemu nazywasz mnie Sherlockiem?
Ale zaraz...
Skąd to wiesz?
Przerywam pisanie, by popatrzyć na Ciebie z ukosa. Śmiejesz się. Czyżbyś śmiał się ze mnie? A niech Ci będzie, śmiej się, z czego tylko chcesz się śmiać, byle tylko byś był szczęśliwy, reszta się nie liczy.
Odgarniasz opadające na czoło włosy. Denerwują Cię, są za długie. Zdejmujesz okulary i odkładasz je na łóżko obok. Cały Ty. Nigdy nie chce Ci się wstać i odłożyć swoich rzeczy na miejsce, zazwyczaj zostawiasz je gdzieś w pobliżu, a potem wszystkiego szukasz i zawsze wtedy twierdzisz, że przecież doskonale wiesz, gdzie co jest. To zabawne.
– Nie rób takiej głupkowatej miny, bo już ci tak zostanie – Śmiejesz się. Chwytam pustą kartkę papieru, gniotę ją w kulkę i rzucam w Twoim kierunku. Uchylasz się w ostatniej chwili i kulka papieru ląduje na naszym łóżku. – Oj daj spokój, Phuwin mi powiedział. Co zamierzasz z tym zrobić?
– Nic. Chciałbym jechać, ale nie mogę, bo mam zaplanowane kilka następnych tygodni, więc oczywiście zostaję tutaj. Czasem nienawidzę bycia dorosłym. Aż sam się sobie dziwię, że jako dzieciak tak bardzo nie mogłem się doczekać dorosłości.
W moim tonie głosu chyba przebrzmiewa jakaś gorycz, bo uśmiech znika z Twojej twarzy. Marszczysz czoło i stukając palcem wskazującym w usta zaczynasz się nad czymś zastanawiać. Po chwili potrząsasz głową i mówisz:
– Nie, coś przede mną ukrywasz. Na pewno nie zamierzasz się wymknąć?
– Na pewno. W przeciwieństwie do pewnego siedzącego w moim pokoju gamonia nie posiadam brata bliźniaka ani sobowtóra, który mógłby mnie zastąpić w pracy, podczas gdy ja będę się świetnie bawił na wyścigu w Singapurze.
– Eeeej! Ale to dlaczego nie powiedziałeś o tym P'Off'owi i P'Erin? Przecież mogliby się zgodzić na przesunięcie niektórych terminów.
– Obawiam się, że to niemożliwe. Zanim cię poznałem, byłem niezbyt grzecznym i na pewno nieposłusznym chłopcem, powiedzmy, że P'Erin straciła do mnie zaufanie.
– Chodzi ci o tą dramę, kiedy zniszczyłeś wszystkie próbki produktu, który miałeś reklamować i pojawiłeś się pijany na evencie?
Otwieram szeroko oczy. Szczęka opada mi do ziemi. Na chwilę tracę umiejętność mówienia. Po głowie tłucze mi się kilka nieznośnych myśli: „Skąd tyle o mnie wiesz? Śledziłeś mnie? Może jesteś moim stalkerem? Może nie ma żadnych duchów, żaden Heart nie istnieje, a to wszystko to Twój niecny, choć muszę przyznać, że genialny, plan?" A potem dociera do mnie, że to niemożliwe. Nie wydajesz się być złym człowiekiem, nie wyglądasz na kogoś, kto zaplanowałby coś takiego. Nie to, żebyś był jakimś głupkiem, czy coś, po prostu odnoszę wrażenie, że na to masz zbyt dobroduszne serce, ktoś taki jak Ty raczej nie potrafiłby wymyślić tak perfidnego i okrutnego planu.
Ty nie, ale może Twój brat bliźniak?
Gun?
Nigdy mi tak naprawdę o nim nie opowiadałeś. Wiem tylko, że wygląda tak jak Ty i że jesteście ze sobą bardzo blisko. Jesteś bardzo tajemniczy, skryty, gdy chodzi o Twoją rodzinę. Nic mi nie mówisz. A ja chciałbym wiedzieć więcej. Ty moją rodzinę znasz, więc to nie fair.
– No co znowu? – Pytasz.
Nie odpowiadam, nie umiem. Wpatruję się w Ciebie bez słowa.
Stalker?
Czy to możliwe? Wpuściłem do domu obcego chłopaka z powodu moich snów, ale co, jeśli te sny miały być ostrzeżeniem, żebym tego nie robił?
Wstajesz z podłogi, podchodzisz do mnie i klepiesz mnie po policzku. Dopiero wtedy przytomnieję.
– Hę? Ja wcale nie myślę, że jesteś moim stalkerem – Wymyka mi się, zanim zdążę to powstrzymać.
– Gem! Och głuptasie! Co też ci chodzi po głowie?! – Znowu śmiejesz się tak uroczo, tak wesoło, w kącikach Twoich oczu pojawiają się zmarszczki, nagle czuję, jakbym widział Cię z tak bliska po raz pierwszy. Masz kilka piegów na twarzy, w tym jeden na nosie. Zauważam, że nie masz na sobie makijażu, a mimo to Twoja cera jest taka idealna. W uchu masz kolczyk z literą N, czemu tego wcześniej nie dostrzegłem? Spoglądam na Twoje usta, są tak idealnie skrojone, zupełnie, jakby jakiś artysta uczynił z Ciebie swoje arcydzieło. Znów uderzasz mnie w twarz, tym razem na tyle mocno, że moja głowa mimowolnie odwraca się na bok. Płoszysz moje rozmarzone myśli. Może i dobrze i tak nic by z tego nie wyszło, zbyt mocno się od siebie różnimy.
– F-fourth? – Znów się jąkam. A niech to szlag! Wbijam wzrok w podłogę, ale nie pozwalasz mi na to. Podnosisz mój podbródek palcami, zmuszając mnie do spojrzenia Ci w oczy. Są piękne i wypełnione czymś, jakimś uczuciem, którego nie umiem nazwać. Na szczęście nie wydaje się, żeby to było coś negatywnego.
– Spójrz mi w oczy i posłuchaj. Gem, nie jestem i nigdy nie byłem niczyim stalkerem. Wiem o tobie tak dużo, ponieważ dużo rozmawiałem z twoimi braćmi i przyjaciółmi. Chciałem cię lepiej poznać, zanim zaczniemy ze sobą pracować. Jestem po twojej stronie.
I to mi wystarczy. Zaczynam Ci opowiadać o moim planie wyswatania Dunk'a z doktorem Khaotungiem. Od razu dostrzegasz dziury w moim planie.
– A czy doktor Khaotung w ogóle wie, co zamierzasz zrobić?
– No nie wie, bo gdyby wiedział, to by się nie zgodził.
– Właśnie o tym samym pomyślałem. I jak zamierzasz to zrobić, skoro nie będzie cię na miejscu?
– Już rozmawiałem o tym z Chen'em, pomoże mi.
– Wykorzystujesz to, że on cię lubi – Zwracasz moją uwagę na ten mały drobny szczegół. Nagle czuję się nieswojo. Dopiero teraz rozumiem, jak bardzo problematyczny jestem. I jest mi wstyd.
– Przepraszam – Szepczę cichutko. Ściskasz mnie za ramię.
– Ej, nie martw się. Nie zrobiłeś jeszcze nic złego. Ja tylko sądzę, że nie mamy prawa zmuszać nikogo do miłości. A co, jeśli Dunk i Khaotung nic do siebie nie poczują? Nie zmuszaj ich do tego.
– Ja tylko chciałem dać mojemu bratu szansę. Nawet nie wiesz, ile razy widziałem, jak ktoś go wykorzystywał i łamał mu serce. Doktor Khaotung to dobry człowiek, pomyślałem, że on nie zrani mojego brata.
– W porządku. Pomogę ci – Oferujesz mi pomoc, której się nie spodziewałem, a potem opowiadasz o tym, co Ty byś zrobił na moim miejscu. Pierwszy raz słyszę, jak mówisz tak dużo naraz. W Twoich oczach błyszczą wesołe iskierki, a ja zdaję sobie sprawę z tego, jak niewiele o Tobie tak naprawdę wiem.
Zmieniamy cały mój plan.
– Jeśli są dla siebie przeznaczeni, to uda im się bez naszej pomocy – Mówisz.
I nie ma już planu wyswatania Dunk'a z doktorem Khaotungiem, jest tylko plan wysłania naszych przyjaciół na zasłużone wakacje. Około północy wysyłam wiadomości do każdego z nich, do Pond'a, Joong'a, Phuwina i doktora Khaotung'a. Informuję ich o tym, że oddaję swój bilet mojemu bratu, Phuwinowi. Pond'a proszę, żeby się nim dobrze zaopiekował. Joong'owi wyjaśniam powody zmiany planu. I dopiero wtedy mogę zasnąć z czystym sumieniem i poczuciem, że zrobiłem coś dobrego.
🥰😭🤭🥰🤭🤭
Hejka Kochani!
I co myślicie? Może być taki rozdział? Już w następnym rozdziale poznamy First'a Kanaphana. Jesteście ciekawi jego historii? Bo ja bardzo jestem ciekawa, co los przygotował dla młodego kierowcy Formuły 1! 🏎️
Dziś jak widzicie, nieco krótszy rozdział od tych, które zazwyczaj piszę 😅 Mam nadzieję, że jest ok!
Miłego dnia Kochani!
~Annie
PS tak sobie myślę, że zrobię do tego jeszcze część drugą i obiecuję, że druga część będzie znacznie lepsza, ale na pewno do niej przydadzą Wam się chusteczki higieniczne!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro