Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

★ prolog

Teren Klanu Mokrych Brzegów, świt i delikatne promienie słońca przebijające się wśród cieni brzóz. A w tej scenerii kruczoczarny kocur zamiatający ogonem wyschniętą trawę. Duszne powietrze dawało o sobie znać i kocur ponownie odetchnął. Jego dumnie wypięta biała pierś zabarwiła się na pomarańczowo w blasku porannego słońca. 

– Bardziej gorącego miejsca nie znalazłeś, co? 

Kocur na chwilę wykrzywił pysk w grymasie irytacji słysząc ponownie ten chłodny głos. Jego bursztynowe oczy błysnęły niebezpiecznie, ale starał się nadal wyglądać spokojnie. Nie chciał przecież zrazić do siebie swojego przyszłego - być może - sprzymierzeńca. 

– Wybacz, Parująca Gwiazdo – przemówił w końcu, gdy już się duchowo uspokoił. – Pomyślałem...

– To nie myśl – przerwał mu gniewnie były przywódca. – Tylko mów czego znów potrzebujesz.

Kocur zdołał powstrzymać się od głośnego prychnięcia. Natomiast nie zdążył ugryźć się w język. 

– Znów?

Natychmiast pożałował tego co powiedział. Miał tylko „ grzecznie poprosić" ojca o niewielkie wsparcie tymczasem już go do siebie zraził. Były przywódca umarł niedługo po narodzinach syna, więc nigdy nie wywiązała się między nimi typowa relacja ojciec-syn. Widzieli się tak naprawdę tylko raz...

Od jego pytania zapadła między nimi dziwna cisza. Wojownik zadrżał lekko na ton głosu w następnej wypowiedzi byłego przywódcy. 

– Płonąca Czerni – zaczął przerażająco pustym głosem Parująca Gwiazda. – Ile czasu minęło od chwili, gdy błagałeś mnie o pomoc w złapaniu ryby?

Płonąca Czerń przełknął ślinę. Nie był pewny czy powinien odpowiedzieć czy lepiej siedzieć cicho i nie robić z siebie głupca. Zamiast tego potulnie położył uszy po sobie. Jak kociak wysłuchujący reprymendy ojca. Tak naprawdę, wszystko by się zgadzało, gdyby nie fakt, że Płonąca Czerń nie był już kociakiem.

– Dwadzieścia księżyców – Parująca Gwiazda nie pierwszy raz sam odpowiedział na własne pytanie. – Tyle czasu minęło odkąd przestałeś być żałosnym uczniem. Bo przestałeś nim być, prawda? 

Chłodne niebieskie oczy skierowały się prosto na profil Płonącej Czerni. Wojownik wiedział, że tym razem jego ojciec oczekuje odpowiedzi. Odpowiedział więc, uparcie nie odwracając swojego wzroku od gęsto rosnących brzóz naprzeciwko. 

– Tak – Z przestrachem usłyszał, że głos mu nieco zadrżał. Ale nawet jeśli były przywódca to zauważył postanowił tego nie skomentować. Pewnie chce jak najszybciej wracać do swojej zaśmierdłej Mrocznej Puszczy, pomyślał wojownik z przekąsem. A zaraz do niego dotarło, że przecież jego czeka po śmierci to samo. Cóż, wiele rzeczy wymaga poświęceń. 

– W takim razie, skoro nie jesteś już żałosnym uczniem potrzebującym pomocy w polowaniu – wysyczał Parująca Gwiazda. – Czego chcesz?

Płonąca Czerń po raz pierwszy tego poranka spojrzał bezpośrednio na kocura. Tak jak syn zapamiętał - Parująca Gwiazda miał długą lśniącą kruczoczarną sierść, którą z namaszczeniem codziennie pielęgnował. W porównaniu do niego Płonąca Czerń wyglądał jak czarna myszka. Wojownik miał krótkie futro i był raczej szczupły i drobnej postury, a jego ojciec był barczysty i masywnej budowy.

Młodszy kocur zmrużył oczy. Wiele razy już myślał nad tym jak przekonać ojca do swojego pomysłu. Z jednej strony może się wydawać, że to banalnie proste. W końcu były przywódca także miał za sobą niecne plany przejęcia lasu. Problem tkwił w tym, że niedługo po śmierci wrócił na „dobrą ścieżkę”. Już dawno nie wracał myślami do swojej przeszłości, która była skąpana we krwi i piskach umierających niewinnych kociaków. Trzymał się z dala nawet od swoich dawnych wspólników z Mrocznej Puszczy. Nawet od rodziny. Odizolował się kompletnie od wszystkiego co łączyło go z poprzednim życiem. Jedynymi łącznikami z nim była Bezgwiezdna Ziemia, na której utknął, oraz...

Jego własny syn, który urodził się dzień przed jego śmiercią. Kociak Płomyk odcisnął piętno w dawnym życiu Parującej Gwiazdy. Byłego przywódcę na zawsze już prześladowała myśl, że jego syn wyglądał jak jego mniejsza, żałosna, wyliniała wersja, jaką stał się gdy omamiły go złe duchy.

Dla Płonącej Czerni, który był tego świadom, póki co zostało tajemnicą dlaczego były przywódca zgodził się tu dziś przyjść. Może nękały go wyrzuty sumienia z powodu braku jakiejkolwiek więzi z synem. Ich ostatnie spotkanie odbyło się, gdy Płonąca Łapa miał problem z polowaniem podczas swojej oceny końcowej.

Wojownik w końcu przemówił, lecz tym razem jego głos nie drżał. Nabrał pewności, że Parująca Gwiazda ulegnie. Nagły powrót do przeszłości może nim pozytywnie wstrząsnąć, dzięki czemu były przywódca przejrzy w końcu na oczy – pomyślał chytrze Płonąca Czerń.

– Potrzebuję wsparcia podwładnych tobie kotów z Mrocznej Puszczy, ojcze.

Parująca Gwiazda drgnął nieznacznie na słowo „ojciec”.

– Ten las może być cały nasz – kontynuował wojownik melodyjnym głosem, nabierając coraz więcej śmiałości. – Moje koty znajdują się już w Klanie Ptasich Gniazd, niedługo Zmarznięta Gwiazda zostanie z niczym, a my będziemy mieć już połowę lasu.

Nie doceniasz Zmarzniętej Gwiazdy, Płonąca Czerni – pomyślał Parująca Gwiazda, wspominając starego przyjaciela. Ten klan jest silniejszy niż kiedykolwiek odkąd Zmarznięta Gwiazda objął władzę. Kilka twoich sierściuchów nigdy nie zdoła go obalić.

Płonąca Czerń ponownie zwrócił swój wzrok na ojca.

– Cały ten las będzie nasz – powtórzył z przekonaniem. – Wystarczy, że dasz mi pomocną łapę albo dwie. Czemu miałbyś odmówić? Dostałbyś to czego zawsze pragnąłeś.

Spojrzenie wojownika było niemal hipnotyczne. Parująca Gwiazda zaś spojrzał na niego z góry.

– Wiesz dlaczego odmawiam? – zaczął spokojnym głosem, a Płonąca Czerń wytrzeszczył oczy. – Bo ty oszalejesz z żądzy władzy, a ja będę z boku oglądał jak powoli wariujesz i przegrywasz. Nie chcę stracić takiego przedstawienia dla skrawka ziemi, która w Mrocznej Puszczy już mi się nie przyda.

Masywny kocur podniósł się i lekkim krokiem skierował się w głąb lasu.

– Jak już zwiariujesz to daj znać – rzucił na odchodne były przywódca. – Nawet nie wiesz z jaką chęcią przywitam cię na Bezgwiezdnej Ziemi, synu. – Ostatnie słowo wypowiedział z wyraźną odrazą.

Płonąca Czerń zasyczał cicho.

– Uwierz mi, ojcze, to nie ja oszaleję z żądzy władzy – wyszeptał, gdy kruczoczarna postać zniknęła wśród brzóz.

-★-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro