Rozdział 15 cz. 1
Cały pałac zdawał się oszalały przez panujące przygotowania. Służba uwijała się niczym w ukropie, ponieważ dziś wieczorem księżniczka Arisse oraz książę Orgorn mieli połączyć się na zawsze przed bogami. Gdziekolwiek nie poszłaby Catriona, czuła na sobie niezadowolone spojrzenia.
Pojmowała, że to ważny dzień nie tylko dla przyszłej pary królewskiej, lecz również dla całego ludu. Od Arisse dowiedziała się, iż prości, niezamożni ludzie również świętowali zaślubiny młodej pary. Wychodzili na ulice, tańczyli, a po zachodzie słońca składali bogom modły oraz ofiary. Wówczas również wszyscy pozwalali wznieść się ręcznie robionym lampionom w niebo. Miało to zapewnić parze królewskiej szczęśliwą przyszłość.
Catriona rozmyślała o tym, że w Husanie wyglądało to zupełnie inaczej. Ślub w dynastiach królewskich był wydarzeniem narodowym tak jak w Saraenie, lecz zwykle od razu po uroczystości następowała koronacja. Po niej zwykle odbywał się turniej, który stanowił rozrywkę dla arystokracji. Dopiero potem udawano się na wystawną ucztę wraz z tańcami.
W Husanie ślub w wyższych warstwach społecznych nie był sprawą miłości i głębszych uczuć. Niewiele osób z zamożnych, znanych rodów mogło zaznać szczęścia. Zazwyczaj to głowa dynastii podejmowała decyzje o małżeństwie, a córki czy synowie nie mieli możliwości przeciwstawienia się mu. Catriona czuła ulgę, że mogła samodzielnie podejmować decyzję i nie musiała słuchać niczyich rozkazów.
Czasem brakowało jej miłości i zastanawiała się, jakby to było mieć rodzinę. Samotność doskwierała jej coraz bardziej. Z drugiej strony nie była jednak pewna, czy była w stanie pokochać kogokolwiek. Miała również świadomość, że małżeństwo najprawdopodobniej wykluczyłoby ją z pozycji generała. Nie miała pojęcia, kim miałaby być bez odznaki. Wojna w pewien niezrozumiały sposób stanowiła sens jej życia. Walkę za ojczyznę stawiała ponad wszystko inne i kobieta wiedziała, że nie umiałaby inaczej. Porzucić armię, oznaczałoby dla niej utratę siebie samej. Podjęła walkę w słusznej sprawie, więc nie powinna była mieć wątpliwości.
Otrząsnęła się z marazmu, wyrzucając sobie, że znów analizowała panującą sytuację. To wszystko było dla niej zwyczajnie trudne. Zdawać by się mogło, że jako pierwszy generał Husanu była niezniszczalna. Niestety, prawda wyglądała inaczej. Człowiek na zawsze pozostanie tylko człowiekiem i będzie miał słabości.
Praktycznie wbiegła po schodach, nie zważając na oburzone spojrzenia przechodzącej służby. Nigdy nie przejmowała się zbytnio opinią innych, a obecnie to była ostatnia rzecz, którą należało się martwić.
Otworzyła drzwi do swej komnaty. Ku jej zaskoczeniu na łóżku siedział Kieran. Zdumienie prędko zamieniło się w irytację. Na widok Catriony Kieran podniósł się.
- Nie zapraszałam cię tu - rzekła chłodno, wpatrując się w niego uważnie. Mężczyzna wyglądał, jak gdyby zupełnie nie ruszała go jej złość. Uśmiechnął się tylko w charakterystyczny dla siebie sposób, co sprawiło, że Catriona zacisnęła wargi. Kieran spojrzał na nią drwiąco.
- Właśnie dlatego tu przyszedłem. - Catriona na te słowa założyła dłonie na piersi. - Spokojnie, pragnę tylko o coś zapytać. Jeśli wtedy nadal będziesz chciała, bym zniknął ci z oczu, to tak uczynię. - Catriona uniosła brew, po czym niemal niezauważalnie skinęła głową. - Pójdź ze mną na bal.
- Sądziłam, iż to miało być pytanie. A na przyszłość dowiedz się, że nie wykonuję cudzych rozkazów. Nigdy. - Jej głos zdolny był by ciąć powietrze. Gdyby kto inny znajdował się w komnacie z pewnością wycofałby się jak najszybciej. Jednakże dla Kierana to była świetna zabawa i wyzwanie. Podszedł do niej na tyle na ile mu pozwoliła.
- W takim wypadku zróbmy inaczej. Ty pójdziesz ze mną na bal, a ja w zamian nie będę podważać tego, że to ty jesteś dowódcą wyprawy. Co powiesz? - Kobieta zmrużyła oczy, zastanawiając się nad jego propozycją.
- Masz świadomość, że nie muszę się na to zgadzać? Bez problemu pokazałabym ci, gdzie twoje miejsce. - Ta gra w kotka i myszkę zaczynała ją coraz bardziej bawić i tylko dlatego zrezygnowała z natychmiastowego wyrzucenia go z pomieszczenia. Przyjemnym było wiedzieć, że to ona rozdawała karty.
- Jesteś pewna, że tak by się stało? - W tym momencie mocno przyciągnął ją do siebie. Stykali się ciałami i Kieran czuł od kobiety zapach wanilii oraz silnych olejków. Zupełnie go to odurzyło i najchętniej zostałby tutaj z nią. Widział, że jej oddech przyspieszył, co dodało mu nadziei na to, że sprawa nie była jeszcze przesądzona. Po chwili jednak Catriona uśmiechnęła się do niego drapieżnie i z całej siły nadepnęła mu na stopę. Mężczyzna ledwo stłumił tok przekleństw.
- Nie wierzę, że jesteś tak pewny siebie. Zapomniałeś, że ja nie jestem pierwszą lepszą, która popada w zauroczenie kimś takim. - Patrzyła mu się w oczy po trosze rozbawiona, po trosze zła. Catriona musiała przyznać, że była dumna z siebie.
Ledwo znała Kierana, a najwidoczniej był mężczyzną, który nie rozumiał słowa „nie". A Catriona nie znosiła, gdy ktoś naruszał jej przestrzeń osobistą i podważał jej zdanie. Musiała pokazać mu, gdzie było jego miejsce i wyznaczyć jasne granice. W każdej relacji to ona była osobą dominującą, która dyktowała rytm i nie przywykła do tego, by ktokolwiek to zmieniał.
- Dlaczego tak bardzo ci zależy? - Catriona zmarszczyła brwi. Była świadoma swej urody i tego, jak działała ona na mężczyzn. Jednakże w Srebrnej Twierdzy było wiele urodziwych dwórek, które wręcz marzyły o Kieranie i jego uwadze.
- Widzisz, wbrew pozorom jesteśmy do siebie podobni...
- Nie waż się obrażać mnie w ten sposób - przerwała mu natychmiast. Usiadła przy toaletce, aby założyć szmaragdową kolię.
- Oboje uwielbiamy niebezpieczeństwo oraz walkę, jesteśmy zawzięci. Sięgamy po to, czego chcemy, a gdy nie możemy dostać tego w swe ręce, gniew przyćmiewa wszystko inne. - Catriona znieruchomiała, gdy zbliżył się do niej i pomógł jej z zapięciem naszyjnika. W tym, co powiedział, kryło się więcej niż szczypta prawdy.
Jej serce zaczęło bić szybciej. W jej myślach zapanował chaos. Przez chwilę pomyślała, że może powinna się zgodzić na jego propozycję i zobaczyć, jak rozwinie się dalej ich relacja. Niby nic nie stało na przeszkodzie, a jednak... Wstydziła się tego, lecz obawiała się. Bała się, że znów zostanie skrzywdzona i porzucona. Lękała się, że na powrót będzie musiała przyzwyczajać się do samotności.
Zdawała sobie sprawę, iż każdy, kto ją znał, widział ją jako silną i niekiedy zimną, zadufaną w sobie kobietę. Zapewne byłaby zupełnie inna, gdyby nie złamane w przeszłości serce. Szczerze pragnęła widzieć w Kieranie dobro. Patrząc mu w oczy, miała wrażenie, że nie był na wskroś zły. Jednakże on zapewne traktowałby ich relacje jako niezobowiązującą, a ona by tak nie potrafiła.
- Jeden bal. O nic więcej nie proszę. - Jego niski głos przerwał milczenie. Catriona pokręciła głową ze zrezygnowaniem. Miała dość tej rozmowy i już widziała, że znalazła się na przegranej pozycji.
- Zgadzam się. I spraw, bym tego nie pożałowała - rzekła spokojnie kobieta, poprawiając włosy. Nie mógł dostrzec, że poświęcała mu więcej uwagi, niż by się wydawało.
- Żadna nie żałuje. Nigdy - szepnął jej uwodzicielsko do ucha. Gdyby nie to, że natychmiast opuścił jej komnaty, nie powstrzymałaby się przed spoliczkowaniem go.
Złapała się dłonią za skroń, zastanawiając się, dlaczego to zrobiła. Po co jej to było? Chyba po to, by mieć do kogo usta otworzyć na balu. Zapewne jeśli zdecydowałaby się iść sama, spędziłaby ten wieczór z winem, które będzie lało się strumieniami.
Sceptycznie przyjrzała się swemu odbiciu w lustrze. Przypomniały jej się słowa ciotki - „Dziewczęta, które grzeszą urodą, zawsze mają łatwiej w życiu“. Teraz miała świadomość, że to nieprawda, poza tym czasem to tylko wszystko utrudniało. Kobiecie, która nie wyróżniałaby się z tłumu, lud wybaczyłby, że woli służyć w armii. A ktoś taki jak ona zwykle stawał się obiektem drwin, zazdrości i całkowitego niezrozumienia. Poza Husanem kobiety gardziły nią i zazdrościły tego, że sama mogła decydować o sobie i była niezależna. Mężczyźni, którzy dopiero ją poznali nie potrafili zrozumieć, dlaczego kobieta stała się generałem i nie wierzyli w jej umiejętności walki, póki nie poczuli ich na sobie.
Gdy król Dallas zaproponował jej pozycję generała, jeden z wojowników zakwestionował to i zasugerował, że ich znajomość musiała być niemoralna. Catriona wyzwała go na pojedynek. Prawo pojedynków w Husanie dopuszczało okrucieństwo. Kobieta zwyciężyła, lecz wojak stracił rękę. Od tamtej pory nigdy więcej nie podważał tego, co rzekła kobieta. A jego żona była zachwycona jego jakże cudowną przemianą.
Kręcąc głową, odegrała wspomnienia. Ostatecznie Catriona wezwała dzwoneczkiem Bellonę. Służka jako osoba nader obowiązkowa i pracowita już po chwili zapukała do drzwi. Jasnowłosa wpuściła ją.
- Witaj, Bellono. Właściwie nie wezwałam cię, bo potrzebuję, byś zrobiła coś dla mnie... Chcę się czegoś dowiedzieć, a wierzę, że jako służąca widzisz więcej niż osoby na wyższych szczeblach. Jaki właściwie jest Kieran? - Bellona wpatrywała się w nią ze zdziwieniem.
- Czy dałaś mu się omotać, Catriono? - zapytała z nutą ostrożności w głosie, by jej nie urazić. Wojowniczka żachnęła się. Czuła się zażenowana, ale równocześnie nie mogła nic poradzić na swoją ciekawość.
- Nie. Potrzebuję o nim jak najwięcej informacji. Ciągle mnie nachodzi, przypadkiem na mnie wpada i wiem dobrze, czego ode mnie oczekuje. Jednak ja nie należę do tego rodzaju kobiet - odparła Catriona. - Pragnę wiedzieć, czego się spodziewać.
Bellona pokiwała głową ze zrozumieniem. Przez chwilę zastanawiała się, co powinna była powiedzieć.
- Jest dobrym wojownikiem, to nie podlega dyskusji. Sławę jednak zawdzięcza swym licznym, jak się domyślasz, romansom. Musisz wiedzieć, że chodzą plotki, że nie zawsze taki był. Podobno parę lat temu miał narzeczoną. Bardzo ją kochał i cenił ją ponad wszystko. Była dla niego całym światem.
Catriona nagle poczuła, jak chłód przeszył jej ciało. Ciężko było jej uwierzyć w to, co usłyszała. Nie potrafiła wyobrazić sobie Kierana, który był wierny jednej kobiecie i wpatrzony w nią. Jeśli to była prawda, to może niesłusznie oceniła Kierana.
- Co się stało z jego narzeczoną...? - spytała nie bez pewnego wahania. Domyślała się, że ich miłość nie zakończyła się szczęśliwie.
- Jego narzeczona wcale nie była takim aniołem, jak mu się zdawało. Zdradzała go na prawo i lewo, co wyszło na jaw na jednym z przyjęć. Upokorzyła go, ale to było nic. - Catriona patrzyła na nią wyczekująco. - Ona złamała mu serce. Kochał ją jak nic innego, był nawet gotów porzucić armię Saraenu. Zaręczyny rzecz jasna odwołano natychmiast, a Kieran wyjechał ze Srebrnej Twierdzy i przez dwa lata się tu nie pojawił. Ja sama jednak nie znam prawdy, ponieważ wówczas jeszcze nie służyłam rodowi królewskiemu. Prawdę może znać za to Orgorn, wszak to jego najbliższy kompan.
Wojowniczka była w stanie uwierzyć w to, co powiedziała służka. To wyjaśniało, dlaczego Kieran miał tyle romansów i nie chciał się wiązać. Tak jak ona mógł obawiać się złamanego serca i samotności, dlatego nie przywiązywał się do żadnej kobiety. Jeśli to okazałoby się prawdą, to rzeczywiście byli do siebie podobni bardziej, niż sądziła początkowo Catriona.
- Zostawię cię - powiedziała służka, po czym wyszła z pomieszczenia.
Obecnie Catriona miała w głowie jeszcze większy mętlik niż wcześniej, choć uważała to za niemożliwe. Widocznie ani ona ani Kieran nie mieli szczęścia w miłości i unikali jej jak ognia. Skąd jednak miała wiedzieć, czy to wszystko prawda? Mogłaby zapytać Orgorna, lecz wolała tego uniknąć.
Po kilku minutach, a może godzinach do jej komnat wszedł Kieran. Catriona natychmiast zwróciła ku niemu wzrok.
- Oczywiście, nie mogłeś zapukać. - rzekła z przekąsem. Poza tym, która to godzina? - spytała, marszcząc brwi.
- Wczesna. Zmieniając temat, to muszę przyznać, że wyglądasz jeszcze piękniej - przyznał z uznaniem, widząc ją w długiej do ziemi sukni z rozcięciem do uda. Nie zamierzała stosować się do konwenansów ponaujcauch w Saraenie, tym bardziej, że niedługo i tak miała opuścić Srebrną Twierdzę.
- Dziękuję, choć mam wrażenie, że mój strój wzbudzi ogólne zniesmaczenie. W Saraenie łatwiej o złamanie zasad etykiety niż w Husanie. Ale to nieważne. - Machnęła dłonią, a mężczyzna spojrzał na nią z podziwem. Nie znał kobiety, która tak otwarcie sprzeciwiałaby się ogólnie przyjętym zasadom. - Właściwie, gdzie odbyć ma się ślub?
- W świątyni Azer, to niedaleko. Powozy zajadą za jakieś piętnaście minut - powiedział, po czym przez chwilę się nad czymś zastanawiał.
- Coś nie tak? - zapytała z niezrozumieniem kobieta.
- Mam nadzieję, że weźmiesz ze sobą broń. - W jego głosie brzmiała autentyczna powaga. Błękitnooka zerknęła na niego z pobłażaniem i odsłoniła sztylet przymocowany paskiem do pończochy. Kieran uśmiechnął się szelmowsko i pokiwał rozbawiony głową.
- Nigdzie nie ruszam się bez broni - rzekła, powstrzymując mimowolny uśmiech. - Jako generał niemal wszędzie doszukuję się niebezpieczeństwa... - Na te słowa Kieran spojrzał jej prosto w oczy z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Catriona odchrząknęła, czując, iż powiedziała za dużo.
- Zdaje mi się, że chyba powinniśmy już iść - stwierdziła kobieta.
Prędko przemierzali korytarze, aż dotarli do ogromnych drzwi frontowych. Rzeczywiście, przed Srebrną Twierdzą czekało już kilkanaście biało-błękitnych powozów. Catriona zdołała zauważyć w oddali Widara wraz z Searą.
Jazda nie trwała długo i odbyła się w ciszy. Gdy stangret otworzył przed nimi drzwiczki karety, pierwszy wysiadł Kieran. Podał dłoń Catrionie, na co zareagowała cichym prychnięciem, lecz przyjęła ją.
Na wzniesieniu znajdowała się wysoką budowla z wieloma strzelistymi wieżami. Z zewnątrz nie wyróżniała się ona niczym szczególnym, lecz właśnie taki był zamysł. To wnętrze miało ukazywać całe piękno. Przekroczywszy próg, Catrionie zaparło dech. Świątynia była zachowana w jasnych barwach takich jak beż, biel, zieleń oraz turkus. Ściany zdobiły mozaiki oraz płaskorzeźby, które ukazywały mity. Sufit zaś cały był zapełniony przez barwne freski, namalowane przez najlepszych artystów. To ołtarz jednak najbardziej przyciągał wzrok. Leżały na nim płatki różnych kwiatów - od róż, po jievien, jeden z rzadszych gatunków, rosnących wyłącznie w Saraenie. Przy suficie unosiły się białe oraz złote lampiony. Jako że miał się odbyć ślub królewski, przybyli musieli stać, drewniane ławy zostały więc wyniesione.
Mężczyzna widząc, jak Catriona rozgląda się wokół z ciekawością, uniósł pytająco brew.
- Tylko raz byłam w świątyni. Na pożegnaniu moich rodziców - wyjaśniła z żalem. - Od tamtej pory nie ufam bogom i nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.
Kieran w odpowiedzi tylko skinął głową, ponieważ do świątyni wszedł Orgorn, a wszyscy oczekiwali na rozpoczęcie ceremonii.
Kapłanka nadeszła chwilę potem. Rozbrzmiała cicha, nastrojowa muzyka. Kiedy drzwi ponownie otworzyły się, Catriona obejrzała się za siebie. Do środka wkroczyła Arisse wraz z matką, która prowadziła ją do ołtarza. Księżniczka kroczyła z dumnie podniesioną głową, gotowa zmierzyć się ze swym losem. Na jej twarzy jednak widniał lekki uśmiech, co mogło być zapowiedzią szczęśliwej przyszłości pary młodej. Wyglądała szczególnie pięknie w białej do ziemi sukni, która gdzieniegdzie lśniła złotem.
Kobieta odwróciła się do Orgorna. Stał wyprostowany i wpatrywał się w swą przyszłą małżonkę jak w zwierciadło. Catriona zacisnęła wargi. W jego oczach wyraźnie malowały się uczucia, które z czasem przekształcą się w głęboką, pełną oddania miłość. Catriona była przekonana, że odnajdą ze sobą szczęście. Jednakże musiała przyznać, że w głębi swego serca ukłuła ją zazdrość. Zazdrość spowodowana tym, że nikt w ten sposób nie patrzył na nią. Jakby istniała tylko ona i była wszystkim.
Gdy dotarły do ołtarza, księżna Irella objęła mocno córkę, po czym symbolicznie podała księciu dłoń Arisse i cofnęła się do tyłu. Kapłanka obwiązała ich ręce złotą wstęgą, która miała na zawsze ich ze sobą związać.
- Zebraliśmy się tu dzisiaj, aby być świadkami zaślubin księżniczki Arisse Sile z Fidylli oraz księcia Orgorna Cadana z Saraenu. - Jej gromki głos poniósł się echem. - Błagamy Azer, która jest boginią małżeństwa o pomyślność dla nich i szczęśliwy byt.
- Błagamy Azer o pomyślność dla nich i szczęśliwy byt - powtórzyli goście chórem.
- Czy ty, Arisse przysięgasz trwać przy swym małżonku do końca swych dni? Czy przysięgasz być dobrą żoną, wierną i lojalną?
- Przysięgam to na me serce, życie oraz ojczyznę. Póki los nie zabierze mnie za rzekę Carenn - rzekła uroczyście, a jej głos był pewny. Wpatrywała się w Orgorna z delikatnym uśmiechem, który odwzajemnił.
- A czy ty, Orgornie przysiegasz trwać przy swej małżonce? Czy przysięgasz być dobrym mężem, opiekuńczym i wiernym? - powtórzyła formułkę kapłanka.
- Przysięgam to na me serce, życie oraz ojczyznę. Póki los nie zabierze mnie za rzekę Carenn.
Pod wpływem słów Arisse oraz Orgorna wstęga poczęła promieniować błękitnym światłem, aż otoczyła nowożeńców. Według wiary było to błogosławieństwo pochodzące od bogów, ale rzadko pojawiało się w widocznej formie. Po sali przebiegł szum zachwytu. Światło uniosło się do góry, rozpraszając się i stając ledwie pyłkami.
- Ogłaszam was zatem mężem i żoną! - zawołała radośnie kapłanka bogini Azer, klaszcząc w dłonie. -Niech Azer was prowadzi. Możesz pocałować swą żonę, Wasza Wysokość.
Catriona wraz z Kieranem stała tak, że widziała twarz Arisse, która spłonęła rumieńcem. Orgorn przyciągnął ją do siebie i pocałował niepewnie, ale czule. Zebrani zaczęli bić brawo. Gdy nowożeńcy oderwali się od siebie, Orgorn złapał dłoń Arisse w swoją i jako pierwsi skierowali się do wyjścia.
- Co myślisz o ceremonii? - zapytał zaciekawiony Kieran. Przez większość zaślubin skupiał się na Catrionie zamiast na samej ceremonii. Catriona całkowicie go dezorientowała i nie był w stanie zmusić się do skupienia na przyjacielu i jego ukochanej.
- W Saraenie panują zupełnie inne tradycje niż w Husanie, jak z pewnością już się domyśliłeś. Nigdy nie widziałam takiego ślubu. - Starała się ukrywać kotłujące się w niej emocje, ale nie miała pewności, czy jej się udało. - Zwykle magia napawa mnie niepokojem i lękiem, lecz muszę przyznać, że to było piękne. - Na te słowa mężczyzna posłał jej uśmiech.
- Jednak prawdziwa zabawa dopiero się rozpocznie. Królewskie wesele oznacza mnóstwo wina oraz tańca. Liczę na to, że umiesz tańczyć - stwierdził złośliwie. Catriona spojrzała na niego urażona.
- Nie martw się o to. Nie raz i nie dwa bywałam na dworze królewskim, zaufaj mi. - Kieran parsknął śmiechem.
- Nie wiem, czy mogę ci zaufać... - powiedział ostrożnie.
- Zatem mamy ten sam problem - stwierdziła niby żartobliwie kobieta. Catriona poczuła się bardziej pewna, gdy Kieran również przyznał się do swych obaw.
Podróż powrotna do pałacu upłynęła im prędko. Kiedy weszli do Sali Balowej, była ona zupełnie odmieniona. Podłoga oraz ogromne okna lśniły czystością. Stare, kryształowe żyrandole rozświetlały pomieszczenie, zaś przy ścianach stało kilkanaście zastawionych wykwintnymi potrawami stołów.
Byli jednymi z pierwszych, którzy przybyli, więc sala dopiero co się zapełniała. Król Widar wraz z królową Searą zdążyli już zająć należne im miejsca na tronach i każdy podchodził, by powitać ich i złożyć wyrazy szacunku. Kieran złapał za rękę Catrionę i pociągnął ją w tamtym kierunku. Obydwoje skłonili się przed władcami, jak nakazywał zwyczaj.
- Witajcie w tym jakże cudownym dniu. Tuszę, iż będziecie się dobrze bawić - powiedział z szerokim uśmiechem władca. Musiał być zadowolony z korzystnego dla Saraenu małżeństwa.
- Dziękujemy, Wasze Wysokości za ciepłe przyjęcie i za to, że możemy być tu dziś - odezwał się Kieran spokojnie.
- Idźcie i świętujcie - polecił władca. Catriona oraz Kieran skinęli głowami w podzięce.
Najpierw goście siadali przy stołach, jak nakazywała tradycja. Dopiero potem taniec rozpoczynali nowożeńcy i goście mogli się przyłączyć. Po tym, jak wszyscy zajęli miejsca przy stołach, rozpoczęły się rozmowy, dało się także usłyszeć śmiech. Gdzie by nie spojrzeć, panowała atmosfera ogólnej radosności. Książę Orgorn odchrzaknął i stuknął łyżeczką kilka razy o szklany kielich, aby zwrócić na siebie uwagę.
- Witam was w niezwykle wyjątkowym dla mnie dniu. - Rozejrzał się po obecnych. - Cieszę się, że możecie być tu ze mną i świętować szczęście moje oraz mojej małżonki. A teraz wesele czas rozpocząć! - Odpowiedziała mu salwa braw.
Orgorn oraz Arisse wstali, by rozpocząć tańce. Książę ucałował jej dłoń i zabrzmiała muzyka. Chwycił ją w talii, ona położyła swe dłonie na jego ramionach. Catriona wpatrywała się w nich niczym zaczarowana. Zdawała sobie sprawę, że to głupie i powinna była przestać, lecz nie potrafiła. Dopiero, gdy Kieran położył jej dłoń na ramieniu wyrwała się z zadumy.
- Catriono, znowu wyglądasz, jakby coś się stało. Ale tym razem nie spytam, czy wszystko dobrze, gdyż wyraźnie pokazałaś, że nie lubisz troski.
- Masz rację. Nie znoszę, gdy ktoś się o mnie troszczy. Wiem, że jeśli ktoś powinien się o mnie martwić to tylko ja sama. - Catriona roześmiała się, a w jej oczach po raz pierwszy odkąd poznał ją Kieran, rozbłysły iskierki radości.
- Masz cudowny śmiech - stwierdził mężczyzna, zaciągając ją na parkiet. - Rzadko się śmiejesz, ale nie rozumiem, dlaczego. - Kiedy przyciągnął ją do siebie, Catrionę przeszedł przyjemny dreszcz. Spojrzała na niego.
- To skomplikowane i wiąże się z moją przeszłością, o której nie chcę wspominać - W jej głosie pojawiła się ostra nuta, ale Kieran zdołał dojrzeć w oczach Catriony smutek.
- W takim razie na tę noc oboje zapominamy o przeszłości - zaproponował z uśmiechem, za którym także czaił się smutek i cierpienie.
Catriona miała wrażenie, że ta noc mogła wiele zmienić w ich relacji. Zdecydowała się więc zrobić to, co on. Żyć chwilą obecną i nie pozwolić, aby wspomnienia to zrujnowały.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro