Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Zamknęłam swoją szafkę i westchnęłam, jeszcze tylko w-f i koniec. Chciałam już odejść w stronę sali gimnastycznej, ale kątem oka zauważyłam jakieś zbiegowisko, które przykuło moją uwagę. Podeszłam, zobaczyć co się dzieje, tłum tworzył koło a na środku stały Angela i Karolina. Dokładnie te same co wczoraj zniszczyły moją bluzkę. Na początku nie rozumiałam, co się dzieje, dopóki nie zauważyłam, w jakim stanie są ich ubrania. Całe poszarpane, brudne i w dziurach. Wyglądały nawet gorzej niż ja wczoraj. Angela przeciągnęła wściekłym spojrzeniem po grupie i zatrzymała wzrok na mnie, a ja wiedziałam, że już nie ma ucieczki.

- TY!- wydarła się, podchodząc do mnie. Próbowałam się wycofać, ale w takim tłumie było to niemożliwe. Jak to, że przed nią tłum się rozsuwa, a mnie nie chcą wypuścić? Dziewczyny szybko do mnie dotarły.

- ty go na nas nasłałaś!! - darła się. A ja patrzyłam zdezorientowana to na jedną to na drugą. - co?- ja bym miała kogoś na nie nasłać. Pff.. Ciekawe kto by chciał mi pomóc? Dwie plastikowe lalki przekrzykiwały się w darciu na mnie, a ja nagle wybucham śmiechem. Wszyscy do koła zamilkli, patrząc na mnie jak na wariatkę. Ja nadal się śmiałam widać ich miny i trzymając się za brzuch. Ludzie co za cyrk, patrzyłam na nie a one w podartych ciuchach i w rozmazanych makijażach nie były już takie groźne. Bo bez swoich tapet były to tylko zwykłe dziewczyny, podobne do mnie.

- I z czego tak rżysz? - prychnęła Karolina, niestety musiała jeszcze trochę poczekać, nim dostała odpowiedzi.

- po pierwsze: z tego, że karma wraca. Po drugie: ciekawe kogo miałabym posłać. Nie moja wina, że tym razem zadarłaś z kimś, kto się wam odpowiednio odgryzł- powiedziałam nadal rozbawiona. Przepchnęłam się przez ludzi z zamiarem ominięcia tej dwójki. Lecz one zaszły mi drogę.

- powiedział, cytuję ,, jeżeli jeszcze raz dowiem się, że coś zrobiliście Katerine, skończy się to dla was o wiele gorzej"!!- poczułam się jak spoliczkowana. Mój podglądacz stanął w mojej obronie? Nie! To nie dorzecze!

- Wow choć raz zapamiętałaś, co ktoś do Ciebie mówi- prychnęłam. Po grupie przeszedł szmer zaskoczenia, zirytowana odwróciłam się do nich.

- No co?! Mnie wczoraj fajnie się robiło zdjęcia na wpół rozdartym swetrze? A teraz to oczywiście nikt nie żartuje!- krzyknęłam, a tłum zaczął się gwałtownie przerzedzać. Szybkim krokiem odpaliłam się od tego miejsca. Ukryłam się za salą gdzie, uczniowie często przychodzą, by zapalić. Na szczęście teraz było tam pusto, wyjęłam telefon i przez chwilę patrzyłam na czarny ekran. Dobra z jednym problem sobie poradziłam czas na drugi. Dasz radę Katerina! Nacisnęłam małą słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, a może mu się znudziło i da mi święty spokój. Przy trzecim chciałam się już rozłączyć, kiedy on odebrał.

- Ho Ho zapisze sobie tę datę w kalendarzu, moją księżniczka sama do mnie zadzwoniła- rozległo się z drugiej strony słuchawki, na pewno męski głos.

- Masz mnie tak nie nazywać i poraz ostatni mówię, że albo się odwalisz, albo idę z tym na policję i zgłaszam nękanie!- warknęłam.

- he he już ci mówiłem, policja mi nic nie zrobi, księżniczko.- podkreślił ostatnie słowo.- a tak swoją drogą masz piękny uśmiech, mówił Ci to ktoś?- mówił wyraźnie rozbawiony, a ja znowu poczułam strach, że znowu mnie mógł gdzieś widzieć.

- choć raz miej odwagę i pokaż się!- krzyknęłam do słuchawki.

- złość piękności szkodzi, poza tym jeszcze za wcześnie- powiedział ze spokojem. A ja na chwilę zamarłam, że co?

- n....na co za wcześnie? - zajakałam się czując, jak blednę.

-na nasze spotkanie, oczywiście- serce mi przyspieszyło.

- skończ te swoje gierki i zostaw mnie- wyszeptałam- nie chcę być twoją ofiarą.-

- Nie jesteś moją ofiarą, tylko moją księżniczką, ile razy mam ci powtarzać, że ja Ci nic nie zrobię? - zapytał, a mi się wydaje, że mówi to z nie naturalnym spokojem.

- Czemu... Dlaczego ja?!- ręce zaczęły mi dygotać.

- Nie.... Proszę, nie bój się.- czy mi się wydaje, czy w jego tonie wyczułam lęk? Nie to niemożliwe. - Nie ma jednego konkretnego powodu, dlaczego ty, gdybym miał Ci wymienić wszystkie, to by nam dnia nie starczyło. Po prostu jesteś taka mądra, piękna i wyjątkowa, a masz takie nieszczęśliwe życie. Rodzice. Szkoła. Starszy brat....-

- przestań!- wydałam się gwałtownie, w tym momencie zaczął on bardzo drażliwy temat dla mnie. - to ty tak urządziłeś tamte dziewczyny?

- nikt nie ma prawa Cię krzywdzić, księżniczko. Rozumiesz? - nie zaczekał na odpowiedź i się rozłączył.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro