1.
- Szlag!- wyszeptałem sam do siebie, gdy zauważyłem odjeżdżający autobus. Za chwilę mam pierwsze zajęcia, a najbliższy będzie tu dopiero za piętnaście minut.
Do wyboru miałem dwie opcje. Pierwsza z nich to, że poczekałbym na kolejny autobus, przez co poraz kolejny nie pojawił bym się na pierwszej lekcji. Innym rozwiązaniem było najszybsze przebiegnięcie połowy miasta. Spóźniłbym się, ale chociaż pojawiłbym się na lekcji. Pierwsza opcja wydawała się bardzo kusząca, jednak musiałem wybrać tą drugą. Wydawała się lepsza i bezpieczniejsza.
Napiłem się trochę wody i bardzo szybko pobiegłem w stronę mojej szkoły.
Sam nie wiem ile czasu później dotarłem pod budynek szkoły. Cały przepocony, zmęczony i z wielką zadyszką dotarłem pod salę lekcyjną. Zapukałem do drzwi i po usłyszeniu "proszę" wszedłem do klasy.
- Przepraszam za spóźnienie, pani Pieszkov.- ledwo usłyszalnie wydyszałem z siebie. Nauczycielka tylko spojrzała na mnie i kazała mi usiąść, po czym kontynuowała swoją lekcję.
Zrobiłem to co kazano mi i zająłem swe miejsce. Znajdowało się one na samym końcu sali, pod oknem. W ławce siedziałem z przyjacielem- Cameron'em.
- Leo, co Ci się stało? W maratonie biegłeś? Czy znowu wejście po schodach Cię przerosło? - żartobliwie spytał się mnie Cameron.
- Weź mi daj spokój, zmęczony jestem. - powiedziałem kładąc się na ławce.- Znowu się na autobus spóźniłem. Jakbym nie przyszedł poraz kolejny na pierwszą lekcje to chyba ze szkoły by mnie wywalili. No a wtedy rodzice komputer i konsole by mi zabrali.- przewróciłem oczami.
- To jak ty się do szkoły dostałeś? - spojrzał na mnie. - Nie gadaj, że ty przybiegłeś do szkoły.- zaśmiał się. - Jak Twoja kondycja jest gorsza od Mike'a. Trudno Ci jest wejść na ostatnie piętro, gdy mamy tam lekcje.- czy on mnie właśnie obraził?
- Nie miałem żadnego autobusu, na taksówkę pieniędzy nie mam, a rodzice są w pracy. To jaki sposób myślisz, że dostałem się tak "szybko" do szkoły?- Cameron otworzył szerzej oczy, jakby jakiegoś wampira zobaczył.
- Uwierzyłbym we wszystko, nawet w to, że Avery jest dziewicą, ale nigdy się nie spodziewałbym Ciebie i biegania. - uśmiechał się jak debil do sera patrząc na mnie. Robił z tego nie wiadomo jaką sensacje, a to przecież nic wielkiego.
- Ah, dobra, skończmy już to. To żadna sensacja.- przewróciłem oczami i spojrzałem się na tablice. Jak zwykle nie było tam nic ci mogłoby mnie zainteresować. Wzrokiem powędrowałem po całej klasy, szukając czegoś co przykuło by moja uwagę. Oczami przeleciałem po wszystkich, patrząc na to co robią. Kilka dziewczyn w pierwszej ławce podawało sobie jakieś karteczki, chłopacy pod ścianą walczyli na kciuki. Nikt nie zwracał zupełnie uwagi na lekcje, jedynie jedna dziewczyna z środkowego rzędu udawała, że robi notatki. Nic ciekawego się nie działo więc po prostu zasnąłem.
Po krótkim czasie obudził mnie dzwonek na przerwę. Wszyscy powoli zaczęli opuszczać klase. Ja po małym rozciąganiu się zrobiłem to samo. Wraz z przyjacielem poszliśmy za schody, aby w spokoju porozmawiać. W te miejscie przychodzą tylki nasi przyjaciele, czasami przesiadują też tu jakieś samotne osoby, ale to rzadkość.
- Leo!- usłyszałem krzyk z drugiego końca korytarza. Wychyliłem się lekko zza schodów i zauważyłem postać dość wysokiej blondynki, zmierzającej w moją stronę. Tą osobą była moja przyjaciółka, Sarah. Chodzi ona do klasy niżej. Podbiegła do mnie i Cameron'a, przytulając nas obojga.- Siemka, chłopaki. Co robicie w weekend?- usiadła obok nas.
Cameron oraz ja zgodnie odpowiedzieliśmy, że nie mamy planów.
- To może, wpadniecie do mnie w tą sobotę? Jeśli nie zapomnieliście, barany, to mam wtedy urodziny. Chciałabym zrobić jakąś małą imprezę dla bliższych znajomych, ludzi z mojej i waszej klasy. - spytała, wyciągając z plecaka paczuszkę papierosów.
- Oczywiście, że przyjdziemy! To Twoje urodzinki, jak moglibyśmy się tam nie zjawić.- odpowiedział Cameron od razu za nas dwójkę. Chciałem już go opierdzielić za to, że decyduje za mnie, ale powstrzymałem się. Nie chciałem robić przykrości Sarah, więc musiałem się zgodzić.
- Świetnie!- uśmiechnęła się szeroko.- Ogólnie impreza zaczyna się o 18:00, ale chciałabym abyście przyszli trochę szybciej. Jakoś o 10:00, moglibyście?- Cameron oznajmił, że może dopiero około 11:00, a ja się zgodziłem na 10:00- Dziękuję, chłopaki! Jesteście najlepsi!
- Dla Ciebie wszystko, młoda. - uśmiechnąłem się i rozczochrałem jej wloski.
- Leo..- szepnęła cicho, zaciągając się papierosem.- Wiesz, chciałabym też zaprosić Avery... -mój dobry humor i ochota pójścia na tą imprezę zniknęły.
- Oh..- nie wiedziałem co mam odpowiedzieć, po prostu wpatrywałem się w dziewczynę. - Jej nowego chłopaka też zaprosiłaś?
- Narazie jej też nie zaprosiłam, was pytam pierwszych. Z Avery przyjaźnimy się od dzieciństwa. Może teraz już trochę mniej, ale nadal jest moją przyjaciółką. Jest ważna dla mnie. Chciałabym żeby tam przyszła. - znów się zaciągnęła papierosem. - Postaram się jakoś to zorganizować byście widzieli się jak najmniej. Poproszę ją też, aby nie przyprowadzała swojego chłopaka.- złapała mnie za rękę i spojrzała mi w oczy.- Leo, wiem że nadal Cię boli serce po tamtym co się stało i ja to rozumiem. Avery jest... znaczy nie jest dobrą osobą, wiem. Ale i tak będę się z nią przyjaźnić. Chcę przyjaźnić się z wami obojga.
- Okej, okej. Rozumiem. Nie chcę Ci zabraniać zaproszenia jej tam. Tylko naprawdę nie mam ochoty jej widzieć.- puściłem jej rękę i złapałem się za głowę.- O której jutro ona przychodzi?
- Nie wiem jeszcze, przecież z nią nawet nie rozmawiałam o tym.- zaciągnęła się po raz już kolejny i miała już jej coś powiedzieć, ale Cameron jej przerwał.
- Dobra, koniec tego smutania trzeba omówić plan na sobotę...- i tak zrobiliśmy. Omówiliśmy mniej więcej listę gości, jakie jedzenie, od której do której i inne sprawy. Szykuję się fajna zabawa, ale chyba jednak nie dla mnie... Bo będzie tam ona.
––––––
Siemka! Chciałabym naprawdę przeprosić, że kończę w tym miejscu i w tej części nie działo się nic ciekawego. Chcę rozłożyć fabułę na co najmniej 10 rozdziałów. Prawdopodobnie wyjdzie mi więcej, ale zależy to od moich pomysłów i tego jak będę to pisać.
Liczba słów w tej części:
około 903.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro