Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Perfekcyjne opko cz.15 [idealny tytuł]

Czym jest tytuł idealny? Jak go stworzyć? Czy jest potrzebny?

Gdy przeciętny czytelnik wybiera z przepełnionych półek księgarni książkę dla siebie, jego krytyczny wzrok ma możliwość oceny siedmiu różnych jej elementów. Tytułu, okładki, opisu z tyłu, nazwiska autora, samego tekstu, ceny oraz gatunku. O ich wpływie na zakup powinny wiedzieć nie tylko wszystkie szanujące się wydawnictwa, ale także sami pisarze, aspirujący do posiadania na swoim koncie jak największej liczby bestsellerów.

Nie posiadają co prawda autorzy wpływu na wszystkie te elementy. Chociażby ustalanie ceny leży poza ich zasięgiem i mogą tylko negocjować procentową wysokość stawki, jaką uzyskają od każdej sprzedanej książki, a przecież element ceny jest dość ważny. Ta bolesna dla portfela pieniężna matematyka decyduje o tym, czy zauroczeni jakimś tytułem będziemy musieli zostawić go w księgarni, czy zaprosimy go na randez vous do domu. Są wśród tychże elementów jednak i takie, które w dużej mierze zależą od autorów, jeśli nie od nich wyłącznie, jak sama treść książki, tytuł, czy wybór gatunku, w którym chcą pisać.

Gatunek bardzo często leży u podstaw wyboru. W przypadku czytelnika z wyrobionym gustem lub ulubionym zakresem gatunków, istnieje duże prawdopodobieństwo, że aby zaoszczędzić swój czas, od razu uda się on do działów, które go interesują, całą resztę całkowicie pomijając. Niektóre gatunki są przy tym poczytniejsze od innych i jeżeli chcemy uczynić z pisania źródło utrzymania, możemy zastanowić się nad wyborem tego najpoczytniejszego. Chociaż należy pamiętać, że to jak czujemy się w danym gatunku może wpływać na jakość tekstu, który jest bezsprzecznie najważniejszym elementem książki. Poziom warsztatu literackiego wpływa na to, co mówi się o autorze – czy ma opinię mistrza w swoim fachu, czy klepie jedną powieść po drugiej. Razem z odpowiednią reklamą i nagłośnieniem, renoma przekłada się, a przynajmniej teoretycznie powinna, na poziom sprzedanych egzemplarzy.

Zresztą książki znanych osób kupowane są dużo częściej niż te, które wyszły spod ręki nikomu nieznanego debiutanta. Nawet jeśli sławy nie są sławne z samego pisania. Czasami odzwierciedla się to na samej okładce: nazwisko autora jest zapisane czcionką większą, niż czcionka tytułu. Dlatego gdy patrzę na eleganckie półeczki z dziełami Stephena Kinga, mam wrażenie, że wszystkie zatytułowane są „King". Dopiero po chwili mój wzrok dociera do właściwego tytułu, zapisanego poniżej druczkiem w rozmiarze przypisu na nieuczciwej umowie.

Jak pośród wszystkich tych elementów ważny jest tytuł książki? I czy w ogóle ma jakiekolwiek znaczenie? W sytuacji, gdy zabieramy się za czytanie kolejnej pozycji znanego, lubianego przez nas autora, nie ma on znaczenia żadnego. W końcu co by się nie kryło pod tytułem i tak sięgniemy po tekst.

Opinie w Internecie, wśród znajomych, jako i wszelakie inne rekomendacje danej pozycji również mają przełożenie na nasze wybory. Mniejsze lub większe. Dlatego i w tej sytuacji rola tytułu jest znikoma. Dopiero gdy wybieramy na ślepo, nie znając autorów, ocen czy ekranizacji, tytuł wchodzi na pierwszy plan. Jest pierwszą rzeczą, z jaką zaznajamiamy się przy spotkaniu z książką, zachętą do obejrzenia okładki, przeczytania opisu i tak dalej.

Tytuł posiada więc swoje znaczenie. Jest ono mocno ograniczone przez inne elementy, ale dobrze przemyślany może pomóc przyciągnąć paru dodatkowych czytelników. A jak mówi przysłowie: ziarnko do ziarnka, a zbierze się grupka fanów naszej świeżutkiej septalogii.

Tylko właściwie jak stworzyć ten dobrze przemyślany tytuł? Czym się kierować?

Część zasad z pewnością znamy wszyscy. Wchłonęliśmy je bezwiednie, gdy jako dzieci uczyliśmy się czytać i naśladowaliśmy dorosłych w ich codziennych czynnościach. Podstawową zasadą, jaką wyciąga się z samego obcowania z książkami jest, by tytuł nie był zbyt długi. Powinien składać się z co najwyżej krótkiego, prostego, w skrajnych przypadkach złożonego zdania. Wszystko po to, by odbiorca mógł tytuł z łatwością zapamiętać. Ma wbić się w jego pamięć, niczym zabawna melodyjka z reklamy lub jak slogan wykrzykiwany na protestach pielęgniarek.

Zasadę tę można oczywiście łamać według własnego uznania. Papier przyjmie wszystko. Kto wie, może taki tytuł-tasiemiec przyciągnie nawet większą ilość zdziwionych czytelników. Rekordowo długi tytuł posiada 5633 znaki (1086 słów) i należy do wydanej w Indiach przez Dr. Sreenathachary Vangeepurama książki, opisującej dziwactwa języka angielskiego. No... czyli można. Tyle, że należy spodziewać się zdziwionego spojrzenia wydawcy, który może chcieć wydać książkę, ale pod innym tytułem. W historii zdarzało się wiele przypadków, gdy tytuł zaproponowany przez autora, nie znalazł się na okładce. Przykładowo powieść „Władca much" Wiliama Golina miała nazywać się „Strangers from within", ale wydawca uznał go za zbyt absurdalny i zdradzający fabułę. „Trymalchio in West Egg" to roboczy tytuł „Wielkiego Gatsbiego" – zmiana nastąpiła z obawy przed niezrozumieniem go przez czytelników (było to odniesienie do „Satyriconu" Gajusza Petroniusza).

W pamięć bardzo dobrze zapadają tytuły złożone z dwóch rzeczowników oraz spójnika „i". „Ogniem i mieczem", „Wojna i pokój", „Mistrz i Małgorzata", „Pat i Mat". Dzieje się tak, ponieważ ich konstrukcja jest dość rytmiczna i podobnie do rymowanych wierszyków również łatwiej je sobie utrwalić.

Tytuł powinien odzwierciedlać, o czym jest książka. Powinien dotykać głównego tematu, być może nazywać głównego Mac Gaffina. Tak jak w książkach: „Pan Samochodzik i złoto Templariuszy" albo „Harry Potter i więzień Azkabanu". W obu przypadkach mamy w tytule głównego bohatera oraz przedmiot czy osobę, której w jakiś sposób pożąda główny bohater i która napędza główny wątek fabularny.

Powyższe dwie reguły – odnośnie długości i odzwierciedlania treści – są w pełni wystarczające, by stworzyć poprawny, może nawet niezły tytuł, który nie odstraszy odbiorców. Teraz zajmijmy się natomiast rzeczami o wiele subtelniejszymi, poruszającymi delikatne struny mózgu czytelnika i polującymi na jego uwagę.

Co zrobić, by przyciągnąć tytułem?

Najłatwiejszą, chociaż trochę ryzykowną ze swej natury techniką, jest użycie skojarzenia z innym, dobrym tytułem. „Władca szczurów" Rafała Ziemkiewicza może, mimo że niezamierzenie, kojarzyć się z „Władcą pierścieni" i przyciągać fanów trylogii Tolkiena. Podobieństwo może stanowić także próbę nawiązania do danej pracy, podjęcia z nią literackiej dyskusji bądź sparodiowania. Przy tej technice ryzykujemy jednak, że czytelnik nie lubi oryginału i skojarzenie będzie negatywne. Ponadto możemy zostać oskarżeni przez czytelniczą podświadomość o bezczelną sztampę. Nie każdy w końcu będzie chciał czytać kolejną wersję historii, którą raz już przerabiał.

Unikanie powtarzalności nie jest łatwe, w końcu coraz trudniej jest wymyślić coś nowego, co wyróżniałoby się pośród tysięcy innych pozycji. W fantasy można zauważyć tendencję do tytułów złożonych z dwóch słów. I zwykle jest to rzeczownik z przymiotnikiem (np.: Biały wilk, Smoczy wojownik) albo dwa rzeczowniki (np.: Lordowie zachodu, Dawca przysięgi). Istnieje cała długa lista słów, które występują na okładkach fantasy nazbyt często: nazwy własne, tytuły feudalne (np. król, pan, księżniczka), nazwy fantastycznych stworzeń, typowych fantastycznych profesji, broni białej. Równie sztampowe są pory roku, określenia wieku, światło, ciemność i inne tego typu zmierzchy, zjawiska atmosferyczne i cztery żywioły, kraina oraz wszystko, co związane z proroctwami. Zwłaszcza wybrańcy. Zanim będziemy wybierać tytuł, warto spojrzeć na półkę z danym gatunkiem i pomyśleć nad tendencjami, jakie nim rządzą.

Najlepszym sposobem na przyciągnięcie czytelnika, jest zaskoczenie go, zmuszenie by nieświadomie zaczął zadawać sobie pytania odnośnie tytułu. Pokazanie czegoś, co zmusiłoby do sięgnięcia po książkę z czystej ciekawości. Podobnie jak funkcjonują clickbaitowe nagłówki artykułów w Internecie i prasie, z tą różnicą, że tytuł w żadnym razie nie powinien zawieść odbiorcy, ani go zwodzić.

Przyjrzyjmy się paru przykładom, by wyjaśnić dokładnie, o co chodzi.

„Zagroda zębów" Wita Szostaka. Taki tytuł zmusza naszą ciekawość do zadania sobie pytań: Czym jest zagroda? Dlaczego zęby? Dlaczego ktoś miałby robić zagrodę dla zębów? Dziwaczność decyduje tutaj o niezwykłości i wyłamaniu się ze schematów w tłumie innych, normalnych tytułów.

Przykład numer dwa: „Dziewczyna w pociągu" Pauli Hawkins. Kim jest dziewczyna? Dlaczego jedzie pociągiem? Co się z nią stanie?

„Koniec wieczności" Isaaca Asimova. Czym jest wieczność? Dlaczego się kończy? I w końcu dodatkowy punkt dla mistrza Asimova za oksymoron, który również tworzy „spięcie" w naszym mózgu i przykuwa uwagę.

A tu parę innych tytułów z mojej biblioteczki. W ramach ćwiczenia zastanówcie się teraz, jakie pytania mogą wymuszać na czytelnikach: „Lalande 21185", „Kankan na wulkanie", „Święto śmiechu", „Dzień drogi do Meorii".

Czasami, aby pobudzić wyobraźnię, wystarczy jedno słowo. Słowo, które kojarzy się z wieloma rzeczami, czasami wykluczającymi się nawzajem. Nieskromnie użyję tytułu mojej pracy: „Wyspa". Zwykle na książkowych wyspach znajdują się jakieś tajemnice, kryjówki i zwykle odbywa się tam sporo przygód. Bez opisu i okładki „Wyspa" może kojarzyć się z piratami, zakopanymi skarbami albo inaczej, z kanibalami, ukrytym niebezpieczeństwem lub po prostu z wakacjami. Każdy czytelnik może mieć nieco inne skojarzenie i by zweryfikować je z rzeczywistością, rzuci okiem na opis.

Tytuł musi narzucać ton, do jakiego aspiruje pisany tekst. Musi być tym, czego szuka czytelnik, albo wręcz odwrotnie, musi go zaniepokoić. W przypadku komedii sprawdzą się nieco dziwne, zabawne tytuły jak: „Łosoś zwątpienia" Douglasa Adamsa, „Konan destylator" Andrzeja Pilipiuka, „Piąty elefant" Terry'ego Pratcheta. Także w przypadku literatury faktu zabawny tytuł może okazać się dobrym wyborem, jak w przypadku „Who moved my cheese" dr Spencera Johnsona, która opowiada o radzeniu sobie ze zmianami w pracy i życiu. Taki zabawny tytuł jest dla czytelnika obietnicą humorystycznego prowadzenia narracji i przy okazji także próbką inwencji twórczej autora.

„Milczenie owiec" Thomasa Harrisa to arcyciekawy przykład z gatunku thrillerów, który dobrze narzuca ton pisanego tekstu. Każdemu stadu owiec, jakie możemy spotkać w prawdziwym życiu towarzyszy zawsze hałas. Beczenie, dźwięk dzwonków na szyjach zwierząt, czasem szczekanie psa pasterskiego i pokrzykiwanie pasterza. Dlatego obraz milczących owiec, jaki rysuje się nam w wyobraźni po odczytaniu tytułu, wprowadza pewną niezgodność z tym, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. W psychologii taką niezgodność nazywamy dysonansem poznawczym, który może wywoływać w odbiorcy niepokój, a więc emocję, która jest mile widziana podczas czytania thrillerów i horrorów.

Ambitny tytuł nie oznacza wyłącznie oddziaływania na ofia... znaczy czytelnika, choć to w pewien sposób pomaga. Dobry tytuł może być grą słów, może mieć ukryte znaczenie albo można go z powodzeniem interpretować na kilka sposobów. Będzie wtedy oczkiem puszczonym do bardziej oczytanych, bądź spostrzegawczych czytających. „Mechaniczna pomarańcza" (w oryg. „A Clockwork Orange") z tytułu powieści Anthony'ego Burgessa wzięła się z podróży autora do Malezji. Mianowicie zauważył on, że w tamtejszym języku słowo „orang" oznacza człowieka i często mylone jest z angielskim orange - pomarańczą. Więc pod słowami Clockwork Orange kryje się mechaniczny człowiek, z jakiegoś powodu pozbawiony wolnej woli.

„Strony życia" mojego autorstwa można interpretować (a w zasadzie takie było założenie, czy wyszło?, nie mnie oceniać) na dwa sposoby. Po pierwsze jako kartki zeszytu dosłownie wypełnione życiem toczącej się na nich opowieści. Po drugie jako ukazanie różnych odcieni ludzkiego, czy bardziej konkretnie – pisarskiego życia.

Jak można sobie praktycznie pomóc w wymyślaniu idealnego tytułu? Największym naszym sojusznikiem w tym zadaniu jest nasza intuicja. Dobrze jest na samym początku spisać długą listę pomysłów, jakie przychodzą nam do głowy. Wcale nie muszą być to idealne propozycje. Potem skreślać kolejno, zostawiając tylko te, które się nam podobają. Zawsze możemy też zapytać kogoś innego o zdanie, jeśli nie mamy swojego faworyta albo chcemy zobaczyć jak inna osoba odbiera nasz pomysł. Warto także na koniec przeczytać na głos nasz tytuł, żeby usłyszeć jak brzmi.

Najlepsze tytuły biorą się z przypadku. Edward Albee wpadł na pomysł zatytułowania swojej książki „Kto się boi Virginii Wolf" po wizycie w barze: Byłem tam na piwie i gdy poszedłem do toalety, zobaczyłem napis wykonany mydłem na lustrze 'Kto się boi Virginii Woolf?'. Kiedy zacząłem pisać moją sztukę, te słowa kilkakrotnie mi się przypominały. I oczywiście to pytanie oznacza tak naprawdę pytanie o to, kto się boi wielkiego złego wilka, kto boi się żyć prawdziwym życiem, bez żadnych iluzji. I w końcu zrozumiałem, że to pytanie to typowy intelektualny żart i jako taki świetnie się nadaje na tytuł.

Pether Benhley tak natomiast wspomina wydanie „Szczęk": Miałem wcześniej ze sto innych propozycji, w tym "Wielka biel", "Rekin", "Szczęki śmierci", a także parę tytułów w stylu Françoise Sagan jak np. "Cisza w wodzie". Ostatecznie mojemu wydawcy nie spodobał się żaden z nich i zasugerował, by tytułem było jedno słowo. Jako że w wielu propozycjach powracał jeden wyraz, wydawca powiedział w końcu: 'tam do licha, niech będą "Szczęki"'. Mojemu ojcu się to nie spodobało, mojemu agentowi się to nie spodobało, mojej żonie się to nie spodobało i mnie też się w gruncie rzeczy nie spodobało. Ale machnąłem na to ręką, po co się przejmować. Debiutanckich książek i tak nikt nie czyta.

Teraz jako post scriptum krótkie analizy tytułów publikacji z Wattpada, które zwróciły moją uwagę.

– „Śmierć w pigułce" fragilejinx – zwykle teksty zatytułowane „... w pigułce" są tekstami informacyjnymi. Omawiają krótko najważniejsze zagadnienia szerszego tematu. Używając takiego tytułu dla tekstu literackiego jest samo w sobie oryginalnym pomysłem. Ponadto śmierć w pigułce może kojarzyć się z trucizną w postaci tabletki.

– „Z pamiętnika Szwajcara" Elizanl – Kim jest Szwajcar? O czym pisze w pamiętniku? Dlaczego prowadzi pamiętnik?

– „Projekt Noe" Prozerpinka – Z kategorii science-fiction. Odniesienie do Biblijnego rozdziału o potopie i arce Noego sugeruje nadchodzącą katastrofę i być może tajny projekt, który ma uratować ludzkość? Już na początku mamy więc pole do popisu dla naszej wyobraźni.

– „Śmierć niebios" Yttjsel – Świetny tytuł. Rodzi pytania: Jak niebiosa mogą umrzeć? Dlaczego umierają? Co stanie się, gdy się to dokona?

– Ujarzmić brokat UsernameFelix – znów tytuł nietypowy. Brokat nie wymaga w końcu ujarzmiania niczym dziki ogier. Przynajmniej nie w sposób dosłowny. Dlatego już kupiona jest uwaga czytelnika. Czy może chodzi o zbieranie wysypanego brokatu? Osadzanie brokatu na jakiejś powierzchni?

Jeżeli znacie jakieś książki (tak, również książki na Wattpadzie), które zwróciły Waszą uwagę samym tytułem, koniecznie podzielcie się nimi w komentarzu.

A ze swojej strony mówię: Cześć, i dzięki za ryby! Do zobaczenia w kolejnym artykule!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro