Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ VI

Zawsze wiedziałaś, że jesteś przekonująca. To był jeden z twoich atutów. Uśmiechnęłaś się opierając  plecami o ścianę. Ta cudowna rozmowa odbyła się dwa dni temu. Szczerze? Nie mogłaś się doczekać tego co za chwilę ma nastąpić.

Zawsze zastanawiało cię jak wygląda przesłuchanie. Ponoć na polu walki brano jeńców i wydobywano z nich informacje. Ty nigdy tego jednak nie doświadczyłaś. Ta myśl cię jednocześnie zabolała ale i w pewnym sensie uszczęśliwiła. Kiedyś musi być ten pierwszy raz prawda?

Z rozmyślań wyrwał cię szczęk klucza, który rozniósł się po korytarzu. Zmarszczyłaś brwi po czym ruszyłaś w stronę celi, którą już miałaś zaszczyt odwiedzić. Skrzyżowałaś ręce na piersi.

-A myślałem, że już się nie zjawisz- Powiedział na powitanie siódmy protoplasta. Uśmiechając się szeroko do ciebie.

-Przechodziłeś obok mnie. Nie ma tu innego wejścia.- Mruknęłaś wpatrując się w niego ponuro.

-Nie chciałem przeszkadzać ci w twoich rozmyślaniach- Rzucił, przyglądając się kluczowi w dłoni.- Zgodziłem się tylko dlatego, że...

-Nie miałeś wyboru- Przerwałaś mu

- ....że- nie dał się wybić z rytmu Ferid- wiem iż nie zrobisz nic głupiego. Jesteś opanowana.

-To znaczy czego?

-Nie rzucisz się na tego człowieka z rządzą mordu w oczach. Za bardzo ci zależy na jego krwi

Nie odpowiedziałaś mu. Wpatrywałaś się jak łapie za klamkę i otwiera drzwi. Weszłaś zaraz za nim do środka pomieszczenia. Szlachcic włączył światło. Nie zmieniło się w nim nic przez te kilka dni. Więzień siedział na swojej pryczy ze związanymi z tyłu rękoma. Musieli go ponownie związać- pomyślałaś. Mężczyzna skrzywił się, ewidentnie chciał przyzwyczaić oczy do światła.  Coś ci jednak nie pasowało.

Ferid powoli podszedł do człowieka z szerokim uśmiechem. Ten zaś trwał w bezruchu. Nie wyczytałaś z jego twarzy strachu, tylko i wyłącznie spokój.

-Może dzisiaj przy mojej koleżance będziesz bardziej rozmowny.- Odezwał się Ferid po kilku minutach ciszy. Człowiek prychnął z rozbawieniem. Przekrzywiłaś głowę w bok na jego reakcję. Szlachcic podszedł nieco bliżej.- Skoro tak stawiasz sprawę- Mruknął wampir, zamachnął się i uderzył go prosto w twarz. Głowa człowieka odskoczyła w bok. Mimo to nawet nie jęknął. Oparłaś się o ścianę przyglądając i Feridowi i więźniowi.

-Może ty chcesz się trochę pobawić z Gurenem?- Spytał siódmy protoplasta zerkając na ciebie jednocześnie szarpiąc ciemnowłosego mężczyznę za włosy by utrzymać jego pionową postawę. Znów spojrzałaś na Ferida tym razem nie ukrywając zaskoczenia.

-Oh?- Zaczął ponownie Ferid- Nie przedstawił ci się?- Spytał po czym pociągnął go za włosy tak, że mężczyzna musiał wstać. Zauważyłaś, że człowiek jest nieco wyższy od Ferida. Może to ze względu na jego czarne włosy, które były dość mocno potargane. Więzień imieniem Guren patrzył się na ciebie fioletowym wzrokiem z nienaturalną obojętnością. Wcześniej wydawało ci się, że widziałaś w jego oczach błysk walki a teraz....kompletnie nic. Szlachcic znów zdzielił go po twarzy. Tym razem poczułaś przyjemną woń, która uderzyła cię prosto w nos. Oblizałaś wargi. Gdy znów trzymał głowę prosto zauważyłaś, że jego dolna warga krwawi. Cholera, ten widok doprowadzał cię do szału. Więzień przejechał językiem po świeżej ranie i uśmiechnął się.

-Chcesz mieć mnie żywego to na twoim miejscu bym tak nie robił- Mruknął ochryple mężczyzna, po raz pierwszy odkąd tu weszliście. Otworzyłaś szerzej oczy, na co ciemnowłosy machinalnie uśmiechnął się prowokująco. Musisz zachować spokój bo inaczej się na niego rzucisz i go zabijesz.

-Nie prowokuj jej mój drogi- Odparł Ferid- Wiem, że pragniesz śmierci ale musisz mi wyznać kilka rzeczy.

-Nie kłam. Nie zabijesz mnie. Jestem jedynym człowiekiem, który poszedł by na ugodę z taką szują jak ty Ferid- Powiedział lekko się uśmiechając. Tym razem szlachcic posłał pięść w jego splot słoneczny. Guren natychmiast padł na kolana próbując złapać oddech.

W pewnym sensie ten człowiek przypominał ci węża. Nie powiedziałabyś tego na głos ale tak jak wąż był piękny ale i niebezpieczny. Jego fioletowe oczy hipnotyzowały co mogło cię zgubić. Posłałaś mu pełne pogardy spojrzenie podchodząc do Ferida. Człowiek nadal oddychał ciężko. Teraz jego głowa była pochylona i z tej perspektywy nie widziałaś jego oczu.

-Może powinniśmy potraktować go trochę inaczej?- Spytałaś po czym podniosłaś nogę i z impetem postawiłaś ją na jego plecach jednocześnie przygniatając go do podłogi.

-Co masz na myśli?- Ferid zerknął na ciebie zaciekawiony, unosząc brwi.

-Żyjesz trochę dłużej ode mnie i chyba zdajesz sobie sprawę co najbardziej działa na jeńca- Odparłaś obojętnie, próbując wywiercić obcasem dziurę.

-Tortury?-Spytał po czym uśmiechnął się szeroko. Złapał Gurena za marynarkę munduru i jednym płynnym ruchem   podniósł go do góry sekundę po tym jak zabrałaś nogę z jego pleców. Teraz to ty lekko uśmiechnęłaś się do człowieka. Chciałaś się dowiedzieć jak jego ciało zareaguje na to co mu razem z Feridem zafundujecie. Miałaś już pewien plan i byłaś pewna, że zarówno ty jak i Guren nie będziecie się nudzić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro