ROZDZIAŁ IX
Po wielu tygodniach w końcu tu stałaś. Tak, właśnie tutaj. Przed jednym z foteli pobierając krew od bydła. Miałaś nałożony kaptur jak reszta twoich pobratańców i nieskazitelnie białe rękawiczki. Do twoich uszu dochodziły rozmaite dźwięki towarzyszące tej robocie. Dźwięki rozkręcanych kabli, przekuwania skóry, wysysania krwi z żył i tętnic ale też zwyczajne takie jak kroki, ciche pomrukiwania dzieci czy sam dźwięk siadania na ten fotel. Te dźwięki stały się monotonne mimo to zwracałaś uwagę nawet na najmniejszy szelest. Dlaczego? Dlatego, że bałaś się usłyszeć poruszenia wśród wampirów. Bałaś się, że pewien jegomość cię nie posłuchał. Tym kimś oczywiście był mężczyzna, którego przetrzymywałaś w swojej starej kwaterze. Co prawda obiecał, że zostanie w tamtym miejscu aż do twojego powrotu ale szczerze mówiąc nie byłaś pewna czy mówił prawdę. Wydawał ci się rozważny, ale cóż nie ocenia się książki po okładce, prawda?
Przesunęłaś rysikiem po ekranie tocząc wzrokiem po nazwiskach dzisiejszych dawców. Z twoich obliczeń wynikało, że zostało jeszcze około dziesiątki malców. Chyba nigdy nie przyzwyczaisz się do tej roboty, była za nudna. Po kilku chwilach twoją uwagę przykuło pewne nazwisko. Kojarzyłaś je. Przyjrzałaś się chłopcu na zdjęciu. Czarne jak smoła, niesforne loki tańczyły po jego głowie a zielone oczy, mimo, że na zdjęciu, chciały wywiercić w twojej głowie dziurę. Skrzywiłaś się. Yuuchiro Hayakuya. Na pewno kojarzyłaś to nazwisko, co do tego byłaś pewna. Zerknęłaś na czerwony krzyżyk widoczny zaraz przy jego nazwisku. Dlaczego w takim razie nie zlikwidowali jego danych skoro jest uznany za martwego?
Nie zorientowałaś się nawet kiedy wyrobiłaś dzisiejszą normę. Przed tobą stało ostatni dawca tego dnia. Zerknęłaś na niego jednocześnie przewijając listę do jego danych. Zabrałaś ze stolika urządzenie do pobierania krwi. Wbiłaś igłę w miękką i gładką skórę dziecka i zaraz włączyłaś urządzenie. Obserwowałaś jak krew, które jeszcze sekundę wcześniej była w żyłach tego malca, leniwie płynie rurką do zbiorniczka, powoli go zapełniając. Może Ferid będzie znał odpowiedź? Pewnie tak, on wie wszystko co dzieje się w wampirzym mieście i zapewne pamięta tego chłopca. Zmarszczyłaś jednak po chwili brwi, wyjmując igłę z szyi dziecka i odprawiając je do wyjścia. Nie. Nie możesz spytać się go o to. Przynajmniej nie teraz, to by wyglądało za podejrzanie. Podlizywanie się mu po tym co zrobił nie jest zapewne dobrym pomysłem. Zaraz zaczął by coś podejrzewać. W szczególności, że bardzo zależało ci na jego byłym jeńcu.
Z własnych rozmyślań wyrwał cię odgłos szybkich kroków. Zamrugałaś kilka razy widząc iż dziecko, któremu przed momentem pobierałaś krew. Zrobiłaś krok do przodu.
-Ej ty! - Zaczęłaś obserwując jak ten obraca się w twoją stronę- Chyba czegoś zapomniałeś
Dzieciak chwilę mierzył cie wzrokiem po czym posłał ci wymuszony uśmiech.
- Bardzo dziękuję ale nie wezmę jedzenia, najwyżej ktoś inny weźmie moją porcję - Odparł po czym powoli wyszedł podpierając się ręką o ścianę wyraźnie osłabiony. Gdyby trafiło na kogoś innego, prawdopodobnie chłopak by już nie żył. Ty jednak wpatrywałaś się w jego sylwetkę przez chwilę i wypuściłaś wolno powietrze z ust. Zabrałaś tubkę jedzenia, która miała należeć do chłopca i schowałaś ją sobie do wewnętrznej kieszeni swojego munduru. Nie pierwszy raz zdarzyło się by ktoś nie wziął swojego posiłku. To było dość powszechne zjawisko chociaż dla malców, bardzo niebezpieczne. Przetarłaś igłę wacikiem po czym całe urządzenie wyłączyłaś i dopięłaś pojemnik z zebraną tego dnia krwią. Potarłaś dłonią kark po czym niespiesznie ruszyłaś do wyjścia. Dzisiejszego dnia miałaś ze sobą aż cztery tubki jedzenia. Niezły wynik jak na pierwszy dzień pracy od dłuższego czasu. Oczywiście wszystkim dzieciom powpisywałaś w danych iż dałaś owe jedzenie. Nie chciałaś by ktoś miał przez ciebie kłopoty.
Wyszłaś na zewnątrz pogrążona w swoich myślach. Nagle jednak przystanęłaś. Od dobrych kilku dni nie słyszałaś tego przeklętego melodyjnego głosu. Bezgłośnie przeklęłaś i zaraz schowałaś się w niewidocznym miejscu. Wychyliłaś lekko głowę. Nie miał szansy cię dojrzeć, gdyż pomiędzy tobą a Bathorym była spora odległość oraz po placu przechodziły inne wampiry. Był zupełnie pogrążony w swojej rozmowie z małym dzieckiem. Otworzyłaś szerzej oczy dostrzegając chłopca, który przed chwilą oddawał ci krew oraz jeszcze jednego wampira, który przyglądał się wszystkiemu z boku. Ferid gładził chłopca po głowie wyraźnie zadowolony. Zapewne jak zwykle udało mu się zachęcić malca do oddania mu krwi w zamian za lepsze jedzenie. Zagryzłaś mocniej zęby. Jak on mógł wykorzystywać tak małe dziecko?
Następnie wpatrzyłaś się w stojącego młodego wampira. I wtedy połączyłaś fakty. Wiedziałaś skąd kojarzyłaś to nazwisko, przecież tym samym posługiwał się piesek królowej. Mikaela Hayakuya
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro