Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Szkolne zajęcia


Stało się dokładnie tak, jak przewidziała Peggy. Zbliżał się kiermasz. W środę, tak jak uprzedził nas pan Farazowski, dyrektorka potwierdziła tą informację i ogłosiła, że dzisiejszego, jutrzejszego i piątkowego dnia kiermaszu nie będzie lekcji. Mieliśmy się zająć przygotowaniami, czyli poskładaniem stoisk, namalowaniu sygnalizujących ogłoszeń i zrobieniem pewnych rzeczy. Na pierwszy ogień poszły stoika, do których zaangażowano większość chłopaków, by mogli szybciej się z tym uporać. Między innymi Kastiela, Armina, Kentina i Lysandra, przez co nie mogłam za bardzo z nim pogadać. Mimo wszystko byłam podekscytowana, gdyż powiedziano nam że szykują na ten dzień i jutrzejszy sporo zajęć.

- Jejuu mam nadzieję, że nie będziemy musiały też czegoś dźwigać! Lub też składać...- marudziła Rozalia.

- Spoko, jestem pewna, że tym zajmą się chłopacy. Po za tym fajnie tak czasem przerwać rutynę- odpowiedziałam, nakładając nowe warstwy farby na deskę. Miałyśmy napisać farbami tytuły poszczególnych stoisk, przy okazji ozdabiając je.

- Hm... Masz może rację... Ale ty pewnie i tak żałujesz, że nie możesz pomóc trochę Lysandrowi, co?- wskazała na mnie krańcem pędzelka.

- Roza! To, że go lubię nie znaczy że coś jest na rzeczy, sama robisz takie aluzje!- zrobiłam taki sam gest, trochę zarumieniona.

- Nie możesz zaprzeczyć, że go lubisz! W dodatku zechciał zostać u ciebie tyle czasu... Urocza byłaby z was para- spojrzała w sufit rozmarzonym wzrokiem, ściskając ręce.

- Pff...- powstrzymywałam śmiech i tak machnęłam pędzlem, że kilka kropel farby trafiło na Rozalie.

- Ej! Uważaj, bo zaraz skończysz jako tapeta!- zrobiła groźną minę, ale od razu się roześmiałyśmy.

- No, z takim zaangażowaniem może będzie ten kiermasz na święta... Następnego roku- usłyszałyśmy głos Kastiela tuż obok.

- Kastiel, a ty nie przy składaniu stoisk?- spytałam, wycierając odrobinę farby z policzka.

- Kazano mi sprawdzić czy te deski już wymalowane... Ale widzę, że ty nadal bez tapety na twarzy- zrobił ten swój chytry uśmieszek, a ja nie wiedziałam czy coś powiedzieć, czy lepiej nie ryzykować.

- Przynajmniej nie przypomina twojej ulubionej gwiazdy porno. No, może sam chcesz trochę nabrać koloru?- Rozalia uśmiechnęła się wyzywająco, wywijając pędzlem w dłoni.

- Kocica pokazuje pazurki, co? Dobra, to macie coś gotowe, czy nie? Nie mam ochoty na kolejną konfrontacje z dyrą...

- Spoko, nie poszczuje cię Kiki- zaśmiałam się. Wiedziałam o aferze z tym psem od dziewczyn z klasy, przez to myśląc o dyrektorce przypomina mi się ten pies. Mam nadzieję, że nie będzie mi dane go spotkać...- Jeden "szyld" już jest, możesz go wziąć jak chcesz.

- Dobra, to lecę. Trochę jeszcze jest do roboty, uh...- zabrał jedną z gotowych desek i wyszedł, a my wróciłyśmy do pracy. Takie zajęcie bardzo mi odpowiadało, bo mogłam trochę odetchnąć od szkolnej rutyny... Zwłaszcza, że ostatnio nie szło mi wzorowo.

- No mała! Te babeczki wyglądają mega!- usłyszałam głos Kim, która wraz z Violettą zajmowały się właśnie sygnalizacją stoiska z wypiekami. Z ciekawości podeszłam sprawdzić jak sobie radziły. Nie byłam jedyna, bo Iris i Rozalia też przyszły.

- Och, to nic takiego- zaczerwieniła się fioletowłosa.

- Kim ma rację! Ta babeczka przypomina normalnie prawdziwą!- pochwaliłam dziewczynę.

- Jestem pewna, że już sam szyld zachęci wszystkich- zawtórowała z wielkim uśmiechem Iris.

- Jeszcze trochę i nic z tej deski nie będzie bo ją zjecie!- zawołała Rozalia, a wszystkie się roześmiały. Te komplementy wprawiły Violettę w zakłopotanie, ale zauważyłam jak się uśmiecha.

Po pewnej godzinie poszłam zanieść trzy sygnalizujące ogłoszenia do chłopaków, by mogli już je zamocować. Były dość spore więc miałam mały kłopot z przeniesieniem tego. Na szczęście spotkałam na korytarzu Alexego.

- Hej Milena! Daj, pomogę ci- wziął ode mnie jedną z rzeczy i spytał- jak idzie malowanko?

- Dziękuje, no i całkiem dobrze. Można się przy tym ubawić, a ty przy czym pomagasz? Bo z tego co wiem to chyba nie wzięli cię do montażu stoisk.

- Racja i bardzo dobrze! Nie przepadam za takimi atrakcjami... ale Armin ma gorzej, bo musi przy tym być i w dodatku na dziedzińcu. Mnie spotkała pomoc przy przygotowaniu większej ilości ogłoszeń do rozwieszenia.

- I najwyraźniej szybko się z tym uporałeś- uśmiechnęłam się półgębkiem.

- Ej, ale za to mogę ci teraz pomóc więc się ciesz!- uszczypliwie odpowiedział.

Raz dwa dotarliśmy na miejsce. Wszędzie walały się jakieś większe drewniane bele i sporo opiłków od drewna. W prawym kącie przygotowane było stanowisko do cięcia, które w tej chwili było puste. Kawałek dalej zauważyłam już jedno gotowe stoisko, a obok niego Kentin wraz z Lysandrem podtrzymywali ramę, by Kasteil mógł przywiercić dodatkowe śruby. Brakowało tylko...

- Ej, a gdzie zmył się Armin?- rozejrzał się Alexy.

W tej samej chwili ktoś zaszedł nas od tyłu i przestraszył.

- Ach! - prawie upuściłam drewnianą tablice- Armin, nie strasz tak!

- Haha, ale się zlękliście!- zaśmiał się gromko.

- A ty co, zwiałeś grać na konsoli?- spytał podejrzliwie drugi z bliźniaków.

- Nawet nie wiesz jak bym chciał!- wzniósł oczy ku niebu- Musiałem przynieść zapas gwoździ i śrub.- zatrząsł skrzynką, którą trzymał.

- Ej Armin, rusz się! Wieczność na te śruby czekać nie będę- zawołał Kastiel. W tej samej chwili chłopacy zauważyli moje przybycie i uśmiechnęli się na powitanie. No oprócz Kastiela, bo już się ze mną widział.

- Przyniosłam kilka tablic do przymocowania. Gdzie je odstawić?- spytałam, rozglądając się po tym "pobojowisku". Zaraz potem Kentin zerwał się do pomocy, o mało co nie uszkadzając nogi Lysandra przez upuszczenie ramy. W porę się opamiętał

- O matko! Przepraszam, niechcący!- brunet spanikował. Lysnader próbował go uspokoić, choć minę miał niepewną.

- Spokojnie, nic się nie stało. Staraj się jednak bardziej uważać.

- Tylko się popłacz żołnierzyku- zwrócił się do Kentina Kastiel ze swoim typowym uśmieszkiem.

- Nie odpuścisz sobie?!- Brunet podniósł głos. Atmosfera zdaje się zagęszczać...

- Hm.. To może ja odstawie to wszystko tu z boku- w miarę możliwości zakomunikowałam to gromadce. Szybko odstawiłam rzeczy i poprosiłam Alexego by zrobił to samo. Szybko zwiałam od tej afery. Wolałam się nie nie mieszać, a po za tym już zdążyłam zauważyć, że Kastiel lubi "droczyć" się z ludźmi.
Czas szybko zleciał i puścili nas szybciej do domów. Ucieszyłam się, gdyż chciałam pójść do domu, do ciotki. Tak się śpieszyłam, że prawie wpadłam na dyrektorkę.
- Najmocniej przepraszam panią- szybko powiedziałam z wielkimi obawami, bo było by to mało prawdopodobne by mnie puściła wolno...
- Dziecko drogie, uważaj jak idziesz! To nie tor wyścigowy!- zrobiła się czerwona na twarzy i poprawiła kołnierzyk od płaszcza. Po odetchnięciu dodała- Dobrze się składa, akurat jest jeszcze klasa do posprzątania.
- Ale...- zaczęłam niepewnie- Przecież już zakończyły się lekcje.

- Tak, ale można zawsze zostać dłużej. Pomożesz koleżankom- odeszła.
Koleżankom? Ciekawa jestem kogo spotkała taka kara. Pomyślałam, że może któraś z dziewczyn z mojej grupy została, by uporządkować klasę. Niestety, pomyliłam się.
- O i kto tu przyszedł? Idealna pomagierka haha!- zakpiła Amber z satysfakcją.
- Jeśli się nie mylę to ty ze swoją bandą też musicie posprzątać ten bałagan!- rozejrzałam się po klasie całej od narzędzi, śrubek, opiłków drewna i kilku części.
- Nie na długo. Dziewczyny, zwijamy się, ta łajza sama sobie posprząta.
- No coś ci się chyba pomyliło!- z niedowierzaniem na nią spojrzałam. Jak można być tak bezczelnym?
- Suń się, haha!- przepchnęła mnie z przejścia, przy okazji potrącając kosz razem z falą papierków- miłego sprzątania!- triumfalnie wyszła, śmiejąc się pod nosem razem z Li i Charlotte. Wzburzona stałam chwilę powoli się załamując. Pomyślałam, że przecież nie będę sprzątać po nich tego syfu! Dyrektorka nie ma nic do gadania, to one miały to sprzątać... Już chciałam wyjść, gdy znowu natknęłam się na dyrektorkę. Przystanęła przy drzwiach, patrząc na ten bałagan.
- Pannico, no chyba miałaś to posprzątać! Nie ruszysz mi się stąd póki tego nie uporządkujesz! Chyba, że chcesz zostawać po lekcjach przez cały tydzień. Ja tego nie będę sprzątać.
- proszę pani!- nie zdążyłam wypowiedzieć całego zdania bo dyrektorka już poszła. No i świetnie, zostałam sama z tym bałaganem. Chcąc nie chcąc, musiałam się zabrać do roboty. Potrwało to chyba z godzinę zanim mogłam udać się do domu... A raczej od razu do pracy bo inaczej bym się spóźniła. Szybkim krokiem skierowałam się do kawiarni, skupiając się na myśli byle się nie spóźnić...

Podczas pracy znowu zauważyłam tą blond czuprynę tajemniczej Niny. Zaczęłam czuć się obserwowana. Niestety znowu, gdy tylko podeszłam bliżej, ona zniknęła. Zaczynałam chyba już wpadać w paranoję... Miałam zamiar koniecznie omówić tą sprawę z Lysandrem. Szkoda tylko, że prawdopodobnie nie będzie okazji w najbliższych dniach. Przyprawiło mnie to o lekki smutek. No, ale tą sprawę trzeba było szybko uregulować, nawet jeśli nie chciałam się mieszać w jego sprawy. Tak się zamyśliłam, że wpadłam na stolik obok, przez co nie dość że rozlałam kawę niesioną do tego właśnie klienta przy stoliku, to się poślizgnęłam i dodatkowo zostałam obryzgana przez napój. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Dzisiejszy dzień zapowiadał się tak super a tu takie coś!
- Co pani wyprawia?- spytał zszokowany mężczyzna.
- Najmocniej przepraszam! Już przynoszę drugą kawę!- wstałam jak najszybciej tylko mogłam, o mało co znowu nie upadając. W między czasie przyszedł właściciel składając kolejne przeprosiny klientowi i proponując ciastko na kosz firmy. Mój wybryk nie został niezauważony i dostałam nawet naganę od drugiej pracownicy. Szef kazał mi się zgłosić po skończonej zmianie do jego gabinetu. Straszliwie spięta, z ciągle brudnym od kawy stroju, udałam się o umówionej porze. Weszłam cichutko. Tak jakbym miała zostać niezauważona. Szef czekał oparty luzacko na swoim biurowym krześle.
-No witam witam, ciekawa sytuacja nam się tu zadziała, czyż nie?- spytał, a raczej stwierdził, jak zwykle tak jakby nic się nie stało. Jeszcze bardziej mnie to stresowało, bo nie mogłam nawet się spodziewać co on wymyśli. Wpatrywałam się tępo w biurko.
- Przepraszam, to był wypadek. Mogę się zgodzić ponieść koszta zbitego kubka oraz uprać strój...
- Ależ nie martw się o pieniądze- machnął lekceważąco ręką.- Wszystko da się załatwić... Może od teraz nie będziesz miała dni wolnych? O! Lub będziesz zaczynać prace szybciej, to jest myśl!
- Ale co ze szkołą? Przecież to za dużo jak na zwykłą uczennice! A lekcji nie mogę opuszczać.
- Samo się nie zarobi... Więc tak, przez następne dni będziesz zostawać dłużej by posprzątać lokal i dodatkowo mój gabinet. Zawsze coś, hm?- przypatrzył mi się wyczekująco. Nie chciałam zostawać tak późno, bo przecież i tak spędzam sporo czasu w pracy, a teraz to mi to zejdzie to późnych godzin nocnych. No ale musiałam się zgodzić, ciocia jest bez pracy, a musimy sobie jakoś poradzić.
- Zgoda. Ale proszę zostawić mi chociaż poniedziałki wolne, dobrze?
- Jak najbardziej! I widzisz jak cudownie, wszyscy szczęśliwi- wstał z triumfalnym uśmiechem i dodał ciszej- ale pamiętaj, że jak znowu dojdzie do podobnej sytuacji to będziesz winna mi przysługę i to bez kompromisów. No, miłego wieczoru- zakończył rozmowę i uścisnął moją dłoń, a następnie wyszedł. Zaczyna to być coraz bardziej zakręcone, ale co mogłabym zrobić...

Skończyło się na tym, że siedziałam w pracy do 23.

- Kochana, już się martwiłam, co się stało?- spytała ciocia z wielką troską gdy już wróciłam do domu.
- Przepraszam, przedłużyła mi się ta praca... A nie powinnaś odpoczywać? lekarz kazał ci sporo odpoczywać- odłożyłam swój plecak na kanapie i dosiadłam się do ciotki. Na stole leżało kilka listów...
- Musiałam poczekać na swoją chrześniaczkę- potargała mnie z matczyną czułością po moich brąz włosach. To kochane jak się o mnie troszczy nawet będąc tak osłabioną. W takich chwilach przypomina mi mamę.
- Dziękuję, no i niech ci będzie ciociu, ale obiecaj, że jutro będziesz odpoczywać, zgoda? No i mam ci sporo do opowiedzenia...

Musiałam jej opowiedzieć o zdarzeniach minionego dnia. Dzisiejsze zdarzenia mocno utkwiły mi w pamięci.

_________________________________________________

No, w końcu ukazał się nowy rozdział! Wybaczycie mi, że musiałyście tak długo czekać? Ta część nie jest najciekawsza w świecie ale zawsze coś! Pozdrawiam <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro